wtorek, 30 października 2007

Trochę obrazków

Wiem co pomyślicie po tej notce - zawodnik idzie na łatwiznę wrzuca parę obrazków i ma nadzieję, że styknie... Wcale tak nie uważam, jednak trochę czasu mi zajmie uporządkowanie różnych spraw po urlopie więc na bardziej obszerne tekstowo notki trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać. Ale o recenzji Apokalipsy pamiętam może nawet będzie poparta jakimiś playtestami...
A póki co obiecane obrazki:
Kolejny komiks z Boom Studios:
Tu jest tego więcej.
Trochę 3d:

Btw. kiedyś też zdarzyło mi się popełnić model sentinela w 3d pod szyldem zbyt ambitnego projektu. Jeśli uda mi się odnaleźć rendery to je tu wrzucę wraz z dłuższą opowieścią na temat jak umierają zacne pomysły i dlaczego Damnatus musi ujrzeć światło dzienne.
Natomiast w tym miejscu znajdziecie trochę rasowego 2d w postaci szkiców głównie postaci. Jak to się mówi "dupy nie urywają" ale kliknąć można.
Natomiast jeśli ktoś poszukuje inspiracji do konwersji czołgu a zwłaszcza egzorcysty polecam to.
No i na koniec wisienka na torcie jednak nie mylić z deserem bo zbyt smakowity widok to to nie jest.

poniedziałek, 29 października 2007

Swiss

Niestety już jestem po urlopie i czas wrócić do pracy. Ale oznacza to także powrót do bloga, co może kogoś ucieszy. Na wyjeździe byłem w Szwajcarii która jest dosyć "ciekawym" krajem dla graczy 40kowych. Konkretnie z naszego punktu widzenia mogłoby tego kraju w ogóle nie być na mapie Europy. Zresztą widać to w White Dwarfie w liście sklepów. Nie wiem czemu tak jest ale nie widziałem tam ani jednego produktu GW. Nawet do LotRa. Nic. Zero. Ludzie tam hajs mają, dzieciaki są a pamperków nie ma. Za to są figurki bohaterów komiksów.
Natomiast wprawne oko mogło parę akcentów 40kowych wyłowić:

czyli obwoźny Assault Cannon alpejski. Jest też coś dla fanów uściśleń sędziowskich:

No i to:

Czyli muzeum twórcy aliena. Coś dla chcących wiedzieć skąd GW zerżnęło tyrki by potem twórcy Starcrafta mieli skąd zerżnąć zergi. Generalnie miejsce z cyklu wchodzisz-zwiedzasz-wychodzisz i chcesz ale to naprawdę Chcesz swojego pierwszego Hive Tyranta. Na szczęście jest w Szwajcarii :).

piątek, 19 października 2007

Przerwa techniczna. Brain reset.

Jutro wyjeżdżam na urlop. Zamiast zgodnie z tradycją wykorzystać go na remont zamierzam podle wypoczywać. Mocno i z przytupem
Z tymi ambitnymi planami wiąże sięrównież przerwa od komputera więc na następny wpis trzeba będzie trochę poczekać. Ale na pocieszenie napiszę, że korzystając z wolnego czasu mam zamiar przeczytać Apokalipsę - spodziewajcie się więc recenzji.
A póki co do zoba wkrótce :)

czwartek, 18 października 2007

Nowości (przynajmniej prawie) z BL (i nie tylko)

Jeśli ktoś przegapił to na stronce BL pojawił się kolejny numer Warhammer Monthly w formacie pdf gotowy do pobrania. To już piąty z kolei co nie zmienia faktu, że cały czas długa droga do końca tej sagi. A skoro już jesteśmy przy komiksach to Boom Studios publikuje coś takiego. Nie do końca się orientuje czy to są dotychczasowe dzieła zebrane czy coś nowego ale ilość stron wreszcie wygląda sensownie.
Jednak co innego miało być istotą tej notki. Black Library przy zdecydowanej większości swoich produktów daje jakieś preview i w przypadku np. powieści są to fragmenty w pdfach, albo w przypadku artbooków jakieś grafy. Zazwyczaj zwłaszcza te fragmenty prozy omijam szerokim łukiem bowiem nie dostrzegam większego sensu w czytaniu wyrywków czegoś większego. A jakoś nie spodziewam się rewolucji w poziomie tych książek. Tym większe było moje zaskoczenie gdy ujrzałem materiały udostępnione przy okazji publikacji The Imperial Monitorum Manual.
Takie smaczki jak wydrukowane formularze na amunicję mogą być fajnym gadżetem na sesjach RPG'a jak już w końcu wyjdzie. A poza tym fajnie czasem poczytać jakiś fluf'owy opis uzbrojenia. I już nawet nie chodzi o master'owe testy wiedzy ale o to by takiego autocannona nie postrzegać tylko i wyłącznie jako broń którą zabrali biednym oblitom.

środa, 17 października 2007

Młotki - warto o nich pamiętać

Po bardzo udanym weekendzie na Halo Stars naszła mnie tak refleksja, że temat młotków czyli nagród w naszym światku w ostatnim czasie popadł trochę w zapomnienie. Jednaktakie turnieje jak ten w Szczecinie udowadniają, że takie nagrody może nie są niezbędne ale na pewno są potrzebne. Wiadomo, że po gradzie komplementów spływających na różnych forach człowiek wie, że impreza się udała i czuje power do działania ale rok póżniej to już są zatarte wspomnienia. A taka nagoda mobilzuje najpierw by działać a potem by ją utrzymać np. Za najlepszy turniej. Wiadomo, że trzeba uważać, żeby skończyło się na pozytywnej mobilizacji ale mam wrażenie, że nie ma szczególnie wielkiego ryzyka spektakularnych szopek w głosowaniach.
Chyba już jakiś czas temu pisałem o tym więc możliwe, że się powtórzę ale moim zdaniem kategorie powinny już powstać, im później będą ogłoszone tym gorzej to będzie wyglądało z PR'owego punktu widzenia. Pozwolę sobie rzucić parę propozycji bazując na tym co już napisał Vodecki na forum ligowym:

1 Najlepszy turniej. - Należy się zastanowić czy chelki i mastery powinny być w jednym worku.
W przyszłości marzy mi się też kategoria najlepszy event promująca granie poza ligowe - typowo for fun.
2 Najdynamiczniejszy ośrodek.
3 Największy wpływ na ligę. Przydałoby się jak by on był pozytywny
4 Najlepsza strona klubowa. Może się to wydać dziwna kategoria ale IMO jest ona istotna. Generalnie dużo ludzi teraz zaczyna swoją przygodę z czymkolwiek nowym od googli więc warto by było by potencjalni nowi gracze w lidze trafili na miłe dla oka i ciekawe strony a nie jakieś mało zachęcające do zgłębiania tematu.
5 Najlepszy sędzia. Ta kategoria wzbudza trochę mój niepokój, ale należy spróbować.
6 Najładniejsza armia.
7 Za duch Fair Play i generalnie bycie Miłym Ziomem Ligi.
8 Cytat roku - obojętnie czy z forum czy z turnieju byle dobry.
9 Jakaś za całokształt. Ciekawe kto ją dostanie :D

Myślę, że tyle na początek będzie akurat. Oczywiście przy niczym się nie upieram bowiem bardziej mi zależało by wyciągnąć temat na wierzch zanim wyryje na dobre w dno morza zapomnienia (lol). Mam nadzieję, że uda nam się wyłonić kategorie w miarę szybko to będzie można przejść do metody głosowania. A na koniec moją propzycja hymnu imprezy:

wtorek, 16 października 2007

Podobno od przybytku głowa nie boli

Nie dość, że GW jakby regularniej niż kiedyś wydaje nowe codex i jeszcze dodatkowo przeplata je dodatkami pokroju Apokalipsy to branża komputerowa także nie próżnuje. Ledwo pisałem o grze Squad Command a okazuje się, że plotki o MMO w świecie 40ki nabierają coraz realniejszych kształtów.
Powiem szczerze, że mam dylemat bo do tej pory gry tej kategori o mijałem szeroki łukiem bo bałem się uzależnienia i siedzenia całymi wieczorami przed kompem. Jeśli ta gra okażę się fajna to może przyciągnie nowych ludzi do hobby tak jak zrobił to Dawn of War. Ale to może się źle odbić na moim życiu. I odwrotnie jeśli będzie n-dziesiątym klonem WOrld of Warcaft i to w dodatku nieudanym to mój czas, związek i praca są bezpieczne. Podobnie jak klub przed zalewem nowych twarzy. Ot dylemat godny Hamleta ;)

poniedziałek, 15 października 2007

Halo Stars 2007

W miniony weekend wraz z Bartuulem i Jasiem reprezentowaliśmy Sztab w Szczecinie na turnieju klasy challenger o wdzięcznej nazwie Halo Stars. Podczas trzeciej godziny podróży zaczęliśmy zgłębiać ewentualne źródła tej nazwy i po przyjeździe na miejsce nawet wypytywaliśmy o to organizatorów ale wzorem Imperium widza o tym zaginęła w mrokach historii. Nie będzie więc zabawnej anegdotki na początek :)
Turniej okazał się pechowy dla co niektórych Rhinosów bowiem u Emana poszła linka gazu ~120 km. za Krakiem. Miało to spore przełożenie na czas podróży Legionowej ekipy ale chłopaki byli twardzi i dali radę. Niestety sobotni wieczór nie był okresem ich największej aktywności więc już są plany na wrocek :). Natomiast w Bartuula w czarnym spiderze poszło sprzęgło 25 km. od Pozka. Też to trochę wydłużyło podróż ale daliśmy radę za wiele się nie spóźnić. Co zaskakujące Krawat nie uraczył nas żadną nową opowieścią godną reklamy nawigacji więc czyżby sie udało tym razem bez zwiedzania webwey'a?
Turniej zaczął się z klasycznym opóźnieniem mieszczącym się w ogólnie przyjętych wartościach oczekiwanych ale nie przeszkodziło to Marcinowi wyjechanie po nas i przyholowanie nas na miejsce - za co wielkie dzięki. Bitew nie będę relacjonował - bo nigdy nie miałem do nich pamięci pod kątem raportów. Ograniczę się do paru ciekawostek i spostrzeżeń. Grałem "nowym" Ravenwingiem na bazie codexu DA. Ostatnio na lokalu w Poznaniu testowałem Samaela na Land Speederze natomiast teraz postanowiłem dać szanse wersji na jetbajku. Może Was zaskoczę ale zdecydowanie wolę tę drugą opcję. Ma zdecydowanie więcej zastosowań. No i nie schodzi od jednego strzału. A mojego zachwytu nie zmieni nawet fakt, że w ostatniej bitwie w 3 tury zadał sobie 2 woundy z Gets Hot a jak już trafił to rzuciłem dwie jedynki na ranienie na dwóch kościach. Generalnie nowy RW mnie zachwycił jedyne czego nie obczaiłem to zabijanie. Nie ma dwóch spaślaków na motorach z 2+ sejwa i biedny trej się gubi ;). Po prostu trzeba się przyzwyczaić, że tu oddziały muszą zdobywać punkty a nie tylko robić za screen dla "bohaterskich bohaterów". Pomimo mniejszej ilości Tornad dużą elastyczność daje fakt że każde sobie rzepkę skrobie. Gdyby tylko kosztowały cały czas 80 punktów.... Multimelty z scout movem nie zmiennie mnie zachwycają. Zwłaszcza faktem że są pojedyncze i tanie. Natomiast nie do końca wyczułem scouta na reszcie cyklistów apokalipsy i bardzo ostrożnie z niego korzystałem. Teraz mam wrażenie, że było to zbyt zachowawcze granie. No ale daje sobie jeszcze trochę czasu na obycie się z tą armią.
Trochę ciekawostek turniejowych:
-Krawat ma nową ksywkę - Kwadrans. Nie będę tu się rozwodził nad jej genezą powiem tylko że grał DE, miał portal i nie zawahałby się z niego korzystać. Jeśli miałby okazję. Jednak duży luz Krawata do różnych sytuacji jest godny pozazdroszczenia :)
-Toster i historia jego rozpiski na 1850 punktów minus jeden oddział. Okazało się, że wrocławscy Archoni nie dogadali się przy podziale ciężkich barek i Toster grał zmodyfikowaną rozpiską gdzie miał 1850 punktów na 2007 możliwych i w dodatku zapominał całą sobotę o wystawianiu jednego oddziału Warriorów z lancami. Ale nie zapominał policzyć punktów za nich dla swoich przeciwników.
Po tych historiach doszedłem do wniosku, że jednak nie będę zbierał DE ponieważ nie znam znaczenia słowa ból i najzwyczajniej w świecie nie czuję tej armii :)
-Niestety w ostatniej bitwie powstało zamieszanie z liczeniem punktów i mam wrażenie, że różne stoły różnie grały. Generalnie książeczka pomimo ciekawego formatu zawierał zbyt mało informacji o misjach. I często powstawały wątpliwości. Następnym razem piszcie jak dla pięciolatków ponieważ gracze zawsze będą szukali dziury w całym i po prostu robienie założenia, że coś jest oczywiste jest zazwyczaj mylne. Brakowało też nie grającego sędziego bo frekwencja jednak niska nie była. Jednak to niedogodności można łatwo wyeliminować przy następnej edycji.
Impreza w sobotni wieczór była w miejscu trochę oddalonym od głównej areny wydarzeń więc organizatorzy nas zawieźli na miejsce poczekali aż się "wyszumimy" i odwieźli do noclegowni. Po prostu absolutna rewelacja. A w knajpie mecz a potem karaoke. Efekt był taki, że mówienie w niedzielę nie było taką trywialną sprawą. 4 godziny darcia ryja bo inaczej tego się nie da określić zrobiły swoje.
Najlepszym podsumowaniem będzie teoria powstała w trakcie imprezy, że są lokale, challengery, mastery i Szczecin. Fantastyczna robota chłopaki. Myślę, że gracze z Szczecina powinni już malować brakujące figury do swoich armii na przyszły rok.

Fotki Emana
Wyniki

piątek, 12 października 2007

Wybory bez popisów

Przeglądając forum naszych kolegów od kwadratowych podstawek "odkryłem" coś czego do tej pory nie zarejestrowałem chociaż mi już o tym wspominano mianowicie aktualnie odbywa się głosowanie nad tym gdzie odbędzie się kolejne Euro zarówno w WFB jak i WH40K. Kandydatury to dotychczasowy gospodarz czyli Gorzów Wielkopolski oraz włoska Modena. Jej kandydatura wynika z faktu, że Włosi zwyciężyli w Battlu a to daje im prawo do organizacji (lub przynajmniej ubiegania się o takową) kolejnej imprezy.

Odrzucając wątek patriotyczny i geograficzny to nadal wolałbym, żeby impreza została w Gorzowie ponieważ Orgowie (takich Orgów się zdecydowanie pisze przez duże O) dwukrotnie udowodnili, że dadzą radę. Delikatnie mówiąc. Tegoroczna impreza był po prostu absolutnie PRO. Bardzo możliwe, że Włosi też dadzą radę ale mam spory dystans do takich teorii jednak bardzo możliwe, że wynika on z mojego szowinizmu.
Jednak z drugiej strony - zawsze fajnie zobaczyć nowe miejsce a chyba jest tam co oglądać. Zwłaszcza jeśli miasto nazywa się tak samo jak to:


Natomiast jeśli ktoś by chciał dać upust swoim odczuciom względem tego głosowania to takie zdjęcie może być pomocne:

czwartek, 11 października 2007

Armorcast - ale old-skol, tej...

Na Bell of Lost Souls, chopaki byli bardzo rozczarowani brakiem zasad do tytanów klasy Reaver w podręczniki Apoklipsy. Zrobili więc własne. Nie myślę by kogokolwiek w Polsce szczególnie to obchodziło ale pojawił się pretekst by wyciągnąć z mroków historii firmę Armorcast. Co nie jest takie proste bo nawet wiki nic na jej temat nie wie. A jak czegoś nie ma na wiki to podobno nie istnieje. Jednak jej produkty raz po raz przemakają po ebay'u. Natomiast dzięki googlom możemy wygrzebać przyzwoite jakościowo zdjęcia różnych tytanów (lub bardziej "zabawek" - sądząc po stylistyce) z tej amerykańskiej firmy.


Niektórzy mogą powiedzieć, że figurki nawiązują do epica i są old-skolwe. Inni mogli by nawet dodać, że są klimatyczne (czytając fora mam wrażenie, że to słowo wygrywa wszelkie rankingi ilości znaczeń w tym hobby). Natomiast złośliwi powiedzą prawie jak Forgeworld.

wtorek, 9 października 2007

Warszawski Master - podejście trzecie

Mam wrażenie, że ilekroć piszę na tym blogu o Warszawie to jest to w kontekście kolejnego nieudanego podejścia do Mastera w sezonie 2007/08. Pierwotna koncepcja była by go zoorganizować przy okazji Polconu. Nie da się ukryć, że to był dobry pomysł - masa (myślę, że to adekwatne słowo jeśli chodzi o Polcon) odwiedzających zainteresowanych fantastyką z jednej strony a z drugiej strony pomalowane armie (no albo przynajmniej prawie pomalowane) i liczba graczy "masterowa", to zawsze może przynieść pozytywne skutki w postaci kolejnych graczy. Jednak turnieje 40ki na największej imprezie poświęconej fantastyce w Polsce po pierwwsze nawet nie aspierowały do najwyższej rangi a po drugie okazały się totalnymi niewypałami. Pojawiła się więc koncepcja połączenia master 40kowego z Bazyliszkiem - konwentem gier bitewnych. Jednak nikt się podjął zorganizowania tego na szybciora co wydaje mi się dość racjonalnym podejściem do zagadnienia.
Jednak jest szansa, że ta saga się nie długo znajdzie swój szczęśliwy finał (że tak poetycko się wyrażę :)) ponieważ na forum GV pojawił się kolejny temat poświęcony dużemu turniejowi w stolicy. Ma on się odbyć w okresie ferii zimowych. Zgaduje, że będzie to powiązane z stołecznymi feriami przynajmniej ja bym tak zrobił ze względu na lokalnych graczy. No ale pytanie jak organizatorom uda się dogadać miejscówkę.
No właśnie organizatorzy tej imprezy są najciekawszym elementem tej historii. Kiedyś sceną warszawską zajmował się Partyzant, Dorian i kilka innych osób ale ich wizja pewnych spraw odbiegała od poglądów reszty więc obfitowało to ciekawymi dyskusjami itp, itd. Odbijało się to też na frekwencji, zwłaszcza wśród osób przyjezdnych, stołecznych turniejów. Następnie pojawiła się Gloria Victis która bardzo dobrze sobie radziła z turniejami od każdej strony. Czyli były ciekawe i grywalne regulaminy, stoły zastawione, sponsorzy załatwieni i grochówka. W tym momencie problemów z frekwencją nie było. Ale teraz GV równie tajemniczo jak się pojawiła zanika ;).
Turniej o roboczej (?) nazwie Varsovia Wars ma organizować nowe generacja w tym aspekcie hobby z doświadczeniami z lokali warszawskich. Mam nadzieję, że uda im się i stolica po perypetiach doczeka się swojego mastera. Najlepiej takiego na którego ludzie będą chcieli rok później wrócić. A sądząc po dyskusji to w pomyśle i ludziach jest potencjał by to wypaliło. Jedyne co bym sugerował to, żeby już z bardziej zaawansowanym regulaminem czyli jakąś betą wyjść poza forum GV w poszukiwaniu zarówno feedback'u jak i graczy.
Jednak to co w tym wszystkim najciekawsze to to, że "sytuacja warszawska" ma też wątek moralizatorski, czyli: "A jak to u ciebie w mieście będzie wyglądało jak aktualni Orgowie odejdą na emeryturę?" lub odwracając kota ogonem "Organizatorze! - wychowałeś swojego następcę?"

niedziela, 7 października 2007

Damnatus - czy już się wpisałeś?

Jakiś czas temu, pisałem o petycji na rzecz dopuszczenia do publikacji niemieckiego filmu fanowskiego Damnatus - bazującego oczywiście w świecie 40ki. Udostępnienie tego dzieła jest blokowane przez GW ze względu na ochronę swojego IP. Po konsultacji z Wikipedią doszedłem, że nie chodzi o statyczne czy dynamiczne IP tylko o takie. Jak dla mnie blokowanie twórczości fanowskiej nie jest najlepszym pomysłem, żeby nie powiedzieć, że jest fatalnym pomysłem. Zwłaszcza, że specyfika uniwersum stworzonego przez GW aż prowokuje do własnej twórczości. Ale IMO to jest oczywistość nie wymagająca większego komentarza.
Jeśli ktoś chce podzielić się ze światem, a zwłaszcza z ulubioną korporacją swoimi odczuciami w tej kwestii to zapraszam tu. A jeśli ktoś potrzebuje dodatkowej zachęty to autorzy Damnatus'a przygotowali takową:

sobota, 6 października 2007

Równość dla speszjali

Na forum ligowym w temacie o Strategiconie 2007 zaczęła się dyskusja o specjalnych bohaterach. Na szczęście tym razem udało się ominąć ustalanie kto jest specialem a kto nie i na kogo trzeba zgodę a na kogo nie i odrazu wyłoniło się sedno problemu. A jest ono, czy dopuszczać bohaterów zmieniających FOC'a jednocześnie zabraniając reszty czy raczej wszyscy albo żaden. Ostatnio speciale tacy jak Samael czy Belial byli wyjątkowi nawet jak na swoje elitarne grono - można było ich wystawić nawet jeśli nominalnie bohaterowie z imionami byli zakazani.
Natomiast w wspomnianej dyskusji padła opinia, że nie ma powodów dla których bohaterowie zmieniający FOC'a mieliby nadal być tak traktowani na takich zasadach bo w końcu nie pozwalają wystawić nowej armii tylko zmieniają troopsy w istniejącym army liście a reszta zostaje bez zmian. Nie da się ukryć, że coś w tym jest. Zresztą mocno średnio to wyglądało, że jedni speciale są inaczej traktowani niż inni.
Problem jest w tym, że Eldrad czy Nightbringer są bardzo złą sławą owiani i nie nastrajają pozytywnie do dopuszczani speciali na turniejach. Natomiast jeśli ich wszystkich będziemy traktowali równo no to fani Raveningu i Deathwingu powinni się przygotować, że zbyt często sobie nie pograją tymi armiami. Ale nie da się ukryć, że nie jest to wina sędziów czy organizotrów tylko GW które tak a nie inaczej projektuje zasady.
Zanik zapisu o zgodzie przeciwnika świadczy o tym, że GW chce traktowani bohaterów immienych na równi z innymi opcjami kodeksu. Wtedy nie będzie problemu, że ktoś swojej armii nie może wystawić. Pytanie czy jesteśmy gotowi by co eldary obok chopaków w rajtuzach spotykać Eldrada...

piątek, 5 października 2007

Wiecie dla kogo są tytuły :)

Od kilku dni w tramwaju w drodze do pracy czytam najnowszego Dwarfa. Nie da się ukryć, że znacząca jego część jest poświęcona Apokalipsie. Jakieś preview'u, nowe boxy, komentarze autorskie i reszta tego marketingowego śmiecia do którego przyzwyczaił nas Biały Krasnal. Czytając jednak artykuły poświęcone Apokalipsie zwróciłem uwagę, że przewijającym się motywem jest fun z bitwy i generalnie ma być miło przyjemnie i w ogóle zabawnie. I najlepiej jakby tak było nie tylko w apokalipsie ale w każdej partii. Szczytna idea ale wywołuje ona we mnie parę wątpliwości. Może nie tyle co idea bo ta jest jak najbardziej zasługuje na pochwałę ale konsekwencje z niej wypływające.

Może my – w sensie gracze jeżdżący po Polsce (a nie długo może nie tylko) na turnieje – używamy produktu GW niezgodnie z przeznaczeniem. A takie pkz'ty to koronny dowód naszego samo umartwienia. Bo przecież normalny człowiek a przynajmniej taki mieszczący się w targecie ulubionej firmy (pomijając kwestię wieku) zawsze się dogada z przeciwnikiem i każdą sporną sytuację obrócą w żart. A może nawet przy okazji kilka innych zasad wymyślą które urozmaicą rozgrywkę. Balans - jaki balans? Zresztą Wy już najlepiej wiecie dla kogo jest balans... Natomiast my siedzimy z podręcznikami i doszukujemy się logiki i myśli przewodniej w miejscu gdzie tych rzeczy najzwyczajniej nie ma. Bo zasady też są funowo i luzacko pisane bo w końcu taka ma być rozgrywka.

Pojawia się jeden problem – jak pokazało ETC Polska nie jest jakimś szczególnym wyjątkiem i wszędzie ludzie chcą grać wg. zasad które chociaż sprawiają wrażenie przemyślanych. I chcą grać na turniejach a nie tylko przy piwku na strychu ziomka. Żeby nie było niejasności uwielbiam wszelkie zajawkowe bitewki zwłaszcza jeśli mnie nic goni i toczą się w miłym gronie. Ale doceniam też uroki grania na turniejach. Przynajmniej wiadomo o co chodzi. Zresztą same GW robi turnieje i ludzie tam też jadą wygrywać i postawią wystawiać koszmarki (vide 60+ osobowa rada serowa).

Czyli z jednej strony GW lansuje a przynajmniej próbuje granie for fun wprowadzanie własnych pomysłów i inne klimaty w ten deseń. A z drugiej strony część graczy chce grać i wygrywać i chce wiedzieć jak to zrobić. Czyli chce mieć spójne zasady a jak coś się to nie uda to chociaż otrzymać szybko FAQ stworzony przez kogoś znającego temat. Mam jednak wrażenie, że takie “wygórowane” wymagania przychodzą z wiekiem bo jak się te 11 lat (a przecież w takiego klienta jest skierowane ostrze marketingu GW) to się w ogóle nie widzi części tych problemów które trafiają na sędziowską. Z czego wynika, że stoimy na przegranej pozycji bo większości odpowiada ten stan rzeczy jaki jest a, że jest to taka a nie inna większość to nie ma większego znaczenia. Zresztą i tak powinniśmy się cieszyć ponieważ są turnieje dla starszych graczy organizowane – raz w roku. Na szczęście są ludzie którym się chce i próbują łatać te zasady i organizują turnieje np. co miesiąc.


czwartek, 4 października 2007

Marketing by GW

Ostatnio na sieci wypłynęło orkowe summary. Można je obejrzeć np. tutaj. Zasady jak zasady więc nie będę się nad nimi rozwodził czy jak kto woli pastwił. jednak przy tej okazji powstała u mnie refleksja na temat tych wszystkich "przecieków" przed każdym nowym kodeksem. Zacząłem się zastanawiać na ile one są rzeczywiście zdobycznymi informacjami a na ile elementami kampanii reklamowej. Może ktoś z działu marketingu w GW usłyszał o marketingu szeptanym i postanowił zastosować tą technikę. A może rzeczywiście pracownicy GW na tych wszystkich Games Day'ach zostawiają graczy z aparatem w jednej ręce i z niepublikowanym jeszcze kodeksem w drugiej a sami idą na typowo angielski lunch. Chociaż przeciek do sieci kodeksu chaosu w pdfie grubo przed premierą trudno mi podciągnąć pod działania mające za zadanie podnieść jego sprzedaż. Trudno mi ustalić jak jest w rzeczywistości ale nie da się ukryć, że to działa. Każdy nowe kodeks jest gorąco wyczekiwany a wszystkie strzępy informacji wałkowane i analizowane w każdą możliwą stronę na forach w wielu językach. Niezależnie czy przypadkiem czy świadomie ale kodeksy sobie same robią reklamę. Przynajmniej wśród ludzi już siedzących w tym hobby. Jedyny problem to kuszenie nowych graczy. Ale tu też GW (przynajmniej częściowo) wyręcza się rękoma klubów i innych ochotników gotowych poświęcać swój czas i energię by korporacja miała zysk. A angielscy emeryci czekają na swój hajs. W końcu po coś kupili te akcje.
Natomiast jeśli chodzi o www to mam wrażenie, że pomimo wielu pozytywnych działań dało by się to zrobić lepiej. Można by np. zunifikować zawartość niezależnie od języka; ceny też mogłyby być bardziej zbliżone w różno-języcznych sklepach on-line. Można by jeszcze wiele rzeczy tu wymienić ale należy jednak docenić postęp bo jeszcze jakiś czas temu strona GW to była tragedia totalną. Miejmy tylko nadzieję, że web squad nie spocznie na laurach i jeszcze coś zrobią z tą stroną.
Na koniec pozytywny akcent czyli to co najlepsze na stronach naszej ukochanej firmy - Black Gobbo.

wtorek, 2 października 2007

Codex: Ruinous Powers

Od czasu Warhammera 30K regularnie zaglądam na Bell of Lost Souls. Załoga to pisząca stara się być na bieżąco z wszelkimi plotkami/przeciekami/fotkami. A łatwiej tam coś znaleźć niż na warseerze gdzie trzeba się przekopywać przez pokaźne ilości różnorakich przemyśleń.
Ostatnio natknąłem się na coś takiego. O ile normalnie do wszystkich plotek zwłaszcza na tak długo przed publikacją kodeksu mam duży dystans o tyle w tym przypadku nie oparłem się pokusie skomentowania. Myślę, że bierze się to z tego jaką sławą były owiane książki składające się na Realm of Chaos kiedy zaczynałem swoją przygodę z Warhammerem. Właśnie nie z 40ką tylko z Warhammerem - bo te podręczniki były stworzone z myślą i o rpg'u, i o wfb, i o 40k'ce. Zawartość książki poznałem właśnie przez pierwszą edycję fabularnego młotka. To co mi się wbiło w pamięć to tabelka mutacji gdzie rzucało się d100. Niestety nie załapałem się na to by w któregoś bitewniaka zagrać z tymi zasadami.
Nie podoba mi się koncepcja Codex: Ruinous Powers z powyższej plotki z paru powodów.
-Będzie mierzyć się z mitem z którym nie ma szansy wygrać. My mamy swoje Wembley a GW ma Realm of Chaos. Serio - to tak działa.
-Aktualnie 40k i WFB to dwie różne gry cokolwiek co ma być i do jednego i do drugiego ma wielkie szanse być do niczego.
-Brak interakcji z CSM oznacza, że powinniśmy przywyknąć do czegoś co się nazywa generic deamon. Nie wiem czy potrafię. I szczerze mówiąc właśnie te demony są czymś co sprawia, że nie chce mi się wierzyć w te plotkę. Nie wyobrażam sobie że rogacze nie mają dostępu do normalnych koleżków z warpu.
-No i chyba nie muszę pisać co jako osoba mocno zaangażowana w ligę sądzę, o nie-turniejowych army listach :) Chociaż to nie ma większego znaczenia bo jeśli będą wykazywały jakieś z balansowanie to w wielu miejscach i tak będą dopuszczone (tak jak np. Cult Genokrada). A nie da się ukryć że Nightbringer oraz Eldrad dosyć mocno poszerzyli widełki tego co może się wydawać wyważone i gwarantujące dobrą zabawę.

I na deser Bolt Thrower z płyty Realm of Chaos (liiiive :))

poniedziałek, 1 października 2007

Kolejna gierka w klimatach

Ostatni na googlach odkryłem taką zabawkę jak Alerts - nie wnikałem do końca jak to działa ale idea jest taka, że pomaga trzymać rękę na pulsie :). I dzięki temu wynalazkowi znalazłem coś takiego. Niestety platformy na których to cudo ma działać to przenośne konsole sony i nintendo. Czyli PSP i DS. Jeśli gra będzie tego warta będzie trzeba poszukać jakiegoś emulatora którejś z tych zabawek. Nie da się ukryć, że turowość tej gierki brzmi zachęcająco.
Natomiast jeśli ktoś jest szczęśliwym posiadaczem N-Gage może warto sobie odświeżyć ten tytuł.

No i ma być nowy dodatek do DoW. Niestety (stety ?) nie gram w tą grę więc nie będę nawet próbował pisać o czymś o czym nie mam pojęcia. Myślę, że i tak zainteresowani już dawno wiedzą :)

Te kilka weekendów w roku

Niestety nie mogłem być na Arenie. Jak to się mówi w pewnych kręgach - "family buissness" który wiązał się z podróżą pociągiem w przeciwną stronę. Podróż nie była krótka i dostarczyła czasu na przemyślenia i refleksję. I jednym z wywodów które zaistniały w mojej głowie w pośpiechu relacji Poznań-Gdynia postanowiłem się podzielić.
To jest naprawdę fajne hobby (dla czytelników poniżej 14 roku życia - zajefajne). Posiada dla każdego coś miłego i dla fanów ZPT jak i plastyki czy matematyki natomiast tym co mi się najbardziej w nim podoba to element geograficzno-chemiczny. Czyli jeżdżenie po kraju i spotykanie się z ziomkami. Co prawda jakiś czas temu sobie na tym blogu trochę po marudziłem, ale nadal jeżdżenie na turnieje sprawia mi sporo frajdy. Patrząc jeszcze w piątek na listę zgłoszeń trochę smutno mi się zrobiło, że mnie tam nie będzie. Bo byłem pewien, że zabawa będzie przednia i oczywiście była. Granie ze starymi ziomkami i nowymi znajomymi jest zawsze kupą dobrej zabawy.
Oczywiście zdarzały się bitwy które nie były jakąś porażającą rozrywką. Czasami były lepsze wyniki na czasem gorsze. Raz po raz nie rozumiałem oceny malowania ale zawsze się dobrze bawiłem. Jeszcze nie zdarzył mi się master po którym żałowałbym wyjazdu. A power i luz który człowiek przywozi z sobą po takim weekendzie jest bezcenny. Od razu człowiek lepiej funkcjonuje w pracy i nie tylko z świeżo naładowanym akumulatorem. Bo o ile fizycznie człowiek może być zmęczony o tyle emocjonalnie/psychicznie zostaje wciśnięty przycisk reset i jest:

Do zobaczenia na Halo Stars i żeby ktoś nie pojechał za daleko ;)