piątek, 31 sierpnia 2012

Wspomnień czar


Pomimo, że od tego czasu minęło jakieś kwazdyliard lat, to wciąż, dobrze pamiętam jak kupowałem swoją pierwszą i do tej pory jedyną podstawkę Warhammera 40k. Mały sklepik gdzieś na poznańskiej Wildzie i chyba był to wspólny prezent dla mnie i brata jako, że obaj jesteśmy z kwietnia. W owym czasie nie wszystkie armie miały kodeks i taki chaos był opisany na dwóch stronach z jakiejś broszurki wetkniętej do tego pudła. To, plus naprawdę niewielki wybór modeli spowodował, że po wielu próbach grania tym tworem, zainteresowałem się orkami które były bardziej "złe" niż inne armie mające wtedy swoje podręczniki. Wtedy młody i gupi i jeszcze nie wiedziałem, że w 40 millenium wszyscy są źli różnią się jedynie podejściem do listka figowego.
Była to druga edycja która jednocześnie była pierwszą która zapakowano w pudełko z dołożonymi figurkami. Pierwsza odsłona czterdziestki miała postać jedynie podręcznika i był bliższa RPG niż temu co aktualnie rozumiemy jak bitewniak. I dopiero jej następczyni była zdecydowanie grą bitewną ale z względu na stopień komplikacji zasad oraz czas rozgrywki wybitnie nie turniejową. Natomiast pudło zawierało 20 marinsów w 4 wzorach, 40 greczinów (1 wzór), 20 orków (1 wzór). Dużo modeli i mało wzorów. Jednak wtedy plastiki generalnie, no cóż... , no nie urywały. Kupowało się bowiem np. beastmeny (wystawialne w 40kowym chaosie) w pudełkach po 10 sztuk składające się z dwóch części: beasteman właściwy oraz podstawka. Oprócz wytworów z plastiku oraz podręczników w pudle można był znaleźć kartonowe ruiny mające pomóc w pierwszych rozgrywkach oraz kartonową imitację dreda orkowego. Tak - to był oficjalny proks.


Podstawkę z trzecią edycją przegapiłem. Kiedy pojawiała się ona na rynku miałem akurat przerwę od naszego hobby. Nowością która wtedy się pojawiła byli oczywiście Dark Eldarzy którzy byli przeciwnikami zwyczajowych marinsów, a których wcześniej nie było w tym uniwersum. Jednak porównywalnym novum był fakt, że zasady można było dostać zarówno w pudle jak i jako samodzielną książkę. Bo pierwsza edycja miała zasady spisane tylko jako tomiszcze a druga tylko jako wkładka do wielkiego pudełka. Trochę czasu im zajęło połączenie tych sposobów dystrybucji.


Z mojej osobistej perspektywy największą nowością jeśli chodzi o podstawkę wydaną z okazji 4 edycji, było dosyć poważne potraktowanie terenów. Bo na pewno nie tyranidzi którzy w tym momencie już byli dobrze znani i modelowo rozpieszczeni. A jeśli chodzi o stołowe dekoracje to myślą przewodnią dla nich był "wrak". A konkretnie szczątki imperialnej fruwajki i każdy element terenu, porządnie wykonane z przyzwoitego jakościowo plastiku, to była inna część wkomponowana w grunt. Nawet pamiętam był jakiś tutorial jak te z "niewielkim" sztukowanie z tego odtworzyć sprawny model.


Przedostatni zestaw startowy który nas uraczyło GW pokazał, że modele z podstawki mogą być wystawialne poza stołami do nauki gry. Dostaliśmy całkiem przyzwoitych marinsów i równie dobrze wyrzeźbione orki. Oczywiście nie był to najwyższy poziom ale przynajmniej modele te nie drażniły oka swoją powtarzalnością. Zresztą najlepszą cenzurką dla rzeźbiarzy z wyspy była popularność tych modeli w armiach spotykanych na turniejowych stołach.

Co nam przyniesie starter 6 edycji? Na pewno powiewem świeżości jest brak xenosów i odwołanie się do najbardziej klasycznego konfliktu tego świata czyli chaos vs lojaliści. Co prawda terenów nie widać ale za to są modele które naprawdę cieszą oko. Hellbrute jest klasą sam dla siebie a i reszta figur z tego zestawu jest niczego sobie. Nie będę ukrywał, że na myśl o zamówionym egzemplarzu już przebieram nóżkami bo aktualnie moja cierpliwość jest wystawiona na poważną próbę.
Ale to wszystko i tak jest wstępem do premiery roku czyli Nowego Kodeksu Chaosu (TM).

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Post herezyjne myśli zebrane

Zdjęcie od Jasia. Przy okazji mały konkursik - znajdź wszystkie fruwajki na obrazku.

Na pewno relacja live z ETC mogła być bogatsza, bardziej soczysta czy po prostu miodniejsza. Jednak świat zastany okazał się na tyle angażujący, że daliśmy się porwać bogactwu bodźców i tylko niektóre z nich przesyłaliśmy dalej pod postacią zer i jedynek. Wydaje mi się jednak, że w ostatnich wpisach Michu Wam to wszystko pięknie zrekompensował dzięki czemu ten kto nie był żałuje, a ten kto był odświeżył sobie wspomnienia.

Czas jednak ruszyć dalej i napisać coś o 6 edycji - a okazja pojawia się wyborna bo w ten weekend odbył się pierwszy master na nowe zasady czyli trójmiejska Herezja. Nie będę się silił na jakieś raportu z bitew raz, że nigdy mi to wybitnie nie wychodzi dwa, że pomysł na pt. bitwę zastrzelę ich wszystkim nie daje pola do popisu w dziedzinie elaboratów taktycznych. Ograniczę się zatem do paru luźnych myśli.

1. Fajne jest uczenie się nowych zasad "hard way". W pierwszej bitwie dowiedziałem się oddziały które poszły na glebę mogą zrobić snapshoty. Spadła pierwsza vendetta. Turę później dowiedziałem się, że pojazdy z szejkiem też mogą snapshotować. Spadła druga wędka. Jak spadła 3ecia to już wiedziałem wszystko.

2. Dla odmiany w ostatniej bitwie dowiedziałem się jak dokładnie działa nowy model alokacji woundów. Konkretnie na przykładzie oddziałów wilków z dołączonymi zawodnikami terminatorkach na czele którym przysługiwał Look Out Sir. Z taki typkiem to tacy zawodnicy biorą battle cannon na klatę. Frustrujące.

3. Dowiedziałem się też co się dzieje z wkładką wendki kiedy ta spada z stratosfery na glebę. Znika w oparach siły 10 i AP1. Wożenie czegokolwiek bez np. 3+ inva w fruwajce która nie jest nekrońską kosą mija się z celem. Albo jest proszeniem się o problem.

4. Pomysł orgów z wyborem pomiędzy bohaterem specjalnym, bądź sojusznikami, bądź dwoma rozpami sprawdził się w 111%. Spotkałem 3 razy wilki i pierwsze miały Logana, następne bladziowe dodatki a ostatnie dwie totalnie różne rozpiski. Granie zatem z teoretycznie tym samym, bo wszystkie miały silny fundament piechotny i tak było odświeżające.

5. Zajmowanie znaczników wyłącznie przez prawo gruntu czyli poza pojazdami w połączeniu z losową liczbą tur wymaga sporej rewizji poglądów na troopsy. 3 typa z tafem 3 w razorze może nie wypalić.

6. Punkt ostatni czyli  na deser mamy narzekanie na fruwajki i pomysły na np. limitowanie punktów w rozpisce na nie i inne comp bzdety. Lotnictwo jest jest normalnym elementem tej gry. Jeśli jest skuteczniejszy niż inne - to przykre ale to już było. Przerabialiśmy miliony absurdów w poprzednich edycjach i pizdyliardy uber kilerskich buildów. Przerobimy i ten. Różnica jest taka, że przykładowy cyrk grubasów miały tylko tyrki a fruwajki mają i necroni i marinsi i gwardia. Orkowe zresztą choć słabsze też można wciągnąć na tą listę. Zatem pierwszy raz mamy tak popularne przegięcie. A popularne przegięcie to prawie jak balans.

I tym optymistycznym...
A póki co wyglądam kolejnych bitew na 6 edycję.
Byle nie gwardią.

niedziela, 26 sierpnia 2012

ETC 2012 zdjęciowo

Nadaje Michu. W 3City właśnie trwa pierwszy master na 6 edycją. Z tego co się orientuje wiele się dzieje, szczególnie w kwestii interpretacji zasad... Ja nie dotarłem ale za to znalazłem kilka chwil na zrobienie porządku w zdjęciach z ETC, opatrzenie głupim komentarzem i opublikowanie. Zatem jeśli ktoś akurat nie gra i może chce sobie zobaczyć lub  przypomnieć jak było, to serdecznie zapraszam. I tak - jest pani z Rumunii :)





wtorek, 21 sierpnia 2012

Mistrzami typowania zostali...

AlMalik i Dako - obaj zdobywając po 3 punkty - wielkie gratulacje:


A tu reszta wyników:

Undermine 2
Typhus 2
Picek 2
Knade 2
Jachu 2
trej 2
eM 2
Perzan 1
Eman 1
bOOg 1
gilthanas 1
Antonio 1
Matus 1
Inkq 1
jezo 1
Pająk 0
adrenalbooster 0

Dla przypomnienia podium wyglądało tak:

1. Anglia
2. Niemcy
3. Włosi

Wyników komentować nie będę, ponieważ znając siebie wiem, że od razu płynnie przejdę do wyniku naszej reprezentacji. A wydaje mi się, że to zasługuje na szersze potraktowanie w osobnej notce. Zatem na tą chwilę over and out i tylko na koniec wielkie dzięki dla wszystkich którzy się przyłączyli do zabawy.

Ale skąd ci Włosi...
;)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

P jak Program Naprawczy

Nadaje Michu. ETC zakończone. Czas na podsumowania. Wszyscy znamy niezbyt zachwycający wynik czterdziestkowej reprezentacji i pewnie będziemy się starali na blogu rozgryźć jego przyczyny i skutki ale póki co podsumowanie samej imprezy. Tekst w luźnej formie zapożyczonej z relacji gazetowych popularnych po ostatnich Igrzyskach - myślę, że to odpowiednie, zważywszy na podobny stosunek oczekiwań do rezultatów :) Zapraszam niniejszym do słownika ETC, choć z góry uprzedzam, że będą pewnie złośliwości z mojej strony. Ale to tylko tak chwilowo, w ramach motywacji i rozluźnienia atmosfery przed ewentualną dalszą dyskusją.


A jak AFRO - przykład tego, że nawet przy zmowie reszty zespołu, czar i urok osobisty pozwalają błyszczeć w niesprzyjających warunkach -  historie o szukaniu Afra w ośrodku wypoczynkowym i Norwegach, którzy bimbru pić nie chcieli, umilały nam skutecznie trudne poranki.     

B jak BULWAR - od stosunkowo niedawna Gorzów Wielkopolski posiada sympatyczny bulwar nadrzeczny. Miejsce urzekające, szczególnie dla obcokrajowców odkrywających siłę nabywczą swoich pieniędzy. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że lokalni restauratorzy pracowali nad tym problemem i cena piwa rosła z dnia na dzień, a rachunki nieraz z minuty na minutę.

C jak COACH - gracze i teamy są różnorodni. Jednak najbardziej widać to w przypadku trenerów. Jedni częstują burbonem, inni zbierają parowania z innych stołów. Trener Naszych, czyli Pająk, zarażał takim optymizmem, że w zasięgu wzroku wszyscy wierzyli w sukces nawet jeśli nie wiedzieli w jaki i przyszli pobiegać na bieżni. A Wilson był na ten na przykład po prostu kapustą.   

Najbardziej skuteczny Irlandzki (N) coach w historii


F jak FAKT - Łysy wyszukał w necie okładkę Faktu po meczy Polski w piłkę kopaną z Ekwadorem. Stylistyka nekrologu i trafnie dobrane epitety oddziaływały na wyobraźnię. Pod koniec trzeciego dnia, kiedy Trej podchodził z telefonem do reprezentantów Ci ostatni oddalali się chyłkiem...  

G jak GRILL - wielkie podziękowania dla osób zapewniających wyżywienie. Wykładanie resztek wieczorem dla garstki głodnych koczujących na miejscu osób było za każdym razem niezmiernie miłą niespodzianką.

I jak IRLANDIA PÓŁNOCNA - dwa zwycięstwa! Tego jeszcze nie było. Gratulacje! To też pokazuje, że poziom imprezy się wyraźnie podnosi, a dla innych drużyn jest to dodatkową wskazówką - w  razie problemów należy udać się do warzywniaka.   

J jak JAMOCHŁONY - trzeba kwadratom przyznać, że w dziedzinie wymyślania określeń stopniujących umiejętności graczy są wyjątkowo płodni. Ledwo poznałem "jamochłona", a już okazało się, że na topie jest obecnie "grałem jak berło". Używaliśmy, używaliśmy...

K jak KOBIETY  - które jak wiemy w Polsce są najpiękniejsze, o czym przyszło się przekonać przyjezdnym na wspomnianym bulwarze

Ł jak ŁADNIE - podobno tak wyglądamy razem z Wołkiem, a że wyszło to z ust Pani Wożnej, nie widzę powodu, żeby temu nie wierzyć, a Wy?

Ładnie...


T jak TRAGARZ HOBBYSTA - ogólnie wyróżnia się dwie szkoły jeżdżenia na turnieje: "po punkty" i "po kaca". Wydaje się, że jest jednak trzecia. Odkryłem to, kiedy przyjechawszy w czwartek na ETC, będąc zupełnie nie związanymi z turniejem, organizacją etc. dygaliśmy jak zwykle stoły. Mam nadzieję, że to jest chociaż zdrowe.

N jak NINJA - reprezentanci trzeciego dnia opanowali ten trudny zawód zamieniając się koszulkami z reprezentacją kwadratową - tym sposobem mogli się ukryć i przynajmniej koszulki były na podium :)

M jak MIEJSCÓWKA - pierwsze dwa dni stały pod znakiem pogody pięknej i odpowiedniej - wyrobiłem sobie pogląd, że turniej w namiocie ma wyłącznie zalety: powietrze, swoboda, światło. Dzień trzeci zweryfikował to drastycznie. Namiot to jednak na biwak, bo w 30+ stopniach wyniki gier zależały w dużej mierze od wytrzymałości fizycznej i stopnia kaca.

O jak ORGANIZACJA - z naszej perspektywy właściwie bez zarzutu - piwo dało się pić, cień się znalazł i głowę złożyć też można było jak się człowiek zmęczył.

P jak PROGRAM NAPRAWCZY - czyli jak zrobić, żeby było lepiej. Nie ma wyjścia, na początku polecą wymówki i usprawiedliwienia, znajdziemy jakiegoś winnego i poopowiadamy o kostkach. Byłoby by jednak dobrze, gdyby Nasz program naprawczy miała horyzont czasowy wyraźnie krótszy niż ten olimpijski. Będziemy tu przypominać co jakiś czas :)

R jak RELACJA - są pewne zarzuty i niekorzystne porównania do battlowców. Cóż, może nie przemyśleliśmy tego do końca ale następnym razem wyciągniemy wnioski. Pragniemy też zauważyć, że charakter zbieranych przez nas materiałów jest nieco inny - jesteśmy raczej magazynem niż gazetą codzienną. Będą jeszcze jakiś czas pojawiać się zdjęcia, filmy i audycje. A z perspektywy czasu jeszcze uwaga, że o bitwach wh40k mówienia w ich trakcie jest dość ryzykowne. W WFB zdecydowanie częściej widać co jest grane a u nas objectivy, objectivy, objectivy. Nasze oceny sytuacji na stole w 90% były po prostu nietrafione, więc daliśmy spokój.  

S jak STO ZŁOTYCH - za taki właśnie banknot można dostać w Gorzowie 20 strzałów, co Amerykanie odkryli ze sporą radością.

T jak TARCZA - obiekt pożądania rywalizacji ogólno-drużynowej. Cóż, pojechała do Angli. Gdybyśmy byli uprzedzeni i mieli jakieś kompleksy, moglibyśmy napisać, że lepiej to niż do Niemiec. Ale nie napiszemy.

U jak USA - chłopaki pocisnęli towarzysko tym razem. Wiedziałem, że Ben Mohlie był mocną stroną tego teamu ale zdaje się, nie doceniłem jak bardzo im go zabraknie. Już chyba po pierwszym dniu nie liczyli na zbyt wiele. Należą im się jednak wielkie gratki za postawę. Jak Trej słusznie zauważył, rywalizacja wpisana w styl życia może być dla nas czymś obcym ale uczy zarówno jak wygrywać i jak przegrywać w dobrym stylu. Tego możemy się wszyscy od nich uczyć. Chociaż trzeba przyznać, że nasza Repra też nie przynosiła wstydu na tym polu.

W jak WIELKA BRYTANIA - oj, Anglicy dali popis motywacji. Z odpustowo-imprezowej drużyny luzaków zmienili się w czarnego konia tegorocznej imprezy - wygrana w czterdziestkę i trzecie miejsce w battlu pozwoliły im zabrać tarcze do domu. Niejako przy okazji stali się też jednymi z częściej wymienianych jako "ciśnieniowcy". Przodowali w tym ich pobratymcy z Wysp, czyli Walijczycy i Szkoci. Ci ostatni nadali im nawet wiele mówiącą ksywę "Wanker Team".

Y jak YARRRRRR - team najemników, występujący w tym roku jako piraci, dzielnie spełniał swoje zadanie, będąc nieprzewidywalnym, zmienny i drapieżnym. A wszystko to w odpowiednim stylu:

YARRRRRR!!!


Z jak ZŁO Z FIORDÓW - Zły nie był w tym roku w Reprze, za to czynnie zwiedzał fiordy. Okazało się, że doskonale pasuje do Norwegów. Mokre włosy i goła klata jakimi nas raczył rankami były doprawdy mroczne. Jeszcze musi zapomnieć jak się gra i może emigrować. Nowa ksywa - "Łosoś".

Pisania to tyle z mojej strony. Dodatkowe wyjaśnienia jak zwykle w komentarzach. Do następnego.

sobota, 18 sierpnia 2012

Nadaje Michu. Jak obiecałem, relacja z dnia drugiego. Dzień obfitował w wydarzenia podobnie jak poprzedni, jednak nie wszystkie tym razem pomyślne, o czym wiedzą śledzący relację na żywo. Ale po kolei.

1. Pani z Rumuni nadal nam towarzyszy. Jak obiecałem, kolejna fotka:

Trochę oszukałem - zdjęcie jest z dnia wczorajszego ale się nie obrazicie pewnie.


2. Z ważnych rzeczy germański najeźdzca pokazał co potrafi i niestety dostaliśmy odprawę, że aż fruwało. Przed grami i po parowaniu był optymizm był, chociaż umiarkowany. Jedynie Afro miał niewyraźną minę (patrz niżej) bo znowu nie dali mu się napić - te 3,5 piwa to ani smaki nie miało...

 Tak właśnie wygląda trzeźwy Afro - dzieciom na przestrogę, a Wam ku radości.

Optymizm Pająka z wczoraj udzielił się też Waszym korespondentom. Staliśmy przy stole Thuriona, do którego zostały dostawione Dark Eldary i wróżyliśmy zwycięstwo Naszych. Podobnie nam i nie tylko nam wydawało się, że Romek z CSM zrobi kęsim, kęsim wrażym orkom. Niestety, w miarę upływu czasu stało się jasnym, że to Niemcy wiedzieli co robią i w dodatku wykonywali zadania perfekcyjnie. Starczy powiedzieć, że Marios, Thurion, Piszczu zdobyli razem 6 punktów... Trochę pecha w tym było niezawodnie ale nie do końca. Będziemy nadal trzymać kciuki ale mamy w zanadrzy pamiętną czarną okładkę Faktu, opublikowaną po przegranym meczu z Ekwadorem i nie zawahamy się jej użyć - kto chce łatwo znajdzie w necie.

3. Trzeba przyznać, że chwilowe załamanie nie zniszczyło morale. Następny mecz ze Szwecją był jednostronny, co w połączeniu z remisem w parze Niemcy:Anglia powoduje, że nasi nadal liczą się w walce. Trzymajcie kciuki, byle głośno!

4. Jutro Anglia. Łatwo nie będzie ale bez kompleksów, zaszłości historycznych i dużą motywacją. Pierwsi dowiecie się o wyniku.

5. Wasi dzielni korespondenci walczą z coraz cieplejszym klimatem coraz większą ilością napojów. Wyszukaliśmy też sobie fajne miejsce pod drzewkiem. Jachu nazwał je co prawda menelownią ale kto by tam mu wierzył... Wspomniany Jachu oprowadzał rodzinę i wskazawszy nas skomentował, że tych kolegów zna już kopę lat. Na to rodzina - "A, to Wy...". Miło, doprawdy miło...

6. Zły zapisał się do reprezentacji Norwegii. Pewnie nie wiedział, że w programie jest głębinowe zwiedzanie fiordów. Jutro mecz na tzw. "dolnym" szczycie tabeli: Norwegia vs Holandia.

7. W bojach zagrzewa nas Czempion Łysy:

Doprawdy, nie trzeba wielu słów. Tak się poświęcamy dla Was.

Swoją drogą, będę forsował za rok wystawienie reprezentacji Blogosfery - są przedstawiciele mediów z paru różnych krajów. 

8.  Pewną niespodziankę sprawili Rosjanie wygrywając ze Szwecją. Powoli nadchodzą chyba czasy, kiedy nie będzie jamochłonów i bereł (mowa WFB) na ETC. Może i szkoda:) Niespodzianką nie skończył się też o mało co pojedynek Team America z Finlandią - po zerknięciu na stoły nie dawałem większych szans Amerykanom ale w końcu wycisnęli zwycięstwo. To dobrze oddaje moją znajomość tej gry - Łysy odkrył, że wynik oceniam po tym, kto jest w czyim deplojmencie...

Kolejne 8 punktów za nami - jutro postaram się coś jeszcze napisać ale mogę nie wytrwać do końca  i pałeczkę przejmie Łysy. Dzień jest było nie było najważniejszy, możecie się spodziewać zintensyfikowania relacji. Sporo zależy też od dzisiejszego wieczora, który planowany jest na gorzowskim bulwarze. Mogą się zdażyć ofiary polskiej gościnności. Niniejszym zresztą Was żegnam i udaję się sam zawalczyć. Do usłyszenia i pamiętajcie, każdy komentarz wsparcia dla Repry jest ważny!


piątek, 17 sierpnia 2012

Pierwszy dzień ETC



Nadaje Michu. Łysy stwierdził, że nie umiem obsługiwać Fejsa, więc zlecił mi napisanie relacji na koniec dnia. Ja się nie burzyły bo wiele prawdy w tym jest. Więc chcąc nie chcąc snuje się, robię zdjęcia, filmy i nagrywam głupoty. A teraz kilka spostrzeżeń z dzisiejszego dnia.


Bardzo dobre zdjęcie naszej Reprezentacji.


1. Prognoza pogody uzyskana od miejscowych górali się nie sprawdziła, za co wszyscy są głęboko wdzięczni. Jest przyjemnie chłodno i sympatycznie. Dodatkowo wszyscy jeszcze w miarę świeży.


2. Mamy identyfikatory z napisem Press. Fajnie. Ale za granie w ostatniej nawet reprezentacji byśmy się zamienili. Staramy się robić dobra minę do złej gry i reportaż w stylu „Dzienników rumowych”.


3. Są kobiety! I również aktywnie reprezentujące. Konkretnie jedna ale za to nie dość, że sympatyczna to jeszcze grająca demonami. Niniejszym zyskuje specjalne miejsce w moim sercu, a Wy macie zdjęcia. Będą pewnie następne.



Ha – na razie macie armie i ogólny zarys :)


4. Po latach oczekiwań, wielu wyrzeczeniach i dzięki trafnym radom Wilsona (zdjęcia Wilsona szukajcie na Fejsie), drużyna Irlandii Północnej odniosła swoje pierwsze prawdziwe, wypracowane zwycięstwo w historii ETC. Pokonana drużyna Holandii jest na ETC po raz pierwszy, więc prawdopodobnie rezultat meczu jest wynikiem braku doświadczenia – pomarańczowi chłopacy nie wiedzieli jak się zachować. Sądząc po niewyraźnych minach Irlandczyków zwycięstwo stawia przed nimi nowe, dotąd nieznane wyzwania. Jedynie Wilson zachował kamienną twarz. Na szczęście w drugiej turze Irlandia się otrząsnęła i zrezygnowała z walki na podium.


5. Łysy słusznie zauważył, że rozłożenie imprezy na trzy dni ma swoje niewątpliwe zalety ale ma i też pewne wady. Jedną z nich są dwie noce. Wyzwanie dla wychowania w trzeźwości i pewien stres dla mierzących w podium.


6. Nasz reprezentacja pokonała wysoko drużynę Szkocji – spodziewanie. Niespodziewanie równie gładko, w zapalczywym gniewie, pokarali Team America. Po parowaniach w gronie kibiców zapanował pewien pesymizm – inaczej mówiąc uważaliśmy, że remis będzie sukcesem. Minorowy nastrój rozbił Pajak, którego entuzjazm bił i oślepiał. I ku ogólnemu zaskoczeniu miał rację! Oby tak dalej. Propaganda sukcesu gorą.


7. Wbrew plotkom w reprezentacji nastrój chyba wyśmienity (teraz tym bardziej). Tylko Afro zdaje się czasami niebezpiecznie zbliżać do krytycznej granicy całkowitego wytrzeźwienia i uśmiech jakby rzadziej gości na jego szczerej słowiańskiej twarzy. Trzymamy kciuki proszę Pana!


8. Jutrzejszy dzień od razu z grubszej rury – Niemiecki najeźdzca. Trzymajcie kciuki. Jak i Ci legną to potem wakacje i może pozwolą się Afru napić.



Na dzisiaj koniec - poza tym jest 8 punktów, więc dobry . Musimy zachować zwyczaje korespondentów wojennych i uzupełnić płyny. Szukajcie nas jutro na Fejsie, a wieczorem będzie relacja jak dzisiaj. Życzenia i skargi w komentarzach.

czwartek, 16 sierpnia 2012

ETC za chwil parę



Jak już notkę niżej wspominałem relacja będzie. Nie ma zatem powodu do obaw - chyba. Forma na którą się zdecydowałem to strumień bieżących informacji na facebooku oraz codzienne podsumowania tutaj na blogu. Albo chociaż próby takowych. I choć użyłem liczby pojedynczej to od razu zaznaczam, że grono reporterskie jest większe bo jedziemy w składzie eM, Michu na i ja.

Tak zwany fanpejdż na fb nie wymaga rejestracji by z niego korzystać i widzieć podstawowe informacji problem może się pojawić przy zdjęciach ale te pewnie będziemy wrzucać również na picasse czy coś podobnego więc nie powinno Was nic ominąć. Nawet jeśli cenicie swoją prywatność i religia Wam zabrania lajkować i szerować.

No i jakby kogoś to info ominęło to warto wiedzieć, że MiSiU nie dość, że jest już na miejscu to w dodatku już działa więc alternatywne źródło informacji jest tutaj. Polecam.

No i link do naszej twórczości:

niedziela, 12 sierpnia 2012

A jakie są wasze typy na ETC?



Już za momencik i chwil parę w Gorzowie rozpocznie się największa i najważniejsza impreza figurkowa w naszym kraju na przestrzeni kilku lat. ETC czyli European Team Championship które już praktycznie są World ale z względu na tworzący się przy zmianie skrót obowiązuje cały czas obowiązuje oryginalna nazwa.

Niezwykle intensywny program na najbliższy tydzień wygląda następująco:

Pn-wt turniej 6 edycji
Śr-czw ESC czyli European Single Championship
no i od piątku do niedzieli gwóźdź programu czyli ETC.

Jak widać chętni mogą spędzić upojny tydzień z figurkami i na pewno przez najbliższe dni będzie się działo na zachodzie naszego kraju. Oczywiście planujemy relację z24cala z głównego turnieju tego maratonu natomiast więcej detali technicznych gdzie i jak klikać podamy bliżej całej imprezy jak doprecyzujemy nasze pomysły. So stay tuned.

No i oczywiście podobnie jak przy okazji innych dużych imprez chciałem zaproponować zabawę w typowanie obsady podium. Teraz szybkie odświeżenie zasad:

Wygrywa ten kto zdobędzie najwięcej punktów a punkty są za:
- jeden za każdą wytypowaną reprezentacje która trafiła na podium niezależnie od zajętego miejsca.
- jeden dodatkowo jeśli poprawnie przewidzi się miejsce.
Czyli przykładowo moja wizja przyszłości wygląda tak:
1 A
2 B
3 C
a wyniki turnieju z kolei wyglądają tak:
1 A
2 D
3 B
Dostaje za ten dar od Tzeentcha 3 punkty - dwie pary na podium plus jedna z miejscem.

Typowanie zamykamy w piątkowy poranek. A póki co oddaję wam komentarze oraz facebooka gdzie możecie zostawiać swoje typy (najlepiej podpisane ksywą ;) )

środa, 8 sierpnia 2012

Dziękujmy Mrocznym Potęgom


Wszyscy gracze demonów powinni byli w ostatni weekend złożyć dziękczynne dary w ramach podzięki dla Games Workshop za całkiem niespodziewany prezent w postaci niepozornej książeczki dodanej do ostatniego nr White Dwarfa. Książeczka nie dość, że swoją objętością w pełni zasłużyła na to zdrobnienie to jeszcze do tego łączy dwa systemy czyli okrągłe i kwadratowe podstawki. Jednak nie pozorna ilość tekstów i tak jest spory prezentem dla wszystkich domorosłych heraldów bowiem dzięki niemu demony naprawdę sporo zyskały.

Pierwszym co się rzuca w oczy, głownie dzięki sporym modelom, to nowe rydwany Slaanesza w trzech wariantach. Szczerze mówiąc żaden mnie nie przekonał wszystkie bowiem są wariacją na ten sam temat - mianowicie albo zabije w szarży impact hitami albo ginę. Zatem może i z ogniem ale też z dużym ryzykiem więc na pewno bez rewelacji. Ale pierwsze śliwki robaczywki i dalej jest zdecydowanie lepiej.

Odświeżono bowiem demony Tzeentcha a konkretnie Flamery i Screamery. I tą rewizję należy zacząć od tego, że obie jednostki straciły trochę inva i teraz mają go 5+. Ale to koniec złych wiadomości bowiem obie jednostki dostały po jednym woundzie a flamery są tańsze aktualnie o 12 punktów a poza tym bez zmian. Tych zdecydowanie więcej jest u screamrów które podrożały trochę ale za to sporo zyskały i zrobiły się przekozackie. 3 ataki, siła 5, AP2 plus jakieś ataki kiedy przelatują nad jednostkami. No i zmiana typu na jetbajk która dla demonów jest obłędna pozwala się bowiem ruszyć po wylądowaniu na stole. Słowem jednostka spełnia wszelkie przesłanki na must-have.

Sprawdziłem w ostatni weekend jak się gra demonami korzystając z tego update'u oraz na 6 edycyjne zasady i przyznam się, że jestem pod sporym i co ważne pozytywnym wrażeniem. Zastrzegam od razu, że rewelacji nie ma i nie będzie to samograj na miarę GK w 5 edycji ale aktualnie wygląda na to, że zabieranie reprezentantów warpa na turnieje będzie miał więcej sensu niż przez ostatnie długie miesiące. Bo poza tymi zmianami z Białego Krasnala niektóre nowe zasady również pomagają demonom. Są to głównie zmodyfikowane rzuty na rezerwy i nowa, zauważalnie łaskawsza, tabelka rozbijania się w przypadku trafienia w nie legalną lokalizację.

No i deser czyli Latające Monstrualne Kreatury. To działa, zwłaszcza kiedy spadają się w trybie latania i są trafiane tylko na 6'óstkach. Lądowanie np takich dwóch thirsterów które (raczej) nie spadną od dwóch tacticali które turę później nadal zdrowe są gotowe do, potencjalnie 24 calowej, szarży zmusi niektóre armie do większego niż mniejszego kombinowania.

Początkowo myślałem, że początek nowej edycji będzie stał dla mnie,pod znakiem Eldarów jednak ostatni lokal w Pozku uświadomił mi, że demony nie dość, że są bliższe mojemu sercu to jeszcze da się nimi grać. Czas zatem na mroczne knucie przed trójmiejską Herezją.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

3, 2, 1...



Jedną z największych nowości w 6 edycji są bez wątpienia wszelkiej maści flyery. I jednym z największych wyzwań które one wnoszą do tak zwanej "mety" gry jest to jak sobie z nimi poradzić. Nie wszystkie bowiem armie mają własne samoloty, które, przynajmniej w teorii są jednych z lepszych jednostek przeciwlotniczych. I nie mając takich mogą sobie radzić na kilka sposobów.

Pierwszym z nich są alianci. Bowiem jeśli nie my to może oni mogą mieć coś co pozwali walczyć o przewagę w powietrzu. Zwłaszcza, że np. Gwardia Imperialna i jej Vendetty są dostępna dla naprawdę wielu armii. Drugą opcją jest korzystanie z fortyfikacji oraz zawartych w nich luf, bo niektóre z nich mogą  całkiem skutecznie strzelać w niebo. Można też sobie radzić próbami zmasowanego ostrzału z broni klasycznych i liczeniem na wyturlanie 6stek.

Można też rozszerzyć pole poszukiwań własnego lotnictwa o najnowsze dzieło z Foreworld'u czyli Imperial Armour Aeronautica. Jak się zajrzy w spis treści tej księgi to można zauważyć że są w nim wymienione prawie wszystkie armie i co najważniejsze każda z nich otrzymuje jakiś dobrobyt. Biorąc pod uwagę, że podobno Games Workshop zamierza silniej promować FW a w szczególności zasady zawarte w cyklu Imperial Armour to może warto zapoznać się z tymi zapisami. Bo choć, póki co w dziedzinie dopuszczania IA na turniejach w naszym kraju jest sytuacja jak na froncie zachodnim - bez zmian to może jednak będą musiały one nadejść. Nawet jeśli nie z powodu polityki GW to może z oddolnej chęci posiadania możliwości postrzelania się normalnie z co bardziej irytującymi fruwajkami.

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy nie ma tam jakiś przegięć ale wydaje mi się, że póki wszystkie albo chociaż większość armii nie dostanie możliwości latania to opcja dopuszczenia nawet nie całego IA ale tej jednej konkretnie książki mogłaby stworzyć dla paru armii całkiem ciekawe alternatywy bez konieczności poszukiwania pomocy u sojuszników. Jednak ostateczna decyzja należy do organizatorów poszczególnych turnieji i to oni powinni się przyjrzeć takiej alternatywie.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Urodzinowe rachunki


No i chyba mamy nowa, świecką tradycję na tym blogu. Udało mi się bowiem drugi rok z rzędu zapomnieć o jego urodzinach. Nie żebym do nich przywiązywał jakąś szczególną atencje bo tak raczej nie jest - po prostu, jest to dobra okazja do jakiś podsumowań i poczynienia kolejnych planów podboju wszechświata.

Jednak jak sobie przypomnę to co mi się marzyło w zeszłym roku i co wtedy sobie zaplanowałem a ile mi się z tego udało się osiągnąć to do szczególnie zadowolonych z siebie ludzi się nie zaliczam. Bo poza tym że udało mi się utrzymać bloga przy życiu wiele więcej się nie zdziałałem.

Przy okazji aktualnie trwających Igrzysk olimpijskich usłyszałem stwierdzenie, które wydało mi się więcej niż znajome, wyjątkowo pasujące do mojego rachunku sumienia, mianowicie sukces niczego nas nie uczy i to właśnie porażki dają nam lekcję. No więc trafiłem od razu na doktorat. Ale plan jest - w przyszłym lipcu planuję go bronić :)