wtorek, 30 sierpnia 2011

Trójmiejskie stosy


Stosy, stosy i ... po trójmiejskiej Herezji.
A Inkwizycji zwłaszcza takiej w szarych (przynajmniej domyślnie) pancerzach na tym turnieju nie brakowało. Jednak chyba dla nikogo śledzącego choć trochę tzw. meta-grę turniejową nie jest to niespodzianką ponieważ jest to już kolejna impreza od premiery kodeksu Grey Knightów i fala ich popularności pewnie jeszcze trochę potrwa. Osobiście obstawiam, że do Legionów Chaosu no chyba, że te podtrzymają tradycję obecnego a nie starego kodeksu chaosu.
Jednak to notka o Herezji a nie o starym-wiadomo-czym więc przejdźmy do wydarzeń z weekendu. Korzystając z formatu turnieju, czyli możliwości posiadania dwóch rozpisek, wymyśliłem, że najlepszym zabezpieczeniem dla moich Lostów przed Szarymi Rycerzami będzie wzięcie rozpiski bez demonów jako aliantów a tylko z rogatymi marinsami. Zwłaszcza, że po Łodzi uważam takie połączenie za całkiem grywalne. I choć nie da się ukryć, że na ogół klasyka czyli seekerki, fiendy i stada letterów przy delikatnym wsparciu otwieraczy rhinosów (to pierwsza rozpiska) najlepiej się sprawdza to jednak wariant bardziej strzelający jako plan B też jest niczego sobie. Choćby z względu na możliwość bardziej skutecznej defensywnej gry. Jednak oczywiście okazało się, że żadnych Szaraków nie spotkałem więc i ani razu nie wziąłem rozpiski z sojusznikami w z CSM.
W pierwszej bitwie odrabialiśmy z Ederusem zaległego jeszcze z Syrenki czelendża. W Warszawie miał mieć ciekawą rozpiskę z Brass Scorpionem natomiast tu miał również coś nietypowego a mianowicie LoganWing czyli stado Wolf Guardów z buta z masą cyklonek a jednocześnie umiejących się bić. Za sprawą mało trafnej, przynajmniej w moim odczuciu, decyzji o wystawieniu - czyli dosyć daleko od 3 z 4 znaczników miałem poczucie dużej kontroli nad wydarzeniami na stole. A do tego doszedł niefart Ederusa w pierwszej turze strzelania co mi pozwoliło wysłać zbrojną wycieczkę do niego która zdołała popsuć mu szyki a mi w międzyczasie zabezpieczyć te trzy znaczniki. Efekt 16-4 dla mnie.
Druga bitwa to Seta i Dark Eldarzy. A konkretnie 6 venomów z wychami, 3 ravagery, 3 razy bajki z heat lancami oraz Archon. Szczerze mówiąc jak to zobaczyłem to się trochę podłamałem. A nawet więcej niż trochę (co Seta wykorzystal na zrobienie zdjęć mojej miny). Jednak bitwa zaczęła się mocnym akcentem czyli wbiciem w ziemie Archona i oddziału wychy poprzez buty zombich. A potem jakoś poszło tu coś zastrzeliłem, tam coś zaszarżowałem. Plus trochę farta jak np. zdanie 8 coverów na Rhinosie z troopsem w środku z rzędu i koniec końców zrobiło się 15-5 dla mnie. Choć szczerze mówiąc do teraz nie wiem jak to się udalo.
W ostatniej sobotniej bitwie grałem z Jaro i jego marinsami pod dowództwem Vulkana. Był to taki klasyczny marinsowy śmietnik z tym że nie było młotkowych a za to więcej dredów. Miałem przez moment fajny plan na tą bitwę ale zepsuł się gdy Jaro przejął inicjatywę. Szczerze mówiąc widziałem już nie raz wyniki przejętej inicjatywy ale szczerze mówiąc rzadko się widuje by aż tak wpłynęły na ciąg dalszy. Bo praktycznie od pierwszej tury walczyłem w swoim deplojmencie  i tak już zostało do końca bitwy. W międzyczasie Jaro mi przypomniał jak bardzo nienawidzę Nullzona a lettery, że wartość oczekiwana owszem to się zdarza ale innym. Na szczęście graliśmy na ćwiartki co nie wymagało dalekich wycieczek więc wynik końcowy to 9-11 dla Jaro.
Sobotni wieczór stał pod znakiem Players Party przygotowanego przez Pająka na którym naprawdę trudno było się nie bawić dobrze. Poza tym długie Polaków rozmowy, wspominki z ETC i inne atrakcje. Słowem trudno było być w niedzielę świeżym i zwartym. Ale udało się chociaż zachować pozory.
A od rana czekało mnie już starcie z Vladem i jego orkami. Miał dwie rozpy i jedna to była klasyczna horda plus 2 piątki stormboyzów a druga to wagony z wsparciem dwóch motoszefów i 5 motonobow. Szczerze mówiąc ani przez moment nie miałem wątpliwości, że weźmie wersję zmotoryzowaną co dla mnie było złą wiadomością bo mam spory uraz do tego typu armii. Oczywiście moje przewidywania się sprawdziły a co gorsza Vladi wziął przykład z Jaro i przejął mi inicjatywę. W tym momencie stwierdziłem, że niech sobie ją zatrzyma a ja zająłem się bunkrowaniem. Graliśmy anihilację więc nie musiałem niczego na stole zwiedzać i mogłem się przytulić z czystym sumieniem do własnej krawędzi. Właściwie bitwa nie miałaby żadnej historii gdyby nie to że w piątej turze w poszukiwaniu LOS'a zrobiłem błąd który mnie kosztował Lemana i oddział traitorów czyli jakieś 250 punktów razy dwa czyli 500 i dwa KP co wydaję mi się, że przekładało się na kolejne 400 pktów i te 900 VP zmieniło coś co oscylowało koło małej przegranej w 5:15 dla Vladda. Bywa.
A na koniec spotkałem zmechanizowane bladzie kolegi Sztabowicza czyli Chrupka. Choć w sumie te BA nie były aż tak do końca na gąsienicach bo mieli 8 assaultowyc termosów z librą i priestem - obaj w terminatorce. No i w landku też siedziała ekipa która umiała się bić. Przyszło nam walczyć o 3 znaczniki z czego środkowy dwa razy więcej warty niż dwa boczne. Początkowe tury były wyrównane gdzie szczęście raz sprzyjało jednej raz drugiej stronie. Najpierw skupiłem się na otwarciu transportów co się udało potem na eliminacji troopsów co się udało prawie a na koniec na zabezpieczeniu znaczników które mogłem zająć przed po blokowaniem ich przez predatory. A w międzyczasie bawiłem się z termosami w kotka i myszkę. Raz mniej umiejętnie - bezsensownie tracąć Great Unclean One'a - raz lepiej szarżując letterami. Ogólnie skończyło się 18:2 dla mnie co w połączeniu z zawaloną  modelarką i równie zawalonym testem dało mi 11 miejsce.
Turniej był naprawdę dobrze zorganizowany i trudno się do czegoś przyczepić. Choć na pewno tacki by nie zawadziły zwłaszcza, że za sprawą dwóch rozpisek można było i grubo ponad dwa tysiące punktów targać między stołami. Bardzo mi się podobało sprawdzanie wystawialności armii prze turniejem czyli kontrola pomalowania modeli. Z tego co Perzan mi wspominał niestety musieli chopaki coś powykreślać co niektórym. Cóż bywa następnym razem poważniej potraktują wymóg malowania. Jeśli chłopaki z Krakowa na Arenie równie serio podejdą do zagadnienia to może niedługo wyeliminujemy Adptus Plasticus z masterów.
A póki co wiem, że jak życie pozwoli za rok znowu będę walczył pod trójmieskimi stosami.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Krok za ETC, krok przed Herezją


ETC czyli Mistrzostwa Świata w Warhammerze za nami czas zatem podsumować wyniki naszej zabawy w typowanie. Top 3 tej imprezy wygląda tak

Niemcy
Polska
USA

Pełne wyniki znajdziecie tutaj
Zatem finalna punktacja typerów wygląda tak:

Skark 4
bOOg 3
Jachu 2
Lord Vampyre 2
Pająk 2
Typhus 2

Wielkie gratki dla Skarka oraz wszystkich którym się chciało skrobnąć swoje wizje astralne ;)

O samym ETC planuje coś stworzyć i to najlepiej w wersji audio ale to jeszcze chwilkę potrwa należy zatem się uzbroić w cierpliwość.

Natomiast póki co mamy przed sobą już w najbliższy weekend Trójmiejską Herezję na którą gorąco zapraszam. Jeśli będzie po prostu tak dobra jak zeszłoroczna na pewno nikt nie pożałuje podróży. A biorąc pod uwagę frekwencje na dotychczasowych masterach oraz to ile ich zostało do końca sezonu to na każdym kolejnym poczynając od tego poziom trudność może tylko rosnąć. Jeśli więc ktoś chce powalczyć o top i prawo okładania cudzoziemców maczugą za rok w Gorzowie to już ma plany na ten weekend. A jeśli ktoś po prostu chce zagrać wymagające bitewki, to patrząc na listę zgłoszonych, też ma plany na ten weekend. Właściwie jak ktoś chce zacnego afterka, to mając w pamięci zeszłoroczny, też ma plany na ten weekend. Jakoś się więc tak składa że wszyscy mam plany na ten weekend. Też.

I nie chopaki mnie nie przekupili szeklami (ani niczym innym) za tą laurkę. Sama tak wyszła :). Inna sprawa, że wysoko zawieszam im tą pisaniną poprzeczkę więc jeszcze mogą mnie znielubić za to. Ale mają wprawę i doświadczenie więc na pewno i wyjdzie kolejny nadmorski klasyk.

sobota, 20 sierpnia 2011

Połówka Siostrzyczek



No i nadeszły siostrzyczki w nowej odsłonie. Co prawda połowicznie ale nadal trudno przejść obojętnie obok tego co dostaliśmy w ostatnim White Dwarfie. I na pewno trudno wydawać jakieś wiąrzące opinie bez wiedzy choćby na temat kosztów punktowych to jednak pewnemu wrażeniu trudno się oprzeć.

Słabiutko...

… przynajmniej na razie to wygląda. Jednak zacznijmy od podstaw czyli od zmienionych zasad punktów wiary. Na pewno jest ciut bardziej przejrzyście czyli pewien trend w kodeksach zostaje zachowany ale to koniec plusów. Bo punktów wiary mamy d6 na turę. Super. Ale nie ma znaczenia na ile punktów gramy więc na 1200 może to być rozpusta, na 1500 w sam raz a dla odmiany na 2100 kropla w morzu potrzeb. Brak skalowania powiązanego z wielkością bitwy, przynajmniej w moich oczach, to poważna niedoróbka. Druga sprawa to ten rzut kością bo już widzę bitwy przegrane przez to, że to jest ta tura, ten moment, już jest ogródek, już jest gąska a tu proszę jedyneczka i kombinuj. A żeby był ciekawiej to nie koniec elementu losowego przy aktach wiary bo potem trzeba jeszcze zdać test na jakieś średnio coś mięðzy 3 a 4 plus. Szansa zatem, że coś pójdzie nie tak jest całkiem zauważalna. Pewnie, że można przyjąć też optymistyczny wariant i pewnie raz na jakiś czas on się ziści ale trudno liczyć, że to będzie reguła.
Same akty wiary również przeszły sporą reformę bo zamiast wspólnej puli dla całej armii zostały przypisane do konkretnych jednostek. Nie da się ukryć, że zazwyczaj to ten związek robi wrażenie całkiem sensownego jednak, przynajmniej na tym etapie, jakieś turbo mocy w nich nie widać zwłaszcza jak się weźmie poprawkę na wartość niektórych charakterystyk sióstr. A jak to się jeszcze pomnoży przez zagadnienie z poprzedniego akapitu to już wogólę jakoś trudno się zachwycić religijnością pancernych panienek.
Bo drugi jej aspekt czyli Tarcza Wiary dająca 6+ inva na praktycznie całej armii mam wrażenie, że lepiej brzmi niż działa. Choć na pewno będą momenty kiedy będzie potrafiła napsuć krwi przeciwnikom. Przy takim rzucie przyjmuje się, że jednak on za często nie wychodzi ale jeśli wyjdzie akurat ten w ostatniej turze przy ostatnim modelu na znaczniku to otrzymujemy epic storyi zauważalny wpływ na wynik bitwy.
Sama lista jednostek nie uległa jakiejś drastycznej zmianie. Poza okrojoną w możliwościach obstawą inkwizytorską znaną już z kodeksu Szarych Rycerzy to głównie mamy straty bo wyleciała mała szefowa (pewnie dlatego, że i tak nik jej nie brał), assassini i nie widać również inkwizytorów choć pewnie ich rolę w tym army liście przejmą Priestowie. Muszę się przynać, że za słabo pamiętam Witchhunterów by wchodzić w detal zmian przy poszczególnych jednostach jednak tak na pierwszy rzut oka wydaje się, że ewentualne zmiany były głównie kosmetyczne i charakter poszczególnych jednostek nie ulgł rewelucji a co najwyżej ewolucji. Jeśli w ogóle czemukolwiek uległ. Choć trzeba pamiętać, że teraz każda jednostka ma swój „prywatny” akt wiary co samo w sobie jest potężną zmianą. Bo jeśli nawet trudno robić wokół nich jakieś wielkie plany to jednak mają one często nie mały wpływ na potencjał jednostki. Natomiast z sądami na temat opłacalności poszczególnych oddziałów jeszcze będziemy musieli poczekać te kilkanaście dni aż wyjdzie sam army list i zagadka kosztów ulegnie wyjaśnienieniu.
Wtedy też będzie można skończyć (bądź sprostować) tą notkę.
Na koniec podzielę się zatem refleksją powstałą przy czytaniu fluffu – tak doszedłem do tych stron ;).
Mamy w nim opis co bardziej spektakularnych bitew z udziałem siostrzyczek w ostatnich czasach. I te historyjki szczególnie odkrywcze nie są. Tu spuściły łomot temu i zostałyh męczenicami a tu temu i jeszcze uciekły. I wszystkie są w podobnie oryginalnej konwencji poza jedną. Z Necronami. Blaszaki przyleciał gdzieś tam i zniknęła świątynia wraz z oddziałem przy niej stacjonującym. Koniec. I trochę się obawiam, że w tym fluffie jest puenta do całego tego kodesu. Za trzy miesiące przyjdą necroni i siostrzyczki znikną z świadomości graczy, przynajmniej w kontekście turnieji.
Cała nadzieja w następnym numerze Białego Krasnala.

środa, 17 sierpnia 2011

Cisza w eterze


Michu o klasyce z deadlinem w roli głównej. A ja od siebie zachęcam do obstawiania wyników ETC - notkę niżej.

Nadaje Michu. Słuchacze podcastu wiedzą zapewne, a jak nie wiedzą to się właśnie dowiadują, że trwa od jakiegoś miesiąca konkurs na materiał do podcastu. Nagrodą jest sława i chwała oraz koszulka – jej projekt Łysy wklei gdzieś poniżej – jak nie to znaczy, że nie zdążył:)

Projekt jest w zaawansowanej ale nadal fazie koncepcyjnej ;)

Podawany na początku deadline zgłoszeń minął jakiś czas temu. Więc pewnie zastanawiacie się dlaczego pisze w czasie teraźniejszym. Co sprytniejsi już pewnie zgadli. Otóż dostaliśmy całe zero zgłoszeń – w zapisie numerycznym prezentuje się to tak:

Licznik zgłoszeń w całej swej glorii – a dodatkowo konkurs w konkursie: ta fotka już gościła na blogu, kto pamięta przy jakiej okazji? Nagród brak:)

I żeby było wszystko jasne. Nie jestem do końca naiwnym optymistą, a w przypadku Łysego bardziej pasuje określenie „gorliwy pesymista”, niemniej spodziewaliśmy się czegoś więcej. Może nie od razu zalewu zgłoszeń ale tak ze dwie mp3 byłyby w sam raz. Właściwie  nawet jedna, patrząc z perspektywy czasu.  Różne przyczyny chodzą mi po głowie dlaczego się tak stało i wszystkie są równie prawdopodobne. Są wakacje, sezon ogórkowy, a zebrać się do nagrywania w przysłowiowym „współczesnym świecie” jest ciężko. Albo po prostu dwóch gości z mikrofonem to aż nadto dla naszej małej (ale z jajami!) sceny czterdziestkowej.  Póki co musi nam wystarczyć, że ktoś tego słucha. Co ma zresztą swoje dobre i złe strony – na Syrence Zły nie omieszkał, wykorzystując wiedzę o moim przygotowaniu do turnieju płynąca z ostatniego odcinka, wypytać mnie o wszystkie niezbędne akcesoria... i poległem na paru :)

Ale do rzeczy. Konkurs ulega przedłużeniu do 15-tego września. Przedłużka jest naturalna, gdyż do tego czasu będę ekstremalnie niedostępny sieciowo i nie będę tachał ze sobą mikrofonu. Zatem w sierpniu nie ma podcastów, to może ktoś zatęskni i coś opowie do magicznej puszki.  Ja zresztą pamiętam kto mi obiecał nagrania i jak przyjadę i nie będzie, to się obrażę i strzelę focha:) Przypominam, że oczekujemy na nagrania audio o dowolnej treści i formie, tym razem również  dowolnej długości. Nie zdążyliśmy zrobić wywiadu z naszą reprezentacją więc jest temat do podchwycenia. Koszulka czeka a ja pozdrawiam i do usłyszenia i zobaczenia na Arenie. Michu out.

sobota, 13 sierpnia 2011

ETC – Europejskie (i nie tylko) Typowanie Czempionów



Już za chwilkę już za momencik turniej turnieji. Ten jeden to rule them all. Czyli impreza zwana ETC ale która już od zeszłego roku zasługuje na miano Drużynowych Mistrzostw Świata. Ojj będzie się w przyszły weekend działo w spokojnej (co bardziej złośliwi mogą mówić „emeryckiej”)  na co dzień Szwajcarii. Nie wiem jak Wam ale mi już trochę atmosfera się udziela.
Nasza reprezentacja jedzie z najtrudniejszym ale i zarazem najprzyjemniejszym zadaniem czyli bronić czempionatu. I tak zastanawiając się na ich szansami w tej misji uświadomiłem sobie, że pewnie nie jestem jedynym który nad tym duma. Zatem pomysł powtórki z rozrywki czyli zabawa w typownie Top 3 która już się sprawdziła przy okazji Wojny Światów było logiczną konsekwencją przewodu mojego rozumowania. Zasady są proste i sprawdzone więc wzorem regulaminów lokali ograniczę się do ctrl+C oraz ctrl+V zatem:

Typujemy podium ETC. Wygrywa ten kto zdobędzie najwięcej punktów a punkty są za:
- jeden za każdą wytypowaną reprezentacje która trafiła na podium niezależnie od zajętego miejsca.
- jeden dodatkowo jeśli poprawnie przewidzi się jej miejsce.
Czyli przykładowo moja wizja przyszłości wygląda tak:
1 A
2 B
3 C
a wyniki turnieju z kolei wyglądają tak:
1 A
2 D
3 B
Dostaje za ten dar od Tzeentcha 3 punkty - dwie reprezentacje na podium plus jedna z miejscem.
Swoje projekcje astralne i wizje międzyplanetarne (cytując klasyków z Kielc) zostawcie proszę w komentarzach.
Acha i deadline na punktowane zgłoszeniato rozpoczęcie pierwszej bitwy czyli sobota godzina 9 rano.

Zapraszam zatem gorąco do typowania. Nagrodami będzie krótkotrwała sława oraz okazja do gloryfikowania własnej zajebistości oraz multiplikowania wszechsplendoru.
Jakby ktoś potrzebował więcej danych do swojej analizy polecam te oraz te tabelki.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Zapomniane świece


Heh nie spodziewałem się, że kiedykolwiek mi się to uda ale jednak - przegapiłem urodziny bloga. I to blisko o miesiąc. Cóż bywa i przy odrobinie samozaparcia można uknuć jakąś optymistyczną teorię na bazie tego objawu roztargnienia. Na przykład, że z24cala weszło w fazę dojrzałą i teraz to warto pisać tylko o takich okrągłych rocznicach. Albo coś innego w tym guście.
Osobiście jednak uważam, że o rocznicach warto pamiętać ponieważ są dobrym momentem na podsumowanie, planowanie i inne zajęcia ukochane przez menadżerów wszelakiej maści. Jednak ja sobie pozwolę odpuścić tą zabawę w tym roku zasłaniając się zaskoczeniem z jakim przyszedł moment na to rozliczenie i od razu przejdę do życzeń.
Życzę Wam zatem drodzy czytelnicy, tak po prostu, wielu notek do czytania (może jakiś nowych autorów -są chętni?) oraz czasu na tą lekturę.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Czarne pargrafy

Dawno, dawno temu, zanim jeszcze dowiedziałem się o istnieniu bitewniaków fascynowały mnie RPGi i ich pochodne w najróżniejszych postaciach. Wśród tych były między innymi gry paragrafowe i dla tych co nie wiedzą co to i z czym to się je (czyli pewnie większości) krótkie wyjaśnienie ściągnięte z wiki:

Gra paragrafowa – gra książkowa (gamebook), oparta na wyobraźni gracza, podobna do gry fabularnej, ale przeznaczona wyłącznie dla jednej osoby. Inne nazwy gier paragrafowych tofantasolo (nazwa używana w Polsce w latach osiemdziesiątych) lub paragrafówki.
Gra polega na czytaniu opisów i dokonywaniu wyborów, z których każdy odsyła nas do innego paragrafu w książce (stąd nazwa). W trakcie gry można zbierać przedmioty (swój stan posiadania gracz przeważnie zapisuje na osobnej kartce) i ich używać, zmieniają się także takie wartości jak siła czy punkty życia. Istnieją też pozycje pozbawione podobnych statystyk, które skupiają się na dążeniu do uzyskania jak najbardziej literackiej formy zbliżonej do opowiadania.
Pełen artykuł jest tutaj.
Szczerze mówiąc myślałem że to już wymarły rodzaj rozrywki i kolejny kontakt z tymi książeczkami będę miał w muzeum bądź w najlepszym razie antykwariacie. A jednak dzięki Black Library paragrafy wracają i to w wielkim stylu.

Nie będę ukrywał, że mam poważne wątpliwości co do biznesowej strony tego przedsięwzięcia w końcu w erze konsol przenośnych oraz smarfonów wydaje się to rozrywką z innej epoki ale szczerze mówiąc to nie mój problem. I osobiście nie mogę się doczekać pierwszej książki i bardzo mocno ściskam kciuki by na jednej się nie skończyło.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Syrenie refleksje



No i jesteśmy już po drugim masterze w tym sezonie czyli Syrence Zagłady w Warszawie. Masterze który już na etapie głosowania nad jego statusem przez koordynatorów wzbudzał niemałe wątpliwości. A teraz już po fakcie, kiedy rzuci się okiem na frekwencje (równo 20 osób - czyli na granicy statusu) to te wcale, ale to wcale nie maleją. Jednak pewnie czas przytępi te odczucia a do głosowań nad turniejami na przyszły sezon wciąż daleko. Jednak nie tylko frekwencja jest tym co może niektórych zniechęcać do tej imprezy bo nie da się ukryć że regulamin za sprawą dopuszczenia Super Heavy od lat wzbudza skrajne emocje.
I z jednej strony ma swoich wiernych fanów którzy są wdzięczni całej ekipie organizatorskiej na czele z Złym za możliwość pobawienia się Naprawdę Dużymi Zabawkami choć ten raz w roku. Ale również sporo ludzi nie ma ochoty wystawiać figur na stół jeśli zaraz jakiś tytan ma znowu je zmieść na tackę. I trudno im się dziwić. Myślę jednak, że ci którzy w tym roku się stawili na syrence bawili się dobrze pomimo, że czasami walka była naprawdę ciężka.
Rozkminiając zagadnienie przed turniejem zagadnienie stwierdziłem, że największym kłopotem dla mnie będą Naprawdę Duże Demony oraz pewnie armia Skarka czy Afro. I oczywiście turniej zacząłem od bitwy z Skarkiem by potem jeszcze się natknąć na Pana 888 oraz Pana 999 rozdzielonych stompą oraz takim zwykłym chaosem. I nie piszę o tym by się pożalić, bo bitwy grało mi się bardzo dobrze i przyjemnie choć w starciach z Grey Knightami wspartych tytanem (Skrak) oraz Demonami z wielkim ptakiem (Michu) przez całe potyczki towarzyszyło mi uczucie niemocy oraz świadomość, że w sumie to walczę o jak najmniejszy wymiar kary. Jednak jest to kompensowane i to z nawiązką przez możliwość zagrania czymś innym (w moim przypadku Knightami z Lords of Battle autorstwa BoLS) z armiami które widzę tylko raz w roku. A, że niektórych nie chcę oglądać częściej?-  bywa. Zresztą po ostatniej Arenie torsje miałem na widok Lone Wolfów a to widok zdecydowanie częstszy niż Warhound.
Ciekawostką jest podium tego turnieju czyli:
1 GK (tytan)
2 GK
3 GK (tytan)
I choć daleki jestem od dramatyzowania zwłaszcza, że doskonale wiem jak działa tytan i jaki potrafi mieć wpływ na rozgrywkę to jednak wydaję mi się, że coś jest na rzeczy. Zresztą impreza miała tak zwany side event czyli zgrupowanie kadry i choć za wielu chłopaków się na nim nie spotkało to jednak ci co przybyli ostro testowali w sobotę. I najważniejszym i w sumie to jedynym wnioskiem jaki im się nasunął po tych bitwach to, że Szarzy Rycerze ocierają się o absurd. I są takie momenty kiedy trudno się nie zgodzić z tym twierdzeniem.
Zmagania kadrowiczów nie były jedyną zabawą na boku bo również przez moment na horyzoncie pojawiła się opcja turniej Kill Zone ale umarła śmiercią naturalną. Gdy tak o tym sobie wczoraj (1 sierpnia) myślałem, że może, skoro syrenka ma taki termin a nie inny (ostatni weekend lipca) to może zrobić jednak ten turniej KZ nawiązujący scenariuszami, fabułą czy zasadami do Powstania Warszawskiego. A może warto spróbować pójść krok dalej i w ogóle całą imprezę skierować w stronę eventu. Zapewne kosztem wtedy statusu mastera ale za to odkryciem się na nowych ludzi bo jak widać sama ranga nie jest wystarczającym wabikiem. I strach przed Super Heavy wygrywa. Może łatwiej ludziom będzie go pokonać kiedy będą jechali na imprezę gdzie poza tytanami i punktami rankingowym spotkają kawałek jakiejś historii.
Osobiście, mam nadzieję, że impreza za rok się odbędzie i że cecha charakterystyczna regulaminu nie ulegnie zmianie. A jeśli zmieni się trochę formula i będzie mniej turnieju a więcej fluff'u i tego typu klimatu to już w ogóle będzie zajefajnie. Ale mogę być w tym podejściu odosobniony.