wtorek, 30 sierpnia 2011
Trójmiejskie stosy
Stosy, stosy i ... po trójmiejskiej Herezji.
A Inkwizycji zwłaszcza takiej w szarych (przynajmniej domyślnie) pancerzach na tym turnieju nie brakowało. Jednak chyba dla nikogo śledzącego choć trochę tzw. meta-grę turniejową nie jest to niespodzianką ponieważ jest to już kolejna impreza od premiery kodeksu Grey Knightów i fala ich popularności pewnie jeszcze trochę potrwa. Osobiście obstawiam, że do Legionów Chaosu no chyba, że te podtrzymają tradycję obecnego a nie starego kodeksu chaosu.
Jednak to notka o Herezji a nie o starym-wiadomo-czym więc przejdźmy do wydarzeń z weekendu. Korzystając z formatu turnieju, czyli możliwości posiadania dwóch rozpisek, wymyśliłem, że najlepszym zabezpieczeniem dla moich Lostów przed Szarymi Rycerzami będzie wzięcie rozpiski bez demonów jako aliantów a tylko z rogatymi marinsami. Zwłaszcza, że po Łodzi uważam takie połączenie za całkiem grywalne. I choć nie da się ukryć, że na ogół klasyka czyli seekerki, fiendy i stada letterów przy delikatnym wsparciu otwieraczy rhinosów (to pierwsza rozpiska) najlepiej się sprawdza to jednak wariant bardziej strzelający jako plan B też jest niczego sobie. Choćby z względu na możliwość bardziej skutecznej defensywnej gry. Jednak oczywiście okazało się, że żadnych Szaraków nie spotkałem więc i ani razu nie wziąłem rozpiski z sojusznikami w z CSM.
W pierwszej bitwie odrabialiśmy z Ederusem zaległego jeszcze z Syrenki czelendża. W Warszawie miał mieć ciekawą rozpiskę z Brass Scorpionem natomiast tu miał również coś nietypowego a mianowicie LoganWing czyli stado Wolf Guardów z buta z masą cyklonek a jednocześnie umiejących się bić. Za sprawą mało trafnej, przynajmniej w moim odczuciu, decyzji o wystawieniu - czyli dosyć daleko od 3 z 4 znaczników miałem poczucie dużej kontroli nad wydarzeniami na stole. A do tego doszedł niefart Ederusa w pierwszej turze strzelania co mi pozwoliło wysłać zbrojną wycieczkę do niego która zdołała popsuć mu szyki a mi w międzyczasie zabezpieczyć te trzy znaczniki. Efekt 16-4 dla mnie.
Druga bitwa to Seta i Dark Eldarzy. A konkretnie 6 venomów z wychami, 3 ravagery, 3 razy bajki z heat lancami oraz Archon. Szczerze mówiąc jak to zobaczyłem to się trochę podłamałem. A nawet więcej niż trochę (co Seta wykorzystal na zrobienie zdjęć mojej miny). Jednak bitwa zaczęła się mocnym akcentem czyli wbiciem w ziemie Archona i oddziału wychy poprzez buty zombich. A potem jakoś poszło tu coś zastrzeliłem, tam coś zaszarżowałem. Plus trochę farta jak np. zdanie 8 coverów na Rhinosie z troopsem w środku z rzędu i koniec końców zrobiło się 15-5 dla mnie. Choć szczerze mówiąc do teraz nie wiem jak to się udalo.
W ostatniej sobotniej bitwie grałem z Jaro i jego marinsami pod dowództwem Vulkana. Był to taki klasyczny marinsowy śmietnik z tym że nie było młotkowych a za to więcej dredów. Miałem przez moment fajny plan na tą bitwę ale zepsuł się gdy Jaro przejął inicjatywę. Szczerze mówiąc widziałem już nie raz wyniki przejętej inicjatywy ale szczerze mówiąc rzadko się widuje by aż tak wpłynęły na ciąg dalszy. Bo praktycznie od pierwszej tury walczyłem w swoim deplojmencie i tak już zostało do końca bitwy. W międzyczasie Jaro mi przypomniał jak bardzo nienawidzę Nullzona a lettery, że wartość oczekiwana owszem to się zdarza ale innym. Na szczęście graliśmy na ćwiartki co nie wymagało dalekich wycieczek więc wynik końcowy to 9-11 dla Jaro.
Sobotni wieczór stał pod znakiem Players Party przygotowanego przez Pająka na którym naprawdę trudno było się nie bawić dobrze. Poza tym długie Polaków rozmowy, wspominki z ETC i inne atrakcje. Słowem trudno było być w niedzielę świeżym i zwartym. Ale udało się chociaż zachować pozory.
A od rana czekało mnie już starcie z Vladem i jego orkami. Miał dwie rozpy i jedna to była klasyczna horda plus 2 piątki stormboyzów a druga to wagony z wsparciem dwóch motoszefów i 5 motonobow. Szczerze mówiąc ani przez moment nie miałem wątpliwości, że weźmie wersję zmotoryzowaną co dla mnie było złą wiadomością bo mam spory uraz do tego typu armii. Oczywiście moje przewidywania się sprawdziły a co gorsza Vladi wziął przykład z Jaro i przejął mi inicjatywę. W tym momencie stwierdziłem, że niech sobie ją zatrzyma a ja zająłem się bunkrowaniem. Graliśmy anihilację więc nie musiałem niczego na stole zwiedzać i mogłem się przytulić z czystym sumieniem do własnej krawędzi. Właściwie bitwa nie miałaby żadnej historii gdyby nie to że w piątej turze w poszukiwaniu LOS'a zrobiłem błąd który mnie kosztował Lemana i oddział traitorów czyli jakieś 250 punktów razy dwa czyli 500 i dwa KP co wydaję mi się, że przekładało się na kolejne 400 pktów i te 900 VP zmieniło coś co oscylowało koło małej przegranej w 5:15 dla Vladda. Bywa.
A na koniec spotkałem zmechanizowane bladzie kolegi Sztabowicza czyli Chrupka. Choć w sumie te BA nie były aż tak do końca na gąsienicach bo mieli 8 assaultowyc termosów z librą i priestem - obaj w terminatorce. No i w landku też siedziała ekipa która umiała się bić. Przyszło nam walczyć o 3 znaczniki z czego środkowy dwa razy więcej warty niż dwa boczne. Początkowe tury były wyrównane gdzie szczęście raz sprzyjało jednej raz drugiej stronie. Najpierw skupiłem się na otwarciu transportów co się udało potem na eliminacji troopsów co się udało prawie a na koniec na zabezpieczeniu znaczników które mogłem zająć przed po blokowaniem ich przez predatory. A w międzyczasie bawiłem się z termosami w kotka i myszkę. Raz mniej umiejętnie - bezsensownie tracąć Great Unclean One'a - raz lepiej szarżując letterami. Ogólnie skończyło się 18:2 dla mnie co w połączeniu z zawaloną modelarką i równie zawalonym testem dało mi 11 miejsce.
Turniej był naprawdę dobrze zorganizowany i trudno się do czegoś przyczepić. Choć na pewno tacki by nie zawadziły zwłaszcza, że za sprawą dwóch rozpisek można było i grubo ponad dwa tysiące punktów targać między stołami. Bardzo mi się podobało sprawdzanie wystawialności armii prze turniejem czyli kontrola pomalowania modeli. Z tego co Perzan mi wspominał niestety musieli chopaki coś powykreślać co niektórym. Cóż bywa następnym razem poważniej potraktują wymóg malowania. Jeśli chłopaki z Krakowa na Arenie równie serio podejdą do zagadnienia to może niedługo wyeliminujemy Adptus Plasticus z masterów.
A póki co wiem, że jak życie pozwoli za rok znowu będę walczył pod trójmieskimi stosami.
Etykiety:
relacje
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przed grą usunęlismy 6 modeli i znaleźliśmy zastępstwo dla 3 dla graczy w szczególnej sytuacji od nich nie zależącej. Niestety, później znalazłem jeszcze ukryte 3 zasprejowane plastiki w jednej z armii co zaowocowało zerem. Przyznam że kosiłem trochę na WYSIWYGU, szczególnie wszelkiego rodzaju SM-ów, lecz uważam że nadszedł czas na pełną prezentację upgrade-ów. Wiem że na pewno pojawią się głosy sprzeciwu, lecz nic mnie to nie obchodzi - upgrejdy te są sprzedawane razem z modelem i doklejenie ich nic nie kosztuje, szczególnie jeśli pojazd ma je z bomby. Ze swojej strony dziękuję 90% graczy którzy potraktowali to ze zrozumieniem i godnością.
OdpowiedzUsuńSam muszę dymy i serczlajty ogarnąć. :)
OdpowiedzUsuńTo był już drugi turniej na którym przez ich brak straciłem jakieś pkty. No i co ważniejsze może będę pamiętał o tym że te serczlajty mam w tej jednej czy dwóch turach kiedy to się przydaje. Bo regularnie o tym zapominam.