Nie wiem jak Wam, drodzy czytelnicy idą przygotowania do Drużynowych Mistrzostw Polski, ale mi – wybornie. Z rozpiską wróciłem do punktu wyjścia, ale po paru testach, więc może ewentualne decyzje nie będą jedynie wynikiem teoretyzowania w pijanym widzie. A logistyka wycieczki dzięki zaangażowaniu kolegów z teamu jest ogarniana na bieżąco, co się oczywiście wiązało z paroma przelewami.
No i ta notka miała być o tych przelewach. Oraz o tym, co moja, Żona kiedyś ładnie nazwała moim „Wewnętrznym Poznaniakiem” objawiającym się miedzy innym głuchnięciem na dźwięk słów „Kochanie a może kupimy … „ Umówmy się 20 lat mieszkania w stolicy podziemnych pomarańczy zobowiązuje do pewnych zachowań.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zagranica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zagranica. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 3 kwietnia 2014
środa, 26 lutego 2014
niedziela, 16 lutego 2014
Najlepsi z słabszymi armiami
Ostatnio namiętnie słucham podcastów spod szyldu 40kglobal. Niestety dzięki temu nie starcza mi już czasu na mój drugi ulubiony czyli Independent Characters. I muszę przyznać, że obie te nagrywki znajdują na przeciwległych biegunach podejścia do hobby. I o ile ten drugi jest nagrywany przez amerykańskich hobbystów o różnych hobbystycznych sprawach jak IA, tereny, kampanie czy inne takie o tyle pierwszy nagrywają angole o turniejach, mocnych rozpiskach i raportach z pola walki. Technicznie jest podobnie IC to duża atencja dla jakości nagrania co zresztą widać na niektórych zdjęciach po samych pro wyglądających mikrofonach. Z kolei 40kglobal to często radosna jazda bez trzymanki i poważne wyzwanie dla słuchającego kiedy czyjś szkocki akcent skombuje się z rwącym się skypem.
Etykiety:
scena turniejowa,
zagranica
sobota, 21 grudnia 2013
3cia armia...
Mam wrażenie, że cały czas po macoszemu traktowany przez większość zainteresowanych. Z jednej strony nie ma co się dziwić bo nawet nie idąc w rozwiązania by GW dobry i estetyczny teren to koszta. I to zauważalne. Zatem choć może co bardziej zapaleni hobbyści sobie sprawią tematyczny stół na domówki o tyle orgowie turnieji i inne mniej czy bardzie formalne grupy graczy mają z tym większy problem.
Etykiety:
scena turniejowa,
zagranica
niedziela, 1 grudnia 2013
Screamerstar
Ostatnio usłyszałem zarzut czy może jedynie uwagę, że na tym blogu ostatnimi czasy coś mało konkretu a za dużo szeroko rozumianego pitu pitu. No to czas poprawić się i choć trochę nadrobić zaległości w merytorycznych notkach. Temat wybrałem sobie bliski choć skłamałbym mówiąc, że doskonale znany z autopsji - grałem tym raz i to w niepełnej wersji. Zresztą mam wrażenie, że tytułowy build w ogóle nie przebił się do mainstreamu turniejowego w naszym kraju. Co samo w sobie jest również ciekawe i swoją teorią na ten temat nie omieszkam się podzielić w którymś z kolejnych akapitów.
niedziela, 6 października 2013
Figurkowy PM
Choć na forum ligowym dzieje się ostatnimi czasy całkiem sporo - zupełnie jakby to był koniec sezonu - to obiecałem sobie, że nie będę tego komentował na blogu. Wychodzę po prostu z założenia, że większość omawianych tematów jak przykładow to od kiedy do kiedy ma być sezon średnio interesuje większość graczy. Ale jak mam być szczery to mam wątpliwości czy to co o czym chce wspomnieć będzie miało wiele większe audytorium.
Właściwie jedynym w miarę regularnie słuchanym przez mnie zagranicznym podcastem jest Inependent Characters. I właśnie tam znalazłem rozwiązanie nurtującego mnie ostatnio problemu. Problemu zarządzania figurkami, tymi które się maluje, dopiero skleja, czy czekają na podstawki. Po prostu któreś z kolei zaskakujące znalezisko np. jakiegoś sorrerera z którego będzie idealny herald zainspirowało mnie do refleksji że w moim wieku przy tej liczbie figurek same szare komórki to za mało by to ogarnąć. Oczywiście można się wspomóc Excelem które jest uniwersalnym lekiem na całe zło pierwszego świata ale ja chciałem coś bardziej dedykowanego. Przez moment zastanawiałem się nawet czy samemu się za tworzenie jakiegoś narzędzia nie zabrać ale doszedłem do wniosku, że to chyba byłby za bardzo angażujące czasowo na tym etapie. I tak łamiąc się z myślami odsłuchałem wspomniany podcast i okazało się, że nie jestem jedynym z takim problem.
Rozwiązaniem zaproponowanym przez amerykańskich przyjaciół jest
KanbanFlow
I po zapoznaniu się z nim stwierdzam, że warto mu się przyjrzeć. Generalnie jest to narzędzia zaprojektowane z myślą o zarządzaniu projektami informatycznymi - jedno z wielu dostępnych w internecie. Mamy w nim kolumny których liczbę i tytuły sobie sami określamy. Oprócz tego mamy zadania które sami tworzymy. Ja osobiście przyjąłem klucz, że jedno zadanie to jeden oddział. A kolumny mają tytuły: W pudełkach, Sklejanie, Malowanie, Wykończenie, Done. I cały pic polega na tym, że zadania podążają w prawo do kolejnych etapów pracy.
Dzięki temu widzę ile mnie jeszcze czeka by skończyć demony. Wuchte. A niżej mam eldarów i kolejna wuchta roboty. I niby wiedziałem o tym ale jak zobaczyłem to rozbite na kolejne jednostki to moja percepcja sporo zyskała.
Narzędzie ma masę dodatkowych funkcji jak sub taski (używam do oznaczenia potrzeby zmycia farby) czy tagi lub kolory. Aplikacja działa z poziomu przeglądarki, dane są w jakiejś chmurze a całość jest trywialna i bardzo wygodna w obsłudze. No i jest to darmowa zabawa. Co prawda jest jakieś konto premium ale nie jest potrzebne do szczęścia.
Zdaję sobie, że sporo ludzi nie ma potrzeby uciekania się do takich pomocy bo doskonale wiedzą co w walizce, co na półce a co w pudełkach. Jednak dla tych którzy mają poczucie, że chaos zakrada się między nich a ich figsy taka pomoc może być nieoceniona. A na pewno warta przetestowania.
Etykiety:
ciekawsotka,
varia,
zagranica
środa, 15 maja 2013
Pochwalę się...
.. a co.
Jak już można się domyślić po obrazku w połączeniu z tytułem, będę tam. W końcu nie samymi turniejami człowiek żyje i czasami nawet hobbystycznie warto się "odchamić". Zatem spotkam autorów i rzeźbiarzy pogadam z bandą psychopatów i innych nerdów i wystawię się na masę pokus jeśli chodzi o zakupy. Taki Fulgrim już mi chodzi po głowie.
Kroją mi się w tym roku dwa wyjazdy związane z 40stką które mogą stać się dla mnie kultowe. Ale nie uprzedzając faktów i bez dywagacji przyznam się, że na myśl o najbliższym weekendzie ciesze się jak dziecko które napisało swój pierwszy list do Mikołaja. Nie do końca wiem czego się spodziewać i jak to w rzeczywistości będzie wyglądać ale mam nadzieję, że będzie czad i ogień w szopie.
Oczywiście planuje jakąś obszerną relacje po powrocie. Natomiast jeśli wifi i inne wiatry warpu pozwolą to na bieżąco raz po raz jakieś 'tysiąc słów' na fejsa wrzucę. Zatem, jak to się mówi, stay-tuned.
Etykiety:
black library,
ładne,
ukochana firma,
zagranica
piątek, 4 maja 2012
Jak zrobić sobie krzywdę
Będzie odkrywczo - starzejemy się. W poprzedniej notce marudziłem ja obecnie marudzi Michu. No ale skoro nasz wiek nieubłaganie zmierza w stronę tytułowej liczby naszej ukochanej gry to takie double impact comba mogą być coraz częstsze. Ale zanim przekażę notkę Michowi krótki przerywnik o pozytywnym nastawieniu,
Gratulacje!!! dla:
Mr Jan
Mr Typhus
Mr Romek
za wizję przyszłości i przewidzenie miejsc 3-5 na koniec sezonu. I wielkie dzięki dla wszystkich którzy skrobnęli swoje typy. Mam wrażenie, że tamta notka była delikatnym preludium do tematu reprezentacji który pewnie przed Gorzowem będzie coraz częściej się tu pojawiał. Ok, to już nie przedłużam i oddaje głos Michowi.
Nadaje Michu. W czasie jak czytacie te słowa, podcast z paroma słowami (pewnie pochlebnymi nawet) o DMP jest w trakcie nagrywania lub nawet w post-produkcji. W tak zwanym międzyczasie, chciałbym przekazać Wam parę, mniej pochlebnych, uwag o pewnym amerykańskim turnieju. Ku przestrodze i nauce na przyszłość, a także z pobudek czysto humorystycznych.
Wyobraźcie sobie, że macie gigantyczny, nawet jak na standardy amerykańskie, turniej drużynowy o dumnej nazwie National Team Tournament - na ostatecznej liście znalazło się 116 cztero-osobowych zespołów, czyli jak łatwo policzyć - wuchta ludzi. Dodatkowo macie warunki na jego przyprowadzenie, fajną formułę i doświadczenie lat poprzednich. A mimo to postanawiacie to wszystko spartolić. I żeby nie było, jestem świadom tego, że większość ludzi mimo wszystko bawiła się całkiem dobrze na Adepticonie. Ale z biegiem lat dochodzę do wniosku, pomijając nieuleczalne i niestety nieuniknione przypadki malkontenctwa i złej woli, że jeśli zamknie się na dwa dni w jednym pomieszczeniu grupę ludzi z figurkami, pozwoli ze sobą grać i dodatkowo przypilnuje, żeby robili to w jednym czasie, to będą oni mieć wrażenie, że dobrze się bawili. Mimo, że w rzeczywistości stali w dusznej sali po 10 godzin dziennie i przesuwali plastikowe ludziki. Ale odbiegam.
Turniej drużynowy na Adepticonie ma już tradycję i jego założenia są całkiem ciekawe. Rzekłbym, że na tyle interesujące, iż można by pomyśleć o takim turnieju również u nas. Drużyny są 4-osobowe przy czym, i tu novum, bitwy są rozgrywane parami (2x1000 punktów). Każdy team ma do dyspozycji cztery FOC-e, według schematu: więcej HS, więcej FSC etc. Do tego specjale i 1 zabawka (nie SH) z Forga. Czyli mamy parówkę tak jakby wzbogaconą o zestaw sosów i dobrą bułkę. Tyle, że bułka jest nieświeża, a wszystkie sosy smakują jak ketchup. Pominięto bowiem dość istotny szczegół – nie ma limitu rodzaju armii. Tak, tak, jest właśnie tak jak sobie pomyśleliście. Na pytanie ilu przybyło Grey Knightów jest tylko jedna odpowiedź. Wszyscy. I żeby nie być gołosłownym – armie zwycięzców (UWAGA obrzydliwe - dopisek trej). Uczciwość nakazuje sprostować, że na wyższych miejscach nie byli wyłącznie GK – co więksi klimaciarze męczyli się z SW.
Trzeba przyznać, że organizatorzy zrobili sporo aby ten stan osiągnąć. Żeby było śmiesznie, w preambule regulaminu jest zapis, iż z uwagi na to, że w zeszłych latach mocno promowane były drużyny jedno-armijne, w tym zasady miały z tym walczyć i zachęcać do kreatywności. Ciekawym pomysłem w tym kontekście jest zasada „Brother in arms” pozwalająca między innymi armiom w parze z tego samego kodeksu korzystać ze wspólnych bonusów. Dodatkowo, jeden bohater zmieniający FOCa - zmienia go wszystkim armiom z tego samego codexu w teamie. I żeby było jeszcze śmieszniej (ja już normalnie boki zrywam), duża ilość punktów była za „spójność” wizualną i tematyczną drużyny. Brawo.
Piszę o tym wszystkim wbrew pozorom nie dlatego, że chce sobie ponarzekać. Chciałem zwrócić uwagę, że moim zdaniem bieżąca sytuacja może rozwinąć się właściwie na trzy sposoby:
1) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Spowoduje to drastyczne i nieoczekiwane zmiany a balans sił zostanie w jakiś sposób wyrównany;
2) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Nic się nie zmieni w meta. Wszyscy kupimy sobie GK, co wyrówna ostatecznie różnice między kodeksami i zbliży nasze hobby do sportu na tyle, że będziemy się starać o zakwalifikowanie czterdziestki jako dyscypliny olimpijskiej;
3) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Nic się nie zmieni w meta. Postanowimy, że koniec tej głupoty i zaczniemy zmieniać zasady turniejowe daleko bardziej niż do tej pory. Dla miększego bobra, jak kwadraty.
Powyższe alternatywy uszeregowałem w miarę wzrastającego prawdopodobieństwa. A Adepticon wydaje mi się dobrym przykładem tego, co może się stać jeśli w jakimś momencie nie powiemy sobie „Basta” i nie wybierzemy trzeciego rozwiązania. Póki co – oby do 6 edycji.
P.S. Kreatywność w nazewnictwie zespołów na Adeptioconie nie była powalająca i malejąca wraz ze zbliżaniem się do czołówki – tu pozwolę sobie wtrącić że to akurat zupełnie podobnie jak u nas (taka mała złośliwość), ale zdarzyły się i perełki: ”Captain Failure and the Submersible of the Future” to moi ulubieńcy :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)