niedziela, 16 lutego 2014
Najlepsi z słabszymi armiami
Ostatnio namiętnie słucham podcastów spod szyldu 40kglobal. Niestety dzięki temu nie starcza mi już czasu na mój drugi ulubiony czyli Independent Characters. I muszę przyznać, że obie te nagrywki znajdują na przeciwległych biegunach podejścia do hobby. I o ile ten drugi jest nagrywany przez amerykańskich hobbystów o różnych hobbystycznych sprawach jak IA, tereny, kampanie czy inne takie o tyle pierwszy nagrywają angole o turniejach, mocnych rozpiskach i raportach z pola walki. Technicznie jest podobnie IC to duża atencja dla jakości nagrania co zresztą widać na niektórych zdjęciach po samych pro wyglądających mikrofonach. Z kolei 40kglobal to często radosna jazda bez trzymanki i poważne wyzwanie dla słuchającego kiedy czyjś szkocki akcent skombuje się z rwącym się skypem.
Ale to nie miało być o moich ulubionych podcastach a raczej o tym czego się z nich dowiedziałem. I co uznałem za warte rozważenia do przeszczepienia na nasz grunt. Ostatnie kilka odcinków 40kglobal było poświęcone turniejowi Caledonian Uprisng jednym- z większych na wyspach bo w tym roku było na nim 120 graczy. Podsumowaniem relacji z przygotowań i gier był wywiad z organizatorem który opowiadał o tym i owym.
I jednym z tych owych były nagrody dla najlepszych generałów. Z jednej strony nic oryginalnego bo i u nas o takich mowa jest "od zawsze" tyle że w kontekście końca sezonu ligi natomiast nikt tego jeszcze nie robił na większym turnieju. Bo tylko na takim to ma sens, bo poniżej jakiegoś progu nagrody te nie będą się cieszyć wielkim uznaniem bo dostanie je przysłowiowy każdy.
Oczywiście są i obejścia na to bo można pogrupować frakcjami np xenos, choas, imperium, space marines i zamiast dawać ich tyle co kodeksów to raczej tylko 3 lub 5. Natomiast przy zbyt mocnej konsolidacji to mogą stracić na sensie bo oryginalny zamysł jest taki by ludzie grający słabszymi armiami odstającymi od aktualnej mety mogli wygrać nagrodę. Więc w worku xenos mamy tau, eldarów jak i orki więc już tutaj trochę ten sens gubimy.
Natomiast jeśli na turnieju jest koło tych, dajmy na to, 50 graczy to można pomyśleć o jakiś pamiątkowych dyplomach, bo to wystarczy, jako ukoronowanie walki deksem nie dającym większej szansy na top. Plus wyczytanie i zaproszenie na środek na koniec imprezy. Nie wydaje mi się by wszyscy dla tego uścisku ręki przerzucili się na Bladzie ale może wtedy kolejne salwy z jonówek dla takich graczy nie będą gwoździem do trumny tego hobby, przynajmniej w ich wydaniu.
Natomiast skoro sezon 2013/14 pomału zmierza do końca warto też pamiętać o tym, że była mowa o honorowaniu najlepszych graczy poszczególnych armii na jego koniec. Ale to chyba już temat na inną notkę. A póki co temat w lokalnym wydaniu poddaje pod rozwagę i dyskusję.
Etykiety:
scena turniejowa,
zagranica
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz