wtorek, 29 maja 2012

Kuszący Mrok


W minioną sobotę udało mi się zagrać na turnieju lokalnym który miał miejsce w poznańskiej Stokrotce. Ponieważ do końca nie miałem pewności czy na niego dotrę nie brałem z sobą jadąc z Gdynii figur do lostów by uniknąć jakiś pustych przebiegów a w zamian zaklepując sobie u eM'a jego Dark Eldarów. Rozpiska którą sobie wymyśliłem nie była szczególnie oryginalna bo bazowała na już dość oklepanym venom spamie czyli

Lady Mayis
Incubi z szefem w raiderze
2 razy truborni z blasterami w venomach
5 razy wariorzy w venomach
3 ravagery

Proste i w założeniu skuteczne. Ciekawostką może być jedynie wybór HQ ale zdecydowałem się na tą niestandardową szefową z względu na dość przyzwoity koszt i możliwość przestawiania oddziałów. No i odporność na moce również się wydawała całkiem syta choć z perspektywy czasu już ciut inaczej to jednak postrzegam.

Turniej był generalnie pod patronatem smerfów (i nie nie mam w tym momencie na myśli Ultramarinsów) i w regulaminie było sporo zasad do nich nawiązujących które często dość mocno wpływały na rozgrywkę. Jednak dało się to przeżyć i przełknąć by się dobrze bawić.

Na lokalu jak to na lokalu 3 bitwy i pierwszą z nich przyszło mi zagrać z Orkami kolegi Zagnara. Rozpiska mojego przeciwnika to taki mix czyli dwie ciężarówki chopaków, wagon z 20'tką do tego motonoby z zmotoryzowanym szefem oraz 6 cannonów. (chyba niczego nie pominąłem). Wygrałem rzut na rozpoczęcie stwierdziłem, że zaczynam ustawiłem się dość zdecydowanie mono-flankowo i patrzyłem co wymyśli mój oponnent a on ustawił się dość szeroko i dość otwarcie zatem skorzystałem z tego i nacisnąłem spust. Motonoby przetrwały dwie tury - podobnie jak wagon i jedna z ciężarówek. Po wyeliminowaniu mobilnego kombatu oraz sztucznych barier z AV już było z górki. Wynik 20:0.

Druga bitwa to Jasiu i dość nietypowe bladzie czyli Mefiston, Corobulo, 8 termosów, 8 scout bajków, duży assault skład na plecakch, 5 typa melta fist, w razorze z miotaczem, 5 scoutów z rakietą, atak bajk (MM - oczywiście) oraz dwa predy. Połączenie misji (punkty za przejazd do strefy przeciwnika) oraz stołu sprawiło, że bitwa nie obfitowała w emocje a już zwłaszcza na początku. Dwa duże LOS-blokery były ustawione po przekątnej stołu i każdy z nas przycupnął za jednym by wzdłuż krótszej krawędzi robić wycieczkę do strefy przeciwnika. Dopiero po spokojnym zabezpieczeniu troopsów, zaczęliśmy myśleć o jakimś wojowaniu. Oczywiście do wojaczki zostało wyznaczone wszystko poza scooringami by broń Tzeentchu niczego nie ryzykować. W wyniku szachów i podchodów udało mi się społowić terminatorów - szarżą inkubich z szefową i cała ta ekipa przy tej akcji zginęła oraz wystrzelać scout bajki. W miedyczasie spadły jakieś ravagery ale udało mi się też ustrzelić wcześniej preda i atak bajka. Jak widać straty były remisowe więc wygrałem 11-9 co wynikało tylko i wyłącznie z początkowej przewagi w troopsach.

Finalne starcie to właściciel moich wojaków czyli eM i jego jaśni pobratymcy zatem Eldarzy. Rozpa to dwóch farseerów na motorach, 7 warlocków na motorach, night spinner, dwie trójki walkerów z rakietami, 2 gołe oddziały jetbajków, 3 razy guardianie z lancami i to chyba wszystko. Rozpiska i wystawienie czyli Dawn of War sprawiały że nie za bardzo miałem pomysł jak to ugryźć. Głównym źródłem  mojego niepokoju była rada i wymyśliłem, że na tyle na ile to możliwe ją zignoruje a zajmę się resztą i to, z grubsza, z odrobiną farta się udało. Rada zatem zabijała mi, co się udało wytwórcą świec wysypać z venomów. A ja w międzyczasie wpadłem incubimi z Lady Malys w dwa oddziały guardianów bo wymyśliłem, że jak będę miał pain tokeny to mogę się z radą bić. Niestety nie doszło do tego bo incubi spotkali jednego farssera i 3 walkery i się wykrwawili w tym kombacie została jedynie szefowa. Jednak guardianie zdążyli zginąć podobnie jak 3ci oddział wypluty przez venomy jak i ich zmotoryzowani kumple również potraktowani truciznami z uczciwego strzelania. Na koniec rada za sprawą dość wesołego smerfa-patrona armii wylosowanego przed bitwą przez eMa była społowiona za sprawą ciężkiego terenu w który każdorazowo szarżował. Tak wyglądał dokładnie zapis:
Pracuś-(+) Wybrana przez Cb jedna ruina daje tb +1 do Covera,(-) Podczas pracy twoje jednostki dostały zakwasów w mięśniach i zawsze szarżujesz traktowany jak w ciężkim terenie.[nie otrzymujesz minusów za brak grantów]
Mi z kolei udało się zająć znacznik na środku warty dużo i jeden boczny warty mniej i to w sumie dało mi wynik 14-6.

Po podliczeniu punkcików okazało się, że całą imprezę wygrałem.

Nie ukrywam, że bardzo fajnie mi się grało takimi Dark Eldarami - przypomniało się granie ravenwingiem. Szybko, papierowo i do zbielenia palca na spuście. Z przerywnikami na wymianę uprzejmości w assaulcie. Nawet jink były, tyle, że lepszy w postaci flickerfieldów. I nawet jeśli skuteczniejsze byłoby poświęcenie incubich i szefowej na rzecz kolejnych venomów miałbym silne opory przed tym. Czasami po prostu trzeba komuś lutnąć - tak dla zdrowia psychicznego. Jak będę miał jeszcze okazję na pewno sobie zagram czymś w ten deseń ale z chęcią po testowałbym też inne rozpiski, np z portalem który może zyska w nowej edycji.

Pożyjemy, zobaczymy.

niedziela, 27 maja 2012

Polska herezja - preview


Co prawda zbliżająca się 6 edycja oraz takie premiery jak nowe fruwajki dość skutecznie absorbują naszą uwagę warto jednak pamiętać o innych atrakcjach jakie na nas czekają w najbliższej przyszłości . I taką jest na pewno nadchodząca publikacja Herezji Horusa w naszym, ojczystym, języku. Fabryka Słów która odpowiada za to nowe wydanie stara się podsycić atmosferę poprzez regularne puszczanie w eter różnych ciekawostek. Tym razem dostaliśmy parę obrazków w tym takie zawierające layout. Jak dla mnie lepsze niż oryginał. Zresztą oceńcie sami:







środa, 23 maja 2012

Przemyślenia spod lufy lemana*



Póki co małymi ale jak znam życie, a niemłody już niestety jestem, niepostrzeżenie przemienią się one w całkiem spore kroki zbliża się pierwszy turniej klasy Master w sezonie 2012/2013 czyli Battle Cannon. W tym roku formuła imprezy uległa całkiem, całkiem odczuwalnemu liftingowi jeśli chodzi o regulamin i zamiast standardowych punktów i 5 bitew będziemy mieli 1300 pktów oraz 7 bitew. I szczerze mówiąc moje wrodzone malkontenctwo nie pozwala mi się cieszyć ani jednym ani drugim. Drugim bo skoro pierwsze to lepiej zostawić te 5 bitew i otrzymać balet pokroju Grill & Chill gdzie czas spędzony na luźnej gadce z wszystkim przy kiełbasce i zapojce jest dłuższy niż ten przestany przy stole. A to, że za sprawą niejasnych dla mnie pobudek, Łódź na własne życzenie znika na tą chwilę z 40kowej mapy turniejowej powoduje, że może tym bardziej, warto uderzyć w tą, całkiem sporą, niszę.
A pierwszym się nie cieszę bo nie umiem za bardzo składać rozpisek na takie punkty. Przynajmniej Lost and Damned. Do tej pory wydawało mi się, że są dwa rodzaje armii: takie które się dobrze skalują na każde punkty np. Wilki czy DE (w ich przypadku można by nawet zrobić tabelkę jak do VP i w zależności od punktów odczytywać ilość venomow ;) ) i takie które gorzej np. Eldarzy (choć całkiem popularny jest pogląd, że to nic wspólnego z punktami nie ma ;) ). Ale okazuje się, że jest trzeci typ armii który się po prostu nie skaluję i poniżej pewnego progu nie działa.... i nie. I do tej kategorii właśnie wchodzą Lości. I po zeszłym tygodniu mam wrażenie, że ta granica grywalności przebiega właśnie w okolicach tego tysiąc trzysta więc pewnie da się złożyć coś grywalnego ale cały czas jeszcze "trochę" błądzę.
Jak już mam wystarczająco Hellbladów i Rending Clawów to odkrywam, że do strzelania mam całe dwie laski. Oczywiście obie z BS3. No normalnie ogień w szopie. Jak dokładam strzelania to odkrywam, że ekipa odpowiedzialna od wjazdu na deplojment się zrobiła jakaś taka... no... licha, nazwijmy to umownie. I tak od tygodnia męczę zagadnienie. Rozważałem nawet opcję wzięcia czegoś innego ale trochę mi to na ambicję weszło i się zaparłem. Choć jeśli moje męki twórcze mają jeszcze potrwać trochę to mogę się złamać i wybrać jakąś drużkę na skróty (np. szare pancerzyki ;) ). No ale póki co wierzę, że mi się uda coś co wyda mi się warte wiezienia tyle kilometrów na 7 bitew.
Zdaję sobie sprawę, że trochę pomarudziłem w powyższych akapitach ale nie zmienia to faktu, że niezależenie od figurek w walizce, będę się z wszystkich sił starał dotrzeć do Olsztyna bo tegoturnieju po prostu nie wypada przegapić. Jego lokalizacja oraz całkiem sprawna organizacja sprawia, że za każdym razem ociera się o ideał więc jak ktoś jeszcze nie był to warto. A jak ktoś był to już wie, że warto.
Do zo.

* W standardowym wariancie

niedziela, 20 maja 2012

Tytany z taśmy produkcyjnej?


Czytelnicy, bądź również słuchacze którzy wchodzą na tego bloga dłuższą chwilę doskonale znają moją fascynację tytanami wszelkiej maści. Zwykłem bowiem, w przypadku znalezienia jakichkolwiek fotek takowych, gdzie te narzędzi ostatecznej zagłady się prezentują odpowiednio wyjściowo wrzucać tutaj te zdjęcia wręcz hurtowo. I dlatego też, warszawska impreza pt. Syrenka Zagłady, gdzie takie zabawki są dopuszczone, mnie cieszy  pomimo, że jako turniej może nie ma najlepszej opinii to i tak zawsze staram się na nią dotrzeć.
Po prostu, pomimo swojej absurdalności, a może za jej sprawą wielkie kroczące maszyny destrukcji działają na moją wyobraźnię. I pewnie dlatego z dużym zainteresowaniem przeczytałem pewien wywiad umieszczony na blogu Apocalypse 40k z Spyros'em Kryptiotis który wyspecjalizował się w produkcji modeli tytanów klasy Warlord i ich późniejszego sprzedawania na e-bay'u. Nawet jeśli kogoś sama wizja czytania o takim zagadnieniu nie bawi to warto kliknąć dla zdjęć bowiem modele zawodnika są zdecydowanie lepsze niż gorsze. Muszę przyznać, że pomysł Spyrosa na biznes mnie poraził. Nie brakuje bowiem na rynku firm które robią wszelkiej maści bitsy oraz zamienniki bądź wypełnienia ofery gw. Zwłaszcza ostatnimi czasy w tym segmencie namnożyło się firmy i firemek. Natomiast wraz z wzrostem wymiarów modeli coraz mniej zainteresowanych ich wykonywaniem. I szczerze mówiąc absolutnie mnie to nie dziwi bowiem łatwiej zrobić meltaguny, dać im dla niepoznaki jakąś luźno nawiązującą nazwę i sprzedawać. Raz, że koszta pierwszego modelu oraz późniejszych kopii wielkie nie są, dwa, że sporo ludzi to potrzebuje. A z tytanem początkowa inwestycja jest spora, kopiować to trudno no i sporo, z niewielu, potencjalnych klientów może woleć jakieś cacka z Forgeworlda. No i jest to model raczej na półkę w przeciwieństwie do łapek z linkowanymi autocannonami. Tak trudno na tym zarobić.
Myślę więc, że koleś podchodzi do tego dosyć hobbystycznie i nie ma jakiś wygórowanych oczekiwań wobec stopy zwrotu z inwestycji. Jednak to zdanie:
I am currently designing a Knight Titan variant which I hope to be able to produce en masse as a full resin kit.
sprawia, że mam wątpliwości i może nie doceniam pomysłu Spyrosa. I może uda mu się swoją działalność rozwinąć do czegoś więcej niż lokalnej ciekawostki. Szczerze mówiąc, mocno trzymam za to kciuki bo aktualnie widać jak wysyp firm produkujących małe części dobrze zrobił hobby poprzez pomnożenie łatwo osiągalnych alternatyw. Może zatem i w przypadku "ciut większej skali" czeka nas choć mała, to zawsze, rewolucja.

sobota, 19 maja 2012

Podcast nr 22 Po DMP przed ETC i patronat


Właściwie to tytuł mówi wszystko. Może powinno się do tego jeszcze dołożyć wzmiankę o Młotkach i ich niezmiennie kiepskiej kondycji i będzie pełen zakres tematyki. No prawie pełen, bo oczywiście tu i ówdzie nie wyrobiliśmy na zakrętach dyskusji by się obudzić na jakiś manowcach ale to już nasz treademark więc nikt chyba nie będzie tym zaskoczony.
Tak więc dla zainteresowanych wspomnianą tematyka oraz dla tych trochę mniej zainteresowanych podaję link oraz gorące zaproszenie do odsłuchu:

Podcast nr 22 Po DMP przed ETC

Z ciekawostek Emeryt prosił o objecie patronatu nad inicjatywą Story of the Month co z wielką radością uczyniłem zatem możecie się spodziewać twórczości literackiej, bądź linków do takowej oraz możliwości bawienia się w krytyków literackich poprzez głosowanie na najlepsze, Waszym zdaniem, opowiadania. Szczerze mówiąc bardzo się cieszę na tą akcję bo wniesie ona spory powiew świeżości na tego bloga i przełamie trochę pewien turniejowy monotematyzm który tu króluje.

poniedziałek, 14 maja 2012

Robota w wywiadzie


Piłkarskie Euro już, praktycznie za chwil parę a niedługo po nim to właściwe - czyli, oczywiście 40kowe. A, że pojawił się regulamin turnieju singlowego to pomału już nie tylko reprezentanci ale i wszyscy ci którzy po prostu dotrą do Gorzowa w sierpniu mogą zacząć kminić nad swoimi rozpiskami. I szczerze mówiąc nie zapowiada się to na najłatwiejsze zadanie ponieważ regulamin ETC czy też jego singlowego towarzysza jest zauważalnie odmienny od tego co nam organizatorzy zapewniają na co dzień w ramach "ligowej młócki". Wymaga zatem gruntownej analizy co i jak oraz po co i to zarówno u nas jak i przeciwników.
Przydałoby się zatem zrobić jakiś research i popatrzeć jakie rozpiski królują w innych krajach zwłaszcza, że poza granicami częściej się uwzględnia specyfikę Euro i tamtejsze regulaminy turnieji są bardziej zbliżone do tego co będzie w Gorzowie. Zatem i tzw. "mete" mają tam zapewne lepiej ograną. Jedyny problem to odpowiedź na pytanie skąd wziąć obce rozpski turniejowe i to najlepiej takie w wersji pro i zaprojektowane by zabijać.
I tu się pojawia apel do Was drodzy czytelnicy. Jeśli wiecie gdzie znaleźć takie cuda to serdecznie zapraszam do podzielenia się linkami najlepiej w komentarzach bądź na fejsie. Może się to oczywiście przydać naszym reprezentantom oraz wszystkim ich sparingpartnerom którzy będą próbowali grać potencjalne groźnymi/popularnymi buildami. Może się to przydać wszystkim zmierzającym na turniej singlowy organizowany przy okazji ETC a którzy nie do końca wiedzą czego się spodziewać. I może się to oczywiście przydać wszystkim fanom rozkminy którzy muszą czymś zająć szare komórki przed nadejściem 6 edycji. Zatem potencjalne audytorium jest szerokie więc jak się człowiek potknie o coś ciekawego klikając po warpnecie to warto wcisnąć ctrl+C, ctrl+V z adreskiem.
W sumie to inspiracją do tej notki był Jachu który jako pierwszy wyrwał się przed szereg i dał ciekawy namiar. Natomiast ja patrząc za zachodnią granicę napotkałem na ciut mniej ciekawy wywiad z kapitanem reprezentacji Anglii i to zarówno na nasze, traumatyczne, DMP, jak i oczywiście ETC.

A Wy coś macie?

środa, 9 maja 2012

Drużynowe boje


No i w końcu udał mi się dotrzeć do stolicy podziemnych pomarańczy dzięki czemu mieliśmy okazję z Michem usiąść przy mikrofonie. Jednak patrząc nawet w niedaleką przyszłość mam wrażenie, że będziemy musieli się jednak przeprosić z skypem, przynajmniej jeśli nasze nagrywki mają mieć cokolwiek wspólnego z regularnością.
Jednak koncentrując się na tu i teraz zapraszam do odsłuchu kolejnego podcastu dzięki któremu rozliczenie z tegorocznymi Drużynowymi Mistrzostwami Polski, pomału, będzie można uznać za zakończone. A stwierdzeniem, że nie tylko DMP się załapało do tematyki tego odcinka chyba już nikogo nie zaskoczę bo to że nasz słowotok jest odwrotnie proporcjonalny do późniejszej edcyji to już poniekąd nasz trademark.

Ok to gorąco zapraszam do odsłucj i jedziemy:

Podcast nr 21 Drużynowe boje

piątek, 4 maja 2012

Jak zrobić sobie krzywdę


Będzie odkrywczo - starzejemy się. W poprzedniej notce marudziłem ja obecnie marudzi Michu. No ale skoro nasz wiek nieubłaganie zmierza w stronę tytułowej liczby naszej ukochanej gry to takie double impact comba mogą być coraz częstsze. Ale zanim przekażę notkę Michowi krótki przerywnik o pozytywnym nastawieniu,
Gratulacje!!! dla:
Mr Jan
Mr Typhus
Mr Romek
za wizję przyszłości i przewidzenie miejsc 3-5 na koniec sezonu. I wielkie dzięki dla wszystkich którzy skrobnęli swoje typy. Mam wrażenie, że tamta notka była delikatnym preludium do tematu reprezentacji który pewnie przed Gorzowem będzie coraz częściej się tu pojawiał. Ok, to już nie przedłużam i oddaje głos Michowi.

Nadaje Michu. W czasie jak czytacie te słowa, podcast z paroma słowami (pewnie pochlebnymi nawet) o DMP jest w trakcie nagrywania lub nawet w post-produkcji. W tak zwanym międzyczasie, chciałbym przekazać Wam parę, mniej pochlebnych, uwag o pewnym amerykańskim turnieju. Ku przestrodze i nauce na przyszłość, a także z pobudek czysto humorystycznych.


Wyobraźcie sobie, że macie gigantyczny, nawet jak na standardy amerykańskie, turniej drużynowy o dumnej nazwie National Team Tournament - na ostatecznej liście znalazło się 116 cztero-osobowych zespołów, czyli jak łatwo policzyć - wuchta ludzi. Dodatkowo macie warunki na jego przyprowadzenie, fajną formułę i doświadczenie lat poprzednich. A mimo to postanawiacie to wszystko spartolić.  I żeby nie było, jestem świadom tego,  że większość ludzi mimo wszystko bawiła się całkiem dobrze na Adepticonie. Ale z biegiem lat dochodzę do wniosku,  pomijając nieuleczalne i niestety nieuniknione przypadki malkontenctwa i złej woli, że jeśli zamknie się na dwa dni w jednym pomieszczeniu grupę ludzi z  figurkami, pozwoli ze sobą grać i dodatkowo przypilnuje, żeby robili to w jednym czasie, to będą oni mieć wrażenie, że dobrze się bawili. Mimo, że w rzeczywistości stali w dusznej sali po 10 godzin dziennie i przesuwali plastikowe ludziki. Ale odbiegam.

Turniej drużynowy na Adepticonie ma już tradycję i jego założenia są całkiem ciekawe. Rzekłbym,  że na tyle interesujące, iż można by pomyśleć o takim turnieju również u nas. Drużyny są 4-osobowe przy czym, i tu novum, bitwy są rozgrywane parami (2x1000 punktów). Każdy team ma do dyspozycji cztery FOC-e, według schematu: więcej HS, więcej FSC etc. Do tego specjale i 1 zabawka (nie SH) z Forga. Czyli mamy parówkę tak jakby wzbogaconą o zestaw sosów i dobrą bułkę. Tyle, że bułka jest nieświeża, a wszystkie sosy smakują jak ketchup. Pominięto bowiem dość  istotny szczegół – nie ma limitu rodzaju armii. Tak, tak, jest właśnie tak jak sobie pomyśleliście. Na  pytanie ilu przybyło Grey Knightów jest tylko jedna odpowiedź. Wszyscy. I żeby nie być gołosłownym – armie zwycięzców (UWAGA obrzydliwe - dopisek trej). Uczciwość nakazuje sprostować, że na wyższych miejscach nie byli wyłącznie GK – co więksi klimaciarze męczyli się z SW.

Trzeba przyznać, że organizatorzy zrobili sporo aby ten stan osiągnąć. Żeby było śmiesznie, w  preambule regulaminu jest zapis, iż z uwagi na to, że w zeszłych latach mocno promowane były drużyny jedno-armijne, w tym zasady miały z tym walczyć i zachęcać do kreatywności. Ciekawym pomysłem w tym kontekście jest zasada „Brother in arms” pozwalająca między innymi armiom w parze z tego samego kodeksu korzystać ze wspólnych bonusów. Dodatkowo, jeden bohater zmieniający FOCa -  zmienia go wszystkim armiom z tego samego codexu w teamie. I żeby było jeszcze śmieszniej (ja już normalnie boki zrywam), duża ilość punktów była za „spójność” wizualną i tematyczną drużyny. Brawo.

Piszę o tym wszystkim wbrew pozorom nie dlatego, że chce sobie ponarzekać. Chciałem zwrócić uwagę, że moim zdaniem bieżąca sytuacja może rozwinąć się właściwie na trzy sposoby:

1) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Spowoduje to drastyczne i nieoczekiwane zmiany a balans sił zostanie w jakiś sposób wyrównany;
2) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Nic się nie zmieni w meta. Wszyscy kupimy sobie GK, co wyrówna ostatecznie różnice między kodeksami i zbliży nasze hobby do sportu na tyle, że będziemy się starać o zakwalifikowanie czterdziestki jako dyscypliny olimpijskiej;
3) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Nic się nie zmieni w meta. Postanowimy, że koniec tej głupoty i zaczniemy zmieniać zasady turniejowe daleko bardziej niż do tej pory. Dla miększego bobra, jak kwadraty.

Powyższe alternatywy uszeregowałem w miarę wzrastającego prawdopodobieństwa. A Adepticon wydaje mi się dobrym przykładem tego, co może się stać jeśli w jakimś momencie nie powiemy sobie „Basta” i nie wybierzemy trzeciego rozwiązania. Póki co – oby do 6 edycji.

 P.S. Kreatywność w nazewnictwie zespołów na Adeptioconie nie była powalająca i malejąca wraz ze zbliżaniem się do czołówki – tu pozwolę sobie wtrącić że to akurat zupełnie podobnie jak u nas (taka mała złośliwość), ale zdarzyły się i perełki: ”Captain Failure and the Submersible of the Future” to moi ulubieńcy :)