środa, 25 sierpnia 2010

Zbrukany chaosem

Michu atakuje łamy z24" ponownie. Dziś nadaje o związku między wewnętrznym ja a figurkami i na ile świadome są niektóre wybory kolorów w takcie malowania. Acha i w pewnym momencie pojawia się sformułowanie "karta pojazdu". Dla tych którzy nie wiedzą czemu wyginęły dinozaury to termin ten pochodzi jeszcze z drugiej edycji. Wtedy każdy pojazd miał swój prywatny kartonik format A6 (chyba) na którym znajdował się jego pełen opis.
Nadaje Michu. Od jakiegoś czasu buduje i gram armią Blood Angels. Palę i karzę heretyków na chwałę Imperatora.  Jednak w tym sielankowym (dla mnie, nie dla heretyków) obrazku są pewne rysy...

Pierwszy Trej zauważył, że gdyby nie wiedział lepiej, pomyślałby że zrobiłem armię przed-herezyjnych Thousand Sons.  Nie przejąłem się wtedy zbytnio. W końcu od ciągłego czytania Black Library każdemu może wzrok szwankować a nadmierna ilość wchłoniętego fluffu powoduje halucynacje i inne choroby (patrz „Pamiętnik Młodego Archona” oraz „Teatrzyk Różowy Juggernaut”).  Jednak parę tygodni później na turniej w Poznaniu przyjechał dawno nie widziany kolega z Kościana (pozdro) i powitał mnie słowami  „O! Widzę , że nadal grasz chaosem”.   Co gorsza, w miarę postępów malarsko/modelarskich sytuacja staje się coraz gorsza. Nie wiem czy nie znalazłoby się paru, szczególnie spośród młodszych graczy, którzy byliby się w stanie założyć, że grali z chaosem...  Może coś w w tym jednak jest - oceńcie sami:
Rzut oka na moją armię Blood Angels - ja tam żadnych macek nie widzę...

Przyjrzawszy się swojej armii, zacząłem powątpiewać w zaufanie, jakim dotychczas darzyłem swój pędzel. Figurki są czerwone jak przystało na BA i kapią od złoceń, gdyż zgodnie z fluffem to właśnie synowie Sanguiniusa najbardziej spośród wszystkich zakonów zdobią swój sprzęt.  Ale koniec końców wyszli poplecznicy Magnusa. Tylko macek brak. Zatem może dążyłem do tego efektu zupełnie nieświadomie, może uległem podszeptom bytów warpu... tak jak wówczas, dawno temu, gdy po pomalowaniu Exorcysty do WH (nigdy nie skończyłem tej armii) wyszło coś takiego:
Nigdy nie doszedłem dlaczego to zrobiłem...

Diagnoza? Zbrukanie Chaosem. CSM to moja pierwsza armia. I jedyna przez prawie trzy edycje. Chociaż próbowałem inaczej. W trzeciej skok w bok z Kosmicznymi Elfami - ale wszyscy wiemy dla kogo są Eldarzy.  W czwartej krótki romans z łowcami czarownic ale mroczne siły nie wypuściły mnie ze swoich szponów, dając subtelne znaki do powrotu - patrz wspomniany Exorcysta i w rezultacie stałem się na długi czas Lost and Damned. Pod koniec edycji cios poniżej pasa w postaci nowego podręcznika. Na szczęście po krótkim czasie wyszły demony i znowu mogłem siać zamęt i zniszczenie.  I wreszcie piąta edycja i próbuje znowu - Blood Angels. Tym razem mam zamiar ich skończyć ale jak widać w głębi mojego jestestwa nadal panuje chaos... Zwracam się zatem z gorącym apelem: jeśli będziesz grał ze mną na turnieju i jesteś prawdziwym sługą imperatora - podłóż się. Każde zwycięstwo jakie odniosę oddala widmo chaosu i daje nadzieje kolejnym figurkom na uniknięcie macek. Przyjmę też piwo ;)
Coś mi się wydaje, że kolejne modele BA coraz bardziej odbiegają od wizji Codex Astartes... Swoją drogą - mój pierwszy model do 40k. Mam jeszcze kartę pojazdu do niego.

A wracając do realnego świata...nie jest wykluczone, że cała sprawa ma zupełnie inne podłoże. Na samym początku wybrałem przecież armie Chaosu. Decyzja o tym była najprawdopodobniej podyktowana silnie oddziałującą na młody umysł stylistyką tej armii. Może  staram się więc po prostu zachować we wszystkich swoich armiach to, co mi się najbardziej w świecie 40k podoba - mroczną, wilgotną i ostrą gotyckość, której to właśnie Chaos jest ucieleśnieniem.
Ciekaw jestem czy również Wy, drodzy Czytelnicy, macie podobne spostrzeżenia? Czy zdarzyło wam się odnajdywać podobieństwa we wszystkich waszych armiach? A może jest wręcz przeciwnie - nowa armia to odskocznia od dotychczasowego schematu. Może wyjściem jest rozdzielenie „wyglądu” od  „funkcji” w postaci armii „count as” a'la Perzan?  Tym optymistycznym akcentem dziękuje za uwagę, zapraszając jednocześnie do komentowania.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Wywiad z Kapitanem.

Zielona fala vs Stars&Stripes
 Bez niepotrzebnego przedłużania od razu oddaje głos kapitanowi zwycięzców czyli Vladdiemu.

Na początek jeszcze raz wielkie gratulacje.
Dzięki.
Zacznijmy od początku. Kiedy tak naprawdę zaczęła się dla Ciebie operacja ETC 2010? Jak  po kolei  wyglądały przygotowania i ile czasu na to poświęciłeś?
Filozoficznie mówiąc to ETC 2010 zaczęło się dla mnie 4 lata temu, gdy na fali pierwszej edycji imprezy zacząłem bliżej interesować się tym czym gra się na całym świcie. Od tego czasu staram się śledzić rozwój światowych trendów w budowaniu armii i stosowanych taktykach. Oczywiście na kilka miesięcy przed ETC zintensyfikowałem starania badając główne europejskie (i nie tylko) fora i blogi próbując odgadnąć co w tym roku będzie na topie, jakie buildy będą najpopularniejsze i z jakich armii składać się będą drużyny w tym roku. Co do faworytów poszedłem nieco dalej, ścigałem zdjęcia i raporty z turniejów dotyczące kandydatów do drużyn będących głównymi pretendentami do tytułu próbując wybadać jak grają, którzy lubią agresywne granie, którzy raczej spokojne, ja idzie im którą armia, jakie są ich ulubione armie, czy są napastliwy przy stole itd. Takie informacje przydają się czasem tylko w kilku procentach, ale niektóre rundy z faworytami wygrywa się czasem właśnie o przysłowiową długość przednich zębów.  Mogę powiedzieć, że o Szwedach i Niemcach wiedziałem więcej niż oni sami o sobie, przynajmniej jeśli chodzi p 40k:p I tak, zajęło to dużo czasu.
Jednym z hitów tego ETC były tyrki MarcinaB – możesz przybliżyć genezę tej rozpiski?
Marcin powiedział, że ma armie która zabija gwardie, bez względu na stół i bez względu czy zaczyna. Powiedziałem „biorę”. Po analizie zeszłorocznych wyników i trendów na coraz popularniejszych w Europie turniejach drużynowych (niemiecki turniej miast, francuski kwalifikacje do etc) doszedłem do wniosku, że gwardia będzie najczęściej wystawiana, z resztą dla wszystkich oczywistym jest że wybór stołu dla niej jest istotnym elementem. Kontra która by ją rozkładała, ot tak, po prostu była czymś obok czego nie można było przejść obojętnym.
Czy z aktualnej perspektywy zmieniłbyś coś w doborze armii bądź samych rozpiskach?
Tylko w rozpie Emana (BA) zmieniłbym parę rzeczy. Wiedziałem że będzie dostawał chaos i demony, można było dostosować rozpę do tego, by Emanowi grało się łatwiej, ale żeby wciąż wyglądał jakby był dobrym celem dla tych armii.
Podkreślacie trudną do przecenienia rolę Pająka w końcowym sukcesie jako coach’a. To było od początku zaplanowane czy tak po prostu wyszło w praniu?
Podział zadań był zaplanowany od początku, ja byłem od rozkminy, parowanń i głosowania na spotkaniach kapitanów, Pająk właściwie od całej pozostałej części kapitanowania. Ale trochę się obawialiśmy, ba! nawet oferując mu tę fuchę, czy nie potraktuje tego jakbyśmy prosili go żeby nam kawę nosił. Na szczęście Pająk od razu złapał o co chodzi i ostatecznie był najlepszym coachem jakiego mogliśmy mieć. Zaangażowany, zawsze na miejscu by bronić w trakcie rundy naszych interesów wobec innych graczów i sędziów, podekscytowany jak my wszyscy, ale spokojny mimo to. Dodawał otuchy, mówił ile trzeba zrobić, szpiegował inne teamy. Szczególnie ze Szwedami, bez niego poddałbym się w połowie gdy parę rzeczy poszło bardzo źle i o mało nie dostałem maski. Ale Pająk podchodził mowił „Vlad kurde musisz wykrecić wina”, „Dawaj, jak nie to wpi****l dostaniemy” „Ciśnij, ciśnij” itd. I cholera wycisnąłem. Absolutne odkrycie teamu, bez niego nie dalibyśmy rady.
O same mecze nie będę pytał bo pewnie jakąś relacje gdzieś wrzucisz spytam tylko czy z rozegrania jakiegoś parowania jesteś szczególnie zadowolony? I które z parowań był najtrudniejsze?
Miałem wszystkich tak rozkminionych, że nawet nie brałem laptopa bez sobą, wszystko znałem na pamięć. Ze Szwedami mogłem im podyktować pierwsze kilka parowań, wynik byłby ten sam. Parowania wyszły idealnie, tylko z Niemcami mogę zastanawiać się co by było, gdybym to ja zagrał z FloridaBoyem (BA), a Raca z Braindeadem (dual-council). Ale trudno przewidzieć czy by nam to wyszło na dobre.
Przeciwnicy. Zacznijmy od tych o których było najgłośniej przed imprezą czyli Amerykanach. Jak ich odebrałeś jako graczy? Zaskoczyli Was swoją postawą?
Na plus zaskoczyli na pewno, bardzo dobrzy gracze, w dodatku bardzo czysto grający. Miło się też z nimi rozmawiało. Naprawdę tip – top w każdym calu. Tylko Darkwynn pękł przegrywając z Marcinem i zachował się nie w porządku, ale to w żadnej mierze nie zmienia mojej oceny Amerykanów. Świetni gracze, świetni ludzie.
Szwedzi poza podium. Przegięli z rozpami, pech czy po prostu zasłużone miejsce?
Przegięli z rozpami. Tyle jedno-kierunkowych rozpisek powoduje, że przeciwnicy mają bardzo łatwe parowania. Chociaż i tak się spodziewałem, że z USA wygrają.  Sami twierdzili, że kilku z ich graczy grało armiami, których na codzień nie dotykają, co również mogło mieć wpływ na ich wynik.
Dla osób nie śledzących zagranicznej sceny wynik Hiszpanów może być niespodzianką. A dla Ciebie?
To z pewnością zaskoczenie, chociaż nie takie by nazwać to sensacją.  Stawiałem Hiszpanów na 5-6 miejscu, ale okazało się, że po podrasowaniu rozpisek z zeszłego roku stali się znacznie groźniejsi. Generalnie to bardzo fajni ludzie, więc byliśmy bardzo zadowoleni, że stanęli na wysokości zadania. Nawet wymieniłem się z ich kapitanem koszulką
Niemcy – znowu największy i najsilniejszy rywal?
Ci dopiero mieli farta, po grzmocie jaki dostali od Szwedów trafili kolejno na 3 słabsze teamy na których wykręcili wynik. Nie mówiąc już o tym, że z nami też powinni przegrać. W dodatku grali w tym roku bardzo agresywnie (mówię o zachowaniu przy stole, choć z nami zachowywali się bardzo poprawnie, z wyjątkiem FloridaBoya), co nie pozostało bez szerokiego komentarza w europie. Za rok sędziowie będą mieli na nich oko i już Niemcy nie będą grali u siebie. Może im już tak dobrze nie pójść.
Czy jakieś rozwiązanie czy inny patent zaskoczyły Ciebie na tym ETC?
Nie. Spędziłem zbyt dużo czasu przeglądając obco-języczne fora by cokolwiek mnie mogło zaskoczyć. Za to my rozdzielaliśmy baty naszym towarem eksportowym – Marcinem i jego Genokultem na lewo i prawo.
Wiele się mówi o tym, że drużynówki rządzą się własnymi prawami itd. Zwłaszcza w kwestii rozpisek. Czy rzeczywiście takie wygięte na maksa armie jak np. u Szwedów działają? Czy u nich po prostu zadziałał skill graczy?
Wymaksowane rozpiski działają, umożliwiają zrobienie tego jednego-dwóch wyników przesądzających o zwycięstwie. Ale to max 2-3 rozpy, reszta musi być zbalansowana i wygrywać na skillu lub na drobnych przewagach (teren, misja, naturalny mismatch). Inaczej paruje się pod górkę i zmiast wykręcać wynik armia wymasowana może wpaść na swoją kontrę i zebrac straszne baty (patrz 2+20 nob bikersów Szwedzkich, którzy dostali w pierwszej rundzie dwa składy młotkowych termitów w parowaniu i przegrali 20-0)
Jaka Twoim zdaniem powinna wyglądać optymalna armia „rzucana na pożarcie”?
Nasi WH w tym roku byli idealni. Flamery na piechotę, laski, melty i exo na pojazdy i cięższe rzeczy, kilka pił i priest dla możliwości zaoferowania czegoś również w hth. Plus LR który ułatwia niektóre parowania praz Hood który ułatwia inne. Szwedzkiei Amerykańskie SM również były w tym zakresie bardzo dobre.
Czy gdy grasz, świadomość, że parę osób bardzo na Was liczy pomaga czy raczej krępuje?
Pomaga, czytanie komentarzy ludzi wyczekujących na wyniki i cieszących się z wygranych bardzo mobilizuje. Dzięki wszystkim którzy nas wspierali, bez was byłoby znacznie trudniej!:)
Mieliście w sobotę moment zwątpienia?
Wiedzieliśmy, że wynik  sobotni nie jest najlepszy. Ale ja osobiście byłem całkowicie spokojny. Niedzielne pary były dla nas dość korzystne, wiedziałem że Duńczyków i Amerykanów powinniśmy pokonać bez większych problemów i że wszystko rozstrzygnie się pewnie ze Szwedami. Popiliśmy trochę wódki, kilka razy powtórzyliśmy „jutro trzy razy wygrywamy i korona” i stało się.
Myślisz już o obronie tytułu w Szwajcarii?
Tak, ale na razie na spokojnie. Trudno robić dalekie plany jak się nie wiem kto będzie w teamie i jaki armie dojdą nam w trakcie roku. Mam pełna dokumentację z tego roku dzięki RankingsHQ i powoli sobie analizuję wyniki. Z pewnością jeśli uda mi się ponownie kapitanować będziemy jeszcze lepiej przygotowani.
Dzięki za poświęcony czas.
Sure.

środa, 18 sierpnia 2010

Event w PDF'ie


Udało mi się w końcu zebrać materiały, które przygotowałem na event opisany przez Micha notkę niżej, w jeden pdf. Nie spodziewam się jakiejś rzucającej na kolana popularności zarówno samego pliku jak i generalnie tego typu zabawy, jednak mimo to udostępniam go bo szkoda by tyle bajtów tekstu gdzieś się kurzyło na twardym dysku zwłaszcza, że mogą kogoś natchnąć do jakiegoś patentu przydatnego choćby i na zwykłym turnieju.
Jakby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości bądź wnioski racjonalizatorskie serdecznie zapraszam do komentarzy. A mi póki co chodzi po głowie kolejny projekt w kategorii fanowe pykanie i pewnie w miarę krystalizowania się koncepcji będę tu, na bloga, wrzucał wpierw zajawki a później relacje.
Ale do tego jeszcze długa droga i "lot of evil ploting to do".


PS Misiu założył bloga o alternatywach modelarskich w 40 millenium. Jak dla mnie pomysł bomba. Też myślałem jakiś czas temu o notce o różnych firemkach zajmujących się odlewaniem przydatnych bitsów ale zostałem uprzedzony. I bardzo dobrze bo jedna notka temat by pewnie ledwo liznęła.  A do tego mam wrażenie, że sytuacja w tym aspekcie naszego hobby jest całkiem dynamiczna i będzie miał o czym pisać Misiu. Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki za wytrwałość i życzyć połamania klawiatury.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Abaddon nie dotarł - czyli parę słów o dobrej zabawie w pewien sobotni dzionek

Michu postanowił podzielić się swoimi wrażeniami z 40kowego eventu który odbywał się w Poznaniu w ten sam weekend co ETC. Jest ich sporo a miejscami postanowiłem się od razu odnieść do niektórych uwag – nie przedłużam zatem i zapraszam do lektury.
Czołem. Powtórnie nadaje Michu. Powoli przechodzi gorączka wywołana zwycięstwem naszej reprezentacji w ETC. Trzeba przyznać, że mimo spodziewanego skądinąd wyniku (wiary nigdy nie brak w tym kraju) to jest ona całkiem uzasadniona - chłopaki postanowili zapewnić nam emocje do ostatniej chwili... Nadszedł zatem odpowiedni czas aby wspomnieć o wydarzeniu, które odbyło się w tym samym czasie ale na zupełnie przeciwnym skraju 40-kowego spektrum. Mowa tu o poznańskim evencie organizowanym przez Sztab (a przede wszystkim Treja) w sobotę 7 sierpnia.
Wspomniany osobnik ma u nas niezłą markę jeśli chodzi o organizację wszelkiej maści niestandardowych turniejów, gier i zabaw.  Zasady są zawsze na przyzwoitym poziomie innowacyjności a fluff pasuje i nie razi infantylnością, co jest niestety częstym grzechem fanowskich inicjatyw (ci wspaniali marinsi w ich wspaniałych maszynach...). Niepodważalną zaletą Treja jest też to, iż łatwo wyzwolić jego kreatywność. Tym razem udało się nam to niezamierzonym podstępem: Prezes wysunął propozycje, reszta poczuła się zobowiązana do radosnej, niekonstruktywnej krytyki i jedynie wzmiankowany miał sensowny pomysł.  Efektem była całkiem udana sobota, o której parę słów poniżej.

Podczas zabawy nie zdążyłem zrobić żadnych zdjęć, więc wklejam Treja jedzącego banana. Mam wątpliwości czy nie zmieni to aby kategorii bloga na xxx.

Cóż miło się czyta swoją ksywę oraz dobrą markę w jednym zdaniu – dziękuje.Acha zdjęcia Michu wybierał i to jemu zawdzięczacie takie hmmm.. obrazki.
Autor zapowiedział, iż dokładnymi zasadami podzieli się z gawiedzią (zamierzam zebrać wszystkie materiały w jednym pdfie a póki co zapraszam na forum Sztabu gdzie jest wystarczające info by zobaczyć o co w tym wszystkim chodziło), zatem odpuszczę sobie szczegóły a skupię na wrażeniach i emocjach. Te są jak najbardziej pozytywne, choć nie jestem aż taki dobry by o paru niedociągnięciach nie wspomnieć.  Będę się natomiast starał je uwypuklić w formie konstruktywnej krytyki. Zatem zaczynamy w wygodnej formie podpunktów:

1. Gorący start: Na początek sobotniego poranka życie postanowiło nam uświadomić,  iż można tą część tygodnia spędzić interesująco bez towarzystwa spoconych gości i plastikowych pamperków - pozdrowienia dla Pani z kamienicy na Kasprzaka, która swoje chwile uniesień miłosnych transmitowała w formie fal akustycznych o sporej mocy :)

2. Ktoś musi dowodzić ale dlaczego On?:  Na evencie rywalizowały ze sobą dwie frakcje - „tzw. Dobrzy” i  „tzw Źli”. Wyszło na to, że rozkmina i dowodzenie tej pierwszej przypadły mnie i Areckiemu. Uważam, że o ile nie jest do końca możliwe rozdzielenie  graczy z wyprzedzeniem, to bezwzględnie  powinni być wyznaczeni Generałowie. Gdybym wiedział, że to mi przyjdzie rozkmina (a zakładałem inaczej), byłbym się przygotował zgoła inaczej (czytaj - bardziej niż zerowo).  Nie wiem też czy nie byłoby najlepiej, gdyby dowodzący po prostu nie grał.
Na przyszłość już wiem, że na pewno trzeba będzie wybierać szefów frakcji zawczasu ale nie wiem czy jeśli nie będą grali to się będą równie dobrze bawić co inni. Ale mam pomysł jak to obejść wymaga on jednak jeszcze gruntownego przemyślenia.
3. Koperty: Niby nic ale to, że przed każdą grą dostawaliśmy zaklejoną kopertę z zadaniami i misjami w ilości wystarczającej dla wszystkich co było klimatyczne i miłe.
Niestety zabrakło mi czasu by to należycie oprawić graficznie ale następnym razem się zawezmę by niczego nie odpuścić.
4. SAFH i inne pomocne skróty: Rzecz, o której warto powiedzieć mniej doświadczonym graczom. Niezwykle ważne jest aby móc zakomunikować w przybliżeniu istotę swojej armii w ograniczonej ilości słów - jedno zdanie potrafi czynić cuda a taka informacja jest podstawą.
Myślę, że przy generałach wybranych zawczasu takie kwestie rozwiążą się tak zwaną - "siłą rzeczy".
5. Taktyka jest dla ciot: Mój pomysł na grę ewoluował w miarę upływu czasu. W pierwszej turze starałem się przybliżyć graczom scenary i poznać co mają w rozpach. Źli wygrywają 13 do 0. W drugiej turze już wiem kto co wart ale nadal próbujemy dopasować armie jak najlepiej do scenarów. Lepiej ale nadal w plecy 11 do 6. Wygrywamy scenariusze dające bonusy a nie Naprawdę Duże Victory Pointy, co jest rezultatem dawania skomplikowanych scenariuszy bardziej obeznanym graczim. W trzeciej i ostatniej zmiana koncepcji. Są scenariusze ważne i gracze doświadczeni a reszta czynników nieistotna. Po połączeniu obu składników otrzymujemy upragnione zwycięstwo 19 do 18.  Ale za mało i za poźno. Niemniej polecam  to jako pomysł na rozkiminę o wysokim stosunku wyników do zaangażowania :)
6. Czego brakuje Necronom w 5 edycji? : Nasi mega assaultowi BA stosując metodę eksperymentalną i całkowite poświęcenie ustalili, że jest to Stubborn.
7. Tau: Można poszaleć mając aż trzech. Nie ujmuje niczego graczom, którzy mile mnie zaskakiwali wygrywając czasem ale moje wyobrażenie o szansach tej armii z przeciętnym „złym” wygląda następująco (w myśl zasady wielokrotnie na tym blogu przytaczanej, iż jeden obraz to tysiąc słów):

Walka dla miększego bobra. Skala zachowana.

8. Bomby z nieba, strzały znikąd: Bonusy były fajne ale moim zdaniem ich skala była nieodpowiednia. Wpływały trochę na pojedyncze gry a  z perspektywy czasu wydaje się, że byłoby ciekawiej gdyby wpływały turę np. możliwość zamiany gracza po dostawieniu, dodatkowe punkty do przydzielania w danym scenarze itp.
Szczerze mówiąc na to nie wpadłem a jest to bardzo dobra koncepcja warta zastosowania przy następnej okazji.
9. Scenariusze: Najsoczystsza część zabawy, zrobiona w wielkim stylu i z dużym wykopem. Jestem miłośnikiem dziwnych misji i może trochę nieobiektywny będe ale pod tym względem było wspaniale. W każdej turze było 5 różnych misji. Naprawdę różnych. Nie dość, że odbiegały od standardu to jeszcze były całkiem zbalansowane, w tym rozumieniu, iż nawet jeśli któraś ze stron miała teoretycznie mniejsze szanse to dało się przydzielić do niej armię tak aby tą różnice zniwelować. Nasunęła mi się też refleksja odnośnie 5 edycji.  Jej zasady, szczególnie powszechne rezerwy i deep strike, umożliwiają świeże spojrzenie na  misje z dawnych czasów w stylu obrońca/atakujący. Może nie należy ich teraz aż tak unikać na turniejach.  Przykładem są moje ulubione scenariusze z ostatniej tury: Kociol I i II. Na pierwszy rzut oka w obu przypadkach któraś ze stron jest w od razu w lochu ale losowe zaczynanie określane po rozstawieniu i konieczność umieszczenie części armii w rezerwach  sprawia, że nie wiadomo kto ma gorzej. Uważam, że przynajmniej część ze scenariuszy nadaje się po paru grach testowych na jakiś większy turniej i będę Treja do tego zachęcał.
A oto scenariusze o których Michu wspomina:
Kocioł I
Cele Misji: Jeden znacznik na środku stołu.
Wystawienie: Gracz Dobrych maksymalnie 12” od środka stołu. Źli przynajmniej 18” od środka stołu.
Kto zaczyna: Losowo (UWAGA rzut wykonujemy PO wystawieniu).
Rezerwy: Źli MUSZĄ cofnąć HQ oraz HS do rezerw. Inne jednostki również mogą. Rezerwy mogą  wchodzić z dwolnej krawędzi. Dobzi mogą cofnąć jedynie jednostki z FA oraz te posiadające Deep Strike.
Koniec gry: 6 tur.
Warunki zwycięstwa: Wygrywa ten kto ma więcej oddziałów punktujących w całości w 12” od znacznika.
Zasady specjalne: Moc znacznika. Obie strony mogą traktować znacznik jako teleport Homer/ikonę z zasięgiem 9”.
Wynik dla frakcji: 4 NDVP
Kocioł II
Cele Misji: Jeden znacznik na środku stołu.
Wystawienie: Gracz Złych maksymalnie 12” od środka stołu. Dobzi przynajmniej 18” od środka stołu.
Kto zaczyna: Losowo (UWAGA rzut wykonujemy PO wystawieniu).
Rezerwy: Dobzi MUSZĄ cofnąć HQ oraz HS do rezerw. Inne jednostki również mogą. Rezerwy mogą  wchodzić z dwolnej krawędzi. Źli mogą cofnąć jedynie jednostki z FA oraz te posiadające Deep Strike.
Koniec gry: 6 tur.
Warunki zwycięstwa: Wygrywa ten kto ma więcej oddziałów punktujących w całości w 12” od znacznika.
Zasady specjalne: Moc znacznika. Obie strony mogą traktować znacznik jako teleport Homer/ikonę z zasięgiem 9”.
Wynik dla frakcji: 4 NDVP

10. Czy generał powinien się tak pocić? :  Nabiegałem się i napociłem podczas tego eventu. Można to złożyć na brak kondycji ale brakowało chwili przerwy między turami, w której byłyby na przykład pokazane wyniki frakcji, aktualne punkty itp. podobne pierdoły. Dodało by to trochę klimatu i zwiększyło świadomość odmienności od standardowego turnieju. Przez to bieganie i nieustająca walkę z czasem miałem wrażenie pewnego niedosytu. Ale nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że było za mało możliwości. Wręcz przeciwnie. Mam po prostu wrażenie, że wykorzystaliśmy tak 70% potencjału jaki drzemał w pracy jaką Trej poświecił temu eventowi. Stawiam to jako kolejny argument za niegrającymi generałami.  
11. Pozdrowienia dla Gorzowa: Fajnie, że było dużo nowych twarzy. Przy okazji trochę mi głupio, że wrobiłem przyjezdnego w noszenie stołu po grze ale nie było aż tak daleko co? :)
28 graczy - jak na warunki poznańskie w ostatnim czasie to rewelacyjny wynik i to na imprezie z założenia mniej nastawionej na współzawonictwo niż klasyczny turniej. Mam swoje teorie na ten temat.
12. Abbadon nie dotarł: Rzecz oczywista, w końcu krucjata się udała...
I to tyle zebranych myśli na dzisiaj. Dobrze się bawiliśmy chyba wszyscy i mam wrażenie, że ogólna ilość zadowolenia z uczestnictwa była większa niż przy standardowym turnieju. Nie chce Treja martwić ale będziemy chcieli więcej :)
Ja od siebie polecam spróbować raz na jakiś czas pobawić się formułą i zamiast kolejnego turnieju pre-coś tam zagrać coś zupełnie odmiennego. Coś nastawionego mniej na bezpośrednią rywalizację a bardziej odwołujące się do świata. A jeśli zepchnięcie balansu na trzeci plan będzie zgóry zapowiedziane to jego braku nie przeszkadza nawet.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Powrót do przeszłości...

...czyli do weekend'u przed zwycięstwem naszej reprezentacji na ETC kiedy to odbyła się Syrenka Zagłady. Doskonale zdaję sobie sprawę czym, żyje aktualnie środowisko 40kowców ale muszę ulżyć swoim kronikarskim zapędom.

A więc, do Warszawy a raczej Piaseczna z Gdynii pojechałem przez Poznań. Z przyzwyczajania ale też trochę wbrew pozoru wygody. Jednak co podróż z ziomami to podróż z ziomami (i tu wielkie podziękowania za towarzystwo dla współ-Sztabowców). Jedynym minusem takich wycieczek jest to, że człowiek na miejsce dojeżdża no... niekoniecznie pierwszej świeżości i w optymalnej formie. No ale przynajmniej humor mu dopisuje (jeszcze przez moment ;) ). Chwila na oporządzenie i zaopatrzenie i zaczęły się bitwy. Nie będę nawet się silił na jakieś battle reporty bo raz - już dokładnie nie pamiętam ich przebiegu, dwa - ostatnio dzięki naszym reprezentantom na froum choćby gildii takich nie brakuje. Przejde zatem od razu do wolnych wniosków i podsumowania.
Bardzo się cieszę, że jest tak impreza jak Syrenka Zagłady w kalendarzu ligowym. Byłem drugi raz i drugi raz się doskonale bawiłem. Zaingerowałbym trochę w listę rzeczy dopuszczonych tzn. odchudził ją odrobinę ale sama formuła bardzo mi odpowieda. Trzeba jednak mieć świadomość wybierając się na ten turniej, że balans to jest ostatnia rzecz którą się tam spotka. O wiele łatwiej natknąć się na jakiegoś potworka pokroju dwa lashe i 4 placki z siłą D oraz Vortex z scenariusza na dokładkę czy inny tytan z czteroma wilczymi lordami do kontry. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie by samemu coś takiego wystawić lub po prostu przygotować się na coś takiego. Tytan strzela jak głupi ale z drugiej strony przy "odrobinie" niefarta schodzi od jednej laski/melty. A stadko melt to wręcz cuda działa. Jeszcze trzeba mieć okazję z nich strzelić no ale po to sie gra - żeby jakieś wyzwanie było. Po prostu jadąc na Syrenkę trzeba trochę odmiennie podejść do czegoś co amerylanie nazwali metagame a co i u nas się przyjęło , przynajmniej jeśli chodzi o termin. Na syrence mamy bowiem zupełnie inny pakiet warunków startowych i niezależnie od tego czy mamy ciężkie zabawkli czy nie musimy się przygotować na tego rodzaju sprzęt u innych i najlepiej trzymać jakiegoś asa w rękawie.
A swoją drogą, posiadanie samemu czegoś ciężkiego też nie zaszkodzi. Najlepiej od razu z maksymalną ilością siły D, jest bowiem ona, nawet po obcięciu nadal morderczo skuteczna. A gdy jeszcze ma placek to już wogóle - rzeź niewiniątek i śmierć niewiernych. A jeśli nie odpowiada nam patforma strzelnicza ktora praktycznie się nie rusza to możemy wziąć jakiegoś Naprawdę Wielkiego Demona tyle, że on może nie zdążyć się zwrócić zwłaszcza jeśli wejdzie w 3 czy 4 turze i nie strzela. Ale i tak swoje powinien zabić.
Jeden z głónych problemów z ciężkimi zabawkami jest to, że o ile gra się w Apo do piwa by przeżyć epickie starcie to ich balns ma 3cio-rzędne znaczenie. Jednak przy okazji Syrenki wychodzi, że za podobne punkty można mieć przedstawicieli dwóch zupełni różnych kategorii wagowych i pomimo podobnego kosztu niektóre rzeczy są o niebo lepsze od innych. Nie ma zatem zbyt wiele balansu (przynajmniej zbyt wiele) ale jest dużo zabawy choćby z spotkania zabawek które trudno spotkać przy innej okazji (przynajmniej na tak małym stole). A takie rzeczy jak np. pojedynek strzelecki dwóch Knightów z Stompą się po prostu pamięta na długo.
Od strony organizacyjnej turniejowi nie można nic zarzucić - baza sanitarna ok. Grill. Każdy stół stał osobno dzięki czemu można było sobie chodzić wokół w poszukiwaniu covera/jego braku. A niska frekwencja dzięki której tak się stało tylko się przełożyła na plus było bowiem kameralnie i wesoło ale i kulturalnie. Sławetne więc z pierwszej edycji syrenki zagłady zostały uczczone scenariuszem ale obyło się bez prób naśladownictwa.
Jak za rok będę miał okazję jadę na pewno. I na pewno biorę tyle ciężkiego sprzętu ile dam radę wepchnąć do rozpiski inaczej bowiem traci się prawie cały urok tego turnieju. A jeśli nawet zdarzy się przegrać za sprawą np. zbiegu scenariusza z armią po drugiej stronie rozpaczać nie zamierzam bowiem taki po prostu jest trademark tej imprezy.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Wyniki Mistrzów

Pozbierałem do jednej tabelki wyniki spod tego linku i oto co wyszło:


A, że jeden obrazek to 1000 słów nie przynudzam dalej :)

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Mistrzostwo

Ten tytuł jest nasz!!
Ten tytuł jest nasz!!
Ten tytuł do Polski należy!! 

Wielkie Gratulacje dla naszej reprezentacji na ETC - jesteście WIELCY!!!

Przez weekend czułem się jakbym przeżył 6 ostatnich kolejek sezon Premiership w jednej pigułce. A po dwóch remisach w sobotę emocje były naprawdę wzrosły niebotycznie. Ale w niedzielę w pociągu gdzieś za Bydgoszczą w przypływie netu gdy się dorwałem do gildii i zobaczyłem to co chciałem od początku zobaczyć pomyślałem:

"Jest pięknie."

I za to wielkie dzięki dla Was chłopaki. I jeszcze raz GRATULACJE.

PS. Wywiad z Vladdim będzie. Niech nasz Kapitan się tylko ogarnie i będę go męczył ;).

wtorek, 3 sierpnia 2010

Event machen


W miniony weekend odbyła się Syrenka a również i inne rzeczy/wydarzenia jak choćby ETC (to dla odmiany najbliższy weekend) domagają się skomentowania czy też notki. Jednak w tym tygodniu będzie mi się ciężko tu pojawić i coś sensownego a przy okazji dłuższego naskrobać szykuje bowiem na sobotę event 40kowy w stolicy podziemnych pomarańczy. Jak by ktoś był zainteresowany jak moja koncepcja takiej imprezy wygląda serdecznie zapraszam do tego tematu na forum sztabowym.
Póki co jest tam 5 misji które przygotowałem na potrzeby pierwszej tury zabawy ale po weekendzie zbiorę je wszystkie pewnie w całość i opublikuje wraz z resztą regulaminu. Może kogoś do czegoś zainspirują a skoro już powstały to szkoda mi je od razu chować do szuflady. A póki co do zobaczenia w przyszłym tygodniu. No i oczywiście pamiętajcie ściskać kciuki za naszych reprezentantów przez sobotę oraz niedzielę.