poniedziałek, 15 października 2007

Halo Stars 2007

W miniony weekend wraz z Bartuulem i Jasiem reprezentowaliśmy Sztab w Szczecinie na turnieju klasy challenger o wdzięcznej nazwie Halo Stars. Podczas trzeciej godziny podróży zaczęliśmy zgłębiać ewentualne źródła tej nazwy i po przyjeździe na miejsce nawet wypytywaliśmy o to organizatorów ale wzorem Imperium widza o tym zaginęła w mrokach historii. Nie będzie więc zabawnej anegdotki na początek :)
Turniej okazał się pechowy dla co niektórych Rhinosów bowiem u Emana poszła linka gazu ~120 km. za Krakiem. Miało to spore przełożenie na czas podróży Legionowej ekipy ale chłopaki byli twardzi i dali radę. Niestety sobotni wieczór nie był okresem ich największej aktywności więc już są plany na wrocek :). Natomiast w Bartuula w czarnym spiderze poszło sprzęgło 25 km. od Pozka. Też to trochę wydłużyło podróż ale daliśmy radę za wiele się nie spóźnić. Co zaskakujące Krawat nie uraczył nas żadną nową opowieścią godną reklamy nawigacji więc czyżby sie udało tym razem bez zwiedzania webwey'a?
Turniej zaczął się z klasycznym opóźnieniem mieszczącym się w ogólnie przyjętych wartościach oczekiwanych ale nie przeszkodziło to Marcinowi wyjechanie po nas i przyholowanie nas na miejsce - za co wielkie dzięki. Bitew nie będę relacjonował - bo nigdy nie miałem do nich pamięci pod kątem raportów. Ograniczę się do paru ciekawostek i spostrzeżeń. Grałem "nowym" Ravenwingiem na bazie codexu DA. Ostatnio na lokalu w Poznaniu testowałem Samaela na Land Speederze natomiast teraz postanowiłem dać szanse wersji na jetbajku. Może Was zaskoczę ale zdecydowanie wolę tę drugą opcję. Ma zdecydowanie więcej zastosowań. No i nie schodzi od jednego strzału. A mojego zachwytu nie zmieni nawet fakt, że w ostatniej bitwie w 3 tury zadał sobie 2 woundy z Gets Hot a jak już trafił to rzuciłem dwie jedynki na ranienie na dwóch kościach. Generalnie nowy RW mnie zachwycił jedyne czego nie obczaiłem to zabijanie. Nie ma dwóch spaślaków na motorach z 2+ sejwa i biedny trej się gubi ;). Po prostu trzeba się przyzwyczaić, że tu oddziały muszą zdobywać punkty a nie tylko robić za screen dla "bohaterskich bohaterów". Pomimo mniejszej ilości Tornad dużą elastyczność daje fakt że każde sobie rzepkę skrobie. Gdyby tylko kosztowały cały czas 80 punktów.... Multimelty z scout movem nie zmiennie mnie zachwycają. Zwłaszcza faktem że są pojedyncze i tanie. Natomiast nie do końca wyczułem scouta na reszcie cyklistów apokalipsy i bardzo ostrożnie z niego korzystałem. Teraz mam wrażenie, że było to zbyt zachowawcze granie. No ale daje sobie jeszcze trochę czasu na obycie się z tą armią.
Trochę ciekawostek turniejowych:
-Krawat ma nową ksywkę - Kwadrans. Nie będę tu się rozwodził nad jej genezą powiem tylko że grał DE, miał portal i nie zawahałby się z niego korzystać. Jeśli miałby okazję. Jednak duży luz Krawata do różnych sytuacji jest godny pozazdroszczenia :)
-Toster i historia jego rozpiski na 1850 punktów minus jeden oddział. Okazało się, że wrocławscy Archoni nie dogadali się przy podziale ciężkich barek i Toster grał zmodyfikowaną rozpiską gdzie miał 1850 punktów na 2007 możliwych i w dodatku zapominał całą sobotę o wystawianiu jednego oddziału Warriorów z lancami. Ale nie zapominał policzyć punktów za nich dla swoich przeciwników.
Po tych historiach doszedłem do wniosku, że jednak nie będę zbierał DE ponieważ nie znam znaczenia słowa ból i najzwyczajniej w świecie nie czuję tej armii :)
-Niestety w ostatniej bitwie powstało zamieszanie z liczeniem punktów i mam wrażenie, że różne stoły różnie grały. Generalnie książeczka pomimo ciekawego formatu zawierał zbyt mało informacji o misjach. I często powstawały wątpliwości. Następnym razem piszcie jak dla pięciolatków ponieważ gracze zawsze będą szukali dziury w całym i po prostu robienie założenia, że coś jest oczywiste jest zazwyczaj mylne. Brakowało też nie grającego sędziego bo frekwencja jednak niska nie była. Jednak to niedogodności można łatwo wyeliminować przy następnej edycji.
Impreza w sobotni wieczór była w miejscu trochę oddalonym od głównej areny wydarzeń więc organizatorzy nas zawieźli na miejsce poczekali aż się "wyszumimy" i odwieźli do noclegowni. Po prostu absolutna rewelacja. A w knajpie mecz a potem karaoke. Efekt był taki, że mówienie w niedzielę nie było taką trywialną sprawą. 4 godziny darcia ryja bo inaczej tego się nie da określić zrobiły swoje.
Najlepszym podsumowaniem będzie teoria powstała w trakcie imprezy, że są lokale, challengery, mastery i Szczecin. Fantastyczna robota chłopaki. Myślę, że gracze z Szczecina powinni już malować brakujące figury do swoich armii na przyszły rok.

Fotki Emana
Wyniki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz