poniedziałek, 10 marca 2008

Ziomy i Przeziomy

Będzie prywata, ale mam nadzieję, że uda mi się ją na tyle zgrabnie opakować, że dacie radę przeczytać ten wpis :).
W ten weekend miałem malowanie mieszkania, co w dużej części sprawiło, że dopiero teraz jest nowa notka. Dzięki temu też ominął mnie kolejny turniej w tym sezonie, ale efekt końcowy w postaci ścian bez wściekłego różu (pamiątka po poprzedniej właścicielce) był wart tych wyrzeczeń. Jednak to, że ten efekt został osiągnięty zawdzięczam pomocy przeziomów w osobach Vodeckiego, Krisa i Jasia którzy dzielnie walczyli wałkami i pędzlami z moimi ścianami. Za co wielkie dzięki chłopaki. Dobrze, że mi nie wybejcowali chaty ;). Ale jak to Jasiu już wyznał zawdzięczam to wyłącznie brakowi wystarczająco dużej kuwety pod ręką. Uff.
A tak bardziej serio, naprawdę fajnie jest sobie pograć w 40kę jakieś miłe bitewki ze swoimi ziomami - obojętnie czy na turnieju czy bardziej 4fun czyli towarzysko. Jednak to co doceniłem w tym hobby w ten weekend to to, że pomimo tego, że z założenia bazuje ono na współzawodnictwie to udaje mu się kreować przezacne znajomości. Konkretnie chodzi o takie, że ktoś poświęca własną wolną sobotę by przyjść pomalować tobie, twój kozacki kwadrat i powspominać bitwy sprzed lat. Nie wykluczone, że przykładowo wędkarze także sobie malują wzajemnie miejscówki ale nie zmienia to faktu, że ciesze się, że swego czasu wróciłem do grania w 40ke. Bo oprócz wyżej wymienionych zawodników spotkałem przy stołach mnóstwo ludzi z którymi się naprawdę najzwyczajniej w świecie polubiłem. I jest to dla mnie o wiele cenniejsze od wyników czy też figurek samych w sobie.
Życzę wszystkim takich znajomości znad stołów niezależnie od tego swojego stażu turniejowego-hobbystycznego. A jeśli mają wątpliwości czy warto pojawiać się na turniejach to mam nadzieję, że po przeczytaniu tego się skuszą by chociaż spróbować.

2 komentarze:

  1. Ooo, Trej, nie musiałeś...
    ;)
    Dawno już wyszliśmy ponad "znajomość stołowo-bitewną", więc takie rzeczy jak pomoc w odnawianiu chaty są naturalne.

    Co nie zmienia faktu, że gdyby nie wh40k, wiele dobrych znajomości mogłoby mi umknąć sprzed nosa.
    I faktycznie - za to mogę GW podziękować, że stworzyła czterdziechę ;)

    Kris

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełna zgoda. Pogrywanie jako punkt wyjścia do pełnowymiarowej znajomości na dobre i na złe, choćby (jak w moim przypadku) także na odległość, nawet ze spotkaniami tylko raz czy dwa w roku - to jest to. No i miło się czyta, że to bardziej reguła niż wyjątek :)
    Pozdro dla całej ekipy przeziomów!

    ES

    OdpowiedzUsuń