czwartek, 14 lutego 2008

Świnki a atmosfera

Początkowo chciałem napisać o tym co myślę na temat subtelnych różnic pomiędzy wariantem chaosu dwa lashe plus sześć oblitów a wersją dwa lashe i dziewięć oblitów. Ale zagadnienie, że tak to określę zbliżonych rozpisek i jedynych słusznych koncepcji jest regularnie przerabiane i po namyśle stwierdziłem, że nic odkrywczego nie mam do dodania w tej nigdy nie kończącej się dyskusji. Póki wszyscy się dobrze bawią to tak naprawdę nie ma powodów do narzekań. Trudno mi oczekiwać, że ludzie będą grali na turniejach czymś co w ich odczuciu jest słabsze bo jednak idea jest taka by wygrywać - przecież to w końcu ciągle współzawodnictwo. Jestem zresztą przekonany, że dla atmosfery przy stole ważniejsze jest jak się gra a nie czym. Bo niemiły ziom grający ultra klimatyczną rozpą jest nadal nie miłym ziomem. A to że ma turbo plewy nie wiele pomaga w tym by bitwa była miła. Co najwyżej w tym by była krótka.
Z drugiej strony jeśli nawet ktoś gra mało wyszukaną (w powszechnym mniemaniu) ale mocną rozpiską, ale przy okazji jest sympatycznym ziomkiem to mamy mocny fundament pod dobrą bitwę. Bo w moim odczuciu by wyciągnąć maks funu z bitwy musi być i miło ale też musi być challenge. Trochę wysiłku umysłowego nie powinno nikomu zaszkodzić. BTW Podobno nasz mózg w trakcie wytężonej pracy zużywa 20% zasobów energetycznych samemu stanowiąc 2% masy ciała. Ciekawe czy turnieje mogą zastąpić dietę ;). Wolę więc spotykać lashowców nawet hurtem, niż ludzi z którymi przy stole nie zamienię słowa bo i o czym. O ile zawodnicy od różowych świnek będą przeziomami - przynajmniej będzie co wspominać zwłaszcza jak się po raz kolejny spotkamy na turnieju.

1 komentarz:

  1. Byle tylko pamiętać, żeby pizze zimną jeść...

    OdpowiedzUsuń