niedziela, 3 lutego 2008

Kult kradnących geny

Panowie z łódki czyli z Bell of Lost Souls wcielają swoje zapowiedzi w życie i oddali w ręce wszystkich spragnionych graczy swój pierwszy mini-dex - Genestealers Cults. Co prawda na gildii dzięki Wosho link już się przewinął ale jakby komuś umknął to się powtórzę. Muszę się przyznać, że od kiedy autorzy zaczęli szukać playtesterów i zobaczyłem, że oni tak na serio to nie mogłem się doczekać ostatecznej wersji. Co jest ciekawe to pomimo, że testerzy byli z naboru via net nie mieliśmy do czynienia z przed premierowym wyciekiem informacji ;). A nie mogłem się doczekać ponieważ genokulty utożsamiają w moim odczuciu wszystko to co otoczce fabularnej i nie tylko 40ki najlepsze. Czyli mamy Imperium trawione zgnilizną i zdradą od środka. Mamy fanatycznych kultystów i tajemniczego patryjarche. Do tego dochodzą gienki które są dla mnie wspólnie z terminatorami symbolami 40 milenium (ale to pewnie cały czas wpływ Space Hulka). No i siła jednostek bazuje na stopniu ich zmutowania co dodatkowo podkreśla słabość jednostki ludzkiej w mrocznej przyszłości.
Sam army list oferuje mnogość wyborów w obrębie błota i trawy. Zaczyna się już w HQ bo żaden wybór tam nie zbliża się w koszcie punktowym do marinsowego cyklisty. No chyba że z obstawą i w transporcie - to tak. Wydaje mi się, że w porównaniu do wersji z Citadel Journal armia oferuje mniej strzelania. Problemem też jest mała maksymalna liczebność oddziałów gienków. Stają się one bardzo cenne bo tylko one tak naprawdę potrafią rozsądnie bić (przynajmniej z oddziałów) bo cała reszta to raczej suicide komanda. Zwłaszcza jeśli weźmiemy po uwagę, że najlepszą "bronią" do walki wręcz na składach jest rending claw. Fistów w armii brak. Co przy plotkach o zmianach w zasadach rendingu nie wygląda zachęcająco. Nie pozostaje nic innego niż wziąć wroga ilością co jest w tej armii bardzo łatwe biorąc pod uwagę, że są w niej oddziały (10 osobowe) kosztujące tyle co pojedynczy termos i to bez AC. Ale patrząc na staty tych oddziałów i tak bym obstawiał puszkę. W heavy mamy nowość czyli wariację na temat bestii chaosu która wygląda całkiem całkiem zwłaszcza, że kosztuje tylko 110 punktów. Co ciekawe sentinele też trafiły do heavy co jest dla mnie nie do końca zrozumiałe, ale i tak są atrakcyjne ze względu na to, że mają coś co strzela i BS 3. A to w tej armii wcale nie jest takie częste.
Army list zrobiono w stylu tych z ostatnich kodeksów czyli z ceną za podstawową jednostkę i z opcją powiększania jej o dodatkowych zawodników. Dostępność niektórych opcji jest uzależniona od wielkości brygady do czego też pomału się przyzwyczajmy. Nawet formatowanie tekstu nawiązuje do tego z najnowszych podręczników GW. A na deser oprócz dwóch speciali dostajemy kultową formację do Apokalipsy. Czyli wszystkie najnowsze trendy są podtrzymane.
Podsumowując - kawał bardzo dobrej roboty. Armia ma klimat który został fajnie podkreślony zasadami, rzeczywiście można dostrzec myśl przewodnią całości. No a oprócz tego pdf jest bardzo estetycznie przygotowany ale to nie jest niespodzianką w przypadku ekipy BoLS. Armia wydaje mi się bardzo ciekawa i zyskująca przy grze na mniejsze punkty na małym stole głównie za sprawą naprawdę niskich kosztów punktowych. I choć może nie dopuścił bym jej na mastera bo to jednak ciągle twórczość fanowska ale na lokala jak najbardziej.

1 komentarz:

  1. Fakt, deksik wygląda bardzo OK, ale armia ma nie tylko wyglądać - ma coś robić.
    A tutaj Journal-owa wersja bije BOLS-ową na głowę.
    "Łódkowa" armia ma mniej strzelania, mniej genków, mniej fistów...
    To czego ma więcej?
    Modeli...
    I jest jeden plus - w tej wersji patriarcha zdejmuje save'y, nie tylko rending.
    Ale to i jedna bestyjka, to IMHO za mało...
    No nie wiem, jak dla mnie to za dużo obcięli, mało dając w zamian.
    Prawda - obecny kodeks Journalowy jest silny, ale nie trzeba było wszystkiego wyrzucać.

    OdpowiedzUsuń