Na Varsowia Wars w piątej czyli finałowej bitwie na pierwszych 4 stołach gdzie grała czołówka tego turnieju był jeden chaos, 4 razy eldarzy i 3 razy tyrki. Delikatnie mówiąć można mówić o monotonii. Oczywiście to nie armię grają tylko gracze i wszystkim można wygrywać ale granie niektórymi armiami a raczej konkretnymi wariantami rozpisek pomaga. Co przy podobnym poziomie umiejętności u obu oponentów może być kluczowe dla wyniku bitwy. I choć z jednej można powiedzieć, że ciągle w czołówkach turnieii przewijają się te same ksywa ale tak samo te same skróty za nimi.
Nie oczekuje jednak, że ktokolwiek będzie brał na turniej słabszą armię niż mocniejszą bo w końcu niektórzy to potraktują jako sabotaż ;).
Ale nie da się ukryć można ostatnio zaobserwować postępującą monotonię w rozpiskach co z jednej strony jest spowodowane przez graczy no bo to oni w końcu wystawiają takie a nie inne armie ale z drugiej strony nowe kodeksy nie są szczególnie bogate w różne opcje. Ostatnia odsłona eldarów naprawdę nie jest zła ale w rozpiskach uszatych największe różnice (choć i tak nie duże) są w Heavy Supporcie. Kiedyś dzięki różnym Craftworldom armie Eldarów były wręcz z różnych bajek. Jednak jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma i jak Kris pokazał na forum Sztabu z nowego kodeksu można też wycisnąć coś więcej niż kolejną wariację na temat herlaków. Zresztą dzięki Soklesowi czy Vodeckiemu to nie pierwsze podejście do zagadnienia.
To, że rozpiski na turniejach pomimo tych przykładów ciągle oscylują wokół standardu wynika z tego, że nawet jeśli ktoś by wystawił coś innego to chcąc nawiązać walkę bierze mocniejsze armię. Przecież nikt nie będzie sobie strzelał w stopę co jest w pełni zrozumiałe. Jednak niektórych turnieje w takiej postaci mogą zniechęcać bo o ile fajnie sobie zagrać raz po raz w takim otoczeniu o tyle na dłuższą metę może to być męczące. Tyrki to 7/8 chaos to 6/9 i dwa lashe itd.
Może warto dla ludzi którym to się pomału nudzi zrobić imprezę nie turniejową. Tu jest piękny przykład (w sensie idei bo na pewno nie wizualny ;)). Wszystkie systemy, jakieś teamy i koncepcja GT jako Get Together a nie Gran Tournament. Może kiedyś się ktoś w Polsce skusi na coś takiego. Jestem przekonany, że jakby stanęła za tym wiarygodna ekipa, i należycie sprzedała koncepcję to nawet nie liczenie tego wydarzenia do rankingu nie było by przeszkodą przed konkretną frekwencją. A myślę, że z każdą kolejną bitwą przeciwko "typowej turniejowej rozpisce" potencjalnych zainteresowanych będzie przybywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz