niedziela, 23 grudnia 2007

IAA - zapowiedziana recenzja

Po dłużącym się okresie oczekiwania dotarło do mnie, w końcu, Imperial Armour Apocalypse. Na pierwszy rzut oka książka prezentuje się całkiem, całkiem - w miarę efektowna grafika, sztywna oprawa i ładne kolorki. Po otwarciu wrażenia wizualne nadal są bardzo pozytywne. No i, w przeciwieństwie do Apokalipsy, książka w pełni zasługuje na określenie full-color, przez co prezentuje się naprawdę bardzo estetycznie. Szata graficzna nawiązuje do tej z ostatniego dodatku GW, przez co można mówić o wrażeniu kompatybilności.
Jednak nie oszukujmy się. O ile wrażenia estetyczne są ważne, o tyle istotniejsza jest zawartość merytoryczna. Jeśli kogoś interesuje jakie jednostki i formacje opisano w IAA, to tu znajdzie spis. Jak widać, na tej liście dominują super-ciężkie pojazdy, latacze oraz formacje apokaliptyczne. Jednostek mających zastosowanie w normalnych grach jest niewiele. W końcu tytuł zobowiązuje. Nie da się ukryć, że niektóre ciężkie czołgi są ciekawe np. Macharius Vulcan z 15 strzałami S6 AP3. Marinso-kosiarka. Natomiast czołgi z kategorii Malcador są dla mnie nie do końca zrozumiałe. 13AV z przodu, siła ognia lemana, dwa punkty struktury, a koszt punktowy dwóch lemanów. IMO lepiej wziąć dwa russy, no ale w Apokalipsie chodzi też o wystawianie właśnie takich fajnych modeli. Bo trzeba przyznać, że dla wszystkich wychowanych na Indianie Jonesie będzie to miły dla oka czołg. No i może dla miłośników fluffu.
Formacje imperialne nie są szczególnie ciekawe. Poza tym, że fajnie wyglądają, to ich zasady są mało specjalne. Jednak mają plus w postaci różnych wielkości jednostek - tzn. mamy np. squadron składający się z 3 czołgów, bądź kompanię składającą się z pojazdu dowodzenia i 3 squadronów. Mamy też większe atrakcje niż nawiązania do wojskowości- np. formacja defilerów naprawiających się na 4+ w pobliżu "defilera wszystkich defilerów" prezentuje się naprawdę ciekawie. Zwłaszcza, że można pomiędzy nie wetknąć brass scorpiona, który też będzie podlegał tej zasadzie.
Spora część formacji bazuje na modelach FW, które w pojedynkę mają ceny w najlepszym razie mało zachęcające. A ceny te pomnożone razy kilka robią się wręcz bardzo zniechęcające. Budowanie niektórych zgrupowań jednostek np. Elysian w Valkiriach może kosztować tyle, co nowa kompletna armia. Z malowaniem.
Oprócz dużych zabawek i mniejszych brygad w IAA są opisane modele, których można używać w normalnych grach. Na przykład bestię czy giant spawna, które były opisane już wcześniej a teraz ich zasady zostały updatowane. Na tyle skutecznie, że gracze w trakcie cyklicznych dyskusji o dopuszczaniu IA będą raczej cicho siedzieli. Natomiast dotychczas przeciwni wynalazkom FW gracze eldarscy, mogą zmienić zdanie gdy zobaczą zasady Night Spinnera. Guess z 7" blastem może wyglądać atrakcyjnie nawet pośród uszatego heavy supportu. Zwłaszcza, że jest to kwestia wieżyczki na czołgu. Ciekawie wygląda też przerośnięta zoantropa o nazwie Malanthrope. Stała sie monstrusem od czasu zasad testowych, co w połączeniu z robieniem instant killi może być kuszące. Z kolei Damoclass Rhino może być ciekawe dla armii Space Marinsów bazujących na rezerwach. Niestety Dearhwind Pody są flayerami, a może by się ktoś na taką (co prawda drogą w punktach) ciekawostkę skusił.
Podsumowując - Imperial Armour Apocalypse - dla większości graczy będzie ciekawostką. Raczej niczym więcej, ponieważ materiału dla ludzi nie grających w Apokalipsę jest w tej książce niewiele. Możliwe, że niektórzy znajdą coś interesującego dla siebie, jednak będą w zdecydowanej mniejszości. Natomiast jeśli ktoś grywa na duże punkty, to szanse na wypatrzenie czegoś ciekawego znacznie rosną. Zwłaszcza jeśli ma się modele z FW lub planuje takie zakupić. Zawartość książki odpowiada tytułowi, na szczęście cena nie i za tę jakość (chociaż już jest faq-ale przynajmniej jest) nie jest szczególnie wygórowana. Co rzadko można powiedzieć o produktach GW, a Forga to już w ogóle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz