No i nowy sezon ligi Warhammera 40k możemy uznać za otwarty. I to nie tylko w sensie turniejowym ale także atrakcji towarzyszących, np. flame war'ów. Po ostatnim lokalu w Wawie w temacie z jego wynikami na forum GV się dzieje. Po pierwsze nazewnictwo armii - chodzi mi konkretnie o Eldarów - to co ewentualnie przejdzie w trakcie rozmowy na fajce nie koniecznie jest wskazane na forum publicznym a często wręcz przeciwnie. Zwłaszcza jeśli miejsce gdzie zamiast armii używa się obelg ma aspirację do bycia stroną ogólnopolską. No ale prawem młodości jest popełnianie takich błędów. Tylko, że moderatorzy są od naprawiania ratowania sytuacji przy takich wpadkach. Natomiast o gwoździu topica czyli najzwyklejszym w świecie flame warze pisał już Grabarian na swoim blogu ale gdy powstawała jego notka MarcinB i Wosho jeszcze się nie rozkręcili, kłótnia była na etapie supportu/rozgrzewki czyli Alexander vs Sonic.
Ale jak zaczęli (z pomocą osób trzecich) to wręcz iskry zaczęły latać. Dla tych którzy nie mają czasu/ochoty przekopywać się przez temat krótkie summary. MarcinB i Wosho grali ze sobą i obaj uważają, że ten drugi przedłużał dzięki czemu bitwa miała 4 tury i dostali karniaki. Sędziemu o karniakach (2 duże punkty) przypomniał MarcinB (dostali je obaj gracze) natomiast Wosho dowiedział się o nich w pociągu. Turniej wygrał Skark jednym punktem przewagi nad Wosho czyli gdyby nie karniaki zmienili by się kolejnością. Powstało podejrzenie bazujące na fakcie, że MarcinB sam przypomniał o karze sędziemu, że było to zamierzone działanie na wsparcie ziomka. Tyle że chłopaki grali 2giej bitwie z 3ech. Można by mówić o dalekowzroczności.
Czytając te wzajemne oskarżenia i kontrargumenty naszła mnie taka refleksja - a gdyby to nie był pierwszy lokal sezonu a ostatni i miał decydować kto się łapie na Euro a kto nie? Jeśli teraz mamy taką temperaturę dyskusji to co by było gdyby stawka była zdecydowanie wyższa? I czy mielibyśmy takie dobre samopoczucie czytając batlowe dyskusje o wałkach jak teraz? A jak widać wystarczy słaba komunikacja między sędzią a graczem by zaiskrzyło bo nie oszukujmy się ta aktualna dyskusja nie powinna mieć miejsca. Sędzia powinien wszystko na miejscu załatwić tak by potem nie było właśnie takich kłótni. W Wawie mamy aktualnie do czynienia z wdrażaniem nowych ludzi w proces organizacyjny i to są naturalne konsekwencje braków w doświadczeniu. Miejmy nadzieję, że to przełoży się na poziom sędziowania większych turnieji w stolicy. Wtedy będzie można powiedzieć, że było warto. No i może w następnych wynikach w rubryce armia będzie mniej inwencji twórczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz