czwartek, 3 kwietnia 2008

Pierwsza Kompania

W relacji z Wojny Światów wspomniałem, że w tym roku na sali gdzie toczyły się bitwy wyróżniała się ekipa z krakowskiego klubu 1sza Kompania. I muszę przyznać, że ku memu zaskoczeniu ta wzmianka podziałała niczym filmowe skrzydło motyla i dzięki temu na gildii powstał już całkiem spory (biorąc pod uwagę ile czas istnieje) temat. Nie było moją intencją wzniecanie jakiegoś flame-war'a na temat ekipy którą w najlepszym razie średnio znam a bardziej chciałem jedynie wspomnieć o chłopakach bo nie da się ukryć, że jest o kim. Jednak na szczęście, dyskusja jest pod kontrolą (przynajmniej póki co) dzięki czemu padają w niej cały czas sensowne i istotne myśli.
A wspomniałem w relacji z WŚ o kompanii ponieważ mają zwyczaj "zapinania" - sformułowanie to oznacza zrobienie masakry a jak można to z brejkiem. Można powiedzieć że jest to normalne - w grze w której można wygrać lub przegrać to chce się wygrać ale zawodnicy z kompanii mają to wpisane nawet w swój statut. Można więc wnioskować, że cel gry został sprowadzony do osiągnięcia tego konkretnego wyniku stawiając szeroko rozumiany fun (zwłaszcza) przeciwnika na dalszym planie. Może to też w konsekwencji (choć oczywiście nie musi) to się przekładać na zachowanie przy stole. Na WŚ mieliśmy przykład takiego buraczanego zachowania mianowicie chodziło o pozwalanie przeciwnikowi na przyzwanie demona po ruszeniu pierwszego modelu. Szczerze mówiąc opieranie "sukcesu" w bitwie na tym, że się nie pozwoliło czegoś ruszyć bo się już zaczęło strzelać nie leży w mojej naturze. Zresztą wiele razy przypominałem moim przeciwnikom o jakiś pierdach z cyklu Veil, czy inny warptime. I wiem, że większości ludzi ma lepszą taktykę na bitwę niż - "może zapomni". Jednak każdy gra jak lubi i osobiście zdaje sobie sprawę, że nie każda bitwa zwłaszcza przy ok. 80 graczach musi mi odpowiadać atmosferą przy stole.
Oprócz tego, że Pierwszo Kompaniści lubią "zapinać" to mają związane z tym rytuały jak np. przybijanie pieczęci za każdą zasadzoną masakrę. Z tego co mi się obiło o uszy są podzieleni na teamy które konkurują między sobą w dziedzinie ilości zapięć w walce o jakiś puchar. Poza tym to nie jest wcale takie proste zostać członkiem tego klubu bo tam gdzie normalnie wystarcza powiedzieć "chce płacić składkę" to tu trzeba się popisać przekonywającym listem motywacyjnym. Jeśli się nie uda dostać w szeregii Pierwszej Kompanii to jest się na dobrej drodze by dostać łatkę Xenosa. Zresztą cała hierarchia klubu bazuje na strukturze marinsowej czyli jest command squad i są zwykłe składy które mają swoich sierżantów.
Jak widać chłopaki dobrze sie bawią i to nie tylko przy stołach a z tego co kojarzę mają 24 wojaków o zapięcia więc ta formuła znalazła swoich amatorów. I są to zawodnicy na tyle zmotywowani do reprezentowania barw klubu, że w ekipie która przyjechała na WŚ było 3 zawodników w wieku lat 12.
Dla mnie to jest ewenement. Nie przypominam sobie czegoś takiego by tyle osób z jednego miasta w tym wieku jechało 400km na mastera. I o ile można się nabijać z niektórych sekciarskich rytuałów i irytować, że niektórzy z tych 12 latków są już teraz mało przyjemni w grze więc co będzie potem tak też trzeba przyznać, że rozruszali młodzież. Bo jak się o tym ostatnio w sztabie przekonujemy to wcale nie jest takie proste. Pytanie czy celem wyjazdu powinno być "zapinanie" ale myślę, że odpowiedź jest oczywista. Pomimo, że figury można teraz kupić w empikach to regał dalej leży Dawn of War czyli to samo tylko łatwiej. 40ka obecnie dla dzieciaków ma wiele atrakcyjnych alternatyw a jak już nawet ktoś się tym zainteresuje to niekoniecznie po to by dostawać łomot co turniej. W Poznaniu ostatnio przyciągnięcie młodzieży na lokala w centrum miasta jest już wyzwaniem a co dopiero jakieś występy wyjazdowe. Doceniam, więc to co osiągnięto w 1szej kompanii i nie ukrywam, że niektóre z tamtejszych pomysłów są dla mnie inspirujące.
Muszę się przyznać cieszę się, że są takie kluby z wyrazistych charakterem dzięki temu nie różnimy się wyłącznie logami na koszulkach bo nawet trudno powiedzieć, że kolorem ;) (Choć są chwalebne wyjątki od kultowej czerni). Jest to fajne ponieważ można się czegoś od nich nauczyć i są stymulatorem do refleksji. Czyli motorem zmian i to bardzo możliwe, że na lepsze. Liczę jedynie, że ten rozwój nie zostanie przypłacony charakterem dzieciaków zorientowanych na zwycięstwo ups przeprasza - zapinanie za każdą cenę.

1 komentarz:

  1. Na nutę wiadomą:

    Zapiąć - to tak łatwo powiedzieć
    Zapiąć - więcej nie znaczy nic
    Bo zapięcie daje pieczątkę
    Dla kompanii
    Co matką, ojcem jest mym

    Nagle świat rozbłyska w Chaplaina oczach
    Gdy naszą pieczęć przykłada mi
    Chwile ekscytacji zapięciem
    Biegną szybko na kolejne już czas

    Zapiąć - jak to łatwo powiedzieć
    Zapiąć - tylko to więcej nic
    W tym słowie jest kolor nieba
    Ale także rdzawy pył gorzkich dni
    W tym słowie jest kolor nieba
    Ale także rdzawy pył gorzkich dni

    Jeszcze obok wroga moje ramię
    Nim triumfalny wzniosę zew
    Nigdy nie pójdziemy już razem
    Gdyś zapięty - dla mnie tracisz swój sens

    Zapiąć - jak to łatwo powiedzieć
    Zapiąć - jeszcze raz, choćby dziś
    Bo zapięcie jest niewiadomą
    Lecz chcę wiedzieć
    Czy sił wystarczy mi
    Bo zapięcie jest niewiadomą
    Lecz pewien jestem
    Że sił wystarczy mi

    Dziękuję za uwagę.

    OdpowiedzUsuń