czwartek, 16 kwietnia 2009

Gdzie kodeksy z tamtych lat...


Ostatnio powrócił do mnie 2-go edycyjny kodeks chaosu który przez dłuższy czas przebywał na wypożyczeniu. I po przejrzeniu go, z jak to się mówi, świeżą głową naszło mnie parę refleksji którymi postanowiłem się podzielić (i żadna nie dotyczy charakterystyk bohaterów).
- Ilu tu oddziałów nie ma. Brakuje takich oczywistych oczywistości (przynajmniej w czasach piątej edycji) jak: oblity, raptorzy, possesci, demoniczni książęta itd. Nie da się ukryć, że przez te wszystkie edycje Abbadonowi przybyło i to bardzo zarówno w koszarach jak i arsenałach co jednak nie przeszkodziło mu w partaczeniu kolejnych wypraw łupieżczych zwanych szumnie krucjatami.
- Ile tu jest reszty. Fluffu, opisów, smaczków i innych smakowitości dla każdego umysłu z mackami w miejscu kory mózgowej. Mi osobiście bardzo się podobają starożytne spawny które wymagały całej strony na opis działania. A bynajmniej nie była to nagroda za wierną służbę bóstwom chaosu. Ale też mam wrażenie, że każdy special jest szerzej opisany niż w aktualnym podręczniku chaosu a zwłaszcza ulubieniec (?) Tzeentcha - Ahriman.
- 3 armylisty. Słownie - trzy. W jednym kodeksie. Niestety dopóki Era nie przejmie od GW pisania kodeksów to musimy odświeżać takie perełki z lamusa by być świadomymi, że to w ogóle było (i nadal - podobno - jest) możliwe. Poza podstawowym z legionowymi marinsami i ich zabawkami u podstaw dodano jeszcze chaos cult i deamon world. Ten pierwszy jak się łatwo domyślić to wariacja na temat kultystów którzy jakby nie było czają się za każdym rogiem w imperialnych miastach dzięki czemu na swoje miejsce w księdze opisującej siły chaosu zasłużyli. Natomiast ten drugi to protoplasta współczesnych demonów. Tyle, że z beastmenami, trollami i minotaurami. Tak, tak te słowa padły w dziale zasad kodeksu do 40ki. To są naprawdę spaczone stronice...
Nie będę się wyzłośliwiał na temat aktualnego kodeksu chaosu który składa się ... no właśnie nie będę się wyzłośliwiał z tej formacji. Jednak patrząc na ostanie dzieła Games Workshop (orki, marinsów czy hmu-hmu gwardię) w tzw. ogólności to mam wrażenie, że dla graczy - graczy obecne kodeksy są lepsze: fluffu nadal nie brakuje a jak komuś mało to zawsze jest fluff bible a jednostek do wyboru więcej i armie większe się aktualnie składa (kiedyś podstawowy CSM kosztował 25 pktów) więc i zabawy na polu bitwy więcej. Jednak brakuje mi tych wszystkich 2go edycyjnych smaczków, które potrafiły nie miłosiernie wydłużać i tak długą rozgrywkę jednak były zdecydowanie warte tego. No i tej dbałości o klienta który kupując, bądź co bądź: Codex: Chaos dostawał komplet spaczonych wizji i dzięki temu podręcznikowi mógł się bawić w totalnie różnych klimatach jedną armią. I po tym można zapłakać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz