piątek, 4 maja 2012

Jak zrobić sobie krzywdę


Będzie odkrywczo - starzejemy się. W poprzedniej notce marudziłem ja obecnie marudzi Michu. No ale skoro nasz wiek nieubłaganie zmierza w stronę tytułowej liczby naszej ukochanej gry to takie double impact comba mogą być coraz częstsze. Ale zanim przekażę notkę Michowi krótki przerywnik o pozytywnym nastawieniu,
Gratulacje!!! dla:
Mr Jan
Mr Typhus
Mr Romek
za wizję przyszłości i przewidzenie miejsc 3-5 na koniec sezonu. I wielkie dzięki dla wszystkich którzy skrobnęli swoje typy. Mam wrażenie, że tamta notka była delikatnym preludium do tematu reprezentacji który pewnie przed Gorzowem będzie coraz częściej się tu pojawiał. Ok, to już nie przedłużam i oddaje głos Michowi.

Nadaje Michu. W czasie jak czytacie te słowa, podcast z paroma słowami (pewnie pochlebnymi nawet) o DMP jest w trakcie nagrywania lub nawet w post-produkcji. W tak zwanym międzyczasie, chciałbym przekazać Wam parę, mniej pochlebnych, uwag o pewnym amerykańskim turnieju. Ku przestrodze i nauce na przyszłość, a także z pobudek czysto humorystycznych.


Wyobraźcie sobie, że macie gigantyczny, nawet jak na standardy amerykańskie, turniej drużynowy o dumnej nazwie National Team Tournament - na ostatecznej liście znalazło się 116 cztero-osobowych zespołów, czyli jak łatwo policzyć - wuchta ludzi. Dodatkowo macie warunki na jego przyprowadzenie, fajną formułę i doświadczenie lat poprzednich. A mimo to postanawiacie to wszystko spartolić.  I żeby nie było, jestem świadom tego,  że większość ludzi mimo wszystko bawiła się całkiem dobrze na Adepticonie. Ale z biegiem lat dochodzę do wniosku,  pomijając nieuleczalne i niestety nieuniknione przypadki malkontenctwa i złej woli, że jeśli zamknie się na dwa dni w jednym pomieszczeniu grupę ludzi z  figurkami, pozwoli ze sobą grać i dodatkowo przypilnuje, żeby robili to w jednym czasie, to będą oni mieć wrażenie, że dobrze się bawili. Mimo, że w rzeczywistości stali w dusznej sali po 10 godzin dziennie i przesuwali plastikowe ludziki. Ale odbiegam.

Turniej drużynowy na Adepticonie ma już tradycję i jego założenia są całkiem ciekawe. Rzekłbym,  że na tyle interesujące, iż można by pomyśleć o takim turnieju również u nas. Drużyny są 4-osobowe przy czym, i tu novum, bitwy są rozgrywane parami (2x1000 punktów). Każdy team ma do dyspozycji cztery FOC-e, według schematu: więcej HS, więcej FSC etc. Do tego specjale i 1 zabawka (nie SH) z Forga. Czyli mamy parówkę tak jakby wzbogaconą o zestaw sosów i dobrą bułkę. Tyle, że bułka jest nieświeża, a wszystkie sosy smakują jak ketchup. Pominięto bowiem dość  istotny szczegół – nie ma limitu rodzaju armii. Tak, tak, jest właśnie tak jak sobie pomyśleliście. Na  pytanie ilu przybyło Grey Knightów jest tylko jedna odpowiedź. Wszyscy. I żeby nie być gołosłownym – armie zwycięzców (UWAGA obrzydliwe - dopisek trej). Uczciwość nakazuje sprostować, że na wyższych miejscach nie byli wyłącznie GK – co więksi klimaciarze męczyli się z SW.

Trzeba przyznać, że organizatorzy zrobili sporo aby ten stan osiągnąć. Żeby było śmiesznie, w  preambule regulaminu jest zapis, iż z uwagi na to, że w zeszłych latach mocno promowane były drużyny jedno-armijne, w tym zasady miały z tym walczyć i zachęcać do kreatywności. Ciekawym pomysłem w tym kontekście jest zasada „Brother in arms” pozwalająca między innymi armiom w parze z tego samego kodeksu korzystać ze wspólnych bonusów. Dodatkowo, jeden bohater zmieniający FOCa -  zmienia go wszystkim armiom z tego samego codexu w teamie. I żeby było jeszcze śmieszniej (ja już normalnie boki zrywam), duża ilość punktów była za „spójność” wizualną i tematyczną drużyny. Brawo.

Piszę o tym wszystkim wbrew pozorom nie dlatego, że chce sobie ponarzekać. Chciałem zwrócić uwagę, że moim zdaniem bieżąca sytuacja może rozwinąć się właściwie na trzy sposoby:

1) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Spowoduje to drastyczne i nieoczekiwane zmiany a balans sił zostanie w jakiś sposób wyrównany;
2) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Nic się nie zmieni w meta. Wszyscy kupimy sobie GK, co wyrówna ostatecznie różnice między kodeksami i zbliży nasze hobby do sportu na tyle, że będziemy się starać o zakwalifikowanie czterdziestki jako dyscypliny olimpijskiej;
3) Wyjdzie 6 edycja i nowy kodeks CSM. Nic się nie zmieni w meta. Postanowimy, że koniec tej głupoty i zaczniemy zmieniać zasady turniejowe daleko bardziej niż do tej pory. Dla miększego bobra, jak kwadraty.

Powyższe alternatywy uszeregowałem w miarę wzrastającego prawdopodobieństwa. A Adepticon wydaje mi się dobrym przykładem tego, co może się stać jeśli w jakimś momencie nie powiemy sobie „Basta” i nie wybierzemy trzeciego rozwiązania. Póki co – oby do 6 edycji.

 P.S. Kreatywność w nazewnictwie zespołów na Adeptioconie nie była powalająca i malejąca wraz ze zbliżaniem się do czołówki – tu pozwolę sobie wtrącić że to akurat zupełnie podobnie jak u nas (taka mała złośliwość), ale zdarzyły się i perełki: ”Captain Failure and the Submersible of the Future” to moi ulubieńcy :)

10 komentarzy:

  1. Myślę że trochę przesadzasz Michu. To że Amerykanie to debile nie znaczy że u nas będzie to samo. Co wiecej codex GK jest od ponad roku w użyciu i jak popatrzyć na wyniki duzych turniejów zapowiadanej apokalipsy GK u nas nie ma i raczej nie będzie.

    Żeby była to znaczyło by że nasza scena turniejowa i jest wysoki poziom nie istnieje.

    Ja rozumiem głupote ale nie ma co tak panikować. ;)

    Pozdrawiam
    Inki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panikować i owszem nie ma sensu ale wiesz, trzeba nagłaśniać ku przestrodze :)

      A co do Amerykan to na osobną notkę się nadaje, bo zawsze mnie zaskakuje jakie fajne rzeczy tam się dzieją albo jakie ultra-głupoty z drugiej strony. Choć to pewnie mimo wszystko filtr informacyjny - trzeba się będzie dorobić stałego korespondenta :)

      Usuń
  2. Jakąś rolę też odgrywa tu chyba koszt zmiany armii. U nas armia to jednak spory wydatek, dochodzi do tego emocjonalne przywiązanie do rzeczy cennych, własnoręcznie malowanych itp. Dlatego mniej osób zmienia hipki jak rękawiczki.

    W usa chyba taka zmiana (albo kupno kolejnej) armii to mniejszy koszt (finansowy i emocjonalny). Poza tym konsumpcyjny styl życia przekłada się na granie - nowa armia jest jak nowe auto, nowy iphone, nowy TV. Po prostu nowsze jest lepsze, więc "musisz to mieć".

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że u nas nowej armii nie kupuje się tak szybko, bo kasa nie taka. Dlatego u nas królują count-assy (pisownia celowa). Widać to od momentu wyjścia kodeksu Wilków i BA. Z GK jest trochę trudniej, ale tylko trochę, więc i tutaj mamy count-assy. I sporo armii GK w wersji minimalistycznej, czyli na Paladynach, czy też Termosach.
    I tak generalnie, to uważam, że gdyby ktoś u nas zrobił duży i ważny turniej (np. Mastera/Chellka albo DMP) na takich zasadach, to topowe drużyny na bank miałyby po 4xGK.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem gotów powitać ich Hydrami i Chimerami. Na pochybel szarym pałkom!

      Usuń
  4. I tak jeszcze jedna mnie myśl naszła - z tą 6ta ED to IMHO jest nadzieja. Kwadraty w poprzedniej edycji cierpiały z powodu bezsensownej szmocy army booka Demonów - po zmianie edycji jakoś to się rozeszło po kościach. Oczywiście nowa edycja u kwadratowych to była mega-rewolucja, ale być może my również takiej potrzebujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ma po cichu nadzieję - i jeszcze chciałbym, żeby zasady się tak bardzo zmieniły, żeby mi się poprzednie dwie edycje nie mieszały do aktualnej...:)

      Usuń
  5. Jak zwykle zresztą, świetnie się czyta Wasz kolejny wpis :)

    Też liczę na powiew świeżości i wyrównanie szans.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja myslę ze to jest kwestia lenistwa u graczy.
    a) Najbardziej na GK marudzą Ci którzy skakali z dexu na dex i nagle z BT BA juz nie tak łatwo zrobić GK (SB i powerka wymagana :))
    b) Po co się wysilić i zmieniać koncepcje gry która działała prawie rok skoro lepiej zmienic armie
    c) Ktoś wprowadza zakz dublowania slotów od razu płacz, że nie umiemy grać inaczej niż na 2x HQ, 3 predach etc.

    Mam wrażenie ze część zamkneła się w swoi małym podełeczku i wymaga od reszty by ono zawsze działało..

    Kurde GK można i DA utłuc.. Tylko trzeba się wysilić. Pokombinować.. nauczyć się grac na mixie rezerw. Zaskoczyć czymś silniejszego przeciwnika.

    Wystarczy opatrzeć na rozpę Vlada i Emana..
    Na WS królowały pozornie gięte 20-30 terminatorów, trochę razor spamów.. a co wygrało?? Takie pitu pitu które miało ukryte zęby.

    Sam mam nadzieję że następna edycja wywróci wszystko do góry nogami.. Bo mam juz dość marudzenia gości którzy kalkują rozpy i płaczą że im nimi nie idzie..

    I jestem bardzo szczęsliwy że w kraku powstały Kazamaty. Zakazy dublowania spowodowały totalną świerzość w rozpach.
    Ilu z was grałao przeciwko.. Zwykłym nobom (z boota), trygonowi, mavlokowi, mekowi z działem, orkami z armorach 4+, nowemu monolitowi, dużym arc-om, dredowi z MM, 2 mysliwcom DE, karifexowi.. Lotniczym tau bez brodek.. etc etc

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż, pamiętam jak mi de facto zabanowano Deathwing krzycząc "wszyscy specjale albo żaden", a teraz nagle czytam o miększym bobrze. Jak widać wszystko jest jedynie kwestią motywacji.

    OdpowiedzUsuń