czwartek, 3 marca 2011

Boje pod Najświętszym Masztem

Zdjęcie zerżnięte od Oka Terroru

Przybyłem, zobaczyłem, kości zmiażdżyłem.

Chciałem na początku coś napisać o bitwach. O tym jaki dzielny byłem ;) w dwóch pierwszych wygrywając je wraz z rewanżami. O tym jak w trzeciej grając z Mariosem twardo walczyłem lostami z własnymi błędami. I otym jak w rewanżu Marios pokazał mi jak działają lości gdy się takich nie popełnia (ja, dla odmiany, jego marinsami robiłem ich jeszcze więcej). I o tym jak w czwartej kombinowałem, kombinowałem i nic to nie dało. Ale nie napiszę o tym wszystkim bo… właściwie to niewiele więcej pamiętam z tych bitew.
Ograniczę się jedynie do kilku luźnych wnisoków.
- Eldarzy to armia nie dla mnie – przynajmiej w wydaniu walkery, farseer, avatar, herlaki. Jej klockowatość, nie mobilność oraz kruchość mnie odrzucają.  Może w odsłonie z radą na jetbajkach wygląda to ciekawiej, jednak ten standardowy build mi absolutnie nie leży. Co biorąc pod uwage zawartość moich półek nie jest szczególnie fajną wiadomością.
- Wilki to nie jest armia dla mnie – miałbym wyrzuty sumienia grajac takim samograjem. Ta armia, dobrze złożona ma odpowiedź na wszystko. I sama ma wszsytko: i kombat i strzelanie i psykerów i no po prostu wszystko. Na miejscu inkwizycji wjechałbym na Fenris sprawdzić czy oni w tym swoim Fangu jakiś mrocznych rytuałów nie odprawiają. Bo sądząc po efektach są w stanie zawstydzić całe Oko Terroru.
- Miałem okazję zagrać na tym turnieju Eldradem oraz na dwóch runkach i stwierdzam,  że moja tolerancja na speciali rośnie. Dwóch runków kosztuje tyle samo co DMD (Dawno-Martwy-Dziadek), zajmuje tyle samo slotów, zabiezpecza podobnie i czaruje mniej. Ale za to lepiej. Eldrad, żeby coś zabić potrzebuje walkerów które zguiduje lub herlaków którym cel zdoomuje. Natomiast dwóch runków robi dym sami z siebie - błyskawice, huragany, kreski – full opcje w pełnym stereo.
- Marinisi – i tu zaskoczenie – to fajna armia, choć samemu grając nie miałem zbyt wiele okazji się o tym przekonać to patrząc co Marios z nich wyciska stwierdziłem, że ta armia jest bardzo wymagająca ale nadal z potencjałem. I choć  jej porównanie do nowszych kodeksów braci 3+ wypada dosyć blado to jednak mają kilka swoich knyfów i ciekawostek.
- Lości to armia dla mnie. I chyba nie tylko. Specjalnie wziąłem mocną roziskę by:
a.) moi przeciwnicy mieli fun z grania lostami (taka promo-akcja ;) )
b.) zobaczyć co oni nimi wymyślą.
Swoje wymyślili co podejrzałem i odnotowałem a i przy okazji dobrze się bawili przynajmniej takie miałem wrażenie zwłaszcza przy  grach z Mariosem oraz z Tomkiem z Frontu Wschodniego. I o ile armiami przeciwników szło mi różnie o tyle Lostami nie przegrałem na tym turnieju choć moi przeciwnicy mieli dosyć mocne rozpy i nie mogę powiedzięc by któryś z nich miał ją mocno słabszą od tego co widzimy normalnie na stołach. To też było fajne bo, dzięki temu pojedynki były cały czas zażarte (no poza rewanżem z Mariosem) i nie było co sytuacji, że najpierw ja masakruje Ciebie (lub odwrotnie) a potem Ty mnie (lub odwrotnie) co daje remis ale akurat w tym przypadku wyrównanego pojedynku nie daje.

Organizacyjnie nie mam nic turniejowi do zarzucenia. Karty graczy były, misje wraz numerami były przyklejone do stołów. Zatem stoły również były i to z makietami. Nic tylko grać.

Podsumowując ten weekend stwierdzam, że Dice Crusher to turniej unikalny nie tylko z względu na swoją formułę czyli bitwa i rewanż, czy z względu na fakt, że sporo rzeczy na nim jest dopuszconych. To turniej wyjątkowy również z względu na ilość czasu przy stole który zapenia. 8 bitew nawet na 1300 punktów – to jest co grać . Sobota to jakiś maraton którego koncówka wymaga naprwde końskiej kondycji (której mi zdecydowanie zabrakło). Niedziela niby lajt ale też nie do końca. Na DC sobotni wieczór należy do spokojniejszych ponieważ nikt nie ma za bardzo sił na dzikie harce i swawole. Gdy w niedzielę wyjeżdzałem z Torunia myślałem fajnie, fajnie ale za rok to niekoniecznie. To po prostu nie na moje zdrowie. Ale minęło kilka dni i sobie myślę: „jeszcze jeden, jedszcze jeden!!”

Dice Crusher uzależnia.

8 komentarzy:

  1. ja za rok bede napewno ;)

    Nath.

    OdpowiedzUsuń
  2. He, he - Łysy, Ciebie trzeba motywować do zdawania relacji z wyjazdów jak najszybciej - z biegiem czasu zęby jadowe Ci się chowają i po dwóch tygodniach każdy turniej był spoko:)

    A co do DC to za rok już po prostu muszę -ja na turnieje mimo wszystko jadę grać głównie a ten jest wyjątkowy pod tym względem.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Lord Vampyre - kurcze nawet nie wiesz jak się cieszę :) Serio.
    Czyli wyjazd był jeszcze bardziej udany niż myślałem :)
    @Michu - oki to następną relację robimy via telefon prosto do podcasta jeszcze w pociągu/samochodzie

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym roku po raz pierwszy odwiedzilem Dice Crushera. Przyjechalem, pogralem i przegralem, ale stwierdzilem ze to swietny turniej, tylko trzeba sie do niego przygotowac. Za rok na pewno bedzie lepiej i licze ze o cos wiecej niz srodek powalcze :)

    Podobnie jak Trej 3cia bitwa w sobote gralem jak warzywo i tylko sie zastanawialem kiedy cos zjem i pojde spac, ale nic to, czasami sie wygrywa czasami przegrywa.
    Pojechalem w sumie armia, zlozona w 10 minut, ktora miala mi dac odpowiedz na pare pytan, co chce wystawiac w przyszlym sezonie. Tak wiec gralem teoretycznie 2 razy nie swoja rozpiska ;) Na szczescie armie przeciwnikow znalem lepiej niz swoja i jakiegos wstydu nie bylo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie cały turniej był MEGA! Zająłem jakieś z doopy miejsce (9? WTF? Mój skill jest na pewno gorszy od prawie połowy osób za mną).

    W sumie poszedłem męską armią, zero shootingu, maks ataków z S10 na szarży(14 :D ). Co ciekawe 2xWbiłem table'a mojej rozpie armią, która powinna z nią przegrać, bo tak :) .

    @Trej:
    Ta rozpa Mariosa, to dla mnie jednak było za trudne... Tacy Marinsi, że nic nie ogarniałem nimi :) . Pewnie miałeś podobne odczucia -> Bezsilność w obu bitwach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bez przesady grając lostami przeciw "Mariosom" :) nie miałem bezsilności jedynie irytacje z powodu własnych błędów.
    Natomiast w drugą stronę popełniłem samobójstwo autentycznie pierwszym ruchem w pierwszym movmencie a potem jeszcze byłem zmuszony asystować przy pochówku. Ale tak się kończą odkrywcze plany w 6 bitwie danego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tomek/Zachar4 marca 2011 20:20

    Hej Treju :)

    aż ściągnąłem sobie codex do LatD i poważnie rozważam dokupienie kilku gwardzistów chimer itp :), jak tylko praca/rodzina pozwoli może zacznę myśleć nad jakimiś rozpiskami i zobaczymy jak to wyjdzie. Szkoda, że dopiero po prawie 1,5 roku grania w 5 edycję odkryłem lostów, armia zdecydowanie fajna i odpowiednio pokierowana z dużym potencjałem. Bardzo podobało mi się to, że nie jest to porno/samograj, bo czegoś takiego nie lubię :) Nie chwaliłeś się skubańcu, że jesteś jednym z twórców kodexu LatD :) Duży szacun !

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo ja taki skromny chłopak jestem ;).
    W ogóle skromoność to moje drugie imię ;) :D
    A co do lostów to gorąco zachęcam bo jeśli demony masz to szczególnie dużo nie trzeba inwestować by mieć grywalną armię. Przynajmniej na początek bo potem się pojawią pewnie nowe koncepcje wymagające innych modeli ale lepiej tak niż mieć jedną rozpę i katować ją do upadłego.

    OdpowiedzUsuń