czwartek, 13 stycznia 2011
Kwestia głodu...
Ostatnio na forach wszelakich zarówno tych ogólnopolskich jak i lokalnych, jednym z dominujących tematów konwersacji jest film osadzony w naszym ulubionym świecie pod dosyć łopatologicznym tytułem: "Ultramarines". I dzięki Nathanielowi miałem okazję obejrzeć to 76-minutowe dziełko i muszę powiedzieć, że pierwsza moja impresja była następująca: jaki tytuł taki film.
Ale zanim o fabule to kilka słów na temat zagadnień bardziej technicznych. Twórcy filmu sięgnęli po sprawdzone i intensywnie wykorzystywane ostatnim czasy narzędzie czyli grafikę 3d by przedstawić swoją wizję 40 millenium. I jeśli mam być szczery było lepiej niż się spodziewałem. Co niestety nie oznacza, że jest fajnie, a jedynie, że film po prostu da się obejrzeć w całości na jednym posiedzeniu. Nie ukrywam, że poprzeczka moich wymagań nie sięgała grotom do kolan więc nie wiele trzeba było by mnie zadowolić. Oglądają ten film, przez cały czas miałem wrażenie, że absolutnie najważniejszym czynnikiem wpływającym na proces decyzyjny przy tworzeniu obrazu była minimalizacja kosztów. Trudno jest zrobić film prostszymi środkami nie spotykając się jednocześnie z zarzutem śmieszności. W dwu minutowym intrze do pierwszego Dawno of War mamy więcej różnych modeli postaci i sprzętu niż w tej pełno metrażowej produkcji. Na szczęście modele przewijające się przez większość filmu choć nieliczne był w miarę dopracowane ale już sceneria była często niestety potraktowana dość umownie. Po prostu by było wiadomo, że to jest most a to dziedziniec i tyle na temat bez jakiejś atencji dla detalu bo trzeba to zrobić "szybciej, szybciej".Poza tym w warstwie wizualnej brakowało mi plastyki ujęć, bo o ile niektóre z nich były fajne - będąc np. cytatami z klasyków to jednak gry świateł czy innych takich "wodotrysków" raczej w tym filmie nie uświadczymy. A nie wydłużyły by one produkcji aż tak bardzo, wymagały jedynie pomysłu. Bo snop latarki w mgle to trochę mało zwłaszcza, że noszą ją typy mające w hełmach noktowizory.
Ścieżka dźwiękowa a zwłaszcza aktorzy podkładający głosy to najmocniejsza część filmu co do której trudno mieć jakieś większe zarzuty. Marinsi mówią jak marinsi a jednocześnie bardzo czysto dzięki czemu nie mamy poczucia że brother Maximus na emeryturze wróci do rodzinnej Walii dalej wypasać krowy.
No i dochodzimy do najważniejszego czyli fabuły. Szczerze mówiąc gdy zobaczyłem, że za scenariusz odpowiedzialny jest Dan Abnett myślałem, że tą warstwę filmu mamy zabezpieczoną. Myliłem się. Ilość odstępstw od kanonu może być dla niektórych trudna do zaakceptowania. Zaś nuda niektórych sekwencji może zniechęcić każdego. Historia opowiedziana w tym dziełku jest równie prosta co większość wykorzystanych modeli i w sumie dosyć przewidywalna. Szczerze mówiąc spodziewałem się po czymś co podpisuje najlepszy autor Black Library bardziej pokręconego scenariusza, choć ten mógł zostać zweryfikowany przez potrzebne nakłady pracy. I oryginał który nie opuścił szuflady/burzy mózgów pozostanie ukryty przed nami na amen. Ale to jedynie hipoteza a fakt jest taki, że historia opowiedziana jest na poziomie trona czy innego avatara tyle, że tamte filmy nadrabiają oprawą graficzną. A dla tego fabuła miała być ratunkiem dla reszty.
Podsumowując mamy udane udźwiękowienie, obraz gorszy od intra do pierwszego Dawn of War i jeszcze gorszą fabułę. Ale co najbardziej zaskakujące i tak nie żałuje ani jednej minuty spędzonej przed monitorem i co ciekawsze podejrzewam, że film obejrzę przynajmniej jeszcze raz. I jedyne wytłumaczenie jakie znajduje dla tego faktu to, że mój głód ruchomych obrazków w klimatach 40ki jest silniejszy niż niedostatki tego filmu. I z tego co się zdążyłem zorientować nie jestem jedynym. A na 40kowego Władcę Pierścieni będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.
Etykiety:
nowości GW,
z życia for
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dokladnie tak :)
OdpowiedzUsuńNath.
fanatyzm... a inkwizycja czeka ;P
OdpowiedzUsuńA small mind is easily filled with faith
OdpowiedzUsuń;-)
ja czekam teraz na MMO ze świata 40000
brajtman
Mnie seans czeka dzisiaj.
OdpowiedzUsuńGłównie z ciekawości jak wyszło.
Inki
Ha, w pełni się zgadzam. Co do Dana Abnetta to mam wyrobioą jak najbardziej negatywną opinię, więc wręcz się zasmuciłem tym że pisał scenariusz.
OdpowiedzUsuńA co do oglądania mimo niedociągnięć to dla mnie poziom przy którym powiedziałbym o filmie 40k, że jest w pytę, prezentują przerywniki z Final Liberation. I tyle na ten temat:)