Zastanawiałem się czy ta notka nie powinna być poświęcona alkoholowi i turniejom jednak doszedłem do wniosku, że niestety ten temat będzie jeszcze długo aktualny w przeciwieństwie do Apokalipsy Reload. Zwłaszcza, że po Warszawskiej Syrence Zagłady zabawki super heavy są na czasie. Niestety mam wrażenie, że Apokalipsa w naszym kraju się średnio przyjęła ale i tak uraczę was recenzją nowego dodatku do niej (dobre - dodatek do dodatku) starając się by było to nawet dla nieszczególnie zainteresowanych ciekawe.
Biorąc pod uwagę, że GW zaskakująco wytrwale poprzez swoją stronę supportuje Apokalipsę, regularnie do stosownego działu dorzucając kolejne datasheety spodziewałem się że ta książka będzie ich kompilacją. Na szczęście pomimo, że w sporej części tak jest nie stanowią one jedynej zawartości tej książki i otrzymujemy w niej całkiem sporo nowych materiałów. Co ciekawe sporo materiałów opublikowanych na necie jak np. kusząca mnie od jakiegoś czasu Srebrna Wieża Tzeentcha nie trafiły do tej publikacji. Nie wiem z czego to wynika, czy planują jakiś reload zwei czy może nie są zadowoleni z tych formacji/zabawek. W każdym bądź razie jest o tyle intrygujące, że GW zwykło maksymalnie wykorzystywać wszystko co udało im się stworzyć myślę więc, że ta pierwsza opcja całkiem możliwa. No chyba, że z okazji nowej edycji skonczy im się zacięcie do Apokalipsy bo np kolejny face-lifting spotka Cityfight. Pożyjemy zobaczymy.
Same formacje czy zabawki są zdecydowanie ciekawsze niż się spodziewałem. Zasady specjalne są ciekawe nie czuć po nich, że ktoś je robił byle zamknąć temat tylko dobrze się bawił je pisząc. I tak np defkopty w stosownej formacji mogą używać wirników jako narzędzi demolki i wypłacają zamiast normalnych ataków coś bardzo zbliżonego do batlowego rydwanu. Z kolei np. necrońskie Wraithy w towarzystwie Lorda dostają +1 do swojego inva co sprawia, że mogą być naprawdę upierdliwe. Jak widać balans nie był priorytetem dla autorów A:R ale lekceważenie dla takowego stało za samą Apokalipsą i tu mamy kontynuację tej linii. W końcu ten dodatek powstał z myślą o towarzyskim graniu więc dla potencjalnych odbiorców nie powinno to stanowić problemu. Jest jedna rasa która w tym dodatku nie dostała nowych datasheetów - tak zgadliście to Dark Eldarzy. Co prawda Inkwiyzycje też zostały w ten sposób potraktowane jednak je można podciągnąć pod ogół sił Imperialnych.
Jednak DE dostali assety czyli coś a'la karty zdarzeń (są tajne). Te są równie ciekawe jak formacje i ciężkie pojazdy. Tu znowu powołam się na przykład Orków które mogą swoją "technologią" zrzucać meteoryty na powierzchnię planety. Mają one największy placek (10") i siłę D jak Death czyli zabijają jest jednak z nimi jeden problem - scaterują d6 jednak nie cali tylko stóp. LOL po prostu :). Z kolei Miracle of Tzeentch dla demonów pozwala się na jedną fazę strzelania zaopiekować się (tak kompletnie) jednym z oddziałów przeciwnika. Także tytanem. Jak widać karty są ciekawe i można nimi zaskoczyć przeciwnika zwłaszcza, że jest ich całkiem sporo jest więc w czym wybierać. Jest to trochę powrót do drugiej edycji gdzie podobne karty zdarzeń się losowało przed bitwą. W Apokalipsie je jednak dobieramy samodzielnie więc możemy być bardziej podstępni zwłaszcza, że najlepiej one działają jeśli jakaś część armii na nich się opiera. Bo często dają one możliwość wejścia na plecy przeciwnikowi bądź inną wariację na temat zaskakującego ruchu. Przynajmniej te z podstawki, natomiast te z A:R są już bardziej robione pod konkretną rasę i mają oddawać jej charakter. I trzeba oddać, że całkiem przyzwoicie im to wychodzi.
Oprócz datasheetów i assetów dostajemy jeszcze nowe, bądź wariacje na temat istniejących zasad np. liczenia punktów zwycięstwa. Są też sugestie jak sprawić by wielkie bitwy był jeszcze ciekawsze - jak zwykle ogólnikowe jednak dla osób chcących może to być inspirujące. Ale nie musi. To wszystko ma na celu rozwinięcie podstawowej misji opisanej w podstawce Apokalipsy. Książkę kończy całkiem sprawnie napisany raport bitewny pomiędzy orkami a gwardią wspieraną przez Ultramarinsów. Zmagania się toczą jednocześnie na dwóch stołach co jest praktycznym przykładem dla patentu pt gra wielostołowa (nie mylić z wielo-blatową ;))
Podsumowując dla osób które grywają/interesują się Apokalipsą jest to praktycznie must have. Dla reszty co najwyżej ciekawostka. Wątpię by ta książka kogoś przekonała do Apokalipsy jednak ci którzy już połknęli bakcyla wielkich bitew będą zadowoleni z tych 88 stron zwłaszcza, że cena nie jest zbyt wygórowana a jakość papieru oraz pełen kolor sprawiają, że książka po wzięciu do rąk kusi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz