środa, 28 sierpnia 2013

Cry "Daemons" and Let Slip the Dogs of War cz.2

Nadaje Michu. Czas (najwyższy!) na drugą część relacji z bitew na ETC. W tak zwanym międzyczasie raporty z bitew reprezentacji zostały przeniesione w inne miejsce Glorii Victis, konkretnie tutaj: Raporty z bitew ETC. Za sprawą Cylindryka moje poprzednie wypociny też się tam znalazły. Bez dłuższych zatem wstępów, kontynuujemy.


Drugi dzień zaczęliśmy od gry z Walią. Nie była to jedna z drużyn, której poświęciliśmy jakoś specjalnie dużo czasu ale Vladdi obiecał, że coś wieczorem wykmini. Rozpiski po przejrzeniu okazały się jak najbardziej na poziomie, szczególnie dość brutalne, czyste Tau, z którym nikt do gry się zbytnio nie palił. Nie było akurat przy tej dyskusji Romka, więc powstała koncepcja, że On zagra. I w końcu tak właśnie się okazało. Kupa śmiechu ale okazało się to suma summarum dobrym pomysłem.

Co do mnie to jak i przy pozostałych pairingach się nie wtrącałem, czekając na to co mnie spotka. I dostałem coś takiego:

BITWA 3 vs Walijskie Orki+TAU

2 x Warboss na bajku
3 x 20 Shootasów
2 x 9 Lootasów
2-3 x Krootcy
1 x Riptide
1 x Pathfinderzy
1 x Brodki
1 x Eteral
Skyshield Landing Pad

Przegrałem wszystkie rzuty jak zwykle ale wylosowałem inva na heraldzie i Puppet Master na Fateweaverze, którym zamierzałem obdarowywać Riptide jak tylko się da. Przeciwnik wybrał zaczynanie, rozstawił Tau na landing padzie wraz z lootasami, trochę boyzów przed padem i 20tkę z warbosem pod fortyfikacją. Krooci oraz 20tka boyzów z Warlodem w outflanku - taki wylosował warlord trait. Moim zdaniem już tutaj wyszło, że nie za bardzo wiedział jak zagrać. Bo plan pewnie był, żeby wybić mi troopsy etc ale stracił w ten sposób co najmniej jeden pierścień zasłony wokół landing pada. Ja za to stwierdziłem, że nie po to mnie dostawili do stacjonarnego strzelanie, żebym grał na remis i schowałem tylko FT i heralda 37" od Landing Pada a resztą warowałem przy linii wyznaczającej moją strefę.

Przed grą psy do przodu tak, żeby boyzom zostało 8" na szarże przez ciężki do psów a ja żebym nie miał problemów z kontrą. Rzucam z głupia frant na przejęcie inicjatywy i niespodzianka, jest 6tka! Przeciwnik się z lekka podłamał ale mówi się, życie i gramy. Nie wiedział co go spotka w 1 turze... Ja ruszam delikatnie psy, po scoucie i tak będące tam gdzie chce, rzucam inva 4+ na płaszczki, grimoijre natomiast na FT i też na maksa do przodu. Resztą też podchodzę - w tej sytuacji nie będzie mógł sobie pozwolić na strzelanie do czegokolwiek innego niż psy i płaszczki. Tura strzelania jest raczej ciekawa. Najpierw losuje burzę slaanesha i tracę jednego psa. On nic. Działo Khorna wybija 10 orkową dziurę w screenie przed padem. Płaszczki boostuje pod landing pada na przynetę i po drodze zabieram kolejnych 6 orków ze screena. Reszta biegnie, a na końcu strzela FT. I jaki to jest strzał! Puppet Master na Ripitde. Udany. Proszę przeciwnika o objaśnienie z czego teraz właściwie mógłbym strzelić? Okazuje się, że z placka. No to z placka! Niby Riptidy mają 2+ ale stoją w kupie razem z eteralem i dronami więc nie będę się zastanawiał. Znosi 11 cali. Przeciwnik się cieszy. A ja przypominam o niezużytym jeszcze przerzucie z FT. I kulam HIT. Padają ze dwie drony, plus jeszcze jedna z beama. Oblany test na zebranie i zatrzymują się tuż przed krawędzią. Mogło być super ale i tak nie narzekam.

W swojej turze gość oblewa test na zebranie...first blood. Morale mu nurkuje i rozbija sie o dno pobliskiego Dunaju. Robi absolutnie wszystko źle - strzela do płaszczek zamiast do psów, nie szarżuje niczym a powinien wszystkim oprócz pathfinderów. Ginie 5 płaszczek. Kontra jest miażdząca - znika cały landing pad oprócz Pathfinderów - Ripek nie dostaje rany ale ma test na -14 i nie zostaje na stole. W jego drugiej turze wychodzi outflank. Niestety nie nauczony doświadczeniem zbija go w brzydko mówiąc - kupę. W związku z tym w mojej turze trzeciej działo Khorna wybija równiutki ślad dużego placka w jego rezerwach. Koleś traci resztki ducha i proponuje mi 20:0 w zamian za skończenie gry. Staram się go przekonywać, że powinien urwać jakieś punkty i grać ale na obecnym etapie sam w to nie wierzę - jest o turę za późno. A na zasadach ETC mógł próbować 5 punktów ugrać.. Gra się zatem kończy. Smutno trochę. Mój przeciwnik postanawia się podzielić dokonaniem ze swoja drużyną i robi "tour optymizmu", jak to nazwał Łysy, demoralizując po kolei swoich kolegów z drużyny.

Mecz wygrywamy ze sporym zapasem i nadchodzi pora zmierzyć się z chłopakami zza oceanu. Team America mieliśmy dobrze rozpracowany, a ja w szczególności, gdyż bloby Kopacha były moim zdaniem jedną z lepszych rozpisek i grałem z jego rozpiską więcej niż parę razy. Jednocześnie trochę stresu było, bo wiedziałem, że agresywnej grze to jeśli coś pójdzie nie tak to dostanę łomot. Przy parowaniach jak zwykle krążyłem z daleka ale byłem jedną z ostatnich armii i dostałem info od Łysego, że jeśli mają to na czempionie co przewidzieliśmy to będzie ok a jak nie to będę walczył o życie. I wyszło to drugie bo dostałem GK. Vladdi spytał ile z tym zrobię to powiedziałem, że "co tam, rozwalę to!" ale moje przekonanie wynikało raczej z psychicznego przygotowania do ETC niż z jakiegoś zdrowego rozsądku. Wziałem Skarka na bok i trochę razem pokiminiliśmy co mam zrobić. Wyszło, że pomysł ma ten sam co ja. Wrzucić heralda w płaszczkach do combatu od 2 tury, bo to jest jedyna możliwość żeby go ukryć przed rakietami a w tym czasie zabić jeden oddział termosów. Tak przygotowany ruszyłem do boju.

BITWA 4 vs Amerykańskie GK

Coteaz
Inkwizytor z psikawką
3 x Stormraven z akolitami
2 x 10 terminatorów 1 ze sztandarem, w pełnym rynsztunku
4 x Akolici
3 x czaszki

Moim przeciwnikiem był Jon "The Man" Willingham. Koleś przesympatyczny, uśmiechał się prawie do samego końca, chociaż jak sami przeczytacie za chwilę, powodów do radości miał coraz mniej.

Gramy relikt i 2 znaczniki. Oczywiście przegrałem wszystkie rzuty, więc znaczniki są skupione blisko siebie po jednej stronie stołu. Ale za to ustawiłem je maksymalnie daleko od reliktu. Z mocy mam inva na heraldzie ale nie przewiduje jego długiego życia. Jon wybiera zaczynanie i wystawia się jednym oddziałem pod relikt a drugim daleko z boku pod znaczniki. Czaszki na środku stołu blokują scouta psom. Ja skupiam się na przeciwległej do znaczników flance. W deepie zostawiam jedne horrory i jedne demonice - drugie demonice równo przed znacznikiem i plan jest taki, żeby dobiec do niego przed terminatorami. W ten sposób będzie zmuszony ostrzeliwać demonice zamiast psów.

Niestety nie przejmuje inicjatyw. Jon podchodzi i sprząta parę psów po rzuceniu misfortuny. Ja daje wszytkim na jedną flankę, tak aby dostać skuteczny ostrzał od jednych tylko termosów. Herald jest w horrorach, żeby nie ściagąć ostrzału na płaszczki. Stoi sam daleko  licząc że nie wszystkie placki trafią. FT z  grimoijrą daje do przodu i z beama ściąga 2 termosy. Niestety, 2 storm raveny wchodzą i herald pada. To było do przewidzenia ale pada też przy okazji działo khorna, które było tu kluczowe - Heraldzi ze swoją 6tką inicjatywy mieli szansę przerzedzić termosy przy szarży. Termosy męczą dalej psy pod misfortuna a drugie trochę przerzedzają demonice. Z jednego oddziału psów zostają 4 psy i herald. Tabelka demonów próbuje mnie zabić ale jest FT na szczęście. Wygląda to fatalnie. Potrzebowałem tu trochę szczęścia. Zapoznaję przeciwnika z frazą "carving in shit" i minę mam adekwatną do tej czynności. I tu Jon popełnia najgorszy błąd, bowiem mówi "No, You will not fool me, I know that You Poles do not give up!". Nie ma bata zatem, nie mogę z siebie zrobić ofiary!

Moja druga tura i wszystko się okaże. Obu heraldów dołączam do zdrowych psów. Szarżuje. Resztka psów zbiera Overwatcha i Jon zapoznaje się z Go to Ground w fazie szarży :) Pozostałem oddziały dochodzą, niestety psy muszą przez ciężki. Kłaki lecą z demonów. Jeden herald odmawia czelendża Justicarowi. Płaszczki zabijają w inicjatywie 2 termosy z halabardami, które zdążyły uderzyć. Niestety oznacza to, że termosy z młotami biją. Ja zabijam 4 termosów i przegrywam combat o tyle, że nie ma co liczyć. Będzie z miliard. Płaszczki się składają i ginie 2d6 woundów z psów - na szczęście statystycznie tylko 3,5 psa.

W trzeciej turze Jona wygląda na to, że dostanę kontrę 2 gich terminatorów, chociaż po cichu liczę, że nie przejdą przez las w którym stoimy. W międzyczasie kolejna demonica z reliktem zostaje odstrzelona a następna czeka na swoją kolej. Szarża terminatorów na 6 cali. Jon rzuca 6 i 1. Ja pokazuje i udowadniam, że jeśli jeden koleś mógłby dojść przez ciężki to wszyscy muszą rzucać. Więc jeszcze jedna kostka i pada 4 więc szarża spalona. Gdzieś tam u mnie w głowie zapala się światełko "no mercy". Heraldzi rozszarpują pozostałych termosów. Trzecia moja tura to 2 termosy giną z beama w shootingu i szarża. Tym razem nie ma ciężkiego terenu po drodze. W międzyczasie przechodzi Trej i robi wielkie oczy. Jon pyta trenera czy musi swoją bitwę wygrać. I popełnia kolejny błąd. Rzuca Hammerhanda na terminatorach, będąc przeświadczonym, że Inkwizytor może potem odpalić Force Weapony na oddziale. Kiedy to robi pytam czy aby na pewno tak jest i jak się okazuje po przejrzeniu rulebooka mam rację. W dwie tury sypie się kolejny oddział terminatorów. Jest po grze. Storm Raveny zabijają jeszcze heraldów i wystawiają akolitów na linebreakera. W tym czasie moje troopsy zajmują i otaczają znaczniki. FT chowa się po kątach. Ostatecznie gra kończy się w 5 turze. Mam wszystkie znaczniki i jest 16:4 dla mnie.

Nie wiem jak to się stało i Jon też za bardzo nie kuma. Szkoda mi kolesia bo kumple zaczynają sypać jego nową ksywą "The Fail". Mam wrażenie, że wygrałem tą grę znajomością zasad i tym, że Jon był za bardzo pewny siebie. Demony z GK stanowią zdecydowanie bardziej wyrównany pairing niż w 5 edycji.

Koniec dnia w wyśmienitym nastroju. Ale w niedzielę Old Adversary w postaci Niemców, trza się spiąć.

C.D.N.

12 komentarzy:

  1. Pro relacja.

    Michu będziesz na Arenie? 8)

    OdpowiedzUsuń
  2. To z fateweavera można przerzucać scatterę? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można przerzucić jedną, dowolną pojedyńczą kostkę raz na turę gracza.

      Usuń
    2. Również jedną kostkę z wielokostkowego rzutu?
      Podręcznik mówi, że jak masz re-rolla na weapon, który używa scaterki, to re-rollujesz WSZYSTKIE trzy kości (scaterkę i dystans).

      Usuń
    3. Jest to dokładnie opisane, że re-rollujesz tylko jedna kostkę z rzutu.

      Usuń
  3. Bardzo fajna relacja.
    Dziękuję.
    Pozdrawiam
    Dako

    OdpowiedzUsuń
  4. Przerzucone do odpowiedniego tematu. :)
    Fajnie się czyta te relacje. :)
    Cylindryk

    OdpowiedzUsuń
  5. Pro Doktorze !!!

    A moze nie zajarzyl "carving in shit", bo carving - to rzezbic w rozumieniu wydlubywac, wyryc. Powinno byc raczej "Shit scultpting" - LOL!!

    Chrobry

    OdpowiedzUsuń