niedziela, 21 września 2008

Kampanie

Już jakiś czas temu zacząłem pracę nad zasadami kampanii Ghotica którą zamierzamy rozegrać w Poznaniu w przerwie pomiędzy kolejnymi ligami Blood Bowl’a . Zresztą już o tym tutaj wspominałem, zapowiadając tu relację z przygotowań czy późniejszych wrażeń z przebiegu (do którego mam nadzieję, że bardzo szybko dojdzie). Nie będę ściemniał i się przyznam, że dopiero ostatnio wziąłem się za działanie na serio. Oczywiście postanowiłem zacząć od początku czyli od małego wybadania co już w dziedzinie kampanii BFG ludzkość odkryła by nie zrobić przełomu który przysłowiowi „wszyscy” znają od lat. Bo co prawda w podstawce do Ghotica są całkiem zgrabne zasady prowadzenia kampanii ale zawsze da się je „udoskonalić”. Okazało się, że oczywiście ktoś się skusił na to i ze strony Port Maw można ściągnąć BFG advanced campaign rules.
Po wstępnym zapoznaniu się z nim mam jedną refleksję, do tej pory zawsze niezależnie od systemu kampanie postrzegałem wyłącznie jako łącznik pomiędzy bitwami. Mający ewentualnie wpływ, mniejszy lub większy, na misję czy scenariusz w kolejnym starciu. Oczywiście jakieś zajmowanie terenu wprowadza dodatkowy smaczek zwłaszcza jak się wiąże z jakimiś unikalnymi bonusami i nawet jeśli będą wyłącznie symboliczne to przecież darowanemu koniu w zęby… Ale na tym jakby dla mnie zawsze rola łączenia bitew się kończyła – właśnie na nadaniu jakieś namiastki historii pomiędzy starciami. Natomiast wspomniane zaawansowane zasady reprezentują rzeczywiście bardziej wyrafinowane podejście do tematu. Czytając tego pdf’a miałem wrażenie, że autorzy mieli zacięcie by zamiast dodatku do gry zrobić po prostu grę na poziomie strategicznym gdzie w najlepszym razie będzie równowaga w wadze dla końcowego wyniku pomiędzy bitwami a tym co się dzieje pomiędzy nimi. I muszę przyznać, że takie jest to dla mnie coś nowego i intrygującego. Znaczenie ma zarządzanie rozmieszczeniem statków na podległym terytorium. Zorganizowanie linii zaopatrzeniowych. Rozmieszczenie czujek. A do tego jeszcze trzeba dziobać przeciwników by ich osłabiać i podnosić własne możliwości produkcyjne. Sporo tego jak na zwykła kampanię. W takich warunkach bitwa na jakieś niewielkie bitwy pomiędzy eskortą konwoju a jakimś wilczym stadem jest tylko dodatkiem do większej całości. A do tego należy pamiętać, że nie jesteśmy sami i reszta graczy knuje równie intensywnie co my. Naprawdę wygląda to bardzo kusząco.
Myślę, że w 40sce można by bez najmniejszych problemów zbudować kampanię bazująca na tym podejściu. Oczywiście wymagało by to zdecydowanie większego nakładu pracy niż przygotowanie mapki do „zwykłego” zajmowania kolejnych sektorów ale myślę, że wysiłek byłby zdecydowanie wynagrodzony poprzez ewentualny końcowy sukces. Takie zasady wymagają jednej osoby która będzie prowadzić całą kampanię i będzie pełniła funkcję mistrza gry zarządzającego całą zabawą. Ma to minus bo nie dość, że się narobi to jeszcze nie skosztuje frajdy ale zawsze się znajdzie ktoś z zacięciem społecznika. W końcu na tym to całe hobby w naszym kraju się opiera ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz