środa, 22 stycznia 2014

Formaty


Jeśli za punkt referencyjny przyjmiemy grudzień to Games Workshop może ciut zwolniło z zarzucaniem nas nowościami. Zwłaszcza jeśli chodzi o dodatki z nowymi zasadami i to te głównie w postaci cyfrowej. Zwolniło. Może.

Natomiast nie da się ukryć, że tempo nadal jest zabójcze dla sporej części z nas. W styczniu dostaliśmy Tyranidy potem ich ultrasowych pogromców (z fruwajkami w infiltracji) a teraz czekamy na kolejny dodatek opowiadający o pierwszym etapie ataku floty tyranidzkiej na planetę. Słowem nadal się dzieje i chyba czas oswajać się z myślą, że to tak na dłużej.

Na amerykańskich stronach i forach oraz w ichnich podcastach mocno zastanawiano się jak w zaistniałej sytuacji powinni się odnaleźć organizatorzy turnieji. I jedno z rozwiązań, które właściwie mieli gotowe za w czasu a które wydaje mieć sporo sensu to różne formaty zabawy na jednej imprezie. Przykładowo na takim Adepticonie w szczytowym momencie jest zaplanowane 5 eventów 40kowych równocześnie a ich suma przez cały czas trwania imprezy to jakaś - na oko przynajmniej - wuchta.

I mając tyle regulaminów te różne perełki serwowane nam przez GW da się poupychać. I większość graczy znajdzie coś dla siebie. Można zagrać coś nastawionego na zasady mocno turniejowe jak i coś luźniejszego na mniejsze punkty albo większe z tytanami itp. itd.

Trudno oczekiwać przeszczepienia tego w 1:1 na nasz grunt bo dysproporcja w bazie graczy jest proporcjonalna do różnicy w powierzchni zajmowanej na mapie. Natomiast można a i pewnie wypadałoby choć zastanowić się czy nie ma w tej metodzie czegoś przydatnego dla nas. Bo wydaje mi się, że parę takich rzeczy mogło by się znaleźć.

Jeśli tylko komuś z orgów dużych imprez udało się pokonać obawy związane z kanibalizmem w ramach własnej imprezy. Bo zamiast mieć mastera na 50 graczy będę miał na 30 i 15 na nie wiadomo czym bo 5 stwierdzi, że jak tak to oni nie jadą. Może tak ale wydaje mi się, że nie powinno być tak źle zwłaszcza jeśli formuły będą się mocno rozmijać.

Gracze zainteresowani grą o topowe miejsca w lidze czy też na możliwie zbalansowanych zasadach raczej nie odpuszczą głównego eventu. Natomiast jeśli dla fanatyków postawi się kilka stołów obok, oczywiście na bazie wcześniejszych zapisów, gdzie będą mogli się okładać swoje void shildy siłą D to poziom sportowy mastera na tym nie straci a paru osobom będzie się łatwiej odnaleźć coś dla nich interesującego. Dla odmiany można również zrobić krok w przeciwną stronę i zrobić jakiś patrol bez wymogu malowania jako ukłon wobec młodszych stażem/wiekiem graczy którzy dzięki temu będą mogli poczuć z bliska duży turniej. I może dzięki temu pozbędą się części obaw wiążących się z wzięciem w nim udziału.

Wydaje mi się, że pomimo naszej, nie ukrywajmy, dość małej liczby graczy i tak udałoby się znaleźć nisze w potrzebach graczy które bez szkody dla głównego turnieju można by pokryć takim właśnie zabawami na boku. A i pewnie można by próbować upiec na tym dodatkową pieczeń na przyszłość czyli np promocję gry turniejowej wśród młodszych bądź nie przekonanych graczy.

Ale może cały powyższy wywód to moja ukryta tęsknota za konwentem 40kowym gdzie by były i turnieje i black library i w ogóle wszystko ;). Takie ekstremalne doznanie hobbystyczne.
Choć jak zobaczyłem rozpiski na Drużynowe Mistrzostwa Warszawy to mam wrażenie, że takie będę miał w najbliższy weekend. Tyle trochę inaczej niż bym sobie życzył. Ale to temat na zupełnie inną notkę.

1 komentarz: