środa, 16 listopada 2011

Smutna przyszłość podcastu


Zapał z jakim Michu penetruje mroczne czeluście internetu by wygrzebać w nich różne perełki jest godny pozazdroszczenia. Na nasze szczęście jak już coś znajdzie wśród tych zaułków równie sympatycznych co warp przed 14 krucjatą to nie oporów by o tym co nieco skrobnąć. Nam więc nie zostaj nic innego jak przyjść na gotowe i czerpać.

Nadaje Michu. Uświadomiłem sobie ostatnio smutną prawdę. Czeka nas z Łysym rozstanie. Podcastowanie nieodmiennie prowadzi do kłótni, wyzwisk i ogólnego focha. Przykłady są nieubłagane - chociażby wh40k Radio, a parę dni temu The Eternal Warriors.

No dobra, wcale tak nie myślę. Ale o EW chciałem napisać, bo to jeden ze starszych (jeśli nie najstarszy) i lepszych podcastów czterdziestkowych, a przed wszystkim mój ulubiony. Zwlekałem, zwlekałem i po ptakach.


Pierwotnie chłopcy (choć i dziewczyny się pojawiały) występowali pod srogą nazwą „Dice Like Thunder”, by po nieco ponad stu odcinkach transformować w „The Eternal Warriors”. Okazało się na szczęście, że tylko nazwa słaba a reszta pozostała równie soczysta jak przedtem. Takie rebrandingi  są z reguły pokłosiem zmian kadrowych, tematyki itp.  ale  w tym wypadku nawet prowadzący mylił się regularnie zapowiadając odcinek bo nie zmieniło się nic.

Lubiłem gości za zaraźliwie luźne podejście, godny pozazdroszczenia entuzjazm i niemal rodzinną atmosferę, w której nabijali się i szydzili z wszystkiego, łącznie z samymi sobą. Moim faworytem był C-Swizzy – policjant polskiego pochodzenia (myślałem, że takie rzeczy tylko w serialach), doskonale odgrywający rolę strasznego buraka o złotym sercu.

Niektóre rzeczy wychodziły im lepiej, inne gorzej. Z zasadami byli nieco na bakier i nie pokładałbym zbyt wielkich wielkiego zaufania w prezentowanych na antenie poradach taktycznych.  Za to zaskakująco dobrze byli poinformowani jeśli chodzi o nowości i plany naszego ulubionego wydawcy. Plotki pojawiały się zdecydowanie rzadziej niż gdzie indziej i były zaskakująco trafne.

Sporo czasu antenowego zajmowała Czarna Biblioteka, a Tricky Dick czytał chyba wszystko co produkowała. Chociaż nie. Nie tykał nic co wyszło spod pióra Arrona Dembskiego-Bowdena, za to że ten powiedział, iż nie lubi Star Treka. Nawiasem, ja też nie czytam nic ADB. Obszernym recenzjom książek towarzyszyły takie smaczki jak wywiad z Danem Abnettem.

I strasznie szkoda, że już koniec. Powody, jak wcześnie wspomniałem, wybitnie poza-merytoryczne. Jeśli ktoś ciekaw jakie – niechaj podąży za tym linkiem.  Ja mam póki co nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach i wznowią działalność, bo szukanie zastępstwa na miejsce ulubionego podcastu idzie mi niesporo.

Na koniec polecam zatem zapoznanie się z archiwami – większość odcinków  nie straciła wiele na aktualności i miodności – http://theeternalwarriors.com/. Niestety – archiwum DLT już przepadło w sieci i ku mojemu zaskoczeniu nie mogę nic znaleźć poza śladami linków.

Acha i jeszcze jedno. Może polecacie coś w zamian?

P.S.  Konkurs podcastowy – zainteresowanych pragnę poinformować, że uległ zakończeniu zgodnie z terminem. Łysy powiedziła mi jednak, cytuję: „Nie jesteśmy jakimś portalem” i zabronił publikacji osobnych notek dla ogłoszenia wyników i wręczania nagród, więc będzie jedna wspólna ale za dni parę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz