piątek, 31 grudnia 2010

Czterdziestkowego Nowego Roku !!!


... czyli wielu bitew i wszystkich przyjemnych niezależnie od wyniku.
Nowych znajomości i czasu na podtrzymanie starszych.
Nowych kierunków wyjazdów turniejowych i okazji do odwiedzenia sprawdzonych imprez.
I by GW nas rozpieściło jakimiś zacnymi kodeksami i sporadycznymi FAQ'ami.

Słowem, by się działo!!

środa, 29 grudnia 2010

Wikingowie i farmerzy - czyli pół sezonu za nami

Michu w żywiole czyli mapki, liczby i powszechnie uwielbiana statystyka. Ale też i inspiracja oraz materiał do analizy i refleksji. Czyli po prostu dobra robota - zapraszam do lektury.
Nadaje Michu. Jest sezon na ogórki, jest i sezon na podsumowania. Poniżej znajdziecie  próbę ujęcia dynamiki środowiska ligowego na półmetku sezonu przy pomocy krótkich zdań i licznych obrazków. W miarę aktualny ranking, w potrzebnej mi surowej formie, otrzymałem od Inkiego, za co serdecznie dziękuje. A jeśli kogoś interesuje co mają z tym wszystkim wspólnego wikingowie i farmerzy, będzie musiał zaczekać do końca :)

Rycina 1. Liczba graczy ligowych w poszczególnych województwach.

Na początek proste zestawienie liczby graczy w poszczególnych województwach (Rycina 1). Jak można się było spodziewać najłacniej o gracza czterdziestki w stolicy i okolicy. Silną reprezentację mają również województwa południowe. Natomiast najsłabiej, przynajmniej ilościowo, jest na ścianie wschodniej, co jest zapewne spowodowane dominacją ośrodka warszawskiego. Na zachodzie czterdziestka ma zdecydowanie więcej liczących się ośrodków i stąd można tam obserwować dużą równomierność rozkładu graczy. Prawidłowości powyższe zostają częściowo zachowane również w  rozkładzie punktów zdobytych przez graczy identyfikujących się z danym województwem (Rycina 2).

Rycina 2. Liczba punktów zdobytych  w Lidze.

W przypadku liczby punktów rankingowych na pierwszą pozycję zdecydowanie wysuwa się województwo małopolskie. Na wschodzie punktów najmniej, ale różnica nie jest już tak duża jak przy liczbie graczy. Natomiast największy skok w tej klasyfikacji wykonują chłopaki z wybrzeża. Pod względem ilości punktów są na drugiej pozycji, ustępując jedynie Małopolsce. Ich kozactwo jest jeszcze bardziej widoczne jeśli porównamy ilość punktów przypadająca na jednego gracza (Rycina 3).

 
Rycina 3. Punkty przypadające na 1 gracza.

Pomorskie jest w tym ujęciu na pierwszej pozycji, co oznacza, że mają stosunkowo mało ale za to  dobrych graczy. Za to na Mazowszu przewagę  mają gracze o małym dorobku punktowym. Pozycję w czołówce utrzymuje Kraków i okolice.  Zaskoczeniem może być bardzo silne świętokrzyskie. Będzie się ono jeszcze wyróżniać w pozostałych statystykach. Zbóje jacyś :)

Gdzieś te wszystkie punkty trzeba zdobywać a w naszych małych statystykach zostało to ujęte na Rycinie 4 w postaci „Turniejoludków”. To luźne nawiązanie do roboczogodzin określa liczbę graczy,  także przyjezdnych, we wszystkich turniejach zaliczonych do Ligi z obszaru danego województwa. Oczywiście jestem świadom wpływu jaki na ten obraz mają mastery i czelendżery, jednak widać, że chłopaki z Małopolski imprez wszelakich mają najwięcej.

Rycina 4. Liczba graczy w turniejach zaliczonych do Ligi.

Gdzieś te wszystkie punkty trzeba zdobywać a w naszych małych statystykach zostało to ujęte na Rycinie 4 w postaci „Turniejoludków”. To luźne nawiązanie do roboczogodzin określa liczbę graczy,  także przyjezdnych, we wszystkich turniejach zaliczonych do Ligi z obszaru danego województwa. Oczywiście jestem świadom wpływu jaki na ten obraz mają mastery i czelendżery, jednak widać, że chłopaki z Małopolski imprez wszelakich mają najwięcej. Na drugim końcu skali wybijają się dość niegościnne turniejowo regiony województw opolskiego i świętokrzyskiego. I o ile w pierwszym wypadku wynika to z praktycznie nieistniejącego środowiska (2 graczy), to w drugim można by rzec, że już trochę wstyd :)

Rycina 5. Procentowy udział punktów zdobytych na turniejach wyjazdowych.

Gracze ze świętokrzyskiego stanowią zatem wzorowy przykład wikingów naszego środowiska - nic sami nie wytwarzają ale najeżdżają dość skutecznie innych (Rycina 5). Podobny proceder jest popularny również na Warmii i Mazurach, w województwie podkarpackim i wielkopolskim. Za to na miano skutecznych, prawie samowystarczalnych, farmerów punktów zasłużyli bezapelacyjnie gracze z lubelskiego. Zaledwie niecały procent importu. Ja wiem, że daleko ale chcielibyśmy też was czasem zobaczyć :). Z kolei łódzkiego już nic nie usprawiedliwia... Przyznam, że jestem zaskoczony sporym udziałem zdobycznych punktów w moim wielkopolskim fyrtlu. Okazuje się, że to iż sam nie jeżdżę, nie znaczy że nie robią tego inni.

W warunkach ciągłych najazdów warto umieć się bronić. Na Rycinie 6 widać kto robi to najskuteczniej. Ani jednego złamanego punkta nie urwali przyjezdni w podkarpackim i wielkopolskim. Chociaż trzeba uczciwie przyznać, że po prostu nikt nie przyjechał. Też trochę wstyd.  Jeśli ktoś się wybiera po punkty, najbardziej gościnni są mieszkańcy Warmii i Mazur oraz województwa łódzkiego. co potwierdzam z autopsji :)

To tyle mojego wkładu w podsumowanie. Specjalnie nie zagłębiałem się zbytnio w interpretację, gdyż na jej wodach łatwo zbłądzić i popaść w stereotypy. Myślę, że każdy może sobie przeanalizować załączone mapki i zastanowić się, znając własne środowisko, dlaczego wygląda to akurat tak a nie inaczej. Ja widzę przede wszystkim, że musimy w Poznaniu wziąć się ostro do roboty :)  I tym optymistycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć.
Rycina 6. Procent punktów zdobytych przez lokalnych graczy w turniejach organizowanych w danym województwie. .

P.S. .Jak pewnie sami zauważyliście istnieje kilka modeli turniejowego środowiska. Można dużo organizować i dużo jeździć jak w Małopolsce, lub też tylko jeździć jak w świętokrzyskim, czy wreszcie organizować lokalne turnieje głównie dla siebie jak w lubelskim. Każdy z tych modeli ma swój urok, natomiast nie każdemu z nich potrzebna jest ogólnopolska liga. Trochę więcej o tym w następnym podcaście :)

P.P.S. Z danych, które dostałem od Inkiego można wycisnąć jeszcze trochę dodatkowych informacji. Jestem ciekaw rozkładu armii, czy też zależności między miejscem turnieju a ilością i pochodzeniem graczy. Jednak Łysy twierdzi, że to nie Plotek i krzywym okiem patrzy na moje mapki, dlatego jeśli chcielibyście jeszcze zobaczyć kolorowe obrazki musicie wyrazić szczątkowe chociaż zainteresowanie :) A tak zupełnie serio to jak zwykle chętnie przeczytam Wasze komentarze - co zmienić w przyszłości, które zestawienia zostawić, które wyrzucić lub uzupełnić.

piątek, 24 grudnia 2010

Wszystkiego Czterdziestkowego!!


Już za moment ta najbardziej rodzinna kolacja w roku, ale może jeszcze przed nią zdążę życzyć Wam, drodzy czytelnicy, wszystkiego najlepszego. Zdrowia, spokoju i po porostu tego, czego Wam brakuje do szczęścia i zadowolenia.
I smacznego karpia oczywiście.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Oooo armia mi się skończyła...


Dobra przyznam się.
Bezpośrednim impulsem do napisania tej notki  był ten wpis z Bell of Lost Souls. Za jego sprawą przypomniałem sobie pierwszy turniej 40stki na który trafiłem gdzieś w okolicach 2003 roku, co nie było szczególnie trudne bowiem dosyć dobrze utkwił w pamięci. Głównie za sprawą wyników bitew które na nim odnotowałem i Tzeentchowi dzięki już nigdy więcej się nie powtórzyły. Dostałem mianowicie 3 razy 20 - 0 w plecy.
Bitew było trzy..
Mógłbym się tłumaczyć, że to były moje pierwsze bitwy w tą grę, że miałem naleciałości z drugiej edycji, że nie znałem ani swojej notabene pożyczonej armii ani tym bardziej tych przeciwników, ale to wszystko byłoby bla-bla-bla. Bo choćby ten honorowy punkcik mogłem na ostatnim stole w trzeciej rundzie wyszarpać. Pamiętam, że grałem wilkami gdzie wziąłem oddział termosów do Land Raidera tylko, że nie doczytałem, iż mieści się w nim tylko 5 typów a ja miałem ich oczywiście 6. Takich kwiatków miałem w rozpisce zdecydowanie więcej. No ale wtedy trudniej było skserować rozpę z netu więc polegałem wyłącznie na własnej kreatywności.
Pamiętam również, że grałem również z Necronami i muszę przyznać, że ogarnięcie ich zasad wtedy przekraczało moje możliwości. Strzelam, strzelam i nic. Biegnę, biegnę i cały czas daleko. A potem armia mi się skończyła. W ogóle to chyba była najczęstsza moja myśl tamtej soboty: "Oooo armia mi się skończyła..."
Ostatnia gra to starcie z klasycznym rhino rushem bladzi. I przez długi czas wydawało mi się, że mam kontakt z moim przeciwnikiem ale na koniec się okazało, że kolejna lekcja do przerobienia to: "Sztuka zajmowania ćwiartek i ich kontestowania."
Ponieważ notka o pierwszej figurce spotkała się z dużym (przynajmniej jak na standardy tego bloga) odzewem po cichu liczę, że tym zamachem na własny image powergamera ;) sprowokuje Was drodzy czytelnicy do sięgnięcia do własnych wspomnień. I może komuś się będzie chciało je zdigitalizować - zapraszam zatem do komentowania.

czwartek, 16 grudnia 2010

ETC wraca!


ETC w 2012 roku wraca do Gorzowa!
Czyli latem za już nie całe dwa lata będziemy mieli okazję oglądać na własnym podwórku nie tylko nasze piłkarskie orły ale też reprezentację która jest faworytem w tym w co gra.
Wydaje mi się, że właśnie tegoroczne złoto naszych w 40sce miało trochę przełożenie na wyniki głosowania i batalii między naszymi a serbskim Nowym Sadem. Bowiem łatwo dostrzec, że Gorzów wśród okrągłych zdecydowanie wygrał i może to wynikać z zainteresowania u innych jak to u nas wygląda. Bo przecież nasi reprezentanci nie zdobyli tegorocznego złota przypadkiem a raczej potwierdzili nim od lat wysoką formę która objawia się choćby tym, że na Euro jeszcze żadnego starcia nie przegrali. I choć na pewno nie można odmówić serbskiej prezentacji sporo uroku to jednak zainteresowanie naszą sceną turniejową i jej zapleczem okazało się być dla niektórych z głosujących kapitanów silniejszym magnesem. Na nasze szczęście.
A samej imprezy szczerze mówiąc już się nie mogę doczekać. I pewnie jak tylko będę miał okazję postaram się maksymalnie udzielać przy czymkolwiek z nią związanym. Nawet jeśli miałoby to być noszenie stołów w niedzielny wieczór. Ale to dopiero za wiele miesięcy a w tzw. międzyczasie Szwajcaria.
Też ładny kraj.

wtorek, 14 grudnia 2010

Eldarska refleksja


W ostatni weekend, dzięki akcji last minute army, przy dużym współudziale eMa miałem możliwość zagrania na poznańskim lokalu gdzie regulamin opierał się na tym z koszalińskiego chelka. Przy czym tym razem postanowiłem dać sobie odpocząć od Lostów i zagrałem zwykłymi Eldarami. I po tej zabawie naszła mnie jedna refleksja, mianowicie - to się zrobiła całkiem fajna armia.
Kiedyś bowiem, a konkretnie za 4 edycji ten kodeks był bardzo mocny. Falcon? - Niezniszczalny. Herlaki? Na tamten rending i konsolidacje? - Ultra killerzy. Itp. Itd. Przy czym ta lista była naprawdę długa. Przez długi czas po premierze armia ta miała łatkę podobną do tej jaką aktualnie mają choćby wilki. I była ona rzeczywiście zasłużona. Jednak po przesiadce na piątą edycję Eldarzy stracili sporo na mocy co w mojej opinii dobrze im zrobiło. Nie są, co oczywiste, już tak mocni jak byli ale cały czas da się zrobić z nich naprawdę mocną armię która ma sporo do zaoferowania a jednocześnie jest całkiem wymagająca w prowadzeniu. I choć istnieje opinia, że aktualnie Eldarzy mają jeden build a reszta pomysłów nadaje się wyłącznie do przegródki klimat&piwo to jednak jestem gotów z tym polemizować. Bo choć rozpiska Farseer, Avatar, Herlaki, Walkery, Falcon z dragonami itd wydaje się być najpopularniejsza to jednak gdy się weźmie poprawkę na wielkość populacji miłośników wytwórców świec trudno mówić o jakiejś zasadzie bo próbka statystyczna jest po prostu za mała. I choć nie ukrywam, że to co wystawiłem w sobotę podpadało pod ten standard to teraz jednak widzę parę opcji które bym z chęcią przetestował. W takim chaosie rzeczywiście jest tak, że co slot jest jeden jedyny wybór albo żaden a o reszcie jednostek nikt nie pamięta. W Eldarach trudno mówić o czymś takim bo jedne rzeczy są lepsze inne gorsze ale jednak można coś pokombinować. Problem z różnymi opcjami polega na tym, że często jeden wybór w tej armii determinuje praktycznie całą rozpiskę są w niej bowiem duże zależności pomiędzy poszczególnymi jednostkami. Dragoni potrzebują tego falcona, bo serpent to jednak nie do końca to, piechota potrzebuje tego avatara a wszyscy chcą farseera. Składanie rozpiski wymaga zatem trochę wprawy i doświadczenia. Podobnie jak jej późniejsze prowadzenie bo jednak nie ma już w tym deksie no-brainerów.
A trzeba pamiętać, że Eldarzy dostali nie aż tak dawno temu zupełnie oficjalnego Night Spinnera, i trochę mniej bo z Imperial Armour, oficjalne Hornety. I obie te jednostki idealnie wpasowują się w ten kodeks czyli przegięte nie są ale użyte z pomysłem powinny spłacić się i to może z nawiązką. Zatem ilość możliwości robi się jeszcze większa.
Podejrzewam zatem, że nie był to mój jedyny kontakt z Eldarami i jeszcze kilka bitew, już mniej lub bardziej zmienioną rozpiską, zagram. A oczywiście o ich wynikach oraz wnioskach po nich nie omieszkam poinformować na tych łamach.

czwartek, 9 grudnia 2010

Dwa bieguny


W następny weekend czyli 18-19 grudnia będziemy mieli do czynienia z turniejową kulminacją. Na szczęście, choć pewnie dla niektórych niestety, turnieje są tak rozstrzelone geograficznie, że raczej nikt nie będzie miał problemu z wyborem imprezy dla siebie. Zwłaszcza, że zimowa aura długim podróżą nie sprzyja ani samochodem ani tym bardziej koleją. Bo do tej ostatniej to w tych dniach strach wsiąść - człowiek nie wiele ile zapasów wziąć na wypadek spóźnienia.
Imprezy o których mowa to Fist of Fury czyli czelek w Koszalinie i dwu dniowy lokal w Bielsku Białej o mocnej nazwie Mistrzostwa Podbeskidzia - swoją drogą to chyba jedyny lokal w tym kraju z własną domeną w necie.
Oba tury (jak to mawiają battlowcy) poza geografią różnią się jeszcze oczywiście regulaminami ale nie jedynie na zasadzie:
- a u nas jest 1500 pktów
- a u nas 1750
- acha to fajnie
ale również samym podejściem do zagadnienia bo z jednej strony są scenariusze w Koszalinie, czyli bardzo zbalansowane, precyzyjnie opisane np. jest zapis z limitem troopsów które mogą zapunktować w wariacji na temat klasycznego Reacona. Oczywiście IA i speciale są niedopuszczone. Mamy zatem warunki wręcz laboratoryjne by wyłonić zwycięzcę. I szczerze mówiąc bardzo mi odpowiada takie podejście bo pomimo, że w regulaminie Ameryka nie została odkryta to widać, że nic w nim zostało pozostawione przypadkowi dzięki czemu cała zabawa ma prawo a wręcz powinność wypalić.
Na drugim biegunie jest Bielsko Biała i jej podejście do misji czyli weźmy podręcznik pt. Battle Missions rzućmy kostką i zobaczmy co się stanie. Dosłownie. I tak całą sobotę czyli 3 bitwy, natomiast dwie ostatnie w niedzielę są już bardziej klasyczne czyli 5 znaczników a potem anihilacja. Bardzo mi się podoba ta koncepcja, choć pewnie nie będzie w trakcie turnieju brakowało sytuacji kiedy dla kogoś scenariusz będzie większym wyzwaniem niż armia oponenta. Zdarzyło mi się parę razy przegrać na turnieju bardziej z misją niż przeciwnikiem ale nadal bym z chęcią wziął udział w takiej imprezie. Bo choć rzeczywiście jest ryzyko średnio fajnej bitwy to jednak jest też spora możliwość jakiejś epickiej rozgrywki totalnie oderwanej od dotychczasowych doświadczeń. Czyli coś do opowiadania na długie zimowe wieczory ;).
Jak widać jeden weekend, dwa końce Polski, dwa turnieje i dwa totalnie różne podejścia do zagadnienia. Nie chcę ich porównywać a tym bardziej czegokolwiek uzasadniać bo jest to pozbawione jakiegokolwiek sensu. Chciałbym jedynie byśmy jako gracze częściej dostawali prezenty takiego wyboru jak na tą gwiazdkę - najlepiej przez cały rok. A jakby jeszcze wybór "tego drugiego" turnieju nie wiązał by się z wycieczką na drugi koniec kraju to byłby już totalny odlot.

wtorek, 7 grudnia 2010

Adeptus Rankingus - go, go, go a yeah, a yeah , a yeah :)


Dziś wybitnie krótko ale jak najbardziej na temat.
Jak już chyba wszyscy, nawet ci mniej, zainteresowani wiedzą ranking ligowy nie działa i to niestety już od dłuższego czasu. Doskonale zdaje sobie sprawę jakim wyzwaniem jest godzenie obowiązków życiowych z prowadzeniem zajawkowej strony. A jeśli jeszcze dołożymy brak kompetencji u osób trzecich - w tym przypadku w firmie hostingowej (więcej w temacie na ligowej) to czasami dzieją się rzeczy nie koniecznie oczekiwane. A nawet wręcz przeciwnie
Nie chce, broń Tzeentchu, tą notką dolewać oliwy do ognia i szastać tu jakimiś bezsensownymi formułkami bo to w niczym nie pomoże i nikomu do szczęścia nie jest potrzebne. Chcę jedynie życzyć Misiowi i Spółce z Adeptus Rankingus powodzenia walce z oporem materii zarówno tej cyfrowej jak i tej bliższej Darwinowi.
A nam pozostaje jedynie trzymać kciuki za powodzenie krucjaty chłopaków.

EDIT:
PS Bezpośrednim inicjatorem, via sms, tej notki jest Jasiu aka Prezes z Poznania :)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Zagubiony w sieci

Przy okazji ostatniego spotkania z Michem tak mu wierciłem dziurę w brzuchu, że dawno tutaj nic nie napisał, iż prawie miałem następnego ranka wyrzuty sumienia. Prawie ;). Jak się jednak okazuje moje działanie choć wątpliwe moralnie okazało się całkiem skuteczne.
Przyznam się bez bicia, że kiedy jeszcze przed przeczytaniem tekstu zobaczyłem obrazki do niego dołączone nie umiałem rozkminić zawartości pliku .doc. Jednak kiedy już go otworzyłem pomyślałem. "Ale urwał!! Tyle lat istnienia bloga i nigdy tu się nic o tym nie pokazało choć już dawno powinno. Wreszcie ktoś pomyślał" O czym? Zapraszam do lektury.

Nadaje Michu. I od razu rozpoczynam wyznaniem - lubię komiksy sieciowe. Myślę, że zajmują mi nieco więcej czasu niż powinny, a dodatkowo mam głupi zwyczaj czytania ich od początku za każdym razem, gdy sobie o jakimś przypomnę. Pół biedy, gdy jest to kilkadziesiąt paneli, bywa znacznie gorzej - niedawno straciłem pół dnia na Order of the Stick. Pośród komiksów, na które natknałem się przez lata, wiele umarło śmiercią naturalną. I nic dziwnego. Tak w sieci bywa. Ale komiksy oparte na świecie GW mają jakby swoje własne problemy.

Jednym z nich jest niestety infantylność, a komiks "Dredd907" bardzo ładnie obrazuje to zagadnienie. I nawet jeśli towarzyszy jej fantastycznie klimatyczna grafika, patrz Immortal Enemies, to jest to nieco ponad moje siły.

Kolejnym problemem jest GW. Panowie czerpią strategie marketingowe wprost z wymiaru X (pamętacie Żółwie Ninja?) i niejeden komiks miał problemy z działem prawnym z Nottingham - moim zdaniem  Golden Throne stracił wiele ze swojego uroku od kiedy  GW zaczeło nalegać na spuszczenie z tonu. Chociaż, trzeba przyznać, że seria "10 najgorszych rzeczy w pracy dla GW" mogła wywołać zaniepokojenie akcjonariuszy - w oczy kole ponoć najbardziej prawda... Nie jest też do końca jasny udział naszej kochanej firmy w zamknięciu najdłużej bodaj działającego komiksu wh40k czyli Turn Signals On A Land Raider. Chociaż złośliwi mogliby zauważyć, że dobre dowcipy skończyły im się już sporo wcześniej...

Ostatnią rzeczą, z jaką borykają się komiksy, są ataki kosmicznych piratów. Niestety. Najpierw zaatakowali The Secret Lives of Mobs (bardziej fantasy ale zacność) a ostatnio również Gone to Ground.  GtG mimo że kanadyjski to jednak miał szansę się rozkręcić, a tu nagle przykra niespodzianka - panowie faktycznie poszukali covera.  Nie liczę za bardzo, że wróci, gdyż szczerze mówiąc o zniknięcie podejrzewam raczej spadek zapału niż kosmicznych piratów. Choroba jest powszechna. Patrząc na ilość aktualizacji powstałego na rpg-owej bazie komiksu Servants of the Imperium, "sticky figures" znikną ze świata czterdziestki już wkrótce.

Ale w całym tym biadoleniu jedna rzecz jest pozytywna. Udało mi się na fali poźno-jesiennej nostalgii znaleźć archiwum komiksu, nomen omen - "Lost in Space". Cieszyłem się niezmiernie. Uważam, że był to jeden z lepszych przejawów fanowskiej twórczości obrazkowej.


Niniejszym dzielę się z Wami znalezionym archiwum - ca. 30 megową paczkę znajdziecie pod adresem: http://earthisflat.net/download/lost_in_space.zip. W środku oprócz komiksu trochę szkiców itp. Miłego czytania :)

P.S. Może ktoś z Was ma zarchiwizowany The Secret Lives of Mobs?
P.P.S. Jak ktoś ma linka do dobrego komiksu wh40k niech się podzieli, już wszystko przeczytałem :)

czwartek, 2 grudnia 2010

Zbiór wieści równie świeżych co obiektywnie wyselekcjonowanych.

Uzbierało się kilka zagadnień o których chciałem na szybko wspomnieć, ale niekoniecznie rozwijać do pełnej notki. Bo i po co męczyć siebie a następnie Was drodzy czytelnicy jakąś pisaniną na siłe. Jedziemy zatem pokrótce:


Flame o Drużynowych Mistrzostwach Polski pomału rozchodzi się po kościach choć nadal nie wiemy najważniejszego. Mianowicie gdzie się odbędzie następna edycja tej imprezy? Na chwilę obecną potencjalne miejscówki są dwie Gorzów oraz Warszawa. Mam nadzieję, że dalsza dyskusja na temat tego turnieju będzie już bardziej merytoryczna bo to co powstało do tej pory było nierzadko bardzo emocjonalne i mniej niż więcej wnoszące do tematu. Trzeba możliwie szybko dokończyć temat tak by potencjalny organizator miał możliwość działania jeszcze przed świętami - zawsze to kilka tygodni do przodu. Więcej na temat DMP i generalnie ligii w planowanym nowym podkaście. Mam nadzieję, że jego nagranie uda się zrealizować w skończonym czasie dzięki czemu w momencie publikacji ktoś jeszcze będzie pamiętał czego dotyczy ;).


Z zupełnie innej beczki to games uraczył nas trzema nowymi formacjami do Apokalipsy. To miłe, że cały czas pamiętaj o tym dodatku i szkoda, że jest to jedyne rozszerzenie które dorobiło się takiej atencji. No ale jest to kwestia która nie ulega zmianie od lat więc trudno się silić na jakikolwiek oryginalny komentarz. Natomiast same formacje są dla Space Marinsów - tych takich zwykłych nie dla wilców czy innych aniołków i szczerze mówiąc oryginalnością na kolana nie rzucają, no może poza jedną z długouchymi aliantami. Podejrzewam, że fani apokalipsy i tak rzucą na nie okiem a reszta je dla odmiany ominie w trosce o własny czas.


Natomiast w Trójmieście rozkręca się pomału kampania Badab War. Pomimo, że osobiście nie zgłosiłem się do udziału głównie za sprawą czasu a raczej jego braku to jednak zamierzam pilnie obserwować jej przebieg i w razie czego relacjonować. Twórcy kampanii założyli na forum spidergames dwa stosowne tematy jeden bardziej organizacyjny a drugi fabularny. Muszę przyznać, że sam wybór teatru działań za chyba najlepszy z możliwych bo z jednej strony mamy nowy podręcznik - Imperial Armour 9 z opisem tych zmagań a  z drugiej zacny podręcznik autorstwa załogi łódki BoLS. Zatem referencji, fluffu, zasad specjalnych, nowych jednostek itp itd jest w bród nic tylko czerpać garściami. Polecam przyjrzenie się zarówno samym podręcznikom jak i całej kampanii może dla kogoś będzie źródłem inspiracji.
To tyle na ten moment i udanego weekendu. Na dworze aura idealna do rekonstrukcji walk na Hoth - nic tylko korzystać ;)