poniedziałek, 29 listopada 2010

Luzackie domówki


Ostatnio, pewien Ziom stwierdził, że to czego mu brakuje w domu to stół do grania i czym prędzej postanowił to nadrobić. Oczywiście w swoim wyrachowaniu ;) zamierzam mu w tym pomóc, by potem się łatwiej do niego na korzystanie z tego zakupu wpraszać. Ksywy nie podaje, bo prywatność w necie ostatnio jest rzadsza niż działające STC. Gdy podczas piwnych rozważań w swoją drogą bardzo sympatycznej knajpie w środku Gdynii - Degustatronii, drugi Ziom (ksywę znowu taktownie przemilczę - będą chcieli ujawnią się w komentarzach) o tym usłyszał stwierdził, że od coś jakby półtora roku nie grał tzw. domówki.
Nie ukrywam, że wpierw mnie to zdziwiło a potem sobie uświadomiłem, że pomijąc jedno Apo to u mnie to wcale lepiej nie wygląda. I szczerze mówiąc cieszę się, że ten stan rzeczy się już wkrótce zmieni. Przez jakiś czas miałem okres takiej jakby negacji turniejowego grania wychodząc z założenia, parafrazując klasyka, że po punkty to na BP a na turniej to towarzysko. Jednak aktualnie się przeprosiłem z współzawodnictwem i mam dużo frajdy z kminienia nad jakimiś mocnymi rozpami w lostach czy potem przy stole nimi grając. Nie żebym podchodził do tej zabawy z przesadną ambicją po prostu przestałem dorabiać ideologie do kolejnych łomotów i korzystając z tego, że mimo, iż lości to nie wilki a jednak mają co nieco do zaoferowania, postanowiłem sobie przypomnieć stare dobre czasy gdy się po prostu grało a nie tylko przesuwało figurki w przerwach między kolejnymi wyjściami na faje.
Jednak mimo wszystko czasami zamiast testować kolejną wariację na temat pre-coś tam człowiek ma ochotę wystawić coś szalonego w jeszcze bardziej szalonym scenarze i sobie po prostu poturlać do pifka. I nie ma lepszej scenerii do tego niż domówka. Cisza, spokój i pamperki. A wystawienie ewidentnie słabszej rozpiski kiedy z drugiej strony również jest takowa i próbowanie wymyślenia zastosowania dla jednostek normalnie nie łapiących się do walizki ani nawet w je pobliże też ma sporo uroku.
I choć sobie tego nie uświadamiałem to brakowało mi takiego luźnego grania, żeby przykładowo sprawdzić, czy taki planetstrike ma w sobie coś czy jednak autorzy turlają na mishapa. Albo jak to było pod tym Kurskiem czyli przyjrzeć się jeszcze raz Spearheadowi. Ja jednak już niedługo będę mógł nadrobić te braki; a jak to u Was wygląda?

14 komentarzy:

  1. moje granie turniejowe dopiero się zacznie a turniejów nie mam zamiaru traktować inaczej niż sposobności do zagrania kilku bitew jednego dnia. Zawsze biorę to co lubię i do czego mam figsy. Tak samo traktuję też przygodę z BFG generalnie za dużo mnie w życiu złego spotkało aby złościć się z powodu przegranej tak więc wargameingowy chill outcik.
    Białostockie środowisko, z którego pochodzę sprzyja takiemu graniu. Zwłaszcza, że dwa miejsca gdzie najczęściej grywa się w kółka to piwnica kolegi i sklep innego kolegi gdzie wszyscy wszystkich znają.

    Sama koncepcja domowego grania jest też przezacna na pewno będę się starać uskutecznić ją u siebie, gdy tylko będzie to możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najczęściej jest tak, że się zna wszystkich wokół bo nawet największe ośrodki nie są tak duże by gracz mógł długo pozostać anonimowy. Nie przeszkadza to zagrać jednak mocnymi rozpiskami w ramach testów przed czymś tam. I oczywiście nie chodzi o to by się złościć z przegranej tylko by wyciągnąć z niej wnioski albo co do rozpiski albo co do taktyki.

    Twoja wzmianka o BFG przypomniała mi jak bardzo chce zagrać w tą grę. A już udało mi się zepchnąć to do podświadomości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. zajrzyj tutaj http://kgbwalkiria.blogspot.com/ zaczynamy wkrótce ogólnoświatową kampanię i każdy się może przyłączyć niezależnie od miejsca bytowania, a jak będziesz w Wawie to pisz ustawimy się na potyczkę : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Co to (tu powinien być wstawiony pewnien epitet w celu uzyskania odpowiedniego tonu pytania) jest STC? bo w googlach mi wyskoczyło Stowarzyszenie Techników Cukrowników

    OdpowiedzUsuń
  5. takie pudła z czasów świetności imperium z planami konstrukcyjnymi i generalnie całą dostępną ówczas techmologią. Były wysyłane na kolonizowane planety aby rozwijać kolonię. Teraz są artefaktami i nieocenionym źródłem wiedzy. Jak chcesz doczytać o tym to zajżyj na lexmechanicum albo inną wiki poświęconą warhammerowi 40.000

    OdpowiedzUsuń
  6. STC = Standard Template Construct

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde, Łysy to jednak mistrze fluffu jest XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyniki polla raczej nie zaskakuja :D

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń
  9. Jasiu, to nie Łysy jest mistrz fluffu, tylko jakby odwrotnie... (ha, dwóch jednym kamieniem :) )

    A wracając do tematu - w danej grupie ziomów granie domowe ma dwa stabilne stany:

    1. Miejsce na granie mają wszyscy
    2. Nikt nie ma miejsca na granie

    Jeśli jest inaczej to prędzej czy później gospodarzowi moga na dobre znudzić się regularne najazdy na chatę i nic dziwnego. Póki co u nas można liczyć na Prezesów i chwała im za to.

    Ale na granie domowe można też patrzeć z perspektywy klubu i wtedy jest potężna kiepa - po co mamy grać z nowymi ludźmi, uczyć młodych, organizować cokolwiek? Z punktu widzenia nakładów/efektów granie domowe przy piwku wygrywa.

    P.S. Ej, Łysy - czy ja dobrze pamietam, że jak się jeszcze regularnie spotykaliśmy to byłeś ostatni do grania? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fluff jest mistrzem Łysego??? WTF?




    ale wybrnełem :P

    swoją drogą to stół u mnie stoi, ale do grania nikogo nie ma - ostatnią gre chyba Chro na nim stoczył i to jeszcze kalendarzowego lata było

    OdpowiedzUsuń
  11. Nieżle, nieżle trzeba przyznać:)

    Master Fluff:)

    OdpowiedzUsuń
  12. @Michu ja również tego na odwrót nie skumałem :)
    Do grania byłem ostatni bo grałem 12+ turniejów w sezonie w owym czasie. Poza tym pewnych rzeczy się nie ceni póki się ich nie straci :)
    Klub zapewnia możliwość grania z innymi ludźmi bo domówka siłą rzeczy nie zapewnia wielu różnych przeciwników. Patrz Jasiu-case ;)
    @Tomek Kampanii z radością się przyjrzę - uwielbiam takie rzeczy jednak Wawa to niezbyt popularny kierunek w moim rozkładzie jazdy :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż, obecnie grywam prawie że tylko na turniejach, choć raczej jest to taki "dzień na figurki" i raczej idę sobie pograć. No, może być w połowie stawki, taki cel życiowy. :)
    I raczej wystawiam rozpiski bez Lasherów, Plagów, Hydr, Mantykor, Lordów na Wilkach czy co tam jeszcze... więc raczej idę tak jak Ty: bardzo pograć i się pobawić niźli pocisnąć. :P

    OdpowiedzUsuń