Miałem wielką chęć czy wręcz wolę by pojechać do Wrocławia na tamtejszego chelka który odbył się w zeszły weekend. Niestety zła aura na dworze wygrała z moim organizmem i przez jakieś podłe choróbsko z Warpa rodem zostałem uziemiony już od piątku. I tyle było latania Saim Hainem który planowałem wziąć z sobą do stolicy Dolnego Śląska. A miało być tak pięknie i błyszcząco, w końcu w ramach dbania o swój imidż klimaciarza ;) nawet Shining Spearów na pełnym wypasie (no prawie) wepchnąłem w to 1450 punktów na które tam się grało. No ale mówi się trudno i kombinuje się dalej.
Nadchodzi kolejny weekend a w raz z nim kolejna okazja by pograć - tym razem na lokalu w Poznaniu z limitem 1300 punktów. Wymyśliłem sobie, że Eldary są tainted i przynoszą pecha (tak miałem temperaturę formułując tą tezę) więc wezmę demony. W końcu za każdym razem gdy zbliżam się do chaosu Byty które aktualnie określa się jako Lesser Deamon'y nieśmiało przebąkują coś o tym ile krucjat potrzeba by otworzyć człowiekowi klapki na oczach ale dopiero teraz po raz pierwszy dam im szanse. Będą mogły pokazać, że o ile Demony tak to niekoniecznie Lesser. W końcu czy może być lepszy turniej dla armii uzależnionej od rzutów na rezerwy i wchodzącej w całości z Deep Strika niż taki na małe punkty na jeszcze mniejszym stole?
No właśnie :D
Początkowo chciałem iść na całość i zrobić rozpiskę bazującą wyłącznie na Tzeentchu ale po chwili refleksji stwierdziłem, że to już by było zbyt wiele i dołożyłem trochę morderców spod znaku Khorna. Ma to też plusy estetyczne ponieważ nowe Bloodlettery to IMO rewelacyjne figurki. Jedne z tych nielicznych które inspirują do zbierania całych armii na nich bazujących. Nie miałem zatem szczególnych oporów przed dołożeniem ich do rozpiski.
Oczywiście planuje po całej zabawie zdać relację z moich zmagań z kostkami i przeciwnikami na tym blogu a póki co idę złożyć ofiarę bogom chaosu w ramach jakiegoś mrocznego rytuału...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz