wtorek, 14 lutego 2012
Toruński dylemat
Co roku od początku lutego mam ten sam dylemat - co wziąć do Torunia na Dice Crushera. I gdy widzę, jak co niektórzy, wysyłają rozpiski grubo przed czasem ogarnia mnie, najzwyczajniej w świecie, zazdrość. Też bym chciał mieć proces decyzyjny już za sobą bo póki co mam wrażenie, że jestem daleko w polu i to na tyle daleko, że nie do końca wiem jaką. Słowem formuła turnieju nie ułatwia procesu decyzyjnego i wielu uważa że standardowe podejście armię w ogóle chce wziąć. Co prawda listę kandydatur udało mi się już dość poważnie zawęzić do raptem dwóch pozycji ale nadal mam nad czym kminić.
Generalnie różne są koncepcje graczy na podejście do toruńskiej formuły czyli na granie zarówno swoją jak i przeciwnika armią w ramach jednego meczu. Dodatkowo w tym roku mamy zmianę kolejności i najpierw gramy armią przeciwnika dopiero potem swoją co też dostarcza dodatkowych bodźców szarym komórkom. Słowem formuła turnieju nie ułatwia procesu decyzyjnego i wielu uważa że standardowe podejście czyli biorę tak mocną rozpiskę jaką tylko mi się uda złożyć akurat na Dice Cruszerze nie koniecznie musi się sprawdzić. Choć dla odmiany, jest oczywiście równie spore grono ludzi którzy uważają, że mocna rozpiska byle niezbyt trywialna w obsłudze nie powinna przeszkadzać w końcowym sukcesie.
Osobiście zaliczam się do tej drugiej grupy i zamierzam wziąć coś mocnego a jednocześnie choć nie do końca trywialnego w obsłudze. I w ten sposób moje myśli krążą między Lostami a Eldarami. Przy wytwórcach świec nawet myślałem nad Baharotem dla którego wymyśliłem "coś-jak-myk" ale potem spojrzałem ile kosztuje i mamrocząc WTF? odłożyłem kodeks grzecznie na półeczkę (chciałem tu zrobić dygresję na temat aktualności podręcznika do wytwórców świec ale stwierdziłem, że jeszcze będzie okazja, a sądząc po plotkach to niestety nie jedna). Zatem wróciłem do Lostów a tu też czekają decyzje o wymiarze strategicznym - mianowicie co wziąć jako aliantów: standardowo demony czy może jednak rogatych marinsów. Ci drudzy na pewno dadzą słabszą rozpiskę ale na te punkty nie aż tak bardzo a może ona się okazać na tyle nie typowa, że potencjalni przeciwnicy jej po prostu nie ogarną. Pytanie czy ja ją ogarnę bo wiele więcej doświadczenia od nich nie będę miał.
Jak widać, podchodząc do sprawy racjonalnie nie tak łatwo rozwiązać ten dylemat. Zatem trzeba podejść z innej strony i wziąć coś co się najzwyczajniej w świecie podoba - najlepiej wizualnie, jako figurka. A ponieważ ostatnio skleiłem sobie heralda na rydwanie to odpaliłem exela wpisałem go na samej górze i resztę dorabiałem do niego. I wyszło coś co mnie nie rzuca na kolana ale widzę w tym potencjał co w kontekście akurat tego turnieju mnie absolutnie satysfakcjonuje.
I teraz mogę z czystym sumieniem poświęcić się malowaniu tego heralda oraz spaniu by naładować akumulatory na czekający nas w ostatni weekend maraton 8 bitew. I choć wiem, że w sobotę wieczorem będę marudził jak cholera to i tak nie mogę się doczekać.
Etykiety:
myśli ulotne,
scena turniejowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja też uznałem, że wystawię model, który mi się podoba i jako wariat dodałem Ppanc do zeszłorocznej armii :D .
OdpowiedzUsuńBjorn od dawna czekał na zaistnienie, a liczyłem, że statystycznie jest słabszy od dwóch wilczych weneryków, więc muszę go mieć :D .
Ja tam biorę chaos:) Przy obecnym meta game jest to tak unikatowa armia i do tego tak trudna w obsludze, ze spokojnie starczy na DC. Do tego mam super pomalowany chaos, a modelarka jest chyba najpewniejszym zrodlem punktow na DC:D
OdpowiedzUsuńEdek