sobota, 22 października 2011
Halo - Halo
Początkowo chciałem napisać notkę o klarującym się pomału obrazie Necronów na bazie plotek które w końcu dostaliśmy. Ale Michu stwierdził, że akurat o tym to nagramy podcasta.
Stwierdziłem zatem, że napiszę o Hive of Dead czyli grze paragrafowej od Black Library którą już dostałem (o czym doskonale wiedzą ci którzy śledzą profil na fejsie) ale Michu stwierdził, że o tym również pogadamy przy okazji podcasta.
W tej sytuacji z koncepcją skrobnięcia kilku słów o bólach twórczych przy składaniu rozpiski na Halo Stars w Szczecinie już się za bardzo nie wychylałem woląc ją od razu wcielić w życie.
A bóle mam konkretne bo zaczęły się już przy wyborze armii. Rozważałem kilka - własne i nie tylko a wśród nich Ravenwing, motorkowych marinsów, Dark Eldarów i Bladzie ale póki co moje myśli i tak nieuchronnie zmierzają do Lostów. Znowu. Ale nawet zawężenie opcji do jednej armii nie ułatwia sprawy bo przez moment kusiło mnie całkiem mocno by zagrać rozpiską z aliantami z kodeksu CSM czyli bardzo strzelającą. Przynajmniej jak na renegackie standardy choć niekoniecznie już na gwardyjskie. Wymyśłiłem sobie trochę piechoty, 2 chimery z meltami w środku, landka z kontrą i 4 lemany. No i Lasher. Ale potem przypomniałem sobie tegoroczną Herezję w 3city gdzie mając dwie rozpiski z których jedna była właśnie z CSM'ami i ani razu jej nie wybrałem.
Zatem bez szaleństw i bierzemy bardziej religijny wariant. Czyli zamiast czcić zakute puszki modlimy się bezpośrednio do szefów znaczy się bogów chaosu o demony. I tu zaczynają się kolejne schody a wątpliwości i rozterek wciąż jest co niemiara. A może potestować wersję z heraldami. Albo lepiej dać sznase wersji z bardziej strzelającymi fastami kosztem dotychczasowych pojazdów i inflirtującą piechotą. Albo pobawić się Possesdami którzy wbrew pozorom w lostach mają sporo sensu. A najlepiej to wszystko naraz. Jak widać nie jest łatwe życie Arcyheretyka.
Ale przy okazji tego knucia przyszła mi do głowy też tak refleksja na temat wyższości fazy assaultu nad fazą strzelania. Nie da się uktyć, ża zabijanie wrogich pamperków z 42 czy 24 cali daje pewne poczucie bezpieczeństwa ale jak się robi tych cali 12 czy 6 to człowiek staje się trochę nerwowy. Pojawia się świadomość pewnej nieuchronności losu i finalnych rozstrzygnięć. A moje doświadczenia z grania armiami strzelającymi są takie, że te roztrzygnięcia zazwyczaj wybierają wyjątkowo podły los. Może zbyt optymistycznie podchodzę do swoich możliwości w strzelaniu ale jeśli robi się na jakimś pojeździe X penek i każda idzie w zapomnienie za sprawą jakiegoś niewyrośniętego drzewka rodem z warszawskiego lasu to człowiek nawet podświadomie robi się poirytowany. I choć w walce wręcz też bywa od groma niespodziewanych roztrzygnięć to jednak mam wrażenie, że mniej tu kostkowego szaleństwa. Głównie za sprawą ilości turlania. Jeśli strzlają 3 składy fangów to rzucamy na trafienie 15 kości. W combacie dwa razy więcej genereuje duża dzicz. A im więcej kostek tym lepiej się czuje. I dlatego wybrałem 50 ataków z seekerek w szarży a nie 3 scattery z lemana. Nawet jeśli potencjalnie są bardziej mordercze bo AP, siła i inne pitu-pitu.
Osobna sprawa jak się znaleźć w tym bezpośrednim zwarciu najlepiej z tymi co się bić nie potafią, zastrzliwując po drodze tych co kojarzą właściwą stronę fista. I po drodze nie poczuć się jak ten turek z kawału o nożach i strzelaninach. Ale to temat rzeka godzien osobnego bloga bo jedna czy nawet kilka notek to za mało. Mógłby mieć tytuł „Poniżej 24 cala and still closing”.
A póki co do zobaczenia w Szczecinie.
Najlepiej na środku stołu pośród wraków Rhinosów.
Etykiety:
myśli ulotne
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁysy, ja bym Ci powiedział co o fazie strzelania myślę... ;)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy Ty się czasem tu z kogoś nie nabijasz...:)
OdpowiedzUsuńA co do faz to ciekawe jest przywiązanie ludzi wyrosłych na poprzednich edycjach właśnie do assaultu. Teraz shoota-shoota i do przodu. Dodatkowo pragnę zauważyć, że ostatnio królujące strzelające armie to właśnie generowanie ilości kostek porównywalnej z assaultem - grey knighci i zbliżający się necroni to chyba dobre przykłady.
Hehe, przy robieniu rozpiski pewnie bierzesz poprawkę na to, żeby zabijać paladynów? Choć demonami to może być trudne.
OdpowiedzUsuńAnyway jak chcesz DE to wal jak w dym ;)
Undermine
Pocieszam się, że Palydni nie tylko dla mnie będą ciężkim orzechem :)
OdpowiedzUsuń@ Michu kiedyś też były armie które generowały dużo kostek w strzelaniu - Necroni, Ravenwing. Ja po prostu jestem miłośnikiem korzystania z wszystkich faz - jak dają to biorę :)