poniedziałek, 24 maja 2010

Punkty Fair Play przyznajemy po ostatniej bitwie


Już od dłuższego czasu i to naprawdę dłuższego - bo dobrze ponad rok, zastanawiałem się jak to zrobić by nie pisać na tym blogu samemu czyli publikować tu również teksty innych ale też, żeby konsekwentnie trzymać jakąś tam linię tej całej pisaniny. Efekt tego kminienia był doskonale widoczny na tym blogu bo po prostu był żaden. Ale niespodziewanie, w zeszłym tygodniu, Michu aka. Beowulf zapytał czy bym nie użyczył tych łam na tekst który chciałby skrobnąć. Oczywiście zgodziłem się z więcej niż entuzjazmem. Zapraszam zatem do przeczytania pierwszego tekst z24" nie mojego autorstwa. Temat IMO zdecydowanie niż ciekawy a i sam wpis skłonić do refleksji i chęci potestowania.


Przystępując do planowania a następnie realizacji turnieju organizatorzy stają przed wieloma wyborami dotyczącym wielkości armii, kategorii oceny graczy, dopuszczonych zasad etc. Na  najwcześniejszym, koncepcyjnym etapie dylematy te można często określić jako rozważania o „hobbystyczności” turnieju. Mastery, z racji rangi, oczekiwań większości graczy (najprawdopodobniej, chociaż nie jestem przekonany czy to aby nie jest powszechnie funkcjonujący stereotyp) oraz wymogów ligowych, przechylają się w stronę zmagań czysto sportowych. Zbalansowane scenariusze, ocena malowania i fair play w sumie wahające się punktowo w okolicach wartości jednej bitwy, żadnych udziwnień (na myśl przychodzi scena z „Chłopaki nie płaczą...”). Na lokalach sytuacja zaskakująco często podobna choć zdarzają się wyjątki, występujące głównie w okolicach świąt wszelakich. Ciekawym odstępstwem jest Syrenka Zagłady, duży turniej na którym z dopuszcza się prawie wszystko.
Powyższa sytuacja powoduje, iż mastery i pod względem zasad różnią się szczegółami a za differentia specifica robią lokalizacja, afterparty, cena wejściówki i gadżety.  Nie ma w tym nic złego, jednak wypada się zastanowić czy aby „Nie jadę 300 km po to żeby sobie pograć” nie zamieni się za jakiś czas w „Napić się wódki mogę również z żoną”.  O takim stanie rzeczy wydaje mi się decydować w znacznej mierze obawa orgów przed reakcją środowiska na zbytnie udziwnienie - czego efektem może być mała frekwencja, potencjalny brak szansy na młotka lub finansowa klapa.  Jak już wspomniałem wcześniej, obawy te uważam za nieuzasadnione i jesteśmy na tyle dojrzałym środowiskiem (jakkolwiek pompatycznie to brzmi) aby pozwolić sobie na duży, naprawdę „hobbystyczny” turniej.
Tym przydługim wstępem chciałem wytłumaczyć się z zauroczenia kanadyjskim GT (od tego roku odbywającym się poza trzema miastami w Kanadzie również w Dallas) czyli Astronomiconem. Link do zasad ogólnych można znaleźć tutaj.  Nie są dopuszczone Super Heavy. Ale poza tym chyba wszystko, łącznie  z nieco zmienionymi LaTD, lataczami oraz VDR. Ewentualne nagięcia związane z tymi ostatnimi rozwiązano poprzez konieczność przesłania zasad i zdjęcia modelu na miesiąc przed turniejem (jak coś wygląda na model do zasad a  nie odwrotnie, nie dopuszczają...). Ciekawie, ale na przykład na Syrence podobnie można się wyszumieć. Zabawa zaczyna się dalej.
Każdy stół ma odrębny scenariusz (niektóre wykorzystują zasady z Cities of Death)! Mało? Można przyjechać z własnym stołem, do którego na podstawie zdjęć organizatorzy wymyślą scenariusz! To nie wszystko. Do zdobycia jest 200 punktów. Z tego 78 jest za bitwy... a następną najbardziej punktowaną kategorią jest Fair Play (10 punktów do zdobycia w każdej bitwie). Do tego  20 punktów za kompozycję armii (za darmo można wziąć jedynie „musik” i po jednym slocie, reszta kosztuje ujemne punkty), 10 pkt za rozpiskę i 30 pkt za wygląd/malowanie. Ten ostatni podpunkt wart jest spojrzenia bo jest naprawdę dobrze rozpisany.  Kategorii zwycięzców jest 8 więc każdy znajdzie dla siebie odpowiedni wycinek turnieju, na którym chce się ścigać.
Toronto już się odbyło a reakcje są więcej niż pozytywne. Organizatorzy jako jeden z głównych celów podają chęć zapewnienia unikalnych przeżyć każdemu z graczy. Jak dla mnie-bomba. Szczerze powiedziawszy, to co mnie najbardziej pociąga w takim turnieju to właśnie brak jakiegokolwiek balansu spowodowany 40-toma  (sic!) scenariuszami. Balans jest dobry. Ale na pierwszych WŚ dawaliśmy scenariusze, które nawet koło niego nie leżały i to właśnie te bitwy pamiętam.

17 komentarzy:

  1. ładnie pięknie, ale takie rzeczy to nie w Polsce niestety. jeśli w czymś można wygrać, to my MUSIMY wygrać. dlatego kategoria fair-play w Polsce to mrzonka - i tak dostają ją przeciwnicy, którzy:
    -albo są naszymi kumplami
    -nie są zagrożeniem w walce o top turnieju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ta Polską bym nie demonizował. Na tle "obcych" for 40k (przynajmniej anglojęzycznych)nasze nie wyglądaja najgorzej. Co do samego FP to tak jest jak mówisz gdy są to małe punkty, przyznawane na koniec, jednemu graczowi. Zauważ, że przy takich proporcjach jak na Astronomiconie i trzech głównych kategoriach zwycięzcy (Overall, General, Sportmanship) to, jak to zresztą miało miejsce w Toronto, trzech różnych gości. Jak ktoś ciśnie, niech ciśnie. Ale kiedy jest przy tym sztywnym **** to musi się zadowolić rankingiem generalskim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi sie pomysl mega podoba i gdyby taki turniej nie byl ligowy to mysle ze ludzie ulegli by jego klimatowi. Naprawde bardzo fajny pomysl.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety z relacji ludzi, którzy bywali na turniejach za wodą wcale nie jest to u nich tak różne od naszych warunków. Grając z gościem, który może Ci dać 10 punktów za FP możesz dostać 0 bo w poprzedniej bitwie pojechałeś gościa który był jego kolegą i na dodatek czempionem jego klubu. Nie zakładałbym od razu, że jak ktoś ma inne podejście do zasad to ma inne podejście do rywalizacji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tym innym podejściem to masz rację. Nic takiego nie zakładam a nawet mam wrażenie że jest gorzej- patrz mój poprzedni komentarz.
    Chciałbym jedynie aby na 1 (słownie jednym) turnieju było po prostu inaczej. Może DMP jest potencjalnie dobrym miejscem na takie hocki-klocki, nie wiem. Ale byłoby zacnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. hej,
    osobiście uważam 40k za miło spędzony czas i oderwanie się od masy obowiązków życia dorosłego faceta z pracą, żoną i dzieckiem. Stąd turnieje na, których można się wybawić, a nie tylko powalczyć o pkt ligowe to jest to :)

    Osobiście staram się choć trochę wprowadzić to w życie poprzez turnieje lokalne jakie udaje mi sie ogarnąc w klubie.

    Jeśli chcecie, możecie i macie ochotę to zajrzyjcie do linka, gdzie są linki do turnieii :)

    http://www.wh40k.pl/index.php?name=Forums&file=viewtopic&p=159822#159822

    pozdrawiam
    liwan

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie oprócz fair play zacnym pomysłem jest stół-scenariusz. Fakt wymaga to więcej pracy ale korzystając z jakiś archiwalnych patentów plus battle missions można z spokojem przygotować hurt fajnych misji. Wiadomo balans wtedy idze na spacer ale przy tej ilości turnieji co teraz, kilka z spokojem możgłoby nuć być szalonych.

    @Liwan fajne niektóre galerie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No ja ogólnie też z uwagi na niewielki odsetek czasu wolnego i obowiązki rodzinne traktuję turnieje jako event towarzysko-rozrywkowo, niemniej jednak jako jeden z twórców ruchu ligowego zdaję sobie sprawę, że aspekt "sportowy" jest również ważny. Więc jak jest turniej na zwałowe zasady raz na kiedy, to nie mam nic przeciwko (byleby nie przesadzić z ilością udziwnień i kombinacji) ale jednak "przeciętny" turniej powinien iść w stronę balansu (żeby nie było - w poprzednim sezonie jedynym turniejem na jaki mi się zachciało pojechać poza DMP była Syrenka właśnie z uwagi na zwałowe zasady).

    OdpowiedzUsuń
  9. i tenże aspekt sportowy moi gracze chyba uważaja za fajny, gdyż trwające głosowanie na 40k.pl chyba spowoduje zgłaszanie Krucat do ligi, ale nie mam zamiaru ich 'spłaszczać' przez to jeśli chodzi o dopuszczane zasady ;)

    liwan

    OdpowiedzUsuń
  10. Liwan nie musisz go spłaszczać. Twój turniej wypracował sobie markę/styl i to jest fajne.

    Co do DMP to ten turniej dorzuca jeszcze więcej okazji/aspektów kminienia. Moim zdaniem nie powinno się zmieniać jego formuły, czy zwiększać znaczenia malowania lub fair play kosztem samej gry. Ale Hobbystyka mogła by być trochę bardziej przestrzegana.

    Generalnie, fajne są turnieje "ze wszystkim" czy bardzo grill i jeszcze więcej chill, ale też nie możemy przesadzać. Przez to że mamy ich tylko kilka w sezonie są wyjątkowe i chętnie na nie jeździmy. Ale jak widać po poprzednim sezonie co za dużo to nie zdrowo.

    Pozdrawiam
    Inki

    OdpowiedzUsuń
  11. A co było w poprzednim sezonie - możesz rozwinąć? Pytam serio bo moja aktywonść w jego trakcie była tak-jakaś sporadyczna :).
    W mojej ocenie o ile są chelki jak syrenka czy crusher z ciekawym podejściem o tyle brakuje lokali z zacięciem na coś nieszablonowego - oczywiście poza grudniem gdzie jest ich wysyp. Albo są pre coś tam albo zagrajmy coś normalnego bo dawno tego nie graliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja widziałbym to w ten sposób aby nie iść w parę imprez gdzie jest trochę udziwnień ale tylko tyle "aby nie przesadzać" i zamiast tego trzasnąć jedną większą ale właśnie przesadzoną. Jak ktoś żałuje wyjazdu ze względu na ligę to niech wtedy do punktów liczy się ranking generalski.

    @liwan - dobre scenariusze macie i tak trzymać

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla mnie Halo było strasznie udziwnione.

    Zasady Syrenki były prawie ok pod względem udziwnienia. Prawie ponieważ były jeszcze te śmieszne eventy przed każdą misją. Z żadnym przeciwnikiem nanie nie zagrałem - co za dużo to nie zdrowo. Ale oczywiście turniej całościowo był świetny i bardzo dobrze się na nim bawiłem.

    Na 3city też nie które zasady dodatkowe misji (jak tornada czy scaterujące znaczniki) mi nie podchodziły.

    Na Arenie też nam z jedna misja nie wyszła - przekombinowana.

    Udziwnienia, atrakcje mogą być byle nie było tego za dużo, albo nie były przekombinowane.

    Mamy naprawdę różne turnieje w Polsce. Wydaje mi się że w podsumowaniu ligowym widać to wystarczająco. I bardzo dobrze ze tak jest, byle były te udziwnienia dobrze przemyślane.

    OdpowiedzUsuń
  15. Fakt faktem - co za dużo to niezdrowo. Ale w moim odczuciu co innego normalny turniej gdzie przewijają się zasady które mogą rozbalnsować rozgrywkę jednak nic poza tym z nich wynika a evento-turniej gdzie owszem jest brak balnsu ale on z czegoś wynika bitwy są połączone jakąś pseudo-narracją a te udziwnienia składają się na jakąś logiczną całość. I o ile ten pierwszy model mnie szczególnie nie zachwyca o tyle temu drugiemu mocno kibicuje. I IMO go ciągle mało.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgadzam się. Ten drugi model mógłby się gdzieś pojawić. Z tego co pamiętam to w tamtym sezonie po syrence padały takie głosy jakimś klimatycznym evencie z dużymi zabawkami. ale pomysł ucichł a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie bo pomysł był i umarł a może warto go wyciągnąć i poddać jakimś rytuałowi godnemu Nagasha ;).

    OdpowiedzUsuń