poniedziałek, 10 maja 2010
WarCalc
Będąc jakiś czas temu w galerii handlowej postanowiłem przedłużyć umowę z operatorem od komórki dzięki czemu stałem się szczęśliwym posiadaczem nowego telefonu a raczej smartfonu czy jak to się zwie z systemem android autorstwa programistów z Google. Jednym z ficzerów tej zabawki jest możliwość ściągania oprogramowania oraz mniej lub bardziej potrzebnych gadżetów z tworu o nazwie Android Market. Oczywiście jednym z pierwszych haseł wklepanych w budowaną w to wyszukiwarkę (w końcu to google) był Warhammer. Liczyłem, że może jakiś klon Space Hulka albo coś w ten deseń się znajdzie ale wynikami a raczej wynikiem zostałem zaskoczony bo był nim Warhammer Combat Assistant (czy jakoś tak nie mogę dokładnie tego ustalić bo programik chwilowo (?) zniknął).
Generalnie soft ten służy do liczenia szans na powodzenie różnych akcji na stole po wprowadzeniu parametrów początkowych takich jak na ile się trafia/rania/etc. Nie ukrywam, że jak gram to różne rzeczy sobie liczę a raczej szacuję zanim podejmę jakąś decyzję choć zdecydowanie częściej działam siłą przyzwyczajenia bądź na kozaka - "co, ja nie zaszarżuje???". Jednak to cała moja matematyka powstaje w mojej głowie bez wsparcia z zewnątrz i tak zacząłem się zastanawiać jakbym zareagował gdybym któregoś razu trafił na przeciwnika korzystającego z tego programiku czy czegoś podobnego jak choćby jakiś arkusz w Excelu na przenośnym kompie czy komórce.
I szczerze mówiąc nie zapałałbym do takiej osoby szczególną sympatią. Bo nie uważam by to było do końca uczciwe. Niektórzy umieją liczyć i chwała im za to a niektórzy nie więc muszą sobie radzić inaczej np. poprzez zdobycie dodatkowego doświadczenia. To jest podobnie jak z oceną odległości niektórzy widzą 6 cali i zwykli dobiegać a niektórym się tylko wydaje i zostają w openie. Ale nikt grający fair przed szarżą nie korzysta z miarki. Podobnie zatem powinno być i w tym przypadku.
Inna sprawa, że o ile wiedza o odległości jest kluczowa o tyle z statystyką wszyscy wiemy jak to jest. I czasami cała armia to za mało na jeden oddział a czasami się strzeli z 3 lasek i 3 pojazdy pękną. Nie zmienia to jednak faktu, że niekomfortowo bym się czuł widząc jak przeciwnik oblicza na jakimś elektronicznym gadżecie ile potrzeba marinsów na rapidzie by zastrzelić np. 4 crushery po czym podsyła stosowną liczbę rhinosów.
Mam nadzieję, że roztaczane przeze mnie wizję są w dużej mierze na wyrost jednak patrząc na tempo rozrastania się ligi trzeba jednak się liczyć z tym, że problem cyfrowego wspomagania nie będzie jedynie abstrakcyjny. Można więc podumać z wyprzedzeniem a ewentualne rozwiązanie trzymać w rezerwach :).
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa,
twórczość fanowska
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W środowisku kwadratowym jeden z graczy miał swój przenośny kalkulator, efekt był taki że zawsze jak coś policzył to albo się walnął albo kostki pokazywały mu że wartość oczekiwana nie jest równa próbie empirycznej. Natomiast co do samej sensowności narzędzia jeżeli jest stworzone w oparciu o schemat bernouliego to ma to przyszłość aczkolwiek raczej na zapleczach podczas kminienia przed dmp niż przy stole, przecież to straszna żenada coś takiego wyciągnąć. Fajnie jakby chłopaki z GW czasem czegoś takiego użyli jak już playtestów prawie nie robią.
OdpowiedzUsuńPóki co jest to ciekawostka do zastosowana w domu na zasadzie poznaj armie. Ale coraz większe ciśnienie wygrywania może spowodować, że ktoś jednak stwierdzi że jemu to jest do szczęścia potrzebne. A opinie innych to ma w poważaniu. Ale liczę że jednak ludzie ograniczą się do własnego doświadczenia.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze ze szybciej jest policzyć większość tych zagadnień w głowie.
OdpowiedzUsuńJa bardzo często korzystam z "statystycznych" obliczeń do tego dokładam ok 30% z uwagi na mój "peszek" I od razu wiem co mi się opłaca a co nie.. Jednak używanie do tego pomocy uważam za niskie.
Do tego nic nie stoi na przeszkodzie by pewne rzeczy policzyć sobie wcześniej.
"Kazałem kiedyś emerytowi szarżować 12 boyzów na rozwinięta 30" tłumacząc że nie wygra ale ich przetrzyma a przeciwnikowi zostaną resztki z odziału.
Po fakcie spytał się skąd to wiem?
Odpowiedz była prosta:
Policzyłem kiedyś w domu.