środa, 4 lutego 2009

Kwadraty z okrągłej perspektywy

Początkowo zastanawiałem się czy ta notka nie powinna być o flame-warach towarzyszących pojawianiu się kolejnych informacji o DMP. Jednak stwierdziłem że jeśli na 3 miesiące przed imprezą temperatura dochodzi do takiego poziomu to jeszcze pewnie nieraz pojawi się okazja by napisać coś na temat tego turnieju. Zwłaszcza, że pewnie im będzie bliżej imprezy tym więcej będzie się pojawiało pretekstów do radosnej forumowej twórczości. Także jak ktoś jest bardzo zainteresowany odsyłam na stronę GV, a ja dziś się zajmę kwadratami.
Jakiś czas temu w przypływie nastroju i magii chwili kupiłem sobie figurki skavenów. Były to moje pierwsze figurki na kwadratowych podstawkach od 12 lat - kiedy ostatni raz grałem w tą grę to w fazie magii używało się jeszcze specjalnej tali kart nazywanej Winds of Magic. Oczywiście przed zakupem zajrzałem na stosowne fora by wybadać co jest na topie w rozpiskach tej armii by to co przyniosę ze sklepu miał jakiś zalążek grywalności. Oczywiście jak minęła magia chwili to potem te figury przez wiele miesięcy leżały na półce i za każdym razem gdy do nich się zbliżałem to na widok liczby zawodników do sklejenia myślałem - eee następnym razem. Aż w końcu się zebrałem i poskładałem szczurki w miarę do kupy by zagrać sobie dwie bitwy. Potem się okazało, że żadna z nich za wiele nie miała wspólnego z zasadami i to w obie strony. No ale w sumie jest to naturalne i nie powinno dziwić jeśli jest się wyznawca teorii, że podręczniki najlepiej sprawdzają się w roli rekwizytu w trakcie "dyskusji" o zasadach, a czytać ich nie należy bo i tak nic tam nie ma, a poza tym faqi wystarczą by grać.



Wczoraj miałem okazję zagrać po raz trzeci z osobą która zasady zna bardzo dobrze i wytłumaczyła mi zarówno przed bitwą jak i w jej trakcie sporo spraw które dla mnie były mocno niejasne. Dzięki temu mogę powiedzieć w końcu, że zagrałem w Battla. I nie żałuję.
W tej grze uchowały się pewne rzeczy które kiedyś również były w 40stce ale odeszły w mrok niepamięci wraz z 3cią edycją. Są to np. różne wartości movementa dla różnych ras czy minusy do sejwa uzależnione od siły. Spotkanie z tymi zasadami było dla mnie takim odświeżającym powiewem old-skulu. Jednak wiele rzeczy mnie zaskoczyło bo już zdążyłem zapomnieć jak to działa np. wystawienie. W 40sce jak coś "krzywo" postawimy to dany oddział traci turę na nadrobienie braków swojego generała. W battlu uratowanie sytuacji to parę tur albo w ogóle się nie da. Po prostu wystawiając armię na stół trzeba mieć już jakiś pomysł na bitwę bo wymyślanie go w okolicach 3ciej tury ma wszelkie predyspozycje by się nie sprawdzić. Nawet jeśli pomysł jest taki prosty jak wystrzelać przeciwnika zanim się zbliży to w trakcie jego realizacji może pojawić się wiele komplikacji. Poza tym trzeba mieć jakiś plan na kupienie sobie czasu bo dwie tury mogą niestyknąć na zabicie przeciwnika w całości.
W ogóle miałem wrażenie, że te szczury które wystawiłem są takim safhem jakim nawet w 40ksce jeszcze nie grałem. Może to wynikało z faktu, że lizaki na przeciwko były dosyć ofensywnie usposobione a może z braku jakiegoś punktu odniesienia. Ale strzelały a zwłaszcza czarowały całkiem-całkiem więc jeśli kogoś od battla odstrasza perspektywa odkładnia się halabardami po szyszakach i brak możliwościu uczciwego odstrzelenia sporej części wrogów zanim do tych karczemnych scen dojdzie to niesłusznie. Bo da się tam całkiem skutecznie grać na pograniczu własnego deploymentu.
Kolejna rzecz która mi się podoba to, że przed walką ze sporym prawdopodobieństwem można ustalić jej wynik. W 40sce niby też ale tylko gdy się spotykają dwa bieguny combatowe np. herlawi i 4 scoutów. Natomiast w wfb: nieważne kto kogo i tak sporo wiadomo bez rzucania kostek a często w ogóle nie trzeba rzucać by wiedzieć, że ktoś wygrał a turla się wyłącznie by ustalić jak bardzo. To plus brak freestyle w ruszaniu jednostek, przynajmniej tych w klockach, oraz ograniczone kąty widzenia sprawia, że planowanie czegokolwiek w tej grze powinno obejmować parę tur w przód bo inaczej można się obudzić z ręką w kanałach.
Kolejna ciekawostka to Ld. Generalnie jest niski a skaveński wręcz skandalicznie. Przynajmniej goły. Na szczęście szczury w kupie czują się raźniej i w ilościach hurtowych nawet kozaczą jednak nie zmienia to faktu, że rzuciłem 3 liderki w jednej turze wszystkie oblałem i zdjąłem około 70 figurek. Było to dla mnie całkiem szokujące doświadczenie. A do tego, że mój generał miał ld uwaga, uwaga - 5 (sic) dochodzi to, że testów tego współczynnika w tej grze jest całkiem sporo zwłaszcza porównując do obecnej edycji 40ki. Tu jakiś fear, tu jakiś terror tu ktoś ucieknie w pobliżu więc turlamy panice itd... Całkiem sporo tego się uzbiera.
Następna rzecz która mi się rzuciła w oczy to ogromna losowość maszyn strzelających oraz magii. Bazowanie na tych elementach z tego co wiem sprawdza się ale nie jest to tak jak było z Iron Warriorami kiedyś, że stało się w coverze i łupało cegłami w wszystko co się nawinęło. W battlu trzeba mieć nerwy - co chwila coś próbuje wybuchnąć nieważne czy to lufa czy głowa maga. I np. skaveńscy elektrycy mają całkiem spore szanse na zabicie się sami, warp-lighting cannon może wybuchnąć z dużym plackiem a rattling (taki ichni assault cannon) we wczorajszej bitwie właściwy (w sensie do wroga) strzał oddał już (!) za 4 razem po drodze jeden wybuchł a drugi najpierw zaciął się by w kolejnej turze zabić 10 szczurów. Cóż life is cheap.


To taka moja garść odczuć na gorąco. Z tego co się orientuję to zagląda tu całkiem spora grupa osób która na battlu zna się całkiem, całkiem i niektóre moje tezy mogą im się wydać cóż no.. zaskakujące ale pewnie do tematu jeszcze będę powracał więc i obserwacje będą się dostosowywać do rosnącego (mam nadzieję) skilla. A póki co mogę szczerze powiedzieć, że WFB mi się spodobał. Nie zamierzam od razu podbijać kwadratowej ligi ale mam nadzieję, że będzie mi się udawało regularnie pograć sobie towarzysko. Gra niby w wielu miejscach podobna do 40ki jednak różnice sprawiają, że wymaga zupełnie innego sposobu myślenia. Co sprawia, że jest fajną odskocznią zanim człowiek totalnie zatraci umiejętność dostrzegania kąta prostego pod figurką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz