sobota, 17 grudnia 2011

Mathammer



W zeszły weekend miałem niewątpliwą przyjemność obejrzeć film pt. Moneyball który opowiada historię spotkania matematyki z baseballem. Oczywiście możemy zaobserwować przy tej okazji naturalny odruch obronny tradycyjnej myśli szkoleniowej czy bardziej scoutowskiej ponieważ wspominania matematyka służyła głównie do opisu cech zawodnika i wybieraniu takich graczy którzy mieli jedną cechę wybitną a resztę już nie koniecznie co nie miało już większego znaczenia ponieważ tą resztą zajmowali się inni, a przy czym byli tani bo kluby bazujące na tradycyjnym podejściu dostrzegały głównie wady – brzmi znajomo, prawda? Film polecam raz, że historia bazująca na faktach jest opowiedziana dobrze a nawet bardzo, a dwa, że przy grze autorskiej nie ma się do czego przyczepić. Powiedziałbym, iż wręcz przeciwnie – Brad Pitt jest w wybitnej formie a inni starają się nie odstawać. A ewentualna nieznajomość baseballu nie powoduje dyskomfortu i nie utrudnia zrozumienia o co kaman.
Gdy się ogląda coś takiego to nie obędzie się bez wycieczki szarych komórek na nasze podwórko i próby dostrzeżenia dość oczywistych analogii. Choć nie da się ukryć, że u nas amerykę odkryć trudniej a i pewnie większość z nas nie raz i nie dwa już sobie pi*drzwi liczyła skuteczność jakiejś jednostki. Jednak podejrzewam, że mało kto wychodzi już poza szacunki i robi sobie jakieś arkusze w excelu czy inne narzędzia analizy rozkładu prawdopodobieństwa anihilacji galaktyki. I choć tradycjonaliści i romantycy aka. klimaciarze mogą uznać, że robienie rozpiski na dwa excele – jeden z rozpiską, a drugi z pomocami naukowymi najzywczajniej w świecie nie godzi się to mogą znaleźć zawodnicy którym to będzie sprawiało frajdę. Po prostu jednii wolą kminić czy Argghhul brzmi bardziej złowieszczo przez jedno czy dwa „h” (jest też opcja niemego) a inni czy przy aktualnej mecie turniejowej bardziej opłaca się lighting claw czy fist.
I choć doskonale rozumiem tą pierwszą grupę to jednak zawsze bliżej mi było do tej drugiej. Z perspektywy lostów jedną z istotniejszych informacji jest szansa na otworzenie konkretnego transportu. Bo to często determinuje agresywność w grze przyzywanymi demonami. I choć mniej więcej wiem jak to wygląda stwierdziłem, zainspirowany właśnie zeszło tygodniowym filmem, że zrobię sobie arkusz który mi to ładnie policzy. No i liczy ładnie nie wiem tylko do końca czy poprawnie ale to co wypluwa wygląda w miarę wiarygodnie więc przyjmuje optymistyczne założenie, że tak.
No i kiedy, pomimo totalnego braku czasu ostatnio, doprowadziłem „już” (sic!) po 4 dniach to liczydło to końca to zadowolony z siebie wysłałem pliczek do Micha i w odpowiedzi dostałem info, że teraz nie ma czasu się temu wnikliwie przyglądać ale generalnie to podobne rzeczy już wiszą na sieci np. tutaj a tutaj jest nawet cały blog o liczeniu prawdopodobieństwa w 40stce. No cóź Kolumbem mathammera nie miałem aspiracji zostać, a przy okazji co pokminiłem to moje, ale do szuflady chować tego nie zamierzam więc tu znajdziecie niezbędnik każdego panzer jagger.
Niezależnie od podejścia do zagadnienia i roli przypadku w końcowym wyniku bitwy takie poklikanie w któryś z tych kalkulatorów ma swój sens. Ja oosbiście zobaczyłem parę ciekawych rzeczy i myślę, że jeszcze kilka następnych czeka na odkrycie. Zatem polecami i liczydła i film z wstępu. I chyba to drugie bardziej :)

11 komentarzy:

  1. Prosze mnie nie demonizować:-) wspomniałem jeno że można by na fony sformatować. Poza tym arkusz łysego ma kilka zalet np. dla przecietnego gracza nie ma znaczenia rozlaczne prawdopodobienstwo zniszczejia i eksplozji jak na heresy online:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja korzystam z aplikacji dostępnych na urządzenia Iphone i Ipad. Też w miarę dobrze liczą takie prawdopodobieństwa, a do tego mam je pod ręką jak mi jakiś pomysł przyjdzie do głowy kiedy akurat jestem poza dostępem do kompa.

    Skark

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie bylem zwolennikiem mathammera, ale ...
    Na ostatni turniej sobie zrobilem rozpiske ile z ostrzalu calej armi, na jaki dystans itd. wbijam efektow i jakich na rozne pancerze oraz ile modeli (najczesciej spotykanych) ginie od ostrzalu. Musze przyznac, ze ciekawie to wygladalo. W przypadku armii strzelajacej takie cos naprawde pomaga w grze. W przypadku armii zbalansowanych juz nie ma takiego znaczenia.

    W kazdym razie moj arkusz kalkulacyjny jest dosyc rozbudowany i mysle, ze jak jeszcze kiedys sie nastawie w 100% na shooting, to go wykorzystam ponownie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Generalnie liczenie % szans imo to podstawowa sprawa dla kazdego, kto chce wygrywac, np policzenie szansy na zniszczenie landka z laski na coverze ulatwia podejmowanie decyzji w grze i odpowiednie dawkowania oczekiwan co do rezultatow naszych dzialan:P 40k to gra szans i ryzyka, bez umiejetnosci ich ocenienia nie ma co liczyc na zbyt wiele. pzdr

    vladdi

    OdpowiedzUsuń
  5. Praktyka potwierdza obliczenia rachunku dopiero przy bardzo dużej liczbie powtórzeń, więc by takie obliczenia miały sens, trzeba by je raczej rozpatrzeć w kontekście kilkuset jak nie kilkutysięcy bitew.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Anonimowy
    Błąd, praktyka pokazuje swoje oblicze w wyniku wielu powtórzeń. Czyli powtarzając coś 10000 razy jesteśmy w stanie oszacować i opisać "nature" zjawiska. Mając taką wiedzę możemy podejmować akcje "zgodne z naturą" aby uzyskać spodziewany efekt.

    OdpowiedzUsuń
  7. A i tak wtedy, kiedy jest to potrzebne wypadnie na kostkach nie to, co trzeba, i cała wasza "wiedza" idzie do piachu. :P

    OdpowiedzUsuń
  8. He he, dlatego trzeba wyjść z jednej zasady: Nie rzucam sejwów! No ale w sobotę gram sobie z Krawatem i bach z ręki 1,1,1,1,3 ... no cóż musiałem zapić piwem :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Sprostuj na: "nic mi nie wychodzi wtedy kiedy potrzebuję" to się zgodzę. :P
    Mathammer może w skali więcej niż jednej bitwy ma rację bytu, bo tak na jedną bitwę... cóż, i tak będzie odchyłem od średniej. W tę lub tę.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Cylindryk - cóż, można opierać się na fluffie - ja tak robię i patrzajta jak wymiatam na turniejach...

    OdpowiedzUsuń
  11. @Michu za mało wierzysz! Weź przykład z Orków! Wiara czyni cuda, albo z Moczula... Kiedyś na Teleporcie w Niedzielę podchodze do niego jak gra i pytam jak idzie. Odpowiada że nieźle. No to pytam czy zgodnie z planem czy jakieś zmiany były. Na to on: Jaki plan? Toster taki skacowany jestem że gram na Faith pointy :) (Naotabene sisterkami)

    OdpowiedzUsuń