poniedziałek, 7 grudnia 2009

Twórczość fanowska 2.0


Od jakiegoś czasu możemy zaobserwować w sieci coraz więcej różnorakiej twórczości fanowskiej z dziedziny 40ki. Zresztą wraz z ekipą z Sztabu za sprawą „Zagubionych i Przeklętych” dołożyliśmy do tej sytuacji swoją cegiełkę. Ostatnia działalność pana prowadzącego blog o jakże wdzięcznej i wyrafinowanej nazwie – chainfist.com sprawiła, że naszło mnie parę refleksji o różnych ruchach oddolnych w naszym światku.

Kiedyś by zrobić coś do 40ki trzeba było wziąć na tapetę frakcję która pojawiła się w fluffie jednak nie doczekała się oficjalnych zasad. Dobrym przykładem na to są różne przyczajone w odmętach globalnej pajęczyny kodeksy Eldarskich Exodaitów czy legendarnych już Squatów. Jednak każdy z autorów miał swoją wizję i silne przekonanie co do jej słuszności które mógł poprzeć zazwyczaj jedynie siłą swojego Ego. A ta choć do lichych najczęściej nie należała to do przepchnięcia projektu od statusu ciekawostki do armii uznanej choćby w zajawkowych eventach zdecydowanie nie wystarczała. Pierwszym deksem który zrobił furorę i zyskał naprawdę sporą akceptację graczy była Herezja Horusa autorstwa załogi łódki. Na szczęście chłopaki nie spoczęli na laurach i przygotowali kolejne mini-dex’y o których już na tym blogu nie raz wspominałem a które choć może nie skłoniły nikogo do kupna nowej armii to na pewno trochę rozrywki graczom dostarczyły. Zwłaszcza takich bladzi, na których zbitek słów – Army of Death działa jak czerwona płachta na byka.

Jednak aktualnie za sprawą polityki GW które wywala z nowych kodeksów całe army-listy by nie wspomnieć o masie ciekawego inwentarza – szczytowym osiągnięciem w dziedzinie tych czystek jest C:CSM - by zaistnieć w dziedzinie twórczości fanowskiej „wystarczy” odświeżyć coś co games uznał za niegodne 5tej edycji. Czyli tak jak myśmy to zrobili z Lostami w sztabie. Oczywiście, jak zawsze, łatwiej powiedzieć niż zrobić bo to wymaga sporej ilości pisania, testowania potem oprawienia tego graficznie i „sprzedania” finalnej produkcji szerokiej publiczności. Jest jednak łatwiej niż kiedyś bo przynajmniej jest powszechnie uznawany punkt wyjścia i choć jeśli chce się to zrobić dobrze nie da się uniknąć kontrowersyjnych decyzji to łatwiej przetestować i potem podjąć jedną czy nawet kilka takich niż cały tabun.

Łatwiej też jest z względu na to, że odtwarzając coś co zostało usunięte przez GW ma się potencjalne audytorium w postaci ludzi którzy zostali nierzadko z całymi armiami w nocniku. I naprawdę nie mają oni nic przeciw by czasami je użyć do czegoś sensownego na jakimś lokalu i często to oni propagują dzieło.

Jednak przy coraz większej liczbie sensownych nie oficjalnych rozszerzeń coraz trudniej nad tym zapanować i ocenić organizatorom turniejów co dopuścić a co nie. A taka radosna twórczość jaką proponuje wspomniany na wstępie autor chainfist.com czyli luźne koncepcję prawie zapomnianych bohaterów specjalnych czy nawet pojedynczych przedmiotów tylko dodatkowo wzmaga szum informacyjny. I choć sama koncepcja wystawienie gdzieś dla fun’u takiego Cypher’a czy Doomrider’a jest całkiem kusząca o tyle mam poważne wątpliwości czy będę miał okazję. No chyba, że człowiek stojący za tymi zasadami zbierze je w zgrabnym pdfie o tytule „Ereased and Forbidden” i podtytule „by Games Workshop”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz