piątek, 15 lutego 2013

Walentynka z piernikami w tle




Na początek muszę coś jasno i wyraźnie oznajmić. Ta notka jest pierwszą w historii tego bloga pisana na zamówienie. Zleceniodawcą są orgowie toruńskiej perły turniejowej czyli Dice Cruhera. Chopaki poprosili o patronat medialny a ja oczywiście się zgodziłem bo i tak myślałem by z okazji tego mastera coś skrobnąć. A tak, przy okazji, logo z24cala gdzieś się pojawi i może trafi do kogoś kto tu jeszcze nie był. I choć przy okazji Wojny Światów już były podobne sytuacje to jednak nie miało to aż tak formalnej oprawy. Albo przynajmniej ja tego poprzez stopień znajomości tak tego nie odbierałem.

No i mając ten disclaimer za sobą muszę się przyznać do kolejnej rzeczy.

To był błąd.

Za każdym razem (poza pierwszym) kiedy chcę coś napisać o DC to mam wielki problem. Po prostu nie wiem co by się nie powtarzać. Formuła, czyli bitwa i rewanż z zamianą armii była już przerabiana. Usprawniać jej już nie ma jak bo odkąd najpierw gramy armią przeciwnika a dopiero potem własnymi to już w ogóle nie ma się do czego przyczepić.

Organizacja? Wszystko tak jak powinno być czyli: blog, rzutnik kawa i herbata. Tu co prawda pojawia sie pole do poprawy bo wybór pomiędzy sushi a stejkami nikomu by nie zawadził ale umówmy się jego brak nie jest szczególnym odstępstwem od przyjętych na masterach standardów. No więc tu też raczej nie ma się do czego przyczepić.

A może komuś się przyśnił jakiś pamiątkowy gadżet? To o ile nie jest to śpiwór w różowe orzełki imperialne to może być zadowolony. W tym roku na uczestników czekają woreczki na kostki z wiadomym logo. A w poprzednich były np. purity seale z ksywkami z magnesem na lodówkę.

Jak widać nie jest łatwo znaleźć jakąś niedoróbkę w przypadku tego turnieju nie narażając się na śmieszność ale jakbym miał się do czegoś czepiać to do ilości gier. 8 w półtora dnia to jest niezły maraton i trzeba sporo zdrowia by go przetrwać w jako-takim stanie. Zmęczenie w niedzielne popołudnie jest zatem z tych większych ale również taka jest satysfakcja więc nie choć ona trochę osładza traumę. I choć zmniejszanie liczby rund nie ma większego sensu to może jeszcze ciut zejść z punktami w dół.

Jeśli ktoś po przeczytaniu tej laurki miałby wątpliwości co do jej szczerości to polecam się mimo wszystko wybrać do Torunia. Warto. Bo jak ktoś już był to raczej nie będzie w nią wątpił. Przynajmniej takie mam wrażenie ilekroć rozmawiam z ludźmi o tym imprezie w jej trakcie czy po.

To co? Do zo.
W piernikowie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz