środa, 25 sierpnia 2010

Zbrukany chaosem

Michu atakuje łamy z24" ponownie. Dziś nadaje o związku między wewnętrznym ja a figurkami i na ile świadome są niektóre wybory kolorów w takcie malowania. Acha i w pewnym momencie pojawia się sformułowanie "karta pojazdu". Dla tych którzy nie wiedzą czemu wyginęły dinozaury to termin ten pochodzi jeszcze z drugiej edycji. Wtedy każdy pojazd miał swój prywatny kartonik format A6 (chyba) na którym znajdował się jego pełen opis.
Nadaje Michu. Od jakiegoś czasu buduje i gram armią Blood Angels. Palę i karzę heretyków na chwałę Imperatora.  Jednak w tym sielankowym (dla mnie, nie dla heretyków) obrazku są pewne rysy...

Pierwszy Trej zauważył, że gdyby nie wiedział lepiej, pomyślałby że zrobiłem armię przed-herezyjnych Thousand Sons.  Nie przejąłem się wtedy zbytnio. W końcu od ciągłego czytania Black Library każdemu może wzrok szwankować a nadmierna ilość wchłoniętego fluffu powoduje halucynacje i inne choroby (patrz „Pamiętnik Młodego Archona” oraz „Teatrzyk Różowy Juggernaut”).  Jednak parę tygodni później na turniej w Poznaniu przyjechał dawno nie widziany kolega z Kościana (pozdro) i powitał mnie słowami  „O! Widzę , że nadal grasz chaosem”.   Co gorsza, w miarę postępów malarsko/modelarskich sytuacja staje się coraz gorsza. Nie wiem czy nie znalazłoby się paru, szczególnie spośród młodszych graczy, którzy byliby się w stanie założyć, że grali z chaosem...  Może coś w w tym jednak jest - oceńcie sami:
Rzut oka na moją armię Blood Angels - ja tam żadnych macek nie widzę...

Przyjrzawszy się swojej armii, zacząłem powątpiewać w zaufanie, jakim dotychczas darzyłem swój pędzel. Figurki są czerwone jak przystało na BA i kapią od złoceń, gdyż zgodnie z fluffem to właśnie synowie Sanguiniusa najbardziej spośród wszystkich zakonów zdobią swój sprzęt.  Ale koniec końców wyszli poplecznicy Magnusa. Tylko macek brak. Zatem może dążyłem do tego efektu zupełnie nieświadomie, może uległem podszeptom bytów warpu... tak jak wówczas, dawno temu, gdy po pomalowaniu Exorcysty do WH (nigdy nie skończyłem tej armii) wyszło coś takiego:
Nigdy nie doszedłem dlaczego to zrobiłem...

Diagnoza? Zbrukanie Chaosem. CSM to moja pierwsza armia. I jedyna przez prawie trzy edycje. Chociaż próbowałem inaczej. W trzeciej skok w bok z Kosmicznymi Elfami - ale wszyscy wiemy dla kogo są Eldarzy.  W czwartej krótki romans z łowcami czarownic ale mroczne siły nie wypuściły mnie ze swoich szponów, dając subtelne znaki do powrotu - patrz wspomniany Exorcysta i w rezultacie stałem się na długi czas Lost and Damned. Pod koniec edycji cios poniżej pasa w postaci nowego podręcznika. Na szczęście po krótkim czasie wyszły demony i znowu mogłem siać zamęt i zniszczenie.  I wreszcie piąta edycja i próbuje znowu - Blood Angels. Tym razem mam zamiar ich skończyć ale jak widać w głębi mojego jestestwa nadal panuje chaos... Zwracam się zatem z gorącym apelem: jeśli będziesz grał ze mną na turnieju i jesteś prawdziwym sługą imperatora - podłóż się. Każde zwycięstwo jakie odniosę oddala widmo chaosu i daje nadzieje kolejnym figurkom na uniknięcie macek. Przyjmę też piwo ;)
Coś mi się wydaje, że kolejne modele BA coraz bardziej odbiegają od wizji Codex Astartes... Swoją drogą - mój pierwszy model do 40k. Mam jeszcze kartę pojazdu do niego.

A wracając do realnego świata...nie jest wykluczone, że cała sprawa ma zupełnie inne podłoże. Na samym początku wybrałem przecież armie Chaosu. Decyzja o tym była najprawdopodobniej podyktowana silnie oddziałującą na młody umysł stylistyką tej armii. Może  staram się więc po prostu zachować we wszystkich swoich armiach to, co mi się najbardziej w świecie 40k podoba - mroczną, wilgotną i ostrą gotyckość, której to właśnie Chaos jest ucieleśnieniem.
Ciekaw jestem czy również Wy, drodzy Czytelnicy, macie podobne spostrzeżenia? Czy zdarzyło wam się odnajdywać podobieństwa we wszystkich waszych armiach? A może jest wręcz przeciwnie - nowa armia to odskocznia od dotychczasowego schematu. Może wyjściem jest rozdzielenie „wyglądu” od  „funkcji” w postaci armii „count as” a'la Perzan?  Tym optymistycznym akcentem dziękuje za uwagę, zapraszając jednocześnie do komentowania.

3 komentarze:

  1. czemu ta pierwsza fotka nie może zostać powiększona? ale stąd widać CHAOSowe paszcze na lufach CHAOSowe czarno-żółte pasy a'la Iron Warriors.
    Scieżka chaosu jest bardzo wyboistaale coś jednak jest w Oku Terroru co przyciąga, sprawia że powoli ale jednak dryfujesz w stronę spaczenia. Moja pierwsza, nigdy nie zrealizowana koncepcja armii to Daemonhunters a teraz jestem szczęśliwym posiadaczem 50 bloodlettersów i wielu innych demonów, których konwertowanie przynosi mi najwięcej radości. Moje czterdziestkowe alter-ego (Gurthrog) stoczyło w moim umyśle wiele fluffowych batalii od kapitana pre-heresy Dark Angels przez lorda inkwizytora i lorda/ sorcerera chaosu po heralda tzeencha i ostatecznie daemon prince'a. Kiedyś może wrócę do koncepcji zbudowania armii inkwizycyjnej i Fallen Dark Angels na bazie C: DA. Może uda mi się nawet doprowadzić do końca CSMów renegatów składających się z fallenów, 13 kompanii wilków i kradzionych termosów GK. Mam nadzieję natomiast że chociaż swoje półmechaniczne demony doprowadzę do stanu turniejowego, a jeśli pozostałe dwie armie też uda mi sie skompletować to saga Gurthroga będzie kompletna, tylko w końcu ją spiszę i będę mógł umrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje armie Michu znasz i generalnie można w nich dostrzec "pewnie podobieństwa", nie zależnie czy są chaosem, demonami, czy innymi wilkami, aż dziwię się, że Eldarzy nie byli czerwoni :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo jak malowałeś eldarów byłeś młody i nie nawrócony ;)
    U mnie dla odmiany nie widać jakiejś myśli przewodniej. Chaos jest niebieski, eldarzy po prostu są (nie skażeni farbą), marinsi są czarni i czyści a lości czerwoni i brudni. Jak teraz chce jakiś aliantów do lostów z chaosu to muszę ich na nowo malować :)

    OdpowiedzUsuń