wtorek, 17 grudnia 2013

Kosmiczny Wrak na tabliczce z jabłkiem


Jakiś czas temu dostaliśmy na pecety i maki grę Space Hulk która parę dni temu doczekała się portu na iPada. Dla niektórych jest to gra wręcz kultowa, głównie za sprawą swojej planszowej wersji no i ja jestem wśród wyznawców tego kultu. Zatem jak tylko pojawiła się wersja na tablet pacnąłem 'Buy' i odchudziłem kartę o 9 euro. Z wersjami na windowsa czy macOS'a nie miałem za wiele styczności bo najzwyczajniej w świecie nie mam wystarczająco dobrego sprzętu by to odpalić.


W tym momencie zrobię małe zastrzeżenie, że za mało czasu miałem na granie by silić się na pełnoprawną recenzję ograniczę się jedynie do swoich pierwszych wrażeń. A temat pewnie doczeka się kontynuacji jak choćby dotknę tematu Multiplayera bo póki co to zmagam się z kampanią doskonale znaną komukolwiek kto otarł się o analogową wersję.

Użyta w grze mechanika pochodzi z najnowszej 3ciej edycji więc można powiedzieć, że gra jest na czasie. Trudno mi powiedzieć na ile podobne stwierdzenie jest prawdziwe dla grafiki bo mało gram na padzie w coś innego niż Angry Birds. Natomiast z mojej perspektywy wyglądało to całkiem dobrze i atrakcyjnie. Mamy jakąś wariację na temat izo jako widok ogólny, mapę taktyczną oraz kilku sekundowe cut scenki dla co n-tego zabitego genka. Małym problemem dla widoku ogólnego jest brak stuprocentowej kontroli nad nim. I tak kamerę możemy obracać jedynie o 90 stopni. Ale nie przeszkadza to super w graniu - jest to bardziej estetyczna uwaga. Podobnie jak ta, że czasami np. assault cannon przeniknie się z ścianą.

Natomiast to co jest bardziej irytujące to duża łatwość z jaką przychodzi w ferworze walki zamiast zmienić terminatora kliknąć jakiś absurdalny kierunek ruchu dla dotychczasowego zawodnika. Potrafi to zirytować. Podobnie jeśli nawet nie bardziej irytujące są problemy z stabilnością oraz wydajnością na iPadzie 2 i pierwszym mini. Są momenty kiedy trzeba uzbroić się w cierpliwość i kiedy można liczyć się z zawieszeniem gierki. Pocieszające jest to, że w najnowszym updejcie który ukazał się kilka dni po premierze podobno się tym zajęto.

Przechodząc od szczegółu do ogółu to gra jest możliwie wierną adaptacją planszówkowego oryginału. Niestety twórcy nie zdecydowali się na żadne nowości jak rozwijanie postaci czy większa powiązanie pomiędzy misjami. Myślę, że fani 20'sto letniej klasyki płakać nie będą ale powstaje pytanie o niewykorzystany potencjał. Bo skoro przenosimy tą grę na zupełnie nowe medium to niewykorzystanie jakichkolwiek opcji przez nie oferowanych wydaje się przynajmniej lekkim marnotrawstwem.

Dostajemy za to nowe kampanie które niestety mają postać DLC by zbyt słodko nie było. Nie wiem jakiej są jakości natomiast z tego co się orientuję nie zdecydowana się by sięgnąć po pierwszo edycyjne dodtaki jak choćby Genstelers. A to wielka szkoda bo w nim był opisany ukochany przez wszystkich genokult. Magus, hybrydy i te klimaty. Pozostaje mieć nadzieję, że panowie z Full Control ogarną się, że jest jeszcze więcej hajsu do zarobienia.

W kampanii możemy jedynie się wcielić w terminatorów a gienki stają się powszechnie dostępne dopiero na multi. Szkoda i to kolejna wada gierki. Jak widać jest ich kilka. Zatem pytanie czy warto nie jest proste. I choć fani na pewno już znają odpowiedź to reszta zainteresowana jedynie tematem niekoniecznie musi się odnaleźć.

Mamy bowiem DLC, bugi i konserwatyzm z jednej strony a z drugiej nowe misje atrakcyjną oprawę i mobilność popartą trybem hot seat. Ja swojego zakupu nie żałuję, jestem jednak w stanie sobie wyobrazić, że inni tego w aż w tak jasnych kolorach nie postrzegają. Zatem gdy niektórzy może będą robić rachunek czy warto ja się oddalę poklikać czy raczej tapać w wyświetlacz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz