wtorek, 16 marca 2010

Battle Missions - recenzja


W całym radosnym zamieszaniu towarzyszącym nowym Bladziom do których premiery zostało już naprawdę niewiele czasu umknął powszechnej uwadze inny dodatek spod szyldu GW mianowicie Battle Missions. Jak łatwo się domyślić choćby po samym tytule jest to zbiór scenariuszy pomyślanych dla szukających nowych wyzwań. A te mogą czasami być naprawdę spore momentami bowiem balans zabawy nooo nie zawsze odpowiada turniejowym standardom. Ale po kolei.
Książka to klasyczna publikacja GW czyli koło stu stron (konkretnie 96) w miękkiej oprawie. W środku otrzymujemy 30 + 3 misji. Te 3 są pomyślane jako uniwersalne natomiast pozostałe niby są przypisane do konkretnych ras (po 3 do rasy) ale nie koniecznie bowiem nic nie stoi na przeszkodzie by je wykorzystać do rozgrywki innymi armiami. Co zresztą jest polecane przez samych twórców. Scenariusze są po przytykane kawałkami w większości mało odkrywczego fluff'u ilustrowanego całkiem ładnymi mapkami sektora czy planet. Zazwyczaj jednak dzięki połączeniu tego fluffu wraz z misjami można ułożyć całkiem kuszące mini kampanie. Zresztą generalnie te misje najlepiej się sprawdzą przy bardziej funowym podejściu bowiem namiętnie korzystają z takich rzeczy jak Kill Pointy czy czyste znaczniki. Kolejną kwestią jest to, że bardzo często wykorzystywany jest patent z obrońcą i atakującym i nawet jeśli to nie jest tak nazwane to jednak niewiele to zmienia. A takie rozwiązanie z przyczyn dosyć oczywistych nie jest szczególnie popularne na turniejach. Jeśli więc ktoś liczył na gotowe patenty turniejowe ma prawo się poczuć zawiedzionym. Jednak to co otrzymujemy ma sporo ciekawych rozwiązań które mogą się przydać co bardziej kreatywnym organizatorom lokali.
A gdyby ktoś poszukiwał inspiracji do jakiegoś eventu lub kamapnii czy też po prostu na niestandardową bitwę to Battle Missions mogą okazać się nieocenione. Jeśli miałbym porównać to rozszerzenie do Palnetstrike czy Cites of Death to jest ono na pewno najbardziej uniwersalne. Nie wymaga nakładów w makiety, mimo wszystko najbliżej mu do turnieji, i co najważniejsze najłatwiej je wykorzystać w takiej bitwie gdzieś w klubie czy spontanicznie przy browarku. Choćby dlatego, że nie potrzeba do pełnej zabawy żadnych wyrafinowanych rozpisek jak np. PS z jwgo zmodyfikowanym focem. Podsumowując: Battle Missons na pewno nie są niezbędne i da się spokojnie bez nich żyć. Ale jeśli ktoś ma ochotę na coś nowego w ciut mniej zobowiązującej atmosferze to polecam tą książkę.

A już niedługo (w czerwcu) kolejna pozycja w ten deseń tylko tym razem jako dodatek do Białego Krasnala - Spearhead czyli Kursk w 40 millenium.

3 komentarze:

  1. Jakieś dziwne FOCe w BM mi mignęły, ale powiem szczerze że się nie zagłębiałem. Cała jedna misja na VP, i to taka z cyklu "maszynki do mięsa" (nieograniczone rezerwy itp.). No i ten brak misji dla Kwizycji. Kill Teamy w kolejnym swoim wcieleniu na pierwszy rzut oka wyglądają interesująco.

    OdpowiedzUsuń
  2. #1 Na turniejowe misje da radę to przerobić naprawdę niewielkim nakładem pracy.
    #2 Pod kampanie nadają się bardzo.
    #3 PLANETSTRIKE, a nie PalnetFall
    #4 brak misji dla Kwwizycji
    #5 Kill Teamy = wypas, gra się je naprawdę bardzo fajnie (ale z dużą ilością terenów)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za czujność - poprawiłem planetarną plombe.

    OdpowiedzUsuń