czwartek, 12 listopada 2009

Same s*!#, diffrent crusade.


Święto Niepodległości w zacnym, 40'kowym, gronie uczciliśmy kilkugodzinną "partyjką" Apokalipsy gdzie na stole się spotkało po 10k punktów na stronę. Jedną z nich byli zwykli marinsi a drugą ich ulubieni od 10 tysięcy lat adwersarze czyli źli i rogaci. Scenariusz przewidywał zajmowanie znaczników ustawionych w okręgu na środku stołu. Tyle że w tym samym środku stał również tytan strzelający w losowych kierunkach w każdej turze strzelania. A jednocześnie punkty za znaczniki zbierało się co turę więc chcąc je zdobywać trzeba było się liczyć z jakimś zabłąkanym plackiem z siłą D. No ale z drugiej strony grając na 10k to 5 marinsów w tą czy tamtą różnicy nie robi.
Obie strony przyniosły wystarczająco luf z sobą by się nie czuć jak ci Turcy z powszechnie znanego kawału. Co prawda naście atak bajków z MM (linkowanymi przez Vulcana) mogło mieć problem z dojechaniem do lini chaosu w stanie nie naruszonym jednak asset flank march pozwalający wszystkim rezerwom wychodzić z dowolnej krawędzi zdecydowanie rozwiązał sprawę. Na tyle skutecznie że w jedną turę zniknęła na jednej flance prawie cała formacja oblitów - został jeden z dziewięciu. Cały czas mnie zdumiewa w Apo rozmiar strat w trakcie jednej tury który potrafi się wachać od praktycznie zero do jakiś tysięcy punktów (w tej samej turze z drugiej strony padło kolejnych ~6 oblitów plus jakieś pitu-pitu). Ale z drugiej strony nawet takie straty nie umożliwiają skutecznej riposty. Po prostu zdejmowanie po jednej turze strzelania odpowiednika normalnej armii jest częścią tej zabawy i to naprawdę bardzo fajną. A w zadawaniu takich strat wybitnie pomagają (poza assetami) super heavy. Nawet zwykły benek ma ma ogromny potencjał destrukcyjny siła 9 ap2 i 10" blasta robi wrażenie zwłaszcza że często drugo strona ma problem z utrzymaniem "luźnej" formacji.
Klasycznie już nie będę się silił na battle raport bo zbyt wiele się działo na stole poza tym wydarzeń na drugiej stronie często nawet nie kontrolowałem i ograniczę się do wspomnienia szczególnie epickich momentów. A tych jak zwykle w Apo nie brakowało:
- Abbadon. Wódz i Władca. Niszczyciel Światów i pogromca sługusów fałszywego. Przybył na stół wraz z swoją świtą by dostać placek od benka i wounda od niego (podobnie jak większość jego 1 woundowej świty). Następnie zaszarżował na jakiegoś Vindicatora wyciągnął swoją najbardziej demoniczną z demonicznych broni i.... stracił kolejnego wounda. W następnej turze targany wielkimi emocjami zamachnął się, na tego samego Vindicatora, ciągle najbardziej demoniczną z demonicznych broni i... stracił wounda. Po czym się skończyła bitwa ale ponieważ pojedynek tych dwóch indywidualności jakimi bez wątpienia są zarówno Abbadon jak i Vindicator (seryjnie produkowany gdzieś na obrzeżach galaktyki) wymagał zwycięzcy stoczyliśmy kolejną rundę tej niesamowitej walki. I tak zgadliście kolejna jedynka i Abbadon przegrał duela z zwykłą pralką.
Powodzenia w wyborach na herszta 15 krucjaty :D
- Lesser demony, Lysander i Tigirius. Gdy na stole pojawił się Lysander znany również jako Marins-Demolka ogarnął mnie strach. Zwłaszcza że wszystkie moje super heavy -Wierza Tzeentcha, Knight oraz benek stały w kupie. Temu ostatniemu udało się wytrzymać pierwszą szarżę naczalnego Titan Hunter'a ale zgon był kwestią czasu. Nie mając po ręką nic co by mogło się z nim równać postawiłem na taktykę minimalizowania strat i zaszarżowałem go 9 lesser demonomi. Takimi generycznymi. Miały po prostu reszcie armii kupić trochę czasu. A one wzięły i zabiły Lysandera w szarży. Tak po prostu. Więc potem już na pewniaka zaszarżowały Tigurisa (który został strzałem z siłą D namówiony do opuszczenia swojego zacisznego Land Raidera). Efekt był identyczny. Zatem już wiemy kto będzie prowadził kolejną krucjatę.
Oprócz tego miały miejsce takie perełki jak pojedynek przez 5 faz assaultu AC Thousnad Sonsów z kapelanem przy stale odpalonym Null Zonie i w zasięgu Hood'a wygrany przez tego drugiego za pomocą Force Weapona. Lub też trzy tury Paladin Knighta w których zabił ~10 atak bajków, 10 stern guardów z Rhinosem oraz Predatora. Słowem działo się i to wiele. Jak zawsze zresztą.
Moje wnioski po tej bitwie są z kategorii oczywistych ale z braku innych i tak się nimi podzielę. Super heavy ewentualnie formacje pokroju oblitów mogą naprawdę dużo zabijać jednak do ich ochrony potrzeba dużo mięsa, by nie powiedzieć, że bardzo dużo. Zwłaszcza grając przeciwko takim spadająco-wchodzącym na plecy marinsom. A im te modele będą tańsze punktowo tym lepiej bo najprawdopodobniej i tak zginą. Ale dzięki temu może uda się zabić armię przeciwnika zanim ona to zrobi z nami o co w końcu chodzi. Bo granie na znaczniki co mi się w Apo przytrafiło po raz pierwszy (w sensie, że uwzględniłem ich zajmowanie w swoim planie) jest zdecydowanie przereklamowane ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz