piątek, 14 sierpnia 2009

Mam problem z Eisenhornem.

Mam problem z Eisenhornem.
Kontakt z dziełami i dziełkami z logiem Black Library na 4 stronie okładki traktuję jako substytut zabawy przy stole. Trudno bowiem się po tej literaturze spodziewać odkrywczych prawd na temat otaczającego nas świata czy tym bardziej natury ludzkiej. Natomiast już, o naturze xenosa możemy się dowiedzieć całkiem sporo mniej lub bardziej interesujących nas rzeczy. I te różne ciekawostki z świata przedstawionego są dla mnie głównym jeśli nie tak naprawdę jedynym motorem by sięgać po te książki. Zwłaszcza, że często są one punktem wyjścia do różnych fajnych koncepcji armii, kampanii czy nawet regulaminów turniejów. I choć 99,9% procent tych wolnych myśli pozostaje w stanie lotnym czy też fazie koncepcyjnej to i tak nie jest to problemem bowiem główna zabawa tkwi w przemierzaniu faktów przeczytanych do zasad poszczególnych armii czy gier.
Właśnie gier, bo nie zawsze to podstawowy Warhammer 40k jest tą która jako pierwsza przychodzi na myśl podczas lektury, bo może to również być Ghotic czy Epic. I tu właśnie leży mój problem z Eisenhornem – nie za bardzo wiem do którego systemu sobie go przypiąć. Bo wszystkie te wymienione gry są zdecydowanie za duże swoją skalą. Dotyczą w końcu całych armii czy wręcz flot a te w dziele pana Abnetta pojawiają się sporadycznie – przez większość czasu mamy dotyczenia z grupą wyspecjalizowanych i niebezpiecznych indywiduów. Wydaje mi się zatem, że najbardziej odpowiednie po byłoby Dark Heresy czyli 40kowy erpeg. Jednak tego nie znam i nie zanosi się bym w najbliższym czasie poznał. Również jego poprzednik czyli Inkwizytor nadawałby się do odwzorowania wydarzeń z Eisenhorna. No i ta nazwa.
Ale tej gry również nie znam.
Pozostaje zatem Necromunda. Tam też w końcu mamy do czynienia z grupą silnie zarysowanych person. I choć z ich wyszkoleniem czy ekwipunkiem bywa często gorzej niż w przypadku zawodników z inkwizytorskiej świty to i tak bardzo przyzwoicie nadają się do odzwierciedlenia świata z książki. Zwłaszcza, że wbrew temu co mi się wydawało, w tej grze mamy bardzo dużo gangów do wyboru. I to na tyle różnorodnych, że do wielu z nich określenie banda czy też kult jest zdecydowanie adekwatniejsze niż gang. Możemy grać kultystami chaosu czy też zawodnikami z swoimi pierwszymi wstawkami chitynowymi. Ale również stróżami porządku czy fanatykami religijnymi – jak widać każdy może coś dla siebie znaleźć. No chyba, że ktoś będzie silnie obstawał przy np. marinsach ci jednak w underhive’ie nie występują, podobnie jak inni eldarzy.
No ale pomimo, że w Necromunde dawno, dawno temu grałem to trudno powiedzieć bym był w te klocki ekspertem. Zatem pomimo pierwszych jaskółek na niebie trudno uznać mój problem z Eisenhornem za rozwiązany. Jednak może się uda problem nieaktualnej wiedzy rozwiązać zwłaszcza, że doskonale wiadomo co zrobić…

1 komentarz:

  1. Eisenhorn to chyba jednak Inquisitor, czyli skrzyżowanie RPG ze skirmishem. Co nie znaczy, że w Necromundzie nie występują inkwizytorzy - owszem, występują, choć oczywiście tylko w wyjątkowych przypadkach.
    Marynarze takoż się trafiają, zwłaszcza ci rogaci. Ale raczej jako karzące narzędzia w rękach tzw. Arbitratorów kampanii :)

    Do zobaczenia w czeluściach Anderhajwu,
    ES

    OdpowiedzUsuń