środa, 28 lipca 2010
Syreni śpiew o frekwencji
W ostatnią sobotę udało nam się w pozku wreszcie zgrać naszymi osiami czasu tak by się przecięły i by możliwa stała się kolejna partyjka Apokalipsy. Nie będę wchodził tu w detal co do samej potyczki choć Abbadon znowu zapisał się spaczeniowymi zgłoskami w historii [1] i od razu przejdę do końcowej konkluzji do której doszliśmy po bitwie. Wreszcie było apokaliptycznie i zbalansowanie. No prawie - jeden asset przez który odparowało 30 Death Companistów na wypasie (ale bez plecaków) w jednej chwili miał, no nie ukrywajmy - przynajmniej kolosalny wpływ na przebieg rozgrywki. Ale dzięki nałożeniu limitów na ciężkie zabawki udało się sprawić by obie strony miały zarówno możliwości jak i obawy. A to poszukiwanie równowagi "trochę" trwało bo do tej pory pomimo świadomości problemu balansu i pomimo, że ekipa grająca w Apo w dużej mierze jest stała to różnie z tym bywało.
Jak zatem ma być w tym względzie na Syrence, czyli warszawskim czelku, gdzie będzie dopuszczone praktycznie wszystko? Pewnie nie za bardzo. I myślę, że właśnie rozłąka z choćby próbami zachowania balansu jest głównym powodem fatalnej wręcz frekwencji. Póki co jest zgłoszone 21 osób a pewnie ktoś nie dotrze, czy też się rozmyśli w ostatniej chwili może więc być jeszcze gorzej. Jak Vladdi słusznie na gildii zauważył z każdą kolejną edycją turnieju na listę rzeczy dopuszczonych przenikały coraz bardziej egzotyczne wynalazki. I szczerze mówiąc absolutnie nie dziwię się ludziom, że podchodzą do Syrenki Zagłady z dystansem. Wyobraźnia podpowiada masę zabawek którą będą mieli okazję zobaczyć po raz pierwszy na oczy. A z drugiej strony jest brak wiedzy lub modeli by coś samemu wziąć. A nawet jak ktoś się wybiera "zwykłą" rozpiską do do końca nie wie czego się spodziewać i jak ewentualnie przed tym się bronić lub to najefektywniej zabić. Nawet jakby ktoś chciał nadrobić zaległości w know-how to i tak nie będzie to dla niego trywialne choćby z względu na mnogość źródeł po które musiał by sięgnąć. A część z nich nie jest jakaś szczególnie łatwo dostępna. Jeśli więc ktoś nie grywa raz po raz w Apo i nie ma doświadczenia z zasadami super heavy czy flayerów, nie ma nic na specjalne okazje na półce i musi się przygotować na możliwość dostania łomotu praktycznie ot-tak to rzeczywiście może mieć poważne wątpliwości. Można by je zawrzeć w pytaniu: Po co więc się fatygować na taki turniej zwłaszcza, że konkurencyjnych imprez nie brakuje?
Myślę, że na to pytanie będą musieli odpowiedzieć sobie warszawscy orgowie i wyciągnąć wnioski z tego rocznej frekwencji. Może nie jest konieczne całkowite zarzucanie koncepcji ale na pewno wymaga ona renowacji i to całkiem sporej. Bo wszystkiego na termin nie da się zrzucić.
[1] Po ostatniej wtopie w postaci dostania łomotu w HtH od Vindicatora - czołgu nie assassina czyli tak mówimy o modelu bez WS - nie było łatwo znaleźć przeciwnika na stole na miarę możliwości Abbadona. W końcu napatoczyli się jacyś guardianie: jeden pchał skater drugi miał pilota do niego a ośmiu pozostałym wosk z butów wystawał. All-Mighty-Champion of Chaos prowodyr nastu krucjat zaszarżował na to 95 punktów do zajmowania znaczników. No i streszczenie walki może wyglądać tak: 3 jedynki na deamonic weapon plus 4 rana od wytwórców świec i papa. Nie chce się wierzyć :)
Etykiety:
apokalipsa,
scena turniejowa
środa, 21 lipca 2010
999
Od jakiegoś czasu biegam sobie po lesie, tak dla funu bo szczerze mówiąc na nic więcej nie mam ambicji. I pierwsze tygodnie mój mózg był w stanie pernamentnego "stack overflowed" za sprawą sygnałów pełnych bólu i cierpienia za sprawą wszystkich komórek z dostępem do jakiejkolwiek końcwóki nerwu. Czułem się jak więzień wyjątkowo cierpliwego Archona. Jednak aktualnie doszedłem do poziomu pozwalającego raz po raz pomyśleć o czymś innym niż "Uwaga! Szyszki!". I w trakcie dzisiejszego truchtania uświadomiłem sobie, że tak w sumie to nie napisałem nic o Panie Trzy Dziewiątki od momentu jego premiery. A minęło przecież od niej już sporo czasu. Postanowiłem nadrobić tą zaległość zwłaszcza, że moment jest całkie dobry bowiem już w przyszły weekend odbędzie się warszawski czelek - Syrenka Zagłady gdzie takie zabawki są mile widzane.
Koszt tego Demonicznego Władcy był jedyną pewną rzeczą na wiele miesięcy przed jego pojawieniem się na stronie Forgewold'u. I jako najdroższy z wszystkich Naprawdę Dużych Demonów wzbudzał wiele spekulacji co dostaniemy za te punkty. No właśnie i co do nas wyszło z Warpa?
Statystki poza BSem, atakami i oczywiście sejwem oscylują wokół świętej liczby Tzeentcha. Jego sejw to 3+ tyle, że podlega zasadom demonicznym czyli jest invem co w połączeniu z przyzwoitym tafem i wiaderkiem ran robi się mocne. Mamy też jako ciekawostkę zasadę pozwalającą odbijać moce psioniczne. Generalnie, więc Wielkie Ptaszysko wydaje się być nietrywialne do zabicia i całkiem wyporne. Z dugiej strony jak się za coś płaci praktycznie 1000 punktów to nie chce się by to spadało od byle splunięcia.
Ale również chciałoby się by przy tych kosztach by poza tym, że jest na stole to coś jeszcze zabijał i szczerze
mówiąc w tej kwestii jest równie jeśli nie ciekawiej. Bo poza mocniejszymi wersjami giftów z podręcznika demonów jak np. latanie na 20" mamy dwie naprawdę mocne zasady. Pierwsza z nich to tworzenie nowych horrorów co prawda w niezbyt dużych ilościach ale zawsze. W końcu darmowy scooring piechotą nie chodzi, zwłaszcza w ostatniej turze. Druga z nich zaczyna się od wymogu pozastania modelu bez ruchu w movemencie by następnie w shotingu strzelil kilka razy koniczynką (te pięć sklejonych placków 5 calowych) i modele ktore się na to załapią dostają wounda na 4+ (AP 3) lub penke również na 4+. Bez covera. LOS i zasięg nie potrzebny. Nie ma rzutu na trafienie jest za to test liderki który który w przypadku oblania pozwala przeciwnikowi położyć template. Jeśli modele będące celem nie grzeszą sejwem 2+ i/lub Feel no Pain'em to ta moc może zrobić naprwdę sporą czystkę.
Zatem za bardzo niecały kafelek punktów dostajemy model który jest całkiem wytrzymały, mobilny, i z sporymi możliwościami jeśli o zadawanie strat. Czy jest warty tych punktów - szczerze mówiąc nie wiem czy to ma jakiekolwiek znaczenie. Specyfika Apo jest taka a nie inna czyli opłacalność tam czegolwiek nie jest istotna o ile jest to wystarczająco duże by wszystkie zastrzeżenia się za tym schowały. Natomiast Syrenka w roku jest tylko jedna i chyba nikt specjalnie pod ten turniej tego modelu kupować nie będzie. A wyznawcy Pana Zmian i tak wyboru nie mają i żadne skrzydła ich nie powstrzymają.
Etykiety:
apokalipsa,
nowości GW
poniedziałek, 19 lipca 2010
1/3 drogi do Tzeentchowego oświecenia...
... czyli trzecie urodziny.
Jestem przekonany, że gdyby mi ktoś równo 3 lata temu powiedział, że ten blog, z różnymi wzlotami i upadkami ale jednak, będzie przez taki czas funkcjonował - nie uwierzyłbym. Nie, żebym był człowiekiem szczególnie małej wiary - po prostu 36 miesięcy to już, jednak jest kawałek czasu, zwłaszcza w internecie. Dużo się przez ten czas w hobby pozmieniało co doskonale widać gdy zajrzy się archiwum. Ale jednak sama formuła tej pisaniny jest stała. Kręci się to, po prostu, od notki do notki - o tym co uważam za ważne, ciekawe czy też po prostu zacne. Jednak ostatnio zacząłem się ciut poważniej zastanawiać nad pewnymi zmianami i parę pomysłów chodzi mi po głowie. Od razu deklaruje, że nie chcę przeprowadzać jakiejś rewolucji jednak chciałbym parę rzeczy do tego bloga dołożyć czy też pozmieniać.
W sumie planuje to już od kilku miesięcy ale cały czas nie mam możliwości z różnych powodów do tego tak na serio przysiąść. Mam jednak nadzieję a co ważniejsze widoki, że w najbliższej przyszłości się, w końcu, uda. A po tej publicznej deklaracji będę się tym bardziej poczuwał zobowiązany, żeby działać by tak się stało.
A póki co, w ramach prezentu - dla wszystkich szukających "dekoracji" regulaminów turnieji czy innych dyplomów dzielę się takim oto znaleziskiem. Enjoy :)
Jestem przekonany, że gdyby mi ktoś równo 3 lata temu powiedział, że ten blog, z różnymi wzlotami i upadkami ale jednak, będzie przez taki czas funkcjonował - nie uwierzyłbym. Nie, żebym był człowiekiem szczególnie małej wiary - po prostu 36 miesięcy to już, jednak jest kawałek czasu, zwłaszcza w internecie. Dużo się przez ten czas w hobby pozmieniało co doskonale widać gdy zajrzy się archiwum. Ale jednak sama formuła tej pisaniny jest stała. Kręci się to, po prostu, od notki do notki - o tym co uważam za ważne, ciekawe czy też po prostu zacne. Jednak ostatnio zacząłem się ciut poważniej zastanawiać nad pewnymi zmianami i parę pomysłów chodzi mi po głowie. Od razu deklaruje, że nie chcę przeprowadzać jakiejś rewolucji jednak chciałbym parę rzeczy do tego bloga dołożyć czy też pozmieniać.
W sumie planuje to już od kilku miesięcy ale cały czas nie mam możliwości z różnych powodów do tego tak na serio przysiąść. Mam jednak nadzieję a co ważniejsze widoki, że w najbliższej przyszłości się, w końcu, uda. A po tej publicznej deklaracji będę się tym bardziej poczuwał zobowiązany, żeby działać by tak się stało.
A póki co, w ramach prezentu - dla wszystkich szukających "dekoracji" regulaminów turnieji czy innych dyplomów dzielę się takim oto znaleziskiem. Enjoy :)
A good general does not lead an army to destruction just because he knows it will follow.
A good soldier obeys without question. A good officer commands without doubt.
A mind without purpose will wander in dark places.
A small mind is a tidy mind.
A small mind is easily filled with faith.
A good soldier obeys without question. A good officer commands without doubt.
A man can remake the world if he has a dream and no facts to cloud his mind.
All untruths are sedition.
An empty mind is a loyal mind.
Anyone who will not fight by your side is an enemy you must crush.
Be strong in your ignorance.
Better crippled in body than corrupt in mind.
Blessed is the mind too small for doubt.
Camouflage is the color of fear.
Carry the Emperor’s Will as your torch, with it destroy the shadows.
Cease and Repent.
Crush the unholy in all of their many guises.
Damnation is Eternal.
Death is the servant of the righteous.
Destroy the impure.
Doubt is the open gate through which slips the most fatal of enemies.
Even a heretic may repent and in his death be saved. A traitor is forever damned.
Every man is expected to work his fingers to the bone to accomplish the task in hand. And if that proves insufficient, he shall work them to the marrow!
Examine your thoughts.
Excuses are the refuge of the weak.
Exitus Acta Probat: The outcome justifies the deed.
Extreme remedies are most appropriate for extreme diseases.
Faith in the Emperor is its own reward.
Faith is the sturdiest armour. Hatred the surest weapon.
Faith without deeds is worthless.
Faith is the sturdiest armour. Hatred the surest weapon.
Faith without deeds is worthless.
Fear me, for I am your apocalypse.
Fear not the creatures of the jungle but those that lurk within your mind.
For a warrior the only crime is cowardice.
For those who seek perfection there can be no rest this side of the grave.
Follow me if I advance. Kill me is I retreat. Avenge me if I die.
Form follows content.
Guns and warriors are useful but it is our indomitable will that promises the ultimate victory.
Hatred is eternal.
He who lives for nothing is nothing. He who dies for the Emperor is a hero.
He who loses a limb lives on. He who loses his head does not.
He who seizes the moment, he is the right man.
Honour, duty & obedience.
Hope is the beginning of unhappiness.
Hope is the first step on the road to disappointment.
If a job’s worth doing it’s worth dying for!
If you want peace, prepare for war.
If a job’s worth doing, it’s worth dying for.
If you want peace, prepare for war.
In the grim darkness of the far future there is only war.
Innocence proves nothing.
Inspiration grows from the barrel of a gun.
It causes me constant pain. I would not have it any other way, for it serves as a remainder against complacency.
It is better to die for the Emperor than to live for yourself.
Ignorance is a virtue.
Ignorance is no excuse.
In failure are the seeds of Heresy sown.
Information is power.
Innocence proves nothing.
Know thine enemy.
Know your destination before you set out.
Knowledge is power, hide it well.
Knowledge is power, guard it well.
Let faith light the darkness of your soul.
No battle was every won that was poorly planned. No plan ever succeeded that was poorly conceived.
No man that died in the Emperor’s service died in vain.
Nobody is innocent, there are merely varying degrees of guilt.
Not even the dead know the end of war.
Nothing can hide from the wrath of the Emperor.
One man can start a landslide with the casting of a single pebble.
Only the lost understand true terror.
Only in death does duty end.
Only the awkward question; only the foolish ask twice.
Pain is an illusion of the senses, despair is an illusion of the mind.
Peace is hell.
Peace? There cannot be peace in these times.
Perseverance and silence are the highest virtues.
Prayer cleanses the soul, but pain cleanses the body.
Purge the unclean.
Purity is not your best defence; it is your only defence.
Retribution stalks the heretic from afar.
Seek reward in service alone.
Serve the Emperor today, for tomorrow you may be dead.
Sorrow awaits the foolhardy.
Strength through unity.
Strive Harder.
Study the Alien, the better to kill it.
Success is commemorated. Failure is merely remembered.
Suffer not the Alien.
That which is unknown and unseen always commands the greatest fear.
The Cosmos cry out for salvation.
The dead watch over us and guide us.
The difference between heresy and treachery is ignorance.
The Emperor knows, the Emperor is watching.
The end justifies the means.
The enemy of man lies in his own blood.
The only true achievement is purity.
The population needs deception, so deceive them.
The road to purity is drenched in the blood of the martyred.
The wage of negligence is utter destruction.
The wise man learns from the deaths of others.
There is no art more beautiful and diverse than the art of Death.
There is no salvation without suffering.
There is only the Emperor and he is our shield and protector.
Though the artificers of Evil are many, a bolter round kills just as assuredly.
Thought begets heresy: Heresy begets retribution.
To live in peace is to know death, to die in battle is to know peace.
Tolerance is a sign of weakness.
Trust no one else and trust yourself less.
Trust to your faith.
War is Peace, Freedom is Slavery, Ignorance is Strength.
Wisdom is the beginning of fear.
Zeal is no excuse.
Prayer cleanses the soul, but pain cleanses the body.
Sometimes the good must perish so that the rest survive.
The ends always justify the means.
The Known is but a shadow of the Knowable.
The rewards of tolerance are treachery and betrayal.
There is nothing to fear but failure.
There is nothing to fear except fear itself.
Tolerance is a sign of weakness
Victory needs no explanation, defeat allows none.
We are Last Chancers. If in doubt, shoot it.
We ask only to serve.
What can a man know of the Universe that knows not his own mind.
What is the terror of death? That we die, our work incomplete. What is the joy of life? To die, knowing our task is done.
What is your fate? My duty is my fate.Wiem - wszystko znane itd. ale fajnie, że ktoś tyle tego zebrał w jednym miejscu. A zrobił to a potem umieścił na forum łódki niejaki Commander Dante.
Etykiety:
ciekawsotka,
technikalia
środa, 14 lipca 2010
Kwadratowa ósemka
Po Michu który dokonał przełomu ingerując, w wydawałoby się stałą, w liczbę autorów tekstów na tym blogu, chcę Wam przedstawić kolejnego zawodnika który zechciał skorzystać z tych gościnnych łam - Kudłatego. Pochodzi z Poznania i jest kwadratowy - w battla znaczy się gra. I choć do tej pory WFB pojawiał się tu sporadycznie stwierdziłem, że nowa edycja jest na tyle dużym wydarzeniem, że warto wyjrzeć poza swoje podwórko. A że sam się znam na tym tak, że nawet wywiadu bym nie dał rady przeprowadzić tym bardziej wdzięczny jestem Kudłatem za ten tekst.
Jako że Michu dokonał precedensu i poszerzył grono autorów bloga to i ja postanowiłem się wprosić. Pisanie o WFB jest dość nietypowe jak na bloga głównie poświęconego tematyce 40k, aczkolwiek wydanie nowej edycji kwadratowego starszego brata jest czymś o czym warto moim zdaniem tu chociażby wspomnieć.
Dobrze nowa edycja, ale co z tego? Wiadomo że gracze widzą tysiące różnic, modyfikacji poszczególnych zagrań czy jak zauważają złośliwi "chęci" zakupu "kilku" dodatkowych modeli. Nie zamierzam się rozpisywać na temat tego czym konkretnie się różni 7 edycja od 8. Zrobiłem taki przegląd jakiś czas temu na forum sztabu, wydawało mi się że pisałem o rzeczach tak oczywistych że każdy je zrozumie. Owszem nieliczni gracze WFB zrozumieli, ludzie nierozumiejący 7 edycyjnych kwadratów zobaczyli przydługawy post o niczym.
Więc czym tak naprawdę jest nowa edycja? Zacznijmy od tego co patrząc z zewnątrz może się podobać w klasycznym warhammerze, a co dotychczas ta gra niestety mocno eliminowała. To co moim, i nie tylko moim, zdaniem jest bardzo istotną rzeczą czyli to jak się gra a przede wszystkim jak armie prezentują na stole. Ta gra ma rewelacyjne perspektywy by wyglądać niesamowicie, ma możliwość przedstawienia bitwy nie jako starcia dwóch przeciwstawnych grupek awanturników ale dwóch armii opartych na oddziałach, chorągwiach i w dodatku wspieranych przez liczne mniej lub bardziej egzotyczne stwory czy postacie. Przecież można było coś takiego wystawić wcześniej więc co się w tej materii zmieniło? Niby niewiele a jednak. Zasady wsparły tworzenie większych oddziałów, co więcej przyspieszyły rozgrywkę więc i w konsekwencji zwiększyły format a co za tym idzie ilość modeli.
Rozpocząłem od zalety systemu to dla równowagi przejdźmy do jego największej wady w poprzednich edycjach czyli dynamiki rozgrywki. Nic tak nie dziwi obserwatora bitwy z wykorzystaniem kwadratowych figurek jak to że tam się często niemal nic nie dzieje. Wszystko na początku wygląda ładnie. Po chwili oddziały zaczynają wykonywać jakieś dziwne taktyczne ruchy, muszą obejść każdy najmniejszy teren, których na stole jest dziwnie mało, bo jak w niego wejdą to przesuwają się wolniej niż pociąg osobowy PKP. Z drugiej strony nawet jak nie mają naprzeciw terenu to starają się nie wejść w efektywny zasięg przeciwnika, a jak już wejdą to i tak uciekną. Nie każda bitwa tak wyglądała ale nie była to dynamika czterdziestki. Co w takim razie uczyniono by była to gra a nie układnie fajnie wyglądającej scenki na makiecie? Tu zrobiono bardzo dużo, od przebudowy działania terenów, po wprowadzenie losowości w kilka miejsc by rozgrywka miała w sobie trochę więcej z niepewności bitwy a mniej z szachów.
Skoro jest tak fajnie to co jest nie tak? O ile gracza 40k true line of sight w grze od jakiegoś czasu nie dziwi, o tyle dyskusja o tej zasadzie na głównym forum kwadratów i próba jej naprawy może zadziwić. Tak w środowisko WFB istnieje ciąg do tworzenia Polhammera i poprawiania GW, ale to już temat na osobny wpis. Natomiast co się z samą grą stało? Zamieniono produkt bardzo taktyczny, wręcz hermetyczny na znacznie szybszego ale zarazem prostszego i bardziej losowego bitewniaka. Dla nowych graczy jest rewelacja, dla starych wyjadaczy kolejny powód by w każdym poście na forum przypomnieć że lepiej już było. No i zasada która ma na forach niemal samych przeciwników, a moim zdaniem jest rewelacją bo pozwoli wejść młodym a jednocześnie przyspiesza grę - w 8 edycji wolno Ci zmierzyć, nie trzeba już oceniać i zgadywać. Czy to dobrze? Teraz zamiast marudzić na to że zabrakło milimetra będziemy po prostu marudzić na rzuty. Z ciekawszych rzeczy dostosowano grę do większych formatów i puszczono wyraźne sygnały że Apokalipsa w WFB to tylko kwestia czasu. Jest również coś co zawsze było w 40k a u nas nazywało się pitched battle czyli scenariusze, nie są na razie zbyt rozbudowane ale widać światełko w tym tunelu.
Czy mając perspektywę kupowania kolejnej armii na okrągłych podstawkach warto się zastanowić nad kwadratowymi? Odważna teza jak na tego bloga. Moim zdaniem należy poczekać co się stanie z największą wadą tej gry z 7 edycji czyli jej balansem armii. GW wydał co prawda erraty do wszystkich armii z okazji wyjścia edycji aczkolwiek przy tak dużych zmianach trzeba zagrać wiele testów by sprawdzić czy otrzymaliśmy nowy rewelacyjny produkt czy po prostu wesołą nawalankę w klimacie fantasy. W Poznaniu pierwszy turniej 24 lipca i wtedy się dowiem czy słusznie szydzę z wszystkich forumowych malkontentów czy może to oni mają rację.
poniedziałek, 12 lipca 2010
Ta pierwsza figura
Nie wiem czy to za sprawą ostatnio obejrzanego Toy Story 3 czyli historii o porzuconych zabawkach, czy też wywiadu gdzie jakiś raper z LA opowiada o swoim pierwszym Low-Raiderze i dlaczego go nigdy nie sprzeda, naszła mnie pewna refleksja - co właściwie stało się z moją pierwszą figurką do 40ki?
I po powszechnej mobilizacji wśród szarych komórek chyba sobie przypomniałem - sprzedałem ją. A raczej jego bo to ork z drugiej edycji był. Jeden z wielu identycznych Goffów które były w ówczesnej podstawce. I stał się ofiarą mojego pomysłu sprzed jakiś 12 czy 13 lat pt. sprzedaje wszystkie figurki przecież nie będę w to już więcej grał. Tiiaaa.... ach te grzechy młodości popełniane w poczuciu pełnego oświecenia. Ale zielonych, podobnie zresztą jak dark elfów, już nie mam. Jedyne co pozostało po tych czasach to smok którego używam do dziś w charakterze dużego demona (a wcześniej bestii).
To co w tej sytuacji jest najśmieszniejsze to to, że moją pierwszą figurkę kupioną jeszcze "za szczeniaka" od razu dałem do profesjonalnego jak na tamte czasy malowania. I miałem jednego takiego typa jak z zdjęcia w podręczniku i 20 takich prosto z ramki. Był więc szefem i naturalnym proksem na wszelkich bossów. I choć przeszedł swoje to nawet bardzo się nie poobijał. Zgaduje, że jednak jego nowy właściciel nie zachwycił się malowaniem i go szybko utopił w jakimś docie czy innym odczynniku.
Piszę to wszystko po to, by Was drodzy czytelnicy spytać o Wasze pierwsze figurki - co to byli za jegomoście i co się z nimi stali. Zapraszam do komentarzy.
I po powszechnej mobilizacji wśród szarych komórek chyba sobie przypomniałem - sprzedałem ją. A raczej jego bo to ork z drugiej edycji był. Jeden z wielu identycznych Goffów które były w ówczesnej podstawce. I stał się ofiarą mojego pomysłu sprzed jakiś 12 czy 13 lat pt. sprzedaje wszystkie figurki przecież nie będę w to już więcej grał. Tiiaaa.... ach te grzechy młodości popełniane w poczuciu pełnego oświecenia. Ale zielonych, podobnie zresztą jak dark elfów, już nie mam. Jedyne co pozostało po tych czasach to smok którego używam do dziś w charakterze dużego demona (a wcześniej bestii).
To co w tej sytuacji jest najśmieszniejsze to to, że moją pierwszą figurkę kupioną jeszcze "za szczeniaka" od razu dałem do profesjonalnego jak na tamte czasy malowania. I miałem jednego takiego typa jak z zdjęcia w podręczniku i 20 takich prosto z ramki. Był więc szefem i naturalnym proksem na wszelkich bossów. I choć przeszedł swoje to nawet bardzo się nie poobijał. Zgaduje, że jednak jego nowy właściciel nie zachwycił się malowaniem i go szybko utopił w jakimś docie czy innym odczynniku.
Piszę to wszystko po to, by Was drodzy czytelnicy spytać o Wasze pierwsze figurki - co to byli za jegomoście i co się z nimi stali. Zapraszam do komentarzy.
Etykiety:
ciekawsotka
piątek, 9 lipca 2010
O punktach...
Od już prawie roku mam okazję bardzo regularnie korzystać z usług PKP i staram się zawsze w trakcie takiej podróży mieć jakiś kodeks pod ręką. Nie waży on zbyt wiele w kontekście całego bagażu, a skoro fora rozpisek wyrżnęły o dno i chyba tam się już zakopały na dobre to trzeba sobie radzić samemu. I tak np. w ostatnim czasie najczęściej towarzyszy mi kodeks bladzi. Próbowałem nawet złożyć na jego bazie parę rozpisek ale napotkałem jeden poważny problem. Mianowicie w sumie to nie wiem na ile te rozpy składać.
Back in old good days wszystko było prostsze ;). Co drugi turniej regulamin sprowadzał się do wpierw półtora a później dwóch tysięcy punktów oraz rikona, klinsa i tejka end holda. Dzięki temu, jak człowiek przymierzał się do jakiejś armii wiedział, że składając rozpiskę na 2k pktów będzie miał dobry fundament armii - bo ewentualnej redukcji będźie mógł grać na zdecydowanej większości turnieji ligowych. A obecnie trudno wskazać takowy format. Bo mam wrażenie, że zdecydowana większość imprez jest na punkty gdzieś pomiędzy małe a bardzo małe. I choć osobiście nie jestem fanem 2k bo lubię kiedy składanie rozpiski jest sztuką kompromisu a nie wizyta w sklepie z zabawkami to jednak nawet turnieje na takie ok 1750 są jakby rzadziej niż przykładowo 2 sezony sezony temu. Choć może to tylko moje wrażenie bazujące na wybiórczej percepcji. Ale spójrzmy jeszcze raz na tą listę.
Battle Cannon - 1800 (duże).
Grill'n'Chill - 1250 (małe).
Syrenka 2300 - zdecydowanie duże.
3city Heresy - małe.
Arena - nie wiadomo jeszcze - zainteresowanych zapraszam tutaj. Przyjmę, że i małe i duże.
Halo Stars - zgaduje, że duże.
Mini Wars ostatnio 1550 czyli na obecne standardy duże.
Dice Crusher - małe
Wojna Światów - małe.
Czyli mamy równowagę ale wśród turniej sklasyfikowanych na duże punkty jest taki na okolice 1550 oraz taki gdzie oprócz dużej armii można spotkać również tytana co skutecznie sporo ludzi od niego odstrasza.
Nie jestem przeciwnikiem małych punktów wręcz przeciwnie - bardzo je lubię. Gra się szybciej więc jest więcej czasu na pogaduchy i całą tą otoczkę turniejową. Ale z perspektywy osoby składającej nową armię mam problem. Mianowicie kiedy człowiek bierze się za kodeks takich np. wspomnianych wcześniej BA to chce w rozpie zmieścić tyyyyle rzeczy i nawet na konkretne pkty to nie jest łatwe; a co dopiero jak ma się ich do dyspoozycji około 1300 gdzie właściwie wchodzą troopsy, szef, trochę strzelania i jakaś maleńka zajawka.
Z drugiej strony można złożyć rozpiskę na niewielkie punkty i mieć armię którą się pogra na połowie turnieji w sezonie. A plusy - poza tym najbardziej oczywistym czyli graniem nową armią - takiego rozwiązania są oczywiste - jak choćby mało malowania czy niższe koszta całej zabawy. Może więc to jest rozwiązanie i czas wrócić do kodeksu by zamiast próbować zmieścić wszystko co fajne to złożyć małą armijke i iść zgodnie z duchem czasu.
Etykiety:
scena turniejowa
poniedziałek, 5 lipca 2010
Spalony Grill
Cały weekend gdzieś tam na granicy świadomości pałętała mi się myśl, że gdzieś tam "...set" kilometrów stąd ziomy grają w 40ke na pełnym luzie i w dodatku przy grillu. Czyli coś jak zazdrość ;). Z różnych powodów odpuściłem sobie jednak łódzkiego chelka - Grill'n'Chill i tym większe było moje zaskoczenie gdy zobaczyłem dziś rano flame na różnych forach (największa kompilacja myśli i opinii na ligowej). W skrócie sytuacja wyglądała tak:
Cebul napisał:
Miszczu napisał:
Oczywiście można zacisnąć kciuki by były to martwe punkty regulaminu i może kiedyś się je wykreśli. Bo takie zapisy o wałowaniu na pewno nie zdobią zasad zabawy w ligę ale spójrzmy prawdzie w oczy - nie wszyscy potrafią do tego podchodzić jako wyłącznie zabawy. I oni też swoją postawą kształtują tą ligę. Niestety.
A najbardziej mnie irytuje możliwość, że jakiś początkujący adept hobby wygoogla któreś z for z ochotą poszukania ludzi do grania w swojej okolicy i trafi na taką dyskusję po czym stwierdzi "w pompie to mam" i sprzeda wszystko co zdążył kupić w cholerę bądź ograniczy się do grania z kumplami . Bo dwóch zdobywców nagród środowiska czyli Młotków miało moment słabości/zaćmy/whatever i postanowiło zabawić się w PZPN i sobie podrukować.
Cebul napisał:
Hej.
Po chwili przemyślenia i ochłonięciu, chciałbym zapostulować o zmianę rezultatu turnieju.
W ostatniej bitwie rzeczywiście zgodziłem się na zaproponowany przez Emeryta wynik, przez co wskoczyłem na 2 miejsce, wyprzedzając Romana, któremu ta nagroda się należała.
Niniejszym zrzekam się nagrody za drugie miejsce na rzecz Romana, przekażę mu ją przy naszym najbliższym spotkaniu. Przepraszam stary, zbłądziłem, zrobiłem dokładnie to, czemu byłem przez cały sezon przeciwny i co potępiałem. Mam nadzieję, że zrozumiesz i wybaczysz.
Podobnie przepraszam innych graczy.
Jeżeli chodzi o miejsce 3 prosiłbym Inqiego o wyłonienie osoby, która je w tej sytuacji zajęła. Osobiście widzę 2 rozwiązania, albo po prostu wpisanie mi 0 pkt za ostatnią bitwę, lub 0 pkt za całość turnieju.
Proszę tylko o nie wyciąganie konsekwencji w stosunku do Emeryta, wygrał ostatnią bitwę znacznie, chciał dobrze dla kumpla.
Przepraszam wszystkich, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca, szczególnie na TAKIM turnieju...
Mam tylko nadzieję, że uda mi się jakoś odpokutować winę.
Jeżeli chodzi o punkty rankingowe, proszę o podjęcie decyzji przez organizatorów oraz wypowiedzenie się głównej osoby poszkodowanej, czyli Romana oraz osoby, która wskoczy teraz na 3 miejsce.Orgowie spod znaku Ośmiornicy postanowili zarówno Cebula jak i Emeryta ukarać dając im obojgu po 0 punktów za ostatnią bitwę. Wydaje mi się to być minimalnym wymiarem kary ale krucjaty na rzecz dołożenia im nie zamierzam prowadzić zwłaszcza, że Cebul się przyznał i to w tempie ekspresowym. Ważniejsze dla mnie w tej sytuacji jest by nasi koordynatorzy wyciągnęli wnioski z niej i przygotowali się do, niestety możliwej, powtórki w przyszłości. Bo szczerze mówiąc czytując niektóre posty na liście ligowej mam wrażenie, że niektórzy by najchętniej zamietli sprawę pod dywan wychodząc z założenia, że sytuacja nigdy się nie powtórzy. Jednak ja nie podzielam tak optymistycznej wizji naszego środowiska choćby z względu temat ostatniego lokala zeszłego sezonu w Warszawie, który wypłynął niejako przy okazji:
Miszczu napisał:
Przyznawanie sie do braku podręcznika już przy oddawaniu wyników końcowych (a gdzie była uczciwość w tej sprawie wcześniej) tak aby kolega wygrał turniej nazywamy "czyimś wyborem i brakiem oszustwa"?
Nie został nikt pokrzywdzony? Przecież wszystko jest ok. Osoby uprawnione do głosowania (top5) były te same? Wybrano by zapewne tych samych ludzi?
Proszę was. Bez takich. Tak jak mówiłem o sprawie postanowiłem zapomnieć i nie wracać. Ale tego typu wypowiedzi mną troszkę trącają.
Zachowanie, które miało miejsce w poprzednim sezonie jest dla mnie takim samym oszustwem jak każde inne w tej kategorii. Nawet dużo gorsze bo miało niebagatelny wpływ na wiele spraw. Dla przypomnienia
a) zajętego miejsca przez graczy w lidze
b) wyboru 3 osób w squadzie na ETC (kto wie jak by potoczyły się głosowania i kto by został dobrany do drużyny)Jak widać w lidze się dzieje i to nie najlepiej a wraz z wzrostem liczby ludzi walczących o punkty ligowe tych którym nie uda się oprzeć różnym pokusom będzie coraz więcej. Wychodzenie więc z założenia, że chłopaki się przyznali to po 0 punktów, wiedzą że zrobili źle więc zapomnijmy o sprawie jest dla mnie błędem. Bo wyobraźmy sobie analogiczną sytuację tyle, że nie przy okazji drugiego lecz ostatniego czelka w sezonie. I pamiętajmy, że sporo ludzi walczących o Top 5 czyli pewne miejsce w reprezentacji Polski na ETC to równocześnie koordynatorzy. I oni mieli by podejmować decyzję o ewentualnej karze dla delikwenta który sprzedał jakiś wał, która równoznaczna by była z decyzją kto np. zajmuje 5te miejsce? Może lepiej uniknąć posądzeń o prywatę i inne niskie pobudki i zawczasu przygotować się od strony regulaminu?
Oczywiście można zacisnąć kciuki by były to martwe punkty regulaminu i może kiedyś się je wykreśli. Bo takie zapisy o wałowaniu na pewno nie zdobią zasad zabawy w ligę ale spójrzmy prawdzie w oczy - nie wszyscy potrafią do tego podchodzić jako wyłącznie zabawy. I oni też swoją postawą kształtują tą ligę. Niestety.
A najbardziej mnie irytuje możliwość, że jakiś początkujący adept hobby wygoogla któreś z for z ochotą poszukania ludzi do grania w swojej okolicy i trafi na taką dyskusję po czym stwierdzi "w pompie to mam" i sprzeda wszystko co zdążył kupić w cholerę bądź ograniczy się do grania z kumplami . Bo dwóch zdobywców nagród środowiska czyli Młotków miało moment słabości/zaćmy/whatever i postanowiło zabawić się w PZPN i sobie podrukować.
Etykiety:
scena turniejowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)