Trej
W czterdziestkę gram od dawna. Jeśli miałbym być konkretny to strzelałbym, że od 1994 roku czyli od głębokiej drugiej edycji - którą swoją drogą bardzo cenię ale do której chyba bym nie chciał już wracać obawiając się o swoje wspomnienia. Na przestrzeni tych lat były lepsze momenty dla tego hobby w moim życiu i gorsze ale od jakiegoś 2002 figurki na okrągłych podstawkach dostają swoją nie małą i co ważniejsze stałą w ramach dostępnego czasu dawkę atencji.
Moją pierwszą armią był chaos ale ponieważ nie miał on wtedy swego kodeksu tylko odrobinę zasad i sprzętu w podstawce zacząłem grać orkami, które miały swój podręcznik, sporo modeli i były evil. Potem miałem kilkuletnią przerwę (m. in. na Quake’a) ale mój powrót okazał się być nie tylko do hobby ale również do korzeni czyli do Thousand Sonsów. Potem miałem romans z Ravenwingiem (ten się okazał całkiem długi) czy Eldarami a aktualnie grywam głównie Lost and Damned. Co bardziej złośliwi twierdzą, że sam sobie ten kodeks napisałem, ale to ci co bardziej ;).
A w tak zwanym międzyczasie zdarzyło mi się być koordynatorem naszej Ogólnopolskiej Ligii WH40K, jeszcze zanim nastąpiła demokracja i kiedy cała władza spoczywała w rękach tajemniczej kliki. Dlatego tematyka którą na tym blogu taguje jako „scena turniejowa” jest mi tak bliska i jest ona tak popularna w popełnianych notkach. I chyba w ogóle możliwość komentowania gdzieś z boku sceny ligowej była jednym z głównych powodów dla których założyłem ten blog.
W życiu poza figurkowym zajmuje się grafiką. Głównie 3d.
Michu:
Trudny związek z czterdziestką trwa u mnie od schyłkowego okresu drugiej edycji i ma charakter impulsów o zmiennym natężeniu. Grać dobrze nie nauczyłem się nigdy a jedyne postępy widzę u siebie w malowaniu i okazjonalnym marudzeniu jak to kiedyś było świetnie (nie było). Rzucałem wszystko w diabły przynajmniej ze dwa razy i zdarzało mi się kupować własne figurki z drugiego obiegu. Nigdy jednak nie odchodziłem zbyt daleko - w tym hobby wystarcza często zmiana punktu przyłożenia a zabawa zaczyna się od nowa.
Od początku ciągnęło mnie do chaosu i tak pozostaje do dziś. Uważam przy tym, że aktualna inkarnacja CSM jest najgorszą z możliwych. I obym się nie mylił. W przeszłości miewałem krótkie romansy z innymi armiami. Wstyd przyznać ale były między nimi Kosmiczne Elfy. Obecnie maluje pamperki na czerwono, starając się nie doklejać zbyt wielu macek i czekam na nowy podręcznik do chaosu.
Od czasu do czasu mam ochotę skrobnąć coś nie do szuflady i poprosiłem Treja o okazjonalne udostępnienie łam swojego bloga. Jakoś tak niepostrzeżenie Łysy przekształcił swoją zgodę w prawo marudzenia o nowe teksty w przypadku dłuższego milczenia, więc jest szansa, że będę coś pisywał częściej niż raz na rok.
Poza wh40k jestem geografem bez poczucia kierunku - o związanej z tym aktywności możecie dowiedzieć się więcej tutaj.