poniedziałek, 18 stycznia 2010

NCM...


... czyli No Cover Models. Ostatni hit działu marketingu w naszej ukochanej firmie, dzięki którym ma wzrosnąć sprzedaż a wraz z nią kurs akcji co będzie miało przełożenie na premie i inne bonusy dla wszystkich stojących za tym sukcesem.
Przynajmniej taka mnie naszła refleksja patrząc na zdjęcia Trygona w nowym codexie tyrków. Figura jest na tyle wielka, że mam wątpliwości czy nawet landek będzie dawał jej covera. Ten sam landek za którym zdecydowana większość monstrusów w tej grze ma nie tyle co osłonę co jest po prostu niewidoczna. A ten model wystaje zza największego konwencjonalnego czołgu Imperium niczym jakiś ośmiotysięcznik.
Poprzednim modelem z tej kategorii była wielce kontrowersyjna Valkiria/Vendetta. Dzięki podstawce i generalnym gabarytom o coverze w jej przypadku również nie ma co marzyć. Chyba, że w Apo kitrając się za tytanem. Ale w normalnych warunkach jest widoczna zewsząd przez wszystkich. Przynajmniej wszystkich żywych.
Oba te modele wizualnie dominują na stole stąd moja koncepcja a raczej teoria spiskowa, że w pewnej mierze za ich wprowadzeniem stoi dział marketingu. Do tej pory były one bowiem dostępne jedynie w Apokalispie a modele produkował Forge. Natomiast teraz gdy za sprawą swoich zasad stały się całkiem popularne (tak wiem przy Trygonie dopiero się okaże) to są takim odpowiednikiem smoków w batlu. Czyli figurami będącymi wręcz ozdobą stołu. W 40sce do tej pory brakowału takich modeli które by z łatwością absorbowały uwagę ludzi totalnie nie związanych z hobby. Nie da się bowiem ukryć, że gracze patrząc na stół widzą na nim głównie konkretną sytuację taktyczną. Natomiast potencjalni klienci dostrzegają jedynie zbiór modeli i dobrze by było, przynajmniej z punktu widzenia GW, gdyby wśród nich znalazł się taki co okaże się eliminatorem słowa potencjalni.
Przeczytałem nie tak dawno w jakiejś książce o planszówkach i innych analogowych grach, że tym co odróżnia GW od większości innych producentów gier bitewnych jest model dystrybucji bazujący na rozległej sieci własnych sklepów (oczywiście z naszej perspektywy nie jest ona wcale taka rozległa) gdzie są sprzedawane wyłącznie własne produkty oraz jest przewidzane miejsce na gry demonstracyjne. I tak sobie myślę, że może jest związek między tymi blatami pod publiczkę w tej ponad setce sklepów a tymi modelami które aż same pchają się przed oczy.
Ale również możliwe jest, że GW w ramach cięcia kosztów stwierdziło, że skoro ich ziomki z FW mają już modele to wystarczy tylko zasady przerobić i jest. A że trafiło akurat na te a nie inne model to tylko kwestia 4+ ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz