Na początek małą anegdotka czy jak kto woli dykteryjka a w rzeczywistości auto-cytat.
Kiedyś na jakimś masterze gdy zaczynałem swoją przygodę z 9 speederami (tornado by uniknąć nie dopowiedzeń co do mojej wizji klimatu ;)) w zacnym gronie składającym się z ziomów w czarnych koszulkach z czerwoną czaszką na piersi opowiadałem swoją bitwę z lokala w Poznaniu przeciw witch-hunterom. I w tej bitwie na drodze 9 jeźdźców z Minas Morgul stanęły 3 czy 4 chimery na jednej flance. Po mojej pierwszej salwie osiągnąłem dokładnie nic, a po ripoście Inkwizycji spadły 2 spidery. W kolejnej turze dokopałem się do dwóch no shootów. I wtedy w swojej opowieści użyłem sformułowania, że "dostrzegłem progress lecz on mnie nie satysfakcjonował". To stwierdzenie szybko stało się kultowe w tzw. pewnych kręgach.
Życzę więc Wam drodzy czytelnicy przy okazji zmiany ostatniej cyferki w dacie progressu który Was bedzie satysfakcjonował. Niezależnie od dziedziny życia.
środa, 31 grudnia 2008
wtorek, 30 grudnia 2008
Alfabet roku 2008
A jak Apokalipsa. Przynajmniej dla działu marketingu w gamesie – jeden dodatek a tak długo supportowany. Takich cudów jeszcze nie widzieliśmy i nie ma w tym momencie znaczenia co się myśli na temat tego rozszerzenia. A do tego jeszcze na koniec roku gruchnęła wieść o nowych wielkich modelach wśród których będzie orkowa stompa. Może rok 2009 przyniesie nam plastikowego Thunderhawka…
B jak Bitwa. Czyli esencja tego o co chodzi w tej zabawie nie ważne w ilu, nie ważne jakie punkty. No właśnie to ostatnie to nie do końca. Bo zmiany w scoringach wynikające z piąto edycyjnych scenariuszy sprawiły, że grywalne rozpy na ~1000 punktów tu u eldarów i w erze.
C jak Chelki. Ani to master ani to lokal ale działa. Mam wrażenie, że kluczowy był moment kiedy zadecydowano, że chelki mogą być organizowane w miastach gdzie nie ma masterów. Oczywiste było, że mając do wyboru turniej dwudniowy w mieście o ustalonej renomie orgów i w takim co za temat bierze się po raz pierwszy to ten pierwszy ośrodek ma większe szanse by skusić do przyjazdu. A dzięki aktualnemu systemowi chelków nowi ogrowie mają chętnych do przyjazdu a przy okazji wysoko zawieszoną poprzeczkę. I póki co to się sprawdza.
D jak Drużynowe Mistrzostwa Polski. Kolejna edycja, kolejny sukces i zmiana lokalizacji o jakieś 300 km . A wraz ze zmianą miejscówki zmieniają się organizatorzy jednak mam wrażenie, po warszawskim chelku i tym, że w ramach wprawki robią Otwarte Drużynowe Mistrzostwa Warszawy nie powodów do niepokoju o poziom imprezy. Wiadomo, że w jodownym powietrzu może się myśleć lepiej ale w końcu nie po to się jadzie te 300 km by…
E jak Euro. Podobnie jak przy DMP mamy zmianę lokalizacji tym razem na kraj panzer i jagger płynący. A przy okazji dyskusję na temat wkładu organizatora w własny turniej. Jednak do sierpnia jest jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że ktokolwiek będzie nosił stoły to da radę z nimi dotrzeć. Zwłaszcza, że jak to niektórzy mawiają „zapowiada się atrakcyjny kibicowsko wyjazd”.
F jak Fora. A na nich bez zmian, przynajmniej większych. Bo o ile gildia czy sztab zmieniły silniki to nie wpłynęło to na profil czy działalność tych stronek. Nie da się ukryć, że zdecydowanie największe zmiany przeżyła strona ligowa, począwszy od osób za nią odpowiedzialnych poprzez wygląd skończywszy mam wrażenie na popularności. W sensie pozytywnym. Co prawda nie mam wiedzy na temat statystyk ale patrząc z zewnątrz tak to wygląda. Cieszy.
G jak Gwardia czyli Marinsi już wypadli z podów czas na core sił zbrojnych imperium. Póki co jesteśmy na etapie wczesnych plotek. A te zazwyczaj nie robią na mnie wrażenia ale jak już wcześniej na tym blogu pisałem plotka o Oficerze floty działa mi na wyobraźnię. Nie ważne co będzie robił o ile w ogóle coś – patrz Bonesinger - byle miał fajną figurkę i tu znowu można zerknąć na Bonesingera.
H jak Herezja Horusa. Generalnie to trwa i dzięki różnym autorom spod szyldu Black Library mamy całkiem spranie napisane czytadło w świecie 40ki. Które dodatkowo jest osadzone w przełomowy momencie historii Imperium. Sądząc po rozwoju akcji (w sensie globalnym) w kolejnych tomach literkę „H” mamy załatwioną na najbliższą dekadę.
I jak Individual. Jednym z częściej powracających motywów w wszelkich dyskusjach internetowych w roku 2008 był kwestia speciali. Polityka GW ewidentnie promuje ich jak najczęstsze używanie jednak niektórym z tych zawodników ewidentnie jest nie po drodze z balansem. Największym problem jest, że niektórzy z nich otwierają całkiem nowe możliwości w kompozycji armii. A rezygnowanie z tych dodatkowych opcji jest w moim odczuciu marnotrawstwem. Pytanie czy warto dla tych możliwości dopuszczać różne potworki. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym kodeksem będziemy coraz bliżsi odpowiedzi, że tak.
J jak Ja. A ja chciałem wam drodzy Czytelnicy podziękować za kolejny rok w waszym zacnym towarzystwie, mobilizację do w miarę regularnego skrobania na tym blogu i za głosy przy okazji młotków. I w ogóle. Za sprawą wszelakich nagród i obowiązkowych mów przy ich odbieraniu w działce podziękowań niewiele zostało do odkrycia. Nie będę się tu silił więc na jakieś szczególne popisy lingwistyczne bo jak to może się skończyć już Bilbo Baggins pokazał - ograniczę się więc do prostego: Dziękuję.
K jak Kampania letnia. Nie było. Zawdzięczamy to zmianie edycji, zresztą złośliwi mogli by powiedzieć, że może i lepiej przynajmniej patrząc na Upadek Medusy. Który był na pewno upadkiem a medusy przy okazji. Jednak to nie piłka nożna gdzie jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz a GW wcześniejszą kampanią – Eye of Terror pokazało, że potrafi i mamy prawo oczekiwać od nich i w tej materii czegoś zacnego. Zresztą EoT zbiegło się w czasie (w miarę) z ówczesnym „nowym” kodeksem gwardii , a że pod literką G jest to co jest to ciąg dalszy…
L Lista sędziowska. Działa i to całkiem sprawnie jak na grupę kilkunastu osób z własnym życiem prywatnym i zawodowym. I za to wielka chwała dla naszych sedziów. Tylko nad PR można by pracować bo szczerze mówiąc jak czasem widzę niektóre posty to dostrzegam symptomy sabotażu. A żadnym radykalnym Inkwizytorem nie jestem.
M jak Mastery. W ich poziomie można dostrzec stały progres co cieszy. Możliwość utraty mastera wpływa mobilizująca na wszystkie ośrodki ale też jest marchewka w postaci glorii i chwały choćby na 5 minut dla organizatorów szczególnie udanych imprez. Zresztą można dostrzec pomiędzy nimi ciekawą rywalizację na pomysły i ich realizację na czym głównie korzystają sami gracze. A o to chodzi.
N jak Nagrody Środowiska czyli po prostu Młotki. Pierwszą odsłonę mamy za sobą mam nadzieję, że nie ostatnią. Wiele razy na tym blogu pisałem, że warto raz do roku docenić ludzi stojących za sceną turniejową bo na co dzień są oni w cieniu. A zakończenie sezonu jest dobrym momentem na to człowiek może naładować akumulator na kolejny rok zmagań wokół turniejowych.
O jak Orki. Co prawda wyszły jakoś na przełomie 07/08 ale okres odkrywania tego kodeksu przypadł na ten rok. Jest dobry sporo mocnych opcji, trzyma klimat różne typy armii fani specjale – żyć nie umierać. Figurki takie jak np. nowi stormboyzi są genialne. Do tego perełki w postacii warbossa z FW. Myślę że fani zielonego koloru (nie mylić z kibicami Boston Celtics) po latach w czyśćcu trafili do raju (nadal nie mylić z kibicami Boston Celtcis).
P jak Piąta edycja. Była dla czwórki tym czym ona był dla trójki czyli zmiany niby nie duże ale też nie małe takie w sam raz byś musiał dokupić 2/3 armii by mieć sensowne rozpiski. Ale nie da się ukryć, że kierunek zmian zaproponowany przez GW spodobał się graczom zresztą jakby mieli wybór ;). Nie będę się tu powtarzał co do samej ich istoty ograniczę się stwierdzenie, że mi piątka się podoba. Nawet bardzo jak na kolejną odsłonę 40ki.
R jak Ranking. Pojawiły się ID gracza które miał być przełomem w aktualizacjach ale póki co nie działa to jak powinno. Momentami można odnieść wrażenie, że to w ogóle nie działa. Z ID czy bez roboty z rankingiem jest więcej niż mniej i dla jednej osoby może to być wyzwanie zwłaszcza jak ma inne obowiązki. A należy pamiętać, że i graczy i turnieji z sezonu na sezon przybywa i wcale nie będzie łatwiej. Jednak aktualna sytuacja z rankingiem jest na dłuższą metę nie dopuszczalna. Błędy w każdej rzadkiej zresztą aktualizacji sprawiają, że ranking będący najważniejszym produktem ligi traci na swojej atrakcyjności.
S jak Space Marines już wcześniej było to armia 3+ teraz do tego doszło 3+ inva. Nie da się ukryć, że w nowym kodeksie marinsów jest sporo grywalnych i mocnych opcji ale to co cieszy to liczba mnoga. W przeciwieństwie do kodeksu chaosu który jest najdłuższym opisem pojedynczego datasheetu w niedługiej ale całkiem intensywnej historii apokalipsy. I jedynym dopuszczanym na każdym turnieju. Może błędnie ;)
T jak Trademark. Czasami mam wrażenie, że to jest święty Graal większości organizatorów dużych turnieji w tym kraju. Zdaję sobie sprawę, że ciekawy regulamin nie zaszkodził frekwencji na żadnym chelku czy masterze ale to nie wszystko. Powiedziałbym nawet, że to nawet nie połowa sukcesu. Na koncowy efekt składają się stoły i to co na nich karty gracza jasność zapisów w regulaminie i opisie misji, ilość sędziów i ich wiedza itp. itd. Aczkolwiek nie da się ukryć, że większa odwaga w zabawach formą turnieji bardzo pozytywnie wpłynęła na naszą scenę.
U jak Uiścić czyli obowiązkowy podatek ligowy od dużych turnieji który ma zapewnić niezbędne finanse dla ligi. Są one potrzebne choćby na serwer dla strony ligowej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to jedyne źródło hajsu i z czasem ktoś może i na początek w symbolicznym stopniu zacznie sponsorować choćby nagrody na koniec sezonu. Ale póki co mamy kryzys i braki kadrowe w dziale marketingu ligi. Pozostaje mieć nadzieję, że to z czasem się zmieni. To pierwsze na pewno z drugim może być gorzej.
W jak Współzawodnictwo czyli Wyjątkowo Wyrównana Walka W tym sezonie. Pisałem już tu o tym ale i tak się z przyjemnością powtórzę. Się dzieje w tym sezonie na naszym podwórku i dobrze bo ciekawie się ściąga ranking Ligii nawet jeśli ma się własne miejsce noooo generalnie w pompie by zerknąć na najnowszy rozdział walki o tytuł Kapitan Reprezentacji Polski.
V jak Vlad. Czyli Kapitan Biało Czerwonych AD 2007 i AD 2008. Przy czym ten rok miał złotą barwę w dużej mierze dzięki niemu. A do Niemiec nasza reprezentacja pojedzie jako obrońca tytułu co biorąc pod uwagę, że gospodarze pewnie będą już klasycznie jednym z najtrudniejszych rywali doda sporo kol roty do rywalizacji w tytuł 40kowych czempionów kontynentu.
Z jak Zmiany. Mam nadzieję, że takich nie unikniemy w przyszłym roku zwłaszcza jeśli chodzi o popularność naszego hobby jak i np. wspomniany już ranking. Mam nadzieję też, że te zmiany o których już wiem np. o lokalizacji turnieji drużynowych będą na lepsze. A w obu nowych miejscówkach jest potencjał by sądzić, że nie jest życzeniowe myślenie. No i liczę, że sporo armii się zmieni słowem GW uraczy na nie małą liczbą nowych kodeksów – nie mylić z datasheetem.
B jak Bitwa. Czyli esencja tego o co chodzi w tej zabawie nie ważne w ilu, nie ważne jakie punkty. No właśnie to ostatnie to nie do końca. Bo zmiany w scoringach wynikające z piąto edycyjnych scenariuszy sprawiły, że grywalne rozpy na ~1000 punktów tu u eldarów i w erze.
C jak Chelki. Ani to master ani to lokal ale działa. Mam wrażenie, że kluczowy był moment kiedy zadecydowano, że chelki mogą być organizowane w miastach gdzie nie ma masterów. Oczywiste było, że mając do wyboru turniej dwudniowy w mieście o ustalonej renomie orgów i w takim co za temat bierze się po raz pierwszy to ten pierwszy ośrodek ma większe szanse by skusić do przyjazdu. A dzięki aktualnemu systemowi chelków nowi ogrowie mają chętnych do przyjazdu a przy okazji wysoko zawieszoną poprzeczkę. I póki co to się sprawdza.
D jak Drużynowe Mistrzostwa Polski. Kolejna edycja, kolejny sukces i zmiana lokalizacji o jakieś 300 km . A wraz ze zmianą miejscówki zmieniają się organizatorzy jednak mam wrażenie, po warszawskim chelku i tym, że w ramach wprawki robią Otwarte Drużynowe Mistrzostwa Warszawy nie powodów do niepokoju o poziom imprezy. Wiadomo, że w jodownym powietrzu może się myśleć lepiej ale w końcu nie po to się jadzie te 300 km by…
E jak Euro. Podobnie jak przy DMP mamy zmianę lokalizacji tym razem na kraj panzer i jagger płynący. A przy okazji dyskusję na temat wkładu organizatora w własny turniej. Jednak do sierpnia jest jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że ktokolwiek będzie nosił stoły to da radę z nimi dotrzeć. Zwłaszcza, że jak to niektórzy mawiają „zapowiada się atrakcyjny kibicowsko wyjazd”.
F jak Fora. A na nich bez zmian, przynajmniej większych. Bo o ile gildia czy sztab zmieniły silniki to nie wpłynęło to na profil czy działalność tych stronek. Nie da się ukryć, że zdecydowanie największe zmiany przeżyła strona ligowa, począwszy od osób za nią odpowiedzialnych poprzez wygląd skończywszy mam wrażenie na popularności. W sensie pozytywnym. Co prawda nie mam wiedzy na temat statystyk ale patrząc z zewnątrz tak to wygląda. Cieszy.
G jak Gwardia czyli Marinsi już wypadli z podów czas na core sił zbrojnych imperium. Póki co jesteśmy na etapie wczesnych plotek. A te zazwyczaj nie robią na mnie wrażenia ale jak już wcześniej na tym blogu pisałem plotka o Oficerze floty działa mi na wyobraźnię. Nie ważne co będzie robił o ile w ogóle coś – patrz Bonesinger - byle miał fajną figurkę i tu znowu można zerknąć na Bonesingera.
H jak Herezja Horusa. Generalnie to trwa i dzięki różnym autorom spod szyldu Black Library mamy całkiem spranie napisane czytadło w świecie 40ki. Które dodatkowo jest osadzone w przełomowy momencie historii Imperium. Sądząc po rozwoju akcji (w sensie globalnym) w kolejnych tomach literkę „H” mamy załatwioną na najbliższą dekadę.
I jak Individual. Jednym z częściej powracających motywów w wszelkich dyskusjach internetowych w roku 2008 był kwestia speciali. Polityka GW ewidentnie promuje ich jak najczęstsze używanie jednak niektórym z tych zawodników ewidentnie jest nie po drodze z balansem. Największym problem jest, że niektórzy z nich otwierają całkiem nowe możliwości w kompozycji armii. A rezygnowanie z tych dodatkowych opcji jest w moim odczuciu marnotrawstwem. Pytanie czy warto dla tych możliwości dopuszczać różne potworki. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym kodeksem będziemy coraz bliżsi odpowiedzi, że tak.
J jak Ja. A ja chciałem wam drodzy Czytelnicy podziękować za kolejny rok w waszym zacnym towarzystwie, mobilizację do w miarę regularnego skrobania na tym blogu i za głosy przy okazji młotków. I w ogóle. Za sprawą wszelakich nagród i obowiązkowych mów przy ich odbieraniu w działce podziękowań niewiele zostało do odkrycia. Nie będę się tu silił więc na jakieś szczególne popisy lingwistyczne bo jak to może się skończyć już Bilbo Baggins pokazał - ograniczę się więc do prostego: Dziękuję.
K jak Kampania letnia. Nie było. Zawdzięczamy to zmianie edycji, zresztą złośliwi mogli by powiedzieć, że może i lepiej przynajmniej patrząc na Upadek Medusy. Który był na pewno upadkiem a medusy przy okazji. Jednak to nie piłka nożna gdzie jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz a GW wcześniejszą kampanią – Eye of Terror pokazało, że potrafi i mamy prawo oczekiwać od nich i w tej materii czegoś zacnego. Zresztą EoT zbiegło się w czasie (w miarę) z ówczesnym „nowym” kodeksem gwardii , a że pod literką G jest to co jest to ciąg dalszy…
L Lista sędziowska. Działa i to całkiem sprawnie jak na grupę kilkunastu osób z własnym życiem prywatnym i zawodowym. I za to wielka chwała dla naszych sedziów. Tylko nad PR można by pracować bo szczerze mówiąc jak czasem widzę niektóre posty to dostrzegam symptomy sabotażu. A żadnym radykalnym Inkwizytorem nie jestem.
M jak Mastery. W ich poziomie można dostrzec stały progres co cieszy. Możliwość utraty mastera wpływa mobilizująca na wszystkie ośrodki ale też jest marchewka w postaci glorii i chwały choćby na 5 minut dla organizatorów szczególnie udanych imprez. Zresztą można dostrzec pomiędzy nimi ciekawą rywalizację na pomysły i ich realizację na czym głównie korzystają sami gracze. A o to chodzi.
N jak Nagrody Środowiska czyli po prostu Młotki. Pierwszą odsłonę mamy za sobą mam nadzieję, że nie ostatnią. Wiele razy na tym blogu pisałem, że warto raz do roku docenić ludzi stojących za sceną turniejową bo na co dzień są oni w cieniu. A zakończenie sezonu jest dobrym momentem na to człowiek może naładować akumulator na kolejny rok zmagań wokół turniejowych.
O jak Orki. Co prawda wyszły jakoś na przełomie 07/08 ale okres odkrywania tego kodeksu przypadł na ten rok. Jest dobry sporo mocnych opcji, trzyma klimat różne typy armii fani specjale – żyć nie umierać. Figurki takie jak np. nowi stormboyzi są genialne. Do tego perełki w postacii warbossa z FW. Myślę że fani zielonego koloru (nie mylić z kibicami Boston Celtics) po latach w czyśćcu trafili do raju (nadal nie mylić z kibicami Boston Celtcis).
P jak Piąta edycja. Była dla czwórki tym czym ona był dla trójki czyli zmiany niby nie duże ale też nie małe takie w sam raz byś musiał dokupić 2/3 armii by mieć sensowne rozpiski. Ale nie da się ukryć, że kierunek zmian zaproponowany przez GW spodobał się graczom zresztą jakby mieli wybór ;). Nie będę się tu powtarzał co do samej ich istoty ograniczę się stwierdzenie, że mi piątka się podoba. Nawet bardzo jak na kolejną odsłonę 40ki.
R jak Ranking. Pojawiły się ID gracza które miał być przełomem w aktualizacjach ale póki co nie działa to jak powinno. Momentami można odnieść wrażenie, że to w ogóle nie działa. Z ID czy bez roboty z rankingiem jest więcej niż mniej i dla jednej osoby może to być wyzwanie zwłaszcza jak ma inne obowiązki. A należy pamiętać, że i graczy i turnieji z sezonu na sezon przybywa i wcale nie będzie łatwiej. Jednak aktualna sytuacja z rankingiem jest na dłuższą metę nie dopuszczalna. Błędy w każdej rzadkiej zresztą aktualizacji sprawiają, że ranking będący najważniejszym produktem ligi traci na swojej atrakcyjności.
S jak Space Marines już wcześniej było to armia 3+ teraz do tego doszło 3+ inva. Nie da się ukryć, że w nowym kodeksie marinsów jest sporo grywalnych i mocnych opcji ale to co cieszy to liczba mnoga. W przeciwieństwie do kodeksu chaosu który jest najdłuższym opisem pojedynczego datasheetu w niedługiej ale całkiem intensywnej historii apokalipsy. I jedynym dopuszczanym na każdym turnieju. Może błędnie ;)
T jak Trademark. Czasami mam wrażenie, że to jest święty Graal większości organizatorów dużych turnieji w tym kraju. Zdaję sobie sprawę, że ciekawy regulamin nie zaszkodził frekwencji na żadnym chelku czy masterze ale to nie wszystko. Powiedziałbym nawet, że to nawet nie połowa sukcesu. Na koncowy efekt składają się stoły i to co na nich karty gracza jasność zapisów w regulaminie i opisie misji, ilość sędziów i ich wiedza itp. itd. Aczkolwiek nie da się ukryć, że większa odwaga w zabawach formą turnieji bardzo pozytywnie wpłynęła na naszą scenę.
U jak Uiścić czyli obowiązkowy podatek ligowy od dużych turnieji który ma zapewnić niezbędne finanse dla ligi. Są one potrzebne choćby na serwer dla strony ligowej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to jedyne źródło hajsu i z czasem ktoś może i na początek w symbolicznym stopniu zacznie sponsorować choćby nagrody na koniec sezonu. Ale póki co mamy kryzys i braki kadrowe w dziale marketingu ligi. Pozostaje mieć nadzieję, że to z czasem się zmieni. To pierwsze na pewno z drugim może być gorzej.
W jak Współzawodnictwo czyli Wyjątkowo Wyrównana Walka W tym sezonie. Pisałem już tu o tym ale i tak się z przyjemnością powtórzę. Się dzieje w tym sezonie na naszym podwórku i dobrze bo ciekawie się ściąga ranking Ligii nawet jeśli ma się własne miejsce noooo generalnie w pompie by zerknąć na najnowszy rozdział walki o tytuł Kapitan Reprezentacji Polski.
V jak Vlad. Czyli Kapitan Biało Czerwonych AD 2007 i AD 2008. Przy czym ten rok miał złotą barwę w dużej mierze dzięki niemu. A do Niemiec nasza reprezentacja pojedzie jako obrońca tytułu co biorąc pod uwagę, że gospodarze pewnie będą już klasycznie jednym z najtrudniejszych rywali doda sporo kol roty do rywalizacji w tytuł 40kowych czempionów kontynentu.
Z jak Zmiany. Mam nadzieję, że takich nie unikniemy w przyszłym roku zwłaszcza jeśli chodzi o popularność naszego hobby jak i np. wspomniany już ranking. Mam nadzieję też, że te zmiany o których już wiem np. o lokalizacji turnieji drużynowych będą na lepsze. A w obu nowych miejscówkach jest potencjał by sądzić, że nie jest życzeniowe myślenie. No i liczę, że sporo armii się zmieni słowem GW uraczy na nie małą liczbą nowych kodeksów – nie mylić z datasheetem.
środa, 24 grudnia 2008
Czy na pewno...
...chcecie figsy pod choinkę?
Khorniarze na pewno z chęcią kogoś otworzą ;)
A tak bardziej serio to z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkim zdrowia i hajsu (w tej kolejności). A reszta będzie tzw. naturalną konsekwencją.
Khorniarze na pewno z chęcią kogoś otworzą ;)
A tak bardziej serio to z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkim zdrowia i hajsu (w tej kolejności). A reszta będzie tzw. naturalną konsekwencją.
Etykiety:
ciekawsotka,
ładne
poniedziałek, 22 grudnia 2008
The art of kompromis
Wybierając flotę do BFG od początku nie miałem żadnych wątpliwości. Imperial Navy to jest to. Modele krążowników Imperialnych, fluff stojący za nimi oraz same ich nazwy (Overlord class battle cruiser - to brzmi) sprawiły, że na wątpliwości nie dałem sobie miejsca. Jednak teraz po wielu bitwach tymi okrętami przy korzystaniu z najróżniejszych rozpisek, stwierdzam, że o ile początkowe atuty są nadal aktualne o tyle zagrałbym czymś innym, czymś może i mniej wytrzymałym ale szybszym i bardziej zwrotnym. Słowem czymś zupełnie odmiennym od IN.
Podobną sytuację miałem w 40sce, po powrocie do hobby parę lat temu ze względu na "odwieczną" sympatię do Tzeentcha też bez momentu wachania zdecydowałem się zacząć zbierać Thousand Sons'ów. I po przetestowaniu wszystkiego co było w tym armyliście stwierdziłem, że czas na coś innego. Coś może i mniej wytrzymałego ale szybszego i zwrotniejszego. Na spidery z motorami które z zmianami edycji przeminiły się w motory ze spiderami ale to detal.
Tak kojarząc te dwie historię dochodzę do wniosku, że wybór armii to w gruncie rzeczy sztuka kompromisu. Bo ile przy malowaniu, czy na półce aspekt wizualny modeli jest na pierwszym planie o tyle na stole to jednak zasady i charakterystyki stają się ważniejsze. Oraz to jak się daną armią gra i jej, że tak to górnolotnie określę "charakter". W moim ale myślę, że nie jestem w tym odosobniony, przypadku zawsze przy pierwszym poznaniu górę brały względy estetyczne. Ale podobno faceci to wzrokowcy więc w sumie to nic dziwnego ;). Dopiero potem zaczynało się wielkie kombinowanie z army listem żeby złożyć coś co nie tylko fajnie wygląda ale też ma koncepcję działania ktora odpowiada.
Zresztą na początku jak zasady są w mniejszym lub większym stopniu czarną magią trudno się spodziewać, że ktoś będzie się przy wyborze armii kierował jej stylem gry. I najczęściej tak jest, że pierwsza armia jest tą do której ma się sentyment wspomnienia i się podoba a druga po prostu bardziej "leży" na turniejach czy genralnie w trakcie gry.
Podobno w nowym kodeksie gwardii będzie nowe HQ - Fleet officer dający różne bombardowania. Kusi. W końcu jak już jest ta IN to tak dla towrzystwa... ;). I to by było tyle apropo racjonalności wyborów przy zakupie przez dorosłych facetów metalowych żołnierzyków :0.
Podobną sytuację miałem w 40sce, po powrocie do hobby parę lat temu ze względu na "odwieczną" sympatię do Tzeentcha też bez momentu wachania zdecydowałem się zacząć zbierać Thousand Sons'ów. I po przetestowaniu wszystkiego co było w tym armyliście stwierdziłem, że czas na coś innego. Coś może i mniej wytrzymałego ale szybszego i zwrotniejszego. Na spidery z motorami które z zmianami edycji przeminiły się w motory ze spiderami ale to detal.
Tak kojarząc te dwie historię dochodzę do wniosku, że wybór armii to w gruncie rzeczy sztuka kompromisu. Bo ile przy malowaniu, czy na półce aspekt wizualny modeli jest na pierwszym planie o tyle na stole to jednak zasady i charakterystyki stają się ważniejsze. Oraz to jak się daną armią gra i jej, że tak to górnolotnie określę "charakter". W moim ale myślę, że nie jestem w tym odosobniony, przypadku zawsze przy pierwszym poznaniu górę brały względy estetyczne. Ale podobno faceci to wzrokowcy więc w sumie to nic dziwnego ;). Dopiero potem zaczynało się wielkie kombinowanie z army listem żeby złożyć coś co nie tylko fajnie wygląda ale też ma koncepcję działania ktora odpowiada.
Zresztą na początku jak zasady są w mniejszym lub większym stopniu czarną magią trudno się spodziewać, że ktoś będzie się przy wyborze armii kierował jej stylem gry. I najczęściej tak jest, że pierwsza armia jest tą do której ma się sentyment wspomnienia i się podoba a druga po prostu bardziej "leży" na turniejach czy genralnie w trakcie gry.
Podobno w nowym kodeksie gwardii będzie nowe HQ - Fleet officer dający różne bombardowania. Kusi. W końcu jak już jest ta IN to tak dla towrzystwa... ;). I to by było tyle apropo racjonalności wyborów przy zakupie przez dorosłych facetów metalowych żołnierzyków :0.
Etykiety:
ciekawsotka
czwartek, 18 grudnia 2008
Solarne żaglowce vs Latające Katedry czyli BFG
Korzystając z tego, że za sprawą sztabowej kampanii aktualnie Battlefleet Ghotic jest grą na topie moich hobbystycznych priorytetów, postanowiłem skrobnąć kilka zdań na jej temat. Zwłaszcza, że gierka nie cieszy się super popularnością w naszym kraju a warto jej się przyjrzeć bo jest całkiem ciekawa i mocno odmienna od innych propozycji w świecie 40ki.
Twórcy BFG wzięli na tapetę jeden z bardziej nośnych aspektów świata Warhammera w przyszłości czyli zmagania w kosmosie pomiędzy flotami różnych frakcji. Wszystkie rasy doskonale nam znane z stołów 40ki maja swoich przedstawicieli w przestrzeni gdzie nikt nie usłyszy twojego krzyku. A ci przedstawiciele do przemierzenia lat świetlnych pomiędzy kolejnymi sektorami używają wielo kilometrowych okrętów które jako gracz dostajemy pod swoją kontrolę. I właśnie te floty są największym atutem tej gry.
W grze obowiązującą jednostką miary podobnie jak w epicu jest centymetr. Coś jest na rzeczy z tymi grami w skali makro ;). Oczywiście mamy do czynienia w niej z dobrze znanymi army listami gdzie zamiast tacticali i ich transportów mamy mniejsze lub większe okręty. Te najmniejsze to eskortowce, które są mniej lub bardziej miękkie ale generalnie miękkie i choć strzelać potrafią to (zazwyczaj) dopiero w większej ilości w sposób odczuwalny dla przeciwnika. Mają też swobodniejsze zasady ruchu i na ogół są najszybszymi jednostkami w swoich flotach. Z kolei te średnie okręty to wszelkiej maści krążowniki - lekkie, klasyczne i grand. I o ile eskortowce mogą skręcić o 90 stopni o tyle cruisery najczęściej tylko o 45 i to po przeleceniu minimalnych 10 cm. Jak widać jeśli przy takich zasadach ruchu gra zaczyna przypominać szachy bowiem przewidywanie położenia przeciwnika jest często fundamentem sukcesu. A najbardziej przewidywalne z racji swoich braków manewrowo szybkościowych są oczywiście pancerniki. Nadrabiają to jednak wytrzymałością i uzbrojeniem.
Rozgrywka ma klasyczną formułę znaną z innych gier GW czyli gracze na przemiennie mają turę na które składają się kolejne fazy. Pierwsza z nich to klasycznie już faza ruchu, której bliżej do tej z fantasy battle niż tej z 40ki. Odczucie to wynika z wspomnianych już ograniczeń ruchu. Oczywiście są floty które mają własne zasady jak np. Eldarzy skręcający o dowolny kąt i latający z prędkością zależącą od kierunku słonecznego wiatru. Jeśli ktoś szuka flota szybkich zwrotnych i generalnie bazujących na hit and run to eldarzy również ci mroczni są tym czym powinien się zainteresować w pierwszej kolejności. Natomiast dla odmiany Imperial Navy stoi dokładnie na drugim biegunie taktycznym i preferowanym manewrem jest walec dziobem do przeciwnika i w armored prow we trust a jak już będziemy w środku floty przeciwnika możemy zacząć strzelać.
No właśnie bo oczywiście po fazie ruchu nadchodzi szuting fejs. Generalnie w tej grze mamy dwa rodzaje broni baterie oraz lance. Może to się różnie nazywać, może mieć jakieś zasady specjalne ale podstawowe działanie jest takie same. Baterie mają siłę którą „wtykamy” do specjalnej tabelki gdzie po uwzględnieniu położenia przeciwnika zasięgów i innych przeszkód odczytujemy iloma kostkami rzucamy na trafienie. Za stopień trudności służy nam współczynnik armour celu. Czyli im on wyższy tym trudniej trafić. Zazwyczaj jest to koło 5+. Za każdo trafienie statek traci najpierw jedną tarczę – jeśli takowe posiada – a później punkty wytrzymałości. Jak te zejdą do zero statek jest zniszczony i przychodzimy do tabelki katastroficznych wydarzeń. Po drodze możemy się spotkać z tabelką krytyków ponieważ każdorazowo gdy okręt traci punkt wytrzymałości to rzucamy kostką i jeśli wypadnie szóstka to statek poza normalnymi znoszeniami dostaje bonusowe jak np. zniszczona broń w jakimś miejscu czy uszkodzona maszynownia. Drugim typem broni są lance. Mają one stałą siłę niezależną od odległości do celu czy jego położenia. Ignorują też pancerz i zawsze trafiają na 4+. Ktoś może spytać dlaczego nie brać morza lanc i zero firepowera. Jednak przewagą baterii jest to, że przy sprytnym manewrowaniu dają dużo więcej kostek na trafienie więc i potencjalnych zniszczeń. Poza tym za sprawą holofieldów skuteczność lanc przeciw okrętom elearskim jest znikoma.
Z kolejnych sposobów na niszczenie floty przeciwnika możemy skorzystać w następnej fazie czyli ordnance phase. Wtedy kierujemy lotnictwem oraz próbujemy coś storpedować. Bombowce, myśliwce, łodzie szturmowe oraz torpedy porusza się w każdej takiej fazie również tej przeciwnika dzięki czemu zyskują na szybkości względem okrętów. Myśliwce służą do zabezpieczania się przed resztą latających maluchów. Oprócz tego można się bronić za pomocą wieżyczek które posiada większość statków.
Każda tura kończy się oryginalnie end phasem gdzie porządkujemy stół z blast markerów i naprawiamy krytyki. Blast markery powstają po trafieniach zablokowanych przez tarcze lub holofieldy i spowolniają one statki o 5 cm przy prędkościach rzędu 20 cm potrafi mieć to kluczowe znaczenie.
Kolejną rzeczą o której wypada wspomnieć opisując Ghotica to są rozkazy specjalne dzięki którym znacznie rozszerza się spektrum możliwości stojących przed dowódcami. Można dzięki niemu uzyskać re-roll na trafienie bądź sejwa bo takowego nie ma normalnie. Można też wykonywać dodatkowe manewry kosztem siły ognia które pozwolą uniknąć jakiegoś fakapu pozycyjnego. Np. wyrobić przed krawędzią stołu.
Tak z grubsza wygląda przebieg tury w BFG i zarys mechaniki. Natomiast jak wyglądają okręty można zobaczyć choćby w sklepie na stronie GW. Jak dla mnie Imperialne krążowniki mają „to coś”. Ale myślę że każdy coś znajdzie dla siebie zwłaszcza że takie floty jak tyrki czy orki dobrze wychodzą jak tzw. scratch build’y. A jeśli dysponuje się motrkami DE to na ich bazie łatwo zrobić ich flotę, która będzie godnie prezentować się na stole.
Floty oprócz sporej różnorodności wizualnej mają też taką taktyczną o czym już wcześniej wspominałem. Ale nawet w ramach jednego army listu różnie można rozłożyć akcenty przy wyborze okrętów. Można bowiem pójść w stronę lotniskowców, można postawić na strzelanie na duże dystanse lub próbować wbijać się na chama w szyki przeciwnika i dopiero sianie pożogi. Dla każdego coś miłego. Aczkolwiek nie da się ukryć, że niektóre floty są bardziej predysponowane do jakiejś taktyki niż inne lecz to nic nowego w grach GW (zresztą nie tylko).
Zasady i nie tylko można ściągnąć (za free) z oficjalnej strony GW. Niestety to co się na niej ostało to główny podręcznik i najbliższe przyległości. Jednak jak się dobrze poszuka to można znaleźć materiały ze starej strony specjalista gdzie jest sporo różnych ciekawostek pochodzących z różnych źródeł. Są to zarówno produkcje ludzi ze studia jak i fanowskie projekty które swego czasu znalazły akceptację redaktorów Specialist Games.
Mam nadzieję, że dzięki tej notce ktoś się skusi by spróbować się w roli admirała. Warto.
Twórcy BFG wzięli na tapetę jeden z bardziej nośnych aspektów świata Warhammera w przyszłości czyli zmagania w kosmosie pomiędzy flotami różnych frakcji. Wszystkie rasy doskonale nam znane z stołów 40ki maja swoich przedstawicieli w przestrzeni gdzie nikt nie usłyszy twojego krzyku. A ci przedstawiciele do przemierzenia lat świetlnych pomiędzy kolejnymi sektorami używają wielo kilometrowych okrętów które jako gracz dostajemy pod swoją kontrolę. I właśnie te floty są największym atutem tej gry.
W grze obowiązującą jednostką miary podobnie jak w epicu jest centymetr. Coś jest na rzeczy z tymi grami w skali makro ;). Oczywiście mamy do czynienia w niej z dobrze znanymi army listami gdzie zamiast tacticali i ich transportów mamy mniejsze lub większe okręty. Te najmniejsze to eskortowce, które są mniej lub bardziej miękkie ale generalnie miękkie i choć strzelać potrafią to (zazwyczaj) dopiero w większej ilości w sposób odczuwalny dla przeciwnika. Mają też swobodniejsze zasady ruchu i na ogół są najszybszymi jednostkami w swoich flotach. Z kolei te średnie okręty to wszelkiej maści krążowniki - lekkie, klasyczne i grand. I o ile eskortowce mogą skręcić o 90 stopni o tyle cruisery najczęściej tylko o 45 i to po przeleceniu minimalnych 10 cm. Jak widać jeśli przy takich zasadach ruchu gra zaczyna przypominać szachy bowiem przewidywanie położenia przeciwnika jest często fundamentem sukcesu. A najbardziej przewidywalne z racji swoich braków manewrowo szybkościowych są oczywiście pancerniki. Nadrabiają to jednak wytrzymałością i uzbrojeniem.
Rozgrywka ma klasyczną formułę znaną z innych gier GW czyli gracze na przemiennie mają turę na które składają się kolejne fazy. Pierwsza z nich to klasycznie już faza ruchu, której bliżej do tej z fantasy battle niż tej z 40ki. Odczucie to wynika z wspomnianych już ograniczeń ruchu. Oczywiście są floty które mają własne zasady jak np. Eldarzy skręcający o dowolny kąt i latający z prędkością zależącą od kierunku słonecznego wiatru. Jeśli ktoś szuka flota szybkich zwrotnych i generalnie bazujących na hit and run to eldarzy również ci mroczni są tym czym powinien się zainteresować w pierwszej kolejności. Natomiast dla odmiany Imperial Navy stoi dokładnie na drugim biegunie taktycznym i preferowanym manewrem jest walec dziobem do przeciwnika i w armored prow we trust a jak już będziemy w środku floty przeciwnika możemy zacząć strzelać.
No właśnie bo oczywiście po fazie ruchu nadchodzi szuting fejs. Generalnie w tej grze mamy dwa rodzaje broni baterie oraz lance. Może to się różnie nazywać, może mieć jakieś zasady specjalne ale podstawowe działanie jest takie same. Baterie mają siłę którą „wtykamy” do specjalnej tabelki gdzie po uwzględnieniu położenia przeciwnika zasięgów i innych przeszkód odczytujemy iloma kostkami rzucamy na trafienie. Za stopień trudności służy nam współczynnik armour celu. Czyli im on wyższy tym trudniej trafić. Zazwyczaj jest to koło 5+. Za każdo trafienie statek traci najpierw jedną tarczę – jeśli takowe posiada – a później punkty wytrzymałości. Jak te zejdą do zero statek jest zniszczony i przychodzimy do tabelki katastroficznych wydarzeń. Po drodze możemy się spotkać z tabelką krytyków ponieważ każdorazowo gdy okręt traci punkt wytrzymałości to rzucamy kostką i jeśli wypadnie szóstka to statek poza normalnymi znoszeniami dostaje bonusowe jak np. zniszczona broń w jakimś miejscu czy uszkodzona maszynownia. Drugim typem broni są lance. Mają one stałą siłę niezależną od odległości do celu czy jego położenia. Ignorują też pancerz i zawsze trafiają na 4+. Ktoś może spytać dlaczego nie brać morza lanc i zero firepowera. Jednak przewagą baterii jest to, że przy sprytnym manewrowaniu dają dużo więcej kostek na trafienie więc i potencjalnych zniszczeń. Poza tym za sprawą holofieldów skuteczność lanc przeciw okrętom elearskim jest znikoma.
Z kolejnych sposobów na niszczenie floty przeciwnika możemy skorzystać w następnej fazie czyli ordnance phase. Wtedy kierujemy lotnictwem oraz próbujemy coś storpedować. Bombowce, myśliwce, łodzie szturmowe oraz torpedy porusza się w każdej takiej fazie również tej przeciwnika dzięki czemu zyskują na szybkości względem okrętów. Myśliwce służą do zabezpieczania się przed resztą latających maluchów. Oprócz tego można się bronić za pomocą wieżyczek które posiada większość statków.
Każda tura kończy się oryginalnie end phasem gdzie porządkujemy stół z blast markerów i naprawiamy krytyki. Blast markery powstają po trafieniach zablokowanych przez tarcze lub holofieldy i spowolniają one statki o 5 cm przy prędkościach rzędu 20 cm potrafi mieć to kluczowe znaczenie.
Kolejną rzeczą o której wypada wspomnieć opisując Ghotica to są rozkazy specjalne dzięki którym znacznie rozszerza się spektrum możliwości stojących przed dowódcami. Można dzięki niemu uzyskać re-roll na trafienie bądź sejwa bo takowego nie ma normalnie. Można też wykonywać dodatkowe manewry kosztem siły ognia które pozwolą uniknąć jakiegoś fakapu pozycyjnego. Np. wyrobić przed krawędzią stołu.
Tak z grubsza wygląda przebieg tury w BFG i zarys mechaniki. Natomiast jak wyglądają okręty można zobaczyć choćby w sklepie na stronie GW. Jak dla mnie Imperialne krążowniki mają „to coś”. Ale myślę że każdy coś znajdzie dla siebie zwłaszcza że takie floty jak tyrki czy orki dobrze wychodzą jak tzw. scratch build’y. A jeśli dysponuje się motrkami DE to na ich bazie łatwo zrobić ich flotę, która będzie godnie prezentować się na stole.
Floty oprócz sporej różnorodności wizualnej mają też taką taktyczną o czym już wcześniej wspominałem. Ale nawet w ramach jednego army listu różnie można rozłożyć akcenty przy wyborze okrętów. Można bowiem pójść w stronę lotniskowców, można postawić na strzelanie na duże dystanse lub próbować wbijać się na chama w szyki przeciwnika i dopiero sianie pożogi. Dla każdego coś miłego. Aczkolwiek nie da się ukryć, że niektóre floty są bardziej predysponowane do jakiejś taktyki niż inne lecz to nic nowego w grach GW (zresztą nie tylko).
Zasady i nie tylko można ściągnąć (za free) z oficjalnej strony GW. Niestety to co się na niej ostało to główny podręcznik i najbliższe przyległości. Jednak jak się dobrze poszuka to można znaleźć materiały ze starej strony specjalista gdzie jest sporo różnych ciekawostek pochodzących z różnych źródeł. Są to zarówno produkcje ludzi ze studia jak i fanowskie projekty które swego czasu znalazły akceptację redaktorów Specialist Games.
Mam nadzieję, że dzięki tej notce ktoś się skusi by spróbować się w roli admirała. Warto.
Etykiety:
BFG,
inne gry GW
piątek, 12 grudnia 2008
youtubowa notka
Co jakiś czas zaglądając na różnej maści blogi sportowe zazdroszczę ich autorom jednej sprawy - kiedy nie mają weny, czasu czy po prostu chęci zawsze mogą coś fajnego wkleić z youtuba np. jakąś bramkę bądź popis Boruca w dowolną stronę i notka "sama się robi". Do tego mniej lub bardziej trafna puenta słowem kokodżambo i do przodu.
A że dziś przez zupełny przypadek potknąłem się o coś takiego postanowiłem spróbować tego rodzaju "twórczości":
a tu oryginał czy może inspiracja:
a z racji że póki co marinsi na czele z ich tarczami są na topie a nie gwardziści to na deser coś takiego. To też jest nowością dla mnie choć tytuł gry już nie:
Generalnie filmiki nie są pierwszej świeżości ale skoro dla mnie były "odkryciem" to może będzie więcej takich osób.
A że dziś przez zupełny przypadek potknąłem się o coś takiego postanowiłem spróbować tego rodzaju "twórczości":
a tu oryginał czy może inspiracja:
a z racji że póki co marinsi na czele z ich tarczami są na topie a nie gwardziści to na deser coś takiego. To też jest nowością dla mnie choć tytuł gry już nie:
Generalnie filmiki nie są pierwszej świeżości ale skoro dla mnie były "odkryciem" to może będzie więcej takich osób.
Etykiety:
ciekawsotka,
twórczość fanowska
czwartek, 11 grudnia 2008
Świąteczny draft
W miniony weekend mieliśmy w Poznaniu kolejną odsłonę powszechnie już znanego Turnieju Świątecznego. To co go w tym roku wyróżniło to frekwencja - 6 osób. Literkami s-z-e-ś-ć :). Wydaje mi się (i nie tylko mi), że jedną z ważniejszych przyczyn tej nie-popularności były zasady a konkretnie ich stopień skomplikowania. Bazowały one na magicowym drafcie zaadaptowanym na potrzeby bitewniaka. Losowało się kopertę z 9 jednostkami (z różnych armii) w środku, następnie wybierało się jedną z nich a resztę przekazywało koledze z boku (losowego oczywiście). I tak do wyczerpania czyli aż się miało w armii 9 oddziałów.
FOC? Nie było go.
Punkty? No 4 cyfrowe.
Można było mieć herlaki, bloodleetery, assault squad i falcona. Lub cokolwiek innego równie szalonego.
Dzięki takiej a nie innej frekwencji ludzie którzy się pojawili byli na tyle obeznani z 40ką, że można było zrobić takiego drafta przed każdą bitwą co było wielkim plusem całej zabawy w końcu możliwość zagrania 3 różnymi armiami jest nie do pogardzenia. Po imprezie stwierdzam, że jej mała popularność była raczej atutem ponieważ przy pierwszym podejściu do takiej szalonej koncepcji mogłoby się zrobić całkiem sporo zupełnie nie podzielnego chaosu przy większej liczbie zainteresowanych.
Zabawa na tym turnieju była przednia nie przypominam sobie kiedy ostatni raz tak dobrze bawiłem się przy 40sctce. Przynajmniej od początku było wiadomo, że balans został za drzwiami i jak sobie wybierzesz tak sobie pograsz. A, że wiedza kill pointy czy cele misji przychodziła dopiero po wyborze armii to selekcja jednostek tym bardziej nie była taka prosta. Zwłaszcza, że w końcowych fazach zostawały takie perełki jak lesser demony i brak ikon.
Po raz kolejny okazało się, że również na scenie turniejowej warto iść tropem twórców 40ki i zrzy... ups zapożyczać skąd tylko się da. Często efekt może zaskakująco dobry.
FOC? Nie było go.
Punkty? No 4 cyfrowe.
Można było mieć herlaki, bloodleetery, assault squad i falcona. Lub cokolwiek innego równie szalonego.
Dzięki takiej a nie innej frekwencji ludzie którzy się pojawili byli na tyle obeznani z 40ką, że można było zrobić takiego drafta przed każdą bitwą co było wielkim plusem całej zabawy w końcu możliwość zagrania 3 różnymi armiami jest nie do pogardzenia. Po imprezie stwierdzam, że jej mała popularność była raczej atutem ponieważ przy pierwszym podejściu do takiej szalonej koncepcji mogłoby się zrobić całkiem sporo zupełnie nie podzielnego chaosu przy większej liczbie zainteresowanych.
Zabawa na tym turnieju była przednia nie przypominam sobie kiedy ostatni raz tak dobrze bawiłem się przy 40sctce. Przynajmniej od początku było wiadomo, że balans został za drzwiami i jak sobie wybierzesz tak sobie pograsz. A, że wiedza kill pointy czy cele misji przychodziła dopiero po wyborze armii to selekcja jednostek tym bardziej nie była taka prosta. Zwłaszcza, że w końcowych fazach zostawały takie perełki jak lesser demony i brak ikon.
Po raz kolejny okazało się, że również na scenie turniejowej warto iść tropem twórców 40ki i zrzy... ups zapożyczać skąd tylko się da. Często efekt może zaskakująco dobry.
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa
wtorek, 2 grudnia 2008
Prawie jak wymówka...
Niestety ostatnio życie zawodowe jest praktycznie jedynym jakie posiadam ale pomału widać koniec tej sytuacji który nieśmiało się wychyla spoza tzw. deadlinu. Niedobitki mojego czasu na hobby pochłonął start sztabowej kampanii Ghotica o której już tu wspominałem. Jeśli ktoś by był zainteresowany wynikami zmagań pomiędzy admirałami i ich krążownikami zapraszam tutaj. Planuje też zrobić wśród uczestników konkurs na najlepszy dziennik pokładowy dzięki czemu może powstanie jakaś dokumentacja zmagań nie ograniczająca się jedynie do cyferek. BTW moje dokonania w pierwszej bitwie która rozegrałem z duchami Eldarów dowodzonymi przez Krisa sponsorowała cyferka 0 i nie oszczedzała na budżecie ale o tym szerzej w moim logu którego koncepcja pomału dojrzewa.
Jednak tych czekających na 40 stkowe notki muszę prosić o jeszcze chwilę cierpliwości ale chyba (a przynamniej taką mam nadzieję) będzie warto bo mam pomysły na kolejne wpisy. Dodatkowo w Poznaniu w ten weekend odbędzie się już sławny turniej świąteczny. Muszę przyznać, że tegoroczny regulamin wyznacza nowe standardy w klasyfikacji szalonych zasad na lokalach. Zresztą zerknijcie sami. Jestem przekonany, że pozagraniu losowo dobranymi oddziałami z różnych armii będę miał sporo przemyśleń.
A póki co nie pozostaj nic innego jak dostroić dziobowe sensory i stay tuned ;)
Etykiety:
BFG,
scena turniejowa,
technikalia
czwartek, 27 listopada 2008
Na siodło i kiery w dłonie !!
Na PGA poza tym, że odbył się konkurs malarski (którego temat chyba już wyczerpałem) to również miał miejsce najnormalniejszy w świecie lokal w 40kę. I na tym turnieju postanowiłem przetestować chociaż w jakimś stopniu armię na motorach korzystając z nowego kodeksu marinsów. Chociaż - bo turniej był na 1400 punktów więc część mojej radosnej twórczości będzie musiała poczekać na debiut na stole. Jednak ku mojejmu zaskoczeniu nawet na te wydawało by się stosunkowo niewielkie punkty weszła zaskakująca liczba modeli zwłaszcza biorąc pod uwagę, że miałem same motory no i dwa spidery.
I może właśnie od tych ostatnich zacznę - szwadron dwóch z typhoon missile launcherami to dla mnie rewelacja i odkrycie sezonu grzewczego. Strzela bardzo dobrze i choć tani nie jest ale i tak ten wariant latajki marinsowej jest tańszy od tornado w darkach więc mogłoby być gorzej. A trzeba wziąć pod uwagę, że są o niebo uniwersalniejsze. No i ten zasięg który pozwala korzystać w pełni z dobrodziejstw piąto-edycyjnego covera. W ogóle można aktualnie bardzo śmiesznie konfigurować broń na spiderach i podejrzewam że jeszcze trochę testów mnie czeka z tą jednostką. Jednak pewne jest, że Typhony bardzo wysoko zawiesiły poprzeczkę dla reszty wariantów.
Kolejnym oddziałem który miałem w armii to trójkę atak bajków z ciężkimi bolcami. To samo co kiedyś tylko bez Panzerjagger za to zdecydowanie taniej. Na tyle tanio że haczy o niedorzeczność ale nie zamierzam szczególnie rozpaczać z tego powodu.
Dopełnieniem fastów był scout bajki z granatnikami i przerośniętym hommerem. Tia. Więc ten oddział ma potencjał. Chyba. Tylko ja nie jestem w stanie jeszcze go do końca dostrzec. Dla mnie największym atutem tego oddziału jest to że jest bardzo tani tyle, że tak jest póki im niczego nie damy bo jak tylko zaczniemy się rozpędzać z dodatkowymi opcjami koszt rośnie bardzo szybko. Zupełnie jak u dealera samochodów. Zwłaszcza, że opcji jest sporo i wszystkie robią wrażenie sensownych. Wydaje mi się, że trzeba mieć pomysł na ten oddział i umiar to ma szanse działać i nie kosztować hektara punktów.
Mój pomysł na zmotoryzowanych zwiadowców bazował na librze z teleportacją i czasem to działało. Pozwala to na jeszcze szybszą relokację albo zaskoczenie przeciwnika pojawieniem się np melt przy pojazadach. Jednak aktualnie libra sam w sobie jest turbo plewą przynajmniej jeśli się go porówna do poprzednio edycyjnego. Natomiast jest naprawdę niezłym wsparciem dla armii i nie jest drogi. Drugą przydatną mocą jest oczywiście null zone. Zwłaszcza w kontekście derbów z innymi marinsami i ich tarczami.
Drugim wyborem z HQ był szef który w ogóle umożliwił wystawienie tej armii. Miał fista, tarczę i dobre chęci dzięki którym generalnie działał. Super koksem nie jest ale ma zadatki. Zwłaszcza jeśli ma kompana w postaci bibliotekarza który rzeczywiście skupił się na książkach zyskuje w oczach. Jednak jego największym plusem jest możliwość wystawienia zwykłych oddziałów motorów w troopsach.
Osobiście wziąłem dwa takowe o maksymalnej liczebności z fistami palnikami i obcęgami... ups meltami. I multimelatami na atak bajkach. Trochę nie wiem jak to zrobić by strzelać z tych melt i nie oddawać przeciwnikowi troopsa w prezencie ale to jest zagadnienie do dalszej eksploracji. Na razie punktem zaczepienia jest pojęcie battlowej pułapki ;). Może te oddziały na nowych zasadach nie mają jakiejś szczególnej siły przebicia zwłaszcza, że cały czas ilością ataków nie rozpiesczają ale za to za całkiem rozsądne punkty dostajemy sporo modeli. Jest o tyle istotne bo ilość oczywiście nie idzie w parze i o czymś takim jak skilled raiders możemy zapomnieć. A swoje potrafią zwłaszcza na rapidzie no i są szybkie a w końcu o to chodzi.
Podsumowując da się grać na motorach i spiderach bez poczucia przyjścia z nożami na strzelaninę co prawda łatwo nie będzie ale nigdy nie było więc bez nowości w tym względzie. Te są natomiast w army liście i dzięki nim można odkrywać temat na nowo unikając znużenia. Niby to samo ale inaczej i to momentami zdecydowanie inaczej. Co szczerze mówiąc mnie bardzo cieszy.
I może właśnie od tych ostatnich zacznę - szwadron dwóch z typhoon missile launcherami to dla mnie rewelacja i odkrycie sezonu grzewczego. Strzela bardzo dobrze i choć tani nie jest ale i tak ten wariant latajki marinsowej jest tańszy od tornado w darkach więc mogłoby być gorzej. A trzeba wziąć pod uwagę, że są o niebo uniwersalniejsze. No i ten zasięg który pozwala korzystać w pełni z dobrodziejstw piąto-edycyjnego covera. W ogóle można aktualnie bardzo śmiesznie konfigurować broń na spiderach i podejrzewam że jeszcze trochę testów mnie czeka z tą jednostką. Jednak pewne jest, że Typhony bardzo wysoko zawiesiły poprzeczkę dla reszty wariantów.
Kolejnym oddziałem który miałem w armii to trójkę atak bajków z ciężkimi bolcami. To samo co kiedyś tylko bez Panzerjagger za to zdecydowanie taniej. Na tyle tanio że haczy o niedorzeczność ale nie zamierzam szczególnie rozpaczać z tego powodu.
Dopełnieniem fastów był scout bajki z granatnikami i przerośniętym hommerem. Tia. Więc ten oddział ma potencjał. Chyba. Tylko ja nie jestem w stanie jeszcze go do końca dostrzec. Dla mnie największym atutem tego oddziału jest to że jest bardzo tani tyle, że tak jest póki im niczego nie damy bo jak tylko zaczniemy się rozpędzać z dodatkowymi opcjami koszt rośnie bardzo szybko. Zupełnie jak u dealera samochodów. Zwłaszcza, że opcji jest sporo i wszystkie robią wrażenie sensownych. Wydaje mi się, że trzeba mieć pomysł na ten oddział i umiar to ma szanse działać i nie kosztować hektara punktów.
Mój pomysł na zmotoryzowanych zwiadowców bazował na librze z teleportacją i czasem to działało. Pozwala to na jeszcze szybszą relokację albo zaskoczenie przeciwnika pojawieniem się np melt przy pojazadach. Jednak aktualnie libra sam w sobie jest turbo plewą przynajmniej jeśli się go porówna do poprzednio edycyjnego. Natomiast jest naprawdę niezłym wsparciem dla armii i nie jest drogi. Drugą przydatną mocą jest oczywiście null zone. Zwłaszcza w kontekście derbów z innymi marinsami i ich tarczami.
Drugim wyborem z HQ był szef który w ogóle umożliwił wystawienie tej armii. Miał fista, tarczę i dobre chęci dzięki którym generalnie działał. Super koksem nie jest ale ma zadatki. Zwłaszcza jeśli ma kompana w postaci bibliotekarza który rzeczywiście skupił się na książkach zyskuje w oczach. Jednak jego największym plusem jest możliwość wystawienia zwykłych oddziałów motorów w troopsach.
Osobiście wziąłem dwa takowe o maksymalnej liczebności z fistami palnikami i obcęgami... ups meltami. I multimelatami na atak bajkach. Trochę nie wiem jak to zrobić by strzelać z tych melt i nie oddawać przeciwnikowi troopsa w prezencie ale to jest zagadnienie do dalszej eksploracji. Na razie punktem zaczepienia jest pojęcie battlowej pułapki ;). Może te oddziały na nowych zasadach nie mają jakiejś szczególnej siły przebicia zwłaszcza, że cały czas ilością ataków nie rozpiesczają ale za to za całkiem rozsądne punkty dostajemy sporo modeli. Jest o tyle istotne bo ilość oczywiście nie idzie w parze i o czymś takim jak skilled raiders możemy zapomnieć. A swoje potrafią zwłaszcza na rapidzie no i są szybkie a w końcu o to chodzi.
Podsumowując da się grać na motorach i spiderach bez poczucia przyjścia z nożami na strzelaninę co prawda łatwo nie będzie ale nigdy nie było więc bez nowości w tym względzie. Te są natomiast w army liście i dzięki nim można odkrywać temat na nowo unikając znużenia. Niby to samo ale inaczej i to momentami zdecydowanie inaczej. Co szczerze mówiąc mnie bardzo cieszy.
Etykiety:
kodeksy,
nowości GW
środa, 26 listopada 2008
Garść linków do ładnych figur.
Okazało się że diorama z poprzedniej notki wygrała cały Golden Demon Polska ale nie oszukujmy się trudno mówić o jakiejś niespodziance. Bo zarówno jeśli chodzi o koncepcję jak i wykonoanie czy samo malowanie to po prostu pieściła zmysły. ALe na jednej dioramie wspólzawodnictwo się nie kończy, jeśli więc ktoś by chciał zobaczyć więcej prac konkursowych także i z innych kategorii to zapraszam na stronę Chest of Colors gdzie jest wstępny reportaż.
Mam nadzieję, że z czasem się pojawią jakieś pro-foty na oficjalnej stronie złotego-stwora-z-warpu-rodem bo to co jest aktualnie w galerii pokonkursowej chyba nie jest do końca aktualne. Natomiast jeśli ktoś by chciał zobaczyć więcej prac autorstwa zwycięzcy GD PL i przy okazji zdobywcy Slayer Sword w kształcie szabli, to z kolei zapraszam pod ten adres. Jest na co popatrzeć zresztą zdjęcie powyżej chyba spełnia funkcję reklamową wystarczająco dobrze :).
Etykiety:
ciekawsotka,
imprezy GW,
ładne
niedziela, 23 listopada 2008
Człowiek z pod'a.
W ten weekend w stolicy podziemnych pomarańczy odbyła się kolejna odsłona PGA czyli Poznań Game Arena a przy jej okazji Golden Deamon. Poziom był podobno bardzo wysoki - podobno ponieważ słabo się znam na technikach innych niż sprej i drajbrasz by nie powiedzieć, że wogóle. Ale opinia pochodzi od malarza więc nie mam powodów by nie wierzyć. Spośród wielu prac zdecydowanie się wyróżniała diorama z facetem który zamieszkał w dropodzie. Rewelacja, zresztą zerknijcie sami:Jakość zdjęć nie powala ale tak to jest przez szybę.
Przy okazji odbył się turniej 40ki na którym miałem okazję przetestować nowych marinsów wersja motorowa ale o tym szerzej później się rozpiszę.
Przy okazji odbył się turniej 40ki na którym miałem okazję przetestować nowych marinsów wersja motorowa ale o tym szerzej później się rozpiszę.
Etykiety:
ciekawsotka,
imprezy GW,
ładne
środa, 19 listopada 2008
Adeptus Agentus.. ups Arbites
Federalni są jak grzyby, najlepiej ich podlewać gównem i trzymać w ciemności.
Całkiem niedawno panowie pracujący pod szyldem BoLS'a opublikowali kolejny już swój mini-dex przywracając na stoły (przynajmniej w założeniu) prawie zapomnianą armię Adeptus Arbites. Zawsze ta formacja sił Imperialnych była przez Games Workshop głównie opisywana fluffem a mniej zasadami. Ostatnia lista tej armii pamiętająca czasy świetności 3-ciej edycji czai się gdzieś w archiwach Citadel Journal'a. Ludzie którzy tworzą publikacje dla łódki przyzwyczaili nas do naprawdę wysokiego poziomu swoich dzieł zwłaszcza w porownaniu do innych projektów fanowskich. Nie inaczej jest tym razem - w niewielkim pdfie kryje się całkiem mocna piguła klimatów sił specjalnych oraz specyficznego podejścia do prawa.
Mini Kodeks wzorem swoich większych braci został podzielony na trzy sekcje.
Zaczyna się od fluffu i w tej części mamy kompilację materiałów z drugiej edycji, necromundy i innych źródeł. Całość nie jest zbyt rozbudowana w końcu formuła mini-dex'u zobowiązuje. Jednak plusem tego jest to, że każdy może to przeczytać - trudno się tym znudzić i po prostu zanim dobrze się zacznie już się kończy. A jeśli komuś nadal mało może potraktować tą część jako zwiastun i punkt wyjścia do własnych poszukiwań. Jednak pomimo oszczędnej objętości ta sekcja dodatku dobrze pokazuje z jaką armią mamy do czynienia i można poczuć tak zwany klimat imperialnego CBŚ i CBA w jednym.
Potem mamy tzw. kolorowe strony na których możemy zobaczyć AA w pełnej krasie. Jest na nich również pokazane jak samemu zrobić na bazie dostępnych aktualnie w sprzedaży modeli własnych "policjantów" i niektóre ich zabawki. Poziom sekcji hobbystycznej wydaje mi się najniższy z całej publikacji. Ani konwersje nie są jakieś zaskakujące czy to wizualnie czy w swojej prostocie, ani też malowanie nie rzuca na kolana. Jednak jest to zrobione schludnie i może stanowić inspirację do własnych poszukiwań artystyczno-estetycznych. A to, że jest najniższy wynika też z mojej dobrej oceny reszty dex'u...
....a zwłaszcza jego części z army listem czyli tego co tygrysy lubią najbardziej. Armia nie wydaje się super wygięta w którąś stronę. Ma pewne ewidentne braki np. p-panc nie jest szczególnie rozbudowany wsród wojowników o spójność Imperium. I to ten daleko zasiegowy (laski) jak i krótko-zasięgowy (melta) co może komplikować walki z rebelianckimi szumowinami które dorwały się do czołgów. Jednak z prawem za plecami i tarczą przed twarzą nie problemów nie do rozwiązania.
Armia ma sporo zasad specjalnych i własnego sprzętu jednak nie są to rzeczy szczególnie mocne które by niszczyły balans gry (przy założeniu, że takowy istnieje). Jednak dzięki tym zbawkom otrzymujemy listę która ma własną specyfikę i charakter. Generalnie mamy do czynienia z z żołdakami których można umiejscowić gdzieś pomiędzy gwardzistą a marinsem którzy uwielbiają wszelkiej maści granatniki. I shotguny. I pałki z tarczami. W ogóle uwielbiają broń. Jednak pomimo tej sympatii poza brakami w walce z zagonami pancernym to również walka wręcz pomimo ciekawej zasady z minusami do trafiania nie jest ich żywiołem. Natomiast w 18" policjanci robią ciekawe rzeczy ze względu na drugi rodzaj pocisków w swoich shotgunach. Ta amunicja mianowicie nie wymaga LoS'a co może skomplikować życie przeciwnikom. Poza tym w w tej sekcji jest zawarte sporo innych ciekawych wynalazków więc warto zajrzeć nawet jeśli nie chce się zbierać tej armii. Warto docenić kreatywność autorów bo pomimo, że niektóre rozwiązania są naprawdę ciekawe to całość zdaje się trzymać równowagę.
Podsumowując kodeks z gatunku niebezpiecznych. Człowiek po lekturze nagle zaczyna mieć pomysły na "naprawdę fajne i klimatyczne" rozpiski i najchętniej by kupił już figurki bo na pewno można te konwersje zrobić lepiej niż "oni". "Poza tym to idealna armia na jakieś patrole czy ewentualnie turnieje par". Czyli całkiem spore niebezpieczeństwo dla portfela i czasu. Świadomi tego możecie po niego sięgnąć czując się ostrzeżonymi o zagrożeniach płynących z kontaktów z przedstawicielami Prawa Imperialnego. Bo po prostu warto.
-jeden z policjantów, w filmie Infiltracja o współpracy z FBI.
Mini Kodeks wzorem swoich większych braci został podzielony na trzy sekcje.
Zaczyna się od fluffu i w tej części mamy kompilację materiałów z drugiej edycji, necromundy i innych źródeł. Całość nie jest zbyt rozbudowana w końcu formuła mini-dex'u zobowiązuje. Jednak plusem tego jest to, że każdy może to przeczytać - trudno się tym znudzić i po prostu zanim dobrze się zacznie już się kończy. A jeśli komuś nadal mało może potraktować tą część jako zwiastun i punkt wyjścia do własnych poszukiwań. Jednak pomimo oszczędnej objętości ta sekcja dodatku dobrze pokazuje z jaką armią mamy do czynienia i można poczuć tak zwany klimat imperialnego CBŚ i CBA w jednym.
Potem mamy tzw. kolorowe strony na których możemy zobaczyć AA w pełnej krasie. Jest na nich również pokazane jak samemu zrobić na bazie dostępnych aktualnie w sprzedaży modeli własnych "policjantów" i niektóre ich zabawki. Poziom sekcji hobbystycznej wydaje mi się najniższy z całej publikacji. Ani konwersje nie są jakieś zaskakujące czy to wizualnie czy w swojej prostocie, ani też malowanie nie rzuca na kolana. Jednak jest to zrobione schludnie i może stanowić inspirację do własnych poszukiwań artystyczno-estetycznych. A to, że jest najniższy wynika też z mojej dobrej oceny reszty dex'u...
....a zwłaszcza jego części z army listem czyli tego co tygrysy lubią najbardziej. Armia nie wydaje się super wygięta w którąś stronę. Ma pewne ewidentne braki np. p-panc nie jest szczególnie rozbudowany wsród wojowników o spójność Imperium. I to ten daleko zasiegowy (laski) jak i krótko-zasięgowy (melta) co może komplikować walki z rebelianckimi szumowinami które dorwały się do czołgów. Jednak z prawem za plecami i tarczą przed twarzą nie problemów nie do rozwiązania.
Armia ma sporo zasad specjalnych i własnego sprzętu jednak nie są to rzeczy szczególnie mocne które by niszczyły balans gry (przy założeniu, że takowy istnieje). Jednak dzięki tym zbawkom otrzymujemy listę która ma własną specyfikę i charakter. Generalnie mamy do czynienia z z żołdakami których można umiejscowić gdzieś pomiędzy gwardzistą a marinsem którzy uwielbiają wszelkiej maści granatniki. I shotguny. I pałki z tarczami. W ogóle uwielbiają broń. Jednak pomimo tej sympatii poza brakami w walce z zagonami pancernym to również walka wręcz pomimo ciekawej zasady z minusami do trafiania nie jest ich żywiołem. Natomiast w 18" policjanci robią ciekawe rzeczy ze względu na drugi rodzaj pocisków w swoich shotgunach. Ta amunicja mianowicie nie wymaga LoS'a co może skomplikować życie przeciwnikom. Poza tym w w tej sekcji jest zawarte sporo innych ciekawych wynalazków więc warto zajrzeć nawet jeśli nie chce się zbierać tej armii. Warto docenić kreatywność autorów bo pomimo, że niektóre rozwiązania są naprawdę ciekawe to całość zdaje się trzymać równowagę.
Podsumowując kodeks z gatunku niebezpiecznych. Człowiek po lekturze nagle zaczyna mieć pomysły na "naprawdę fajne i klimatyczne" rozpiski i najchętniej by kupił już figurki bo na pewno można te konwersje zrobić lepiej niż "oni". "Poza tym to idealna armia na jakieś patrole czy ewentualnie turnieje par". Czyli całkiem spore niebezpieczeństwo dla portfela i czasu. Świadomi tego możecie po niego sięgnąć czując się ostrzeżonymi o zagrożeniach płynących z kontaktów z przedstawicielami Prawa Imperialnego. Bo po prostu warto.
Etykiety:
kodeksy,
twórczość fanowska,
zasady
niedziela, 16 listopada 2008
Liga needs You....
I nie tylko w postaci gracza zdobywającego w jego ramach punkty ale także jako osoby odpowiedzialnej za ich podliczanie. Bo jak to mawiają - samo się nie policzy. Co prawda za sprawą Piszcza i jego tajemnych makr w Excelu do sztucznej inteligencji w ramach Ogólnopolskiej Ligi Warhammera 40'000 nie jest daleko ale nadal potrzeba czynnika ludzkiego do tworzenia kolejnych aktualizacji rankingu. A ten czynnik jak pokazuje życie bywa zawodny i niestety tak też jest w przypadku najnowszej odsłony podsumowania ligowego. Ilość błędów w nim zawarta jest całkiem spora zwłaszcza jak się weźmie pod uwagę czas jaki oczekiwaliśmy na niego.
Myślę, że nadszedł czas, by ktoś nowy młody prężny posiadający i czas i ochotę powinien wziąć na swoje barki prowadzenia rankingu. Bo próba wepchnięcia tego między różne obowiązki zawodowe jak i prywatne nawet z pomocą różnych narzędzi w ramach tabelek bywa kłopotliwe a i czas poświęcany na to staje się bardziej odczuwalny.
Patrząc na takie ośrodki jak Szczecin czy Olsztyn gdzie pojawiają się mastery za którymi stoją całkiem młodzi ludzie i to działa to może czas by i część zadań ligowych została przejęta przez świeżą krew skoro się to sprawdza. Oczywiście nie wskazuje nikogo palcem bo ranking to sztandarowy produkt ligi więc ktoś kto się podejmie jego aktualizacji stawia się na świeczniku i to również całkiem niemałych oczekiwań. A dodatkowo ten sezon zapowiada się na najbardziej pasjonujący od lat więc i presja w okolicach marca na częste (i poprawne) aktualizacje będzie całkiem spora.
A apropo nowej generacji w lidze to trzeba pamiętać, że ktoś będzie musiał przejąć młotki od Vodeckiego aka odchodzący prezes i zorganizować je zarówno jeśli chodzi o głosowanie jak i samo ich rozdanie. Bo nie da się ukryć, że koncepcja się sprawdziła i jest godna kontynuacji więc szkoda by było gdyby gdzieś nam zaginęła.
Jak widać jest co robić w lidze i jeśli tylko ktoś się chce wykazać to będzie miał okazję. Pamiętaj zatem young apprentice liga needs You.
Myślę, że nadszedł czas, by ktoś nowy młody prężny posiadający i czas i ochotę powinien wziąć na swoje barki prowadzenia rankingu. Bo próba wepchnięcia tego między różne obowiązki zawodowe jak i prywatne nawet z pomocą różnych narzędzi w ramach tabelek bywa kłopotliwe a i czas poświęcany na to staje się bardziej odczuwalny.
Patrząc na takie ośrodki jak Szczecin czy Olsztyn gdzie pojawiają się mastery za którymi stoją całkiem młodzi ludzie i to działa to może czas by i część zadań ligowych została przejęta przez świeżą krew skoro się to sprawdza. Oczywiście nie wskazuje nikogo palcem bo ranking to sztandarowy produkt ligi więc ktoś kto się podejmie jego aktualizacji stawia się na świeczniku i to również całkiem niemałych oczekiwań. A dodatkowo ten sezon zapowiada się na najbardziej pasjonujący od lat więc i presja w okolicach marca na częste (i poprawne) aktualizacje będzie całkiem spora.
A apropo nowej generacji w lidze to trzeba pamiętać, że ktoś będzie musiał przejąć młotki od Vodeckiego aka odchodzący prezes i zorganizować je zarówno jeśli chodzi o głosowanie jak i samo ich rozdanie. Bo nie da się ukryć, że koncepcja się sprawdziła i jest godna kontynuacji więc szkoda by było gdyby gdzieś nam zaginęła.
Jak widać jest co robić w lidze i jeśli tylko ktoś się chce wykazać to będzie miał okazję. Pamiętaj zatem young apprentice liga needs You.
Etykiety:
młotki,
scena turniejowa
czwartek, 13 listopada 2008
Universal Rules Pack
Już od dłuższego czasu na liście sędziowskiej w wielkich bólach rodzą się zbiory poprawek czy może modyfikacji czterdziestki opatrzone zgrabnym nazwą którą zawarłem w tytule. Pierwsza część tego packu to rzeczywiście bardziej poprawki i gotowa jest do ściągnięcia ze strony ligowej. Natomiast druga to już bardziej modyfikacje i to budzące wiele kontrowersji nawet w samym, jakby nie było dosyć mało liczebnym gronie sędziowskim. Dodatkowo nie wszyscy mają poczucie, że dłubanie przy np. 3 rodzajach storm shieldów ma sens i może trzeba to zostawić tak jak jest. Czyli co kodeks to inny. W końcu to co najważniejsze i tak już jest załatwione w pierwszym odcinku URPów na czele z kwestią wysiadania z rhinosów Krwawych Aniołów czy przegrzewania się plazm wilków.
Pomijając trud w którym formułują się te propozycje trzeba sobie zadać pytanie po co one właściwie są tworzone. Za PKZ'tami stał jasny cel - są niejasne zasady to je wyjaśniamy i tak gramy w całej Polsce dzięki czemu unikamy przykrych niespodzianek. Ten system działał i nadal działa dzięki czemu na samym turnieju sędziom jest prościej bo odpada im sporo dysput a i graczom przed turniejem jest łatwiej już na etapie składania rozpiski bo są świadomi jak coś będzie działać. Z URP'ami tak prosto nie jest a już zwłaszcza z tymi kwestiami z drugiej ich części. Zakres ich ingerencji w mechanikę gry jest nie do przecenienia i często jest to po prostu zmiana zasad bez zmiany kosztu punktowego. Trudno mi sobie wyobrazić jak orgowie stosują ten pakiet w całości. Zbyt wiele spraw jest w nim kontrowersyjnych. Dodatkowo trzeba pamiętać, że autorzy koncepcji świadomi tego podkreślali, że w przeciwieństwie do PKZ'tów nie będzie presji na stosowanie URP'ów. Też patrząc na niektóre zapisy mam wątpliwości czy gracze oddolnie je będą wymuszać na organizatorach turnieji. Czasem więc ten pakiet będzie używany, czasem nie a jeszcze kiedy indziej może się trafić w połowa tych zapisów. Dzięki czemu turnieje będą jak pudełka czekoldek z Forresta Gump'a co akurat w tym przypadku nie jest szczególnie porządane.
Osobiście mając do wyboru bezsensowne lub po prostu nie podobające mi się zasady ale stałe, a zasady mniej lub bardziej "realne" ale różne w różnych miastach wolę te pierwsze. Dzięki temu przynajmniej wiem za co płacę kupując daną figurkę w sklepie czy po prostu planując armię. Wydaje mi się, że wychodzenie poza URP na etapie pierwszej części mija się z celem przynajmniej póki nie będzie czegoś na kosztalt powszechnie akceptowalnego kompromisu. Ale do takowego narazie droga wydaje się bardzo odległa. Można więc go ze spkojem poszukiwać a póki co grać wg. GW i kodeksowej nadrzędności. Zwłaszcza, że już URP v.2 na olsztyński master nie zdąży powstać a do następnego czyli Wojny Światów jeszcze trochę czasu pozostało.
Pomijając trud w którym formułują się te propozycje trzeba sobie zadać pytanie po co one właściwie są tworzone. Za PKZ'tami stał jasny cel - są niejasne zasady to je wyjaśniamy i tak gramy w całej Polsce dzięki czemu unikamy przykrych niespodzianek. Ten system działał i nadal działa dzięki czemu na samym turnieju sędziom jest prościej bo odpada im sporo dysput a i graczom przed turniejem jest łatwiej już na etapie składania rozpiski bo są świadomi jak coś będzie działać. Z URP'ami tak prosto nie jest a już zwłaszcza z tymi kwestiami z drugiej ich części. Zakres ich ingerencji w mechanikę gry jest nie do przecenienia i często jest to po prostu zmiana zasad bez zmiany kosztu punktowego. Trudno mi sobie wyobrazić jak orgowie stosują ten pakiet w całości. Zbyt wiele spraw jest w nim kontrowersyjnych. Dodatkowo trzeba pamiętać, że autorzy koncepcji świadomi tego podkreślali, że w przeciwieństwie do PKZ'tów nie będzie presji na stosowanie URP'ów. Też patrząc na niektóre zapisy mam wątpliwości czy gracze oddolnie je będą wymuszać na organizatorach turnieji. Czasem więc ten pakiet będzie używany, czasem nie a jeszcze kiedy indziej może się trafić w połowa tych zapisów. Dzięki czemu turnieje będą jak pudełka czekoldek z Forresta Gump'a co akurat w tym przypadku nie jest szczególnie porządane.
Osobiście mając do wyboru bezsensowne lub po prostu nie podobające mi się zasady ale stałe, a zasady mniej lub bardziej "realne" ale różne w różnych miastach wolę te pierwsze. Dzięki temu przynajmniej wiem za co płacę kupując daną figurkę w sklepie czy po prostu planując armię. Wydaje mi się, że wychodzenie poza URP na etapie pierwszej części mija się z celem przynajmniej póki nie będzie czegoś na kosztalt powszechnie akceptowalnego kompromisu. Ale do takowego narazie droga wydaje się bardzo odległa. Można więc go ze spkojem poszukiwać a póki co grać wg. GW i kodeksowej nadrzędności. Zwłaszcza, że już URP v.2 na olsztyński master nie zdąży powstać a do następnego czyli Wojny Światów jeszcze trochę czasu pozostało.
Etykiety:
scena turniejowa
poniedziałek, 10 listopada 2008
Demoniczne impresje
Od momentu premiery kodeksu Demonów minęło już parę dobrych miesięcy i cały ten czas przymierzałem się do napisania czegoś z tej okazji. Jednak co i rusz odkładałem to licząc na to, że uda mi się zagrać parę bitew tą armią dzięki czemu moja wiedza na temat tego dzieła twórców z GW będzie pełniejsza. Niestety nie udała mi się ta sztuka ale gra przeciw tej armii plus rozmowy z jej graczami dały mi pewien obraz tego kodeksu i tego co można z niego wycisnąć. A trzeba zaznaczyć, że ten obraz dostał żywszych kolorów i bardziej dynamicznego kontrastu wraz ze zmianą edycji.
Wystawienie demonów plus najważniejszy rzut na 3+ decydujący która ich połowa znajdzie się na stole w pierwszej turze, już od samego początku bitwy daje znać, że granie z demonami może być wyzwaniem dla obu przeciwników. Bowiem obie strony nie za bardzo wiedzą co się stanie - co nie za bardzo ułatwia planowanie czegokolwiek. Jak już na stole wylądują kreatury z warpa rodem to mogą się rozpierzchnąć dzięki 5-edycyjnemu bieganiu co pozwala im uniknąć karzącej ręki wszelakich placków. A może przy okazji uda im się wynegocjować ze stołem jakiś cover dzięki czemu nie będą musiały bazować wyłącznie na wbudowanym invie która poza dziełami Pana Zmian zachwycający nie jest. Na szczęście ;). Przynajmniej w kontekście nowych storm shieldów.
Poza paroma wyjątkami to jednostki z codexu demonów do najtwardszych nie należą, nadrabiają to jednak możliwościami i ceną. Rending z wuchtą ataków/power weapony/niezłe pestki na bazie za naprawdę przyzwoite punkty sprawiają, że poniekąd wymuszone przesunięcie akcentów na troopsy po zmianie edycji dla tej armii nie jest problemem bo te są po prostu wart brania. Wyjątkiem są kreatury z markiem Nurgla. Bo one są twarde - 5T i więcej oraz FnP sprawia, że zabijanie tego do najłatwiejszych nie należy. Tylko, że to działa w obie strony - dla nich zabicie czegowkolwiek jest równie trudne a to za sprawą dosyć ograniczonego potencjału w "grze ofensywnej". Nosiciele zarazy są jednostkami do walki wyłącznie za sprawą do tego, że nie mają nawet procy z S2 i 6" zasięgu. Bo jakby ją miały to były fundamentem Nurglowego SAFH'a. Kolejnym wyjątkiem od zasady o ograniczonej wyporności są Crushery Boga Krwi. T5, 3+ sejwa, 2 woundy w ilości 7+ daje spore szanse na przetwanie jedno turowego ostrzału przeciwnika. Co dziwne to na papierze jakoś dramatycznie to nie wygląda ale jak miałem okazje takowe spotkać to je błyskawicznie doceniłem. A w combacie 5+ inv i power weapon zmusza do chwili refleksji na temat szans powodzenia szarży na tą jednostkę. Tym co je równoważy to to, że ruszają się jak zwykła piechota co dla jednostki wyłącznie do walki wręcz nie jest super ale tu znowu pojawia się run który trochę to rekompensuje.
Nie chciałbym tu opisywać poszczególnych jednostek bo bym pewnie przynudzał, ale taką która to na pewno zasługuje na odnotowanie to Flamery Tzeentch'a. Delikatne, drogie, ale na zasięg palnika ultra-klierskie. Zwłaszcza na nowych zasadach templetów czyli sumowanie początkowej ilości hitów. No i brak cover'a i armour sejwa. Bardzo mocny oddział jeśli chodzi o strzelanie.
Większość armii demonów na stołach to jakieś mieszanki, ale zdarzają się również armie w całości jednego boga i jak się okazał na Halo Stars to może działać bo Michałku swoją radosną ferajną spod znaku okrwawionej siekiery był 6. Całkiem niezłe miejsce jak na mastera.
Po początkowej więc fali opinii odmawiających demonom potencjału pozwalającego z powodzeniem walczyć na turniejach może nadejść czas na rewizję tej opinii. Nadal jest armia bardzo losowa, która ma swoje bolączki - najnowszą z nich będzie null-zone (moc z nowych marinsow) jednak o sporym potencjale która mocno zyskała na nowych zasadach - ale też straciła na rendingu. A bitwa zagrana agresywnie przez gracza demonów w której scater się do niego uśmiechnie może byc traumą dla przeciwnika. Nadal jednak nie są to demony z battla rodem i dobrze bo jest to armia jednej rozpiski tylko z wieloma możliwościami w zależności od sympati w ramach czwórki bogów chaosu, którą można powalczyć i która za sprawą swoich zasad sprawia, że każdy moment bitwy jest ekscytujący.
Etykiety:
kodeksy
czwartek, 6 listopada 2008
Bunkier wersja pdf
Przyznam się szczerze, że do tej pory mój kontakt z periodykiem o wdzięcznej nazwie Firebase ograniczał się do procedury: ściągnąć pdf'a->przeczytać recenzje książek->pg dn ze zmienną częstotliwością->przeciagnięcie do kosza. Za każdym razem miałem nadzieje, że coś przykuje moją uwagę ale jakoś nigdy tak się nie stało, przynajmniej na tyle długi czas bym przeczytał jakiś dłuższy artykuł od początku do końca. Klikając, więc "save as" przy najnowszym, 8 już numerze
podświadomie oczekiwałem powielenia dotychczasowego scenariusza.
A tu niespodzianka. Nowy, jeszcze świeży, numer okazał się przynajmniej z mojej perspektywy naprawdę ciekawy i inspirujący. Ciekawy bo relacja z Games Day i wywiad z jego organizatorem nie przeciśnięta przez filtr marketingowej gadki charakterystyczny dla jakichkolwiek oryginalnego materiału by GW to rzecz warta uwagi i odnotowania.
Inspirujący bo tutorial jak zrobić space hulka (grę - nie model) w wersji podróżnej można z łatwością zaadaptować np. do Blood Bowl'a. Zresztą już takie pomysł chodziły nam, w Sztabie po głowach może to będzie niezbędny katalizator aka kop-w-zadek.
A to nie wszystko bo na deser mamy raport bitewny w którym na zdjęciach można dostrzec dobrze znane zarówno figury jak twarze. Chłopaki z Trójmiasta przygotowali ten materiał mamy więc w nowym Firebasie tak ukochany przez naszych komentatorów sportowych "polski ślad". Przy czym ten ślad to po przynajmniej t-rex'ie.
Jeśli więc ktoś jeszcze nie pobrał i chociaż nie przejrzał to polecam, bo po prostu warto.
podświadomie oczekiwałem powielenia dotychczasowego scenariusza.
A tu niespodzianka. Nowy, jeszcze świeży, numer okazał się przynajmniej z mojej perspektywy naprawdę ciekawy i inspirujący. Ciekawy bo relacja z Games Day i wywiad z jego organizatorem nie przeciśnięta przez filtr marketingowej gadki charakterystyczny dla jakichkolwiek oryginalnego materiału by GW to rzecz warta uwagi i odnotowania.
Inspirujący bo tutorial jak zrobić space hulka (grę - nie model) w wersji podróżnej można z łatwością zaadaptować np. do Blood Bowl'a. Zresztą już takie pomysł chodziły nam, w Sztabie po głowach może to będzie niezbędny katalizator aka kop-w-zadek.
A to nie wszystko bo na deser mamy raport bitewny w którym na zdjęciach można dostrzec dobrze znane zarówno figury jak twarze. Chłopaki z Trójmiasta przygotowali ten materiał mamy więc w nowym Firebasie tak ukochany przez naszych komentatorów sportowych "polski ślad". Przy czym ten ślad to po przynajmniej t-rex'ie.
Jeśli więc ktoś jeszcze nie pobrał i chociaż nie przejrzał to polecam, bo po prostu warto.
Etykiety:
ciekawsotka,
imprezy GW,
inne gry GW,
twórczość fanowska
wtorek, 4 listopada 2008
Halo Stars wersja masterowa.
Początkowo stwierdziłem, że nic nie napiszę o Halo Stars ponieważ nie za bardzo jest się do czego przyczepić a tworzenie laurki wydało mi się co najmniej nudne. Ale po chwili (trwającej kilka dobrych dni) refleksji doszedłem do wniosku, że taki turniej gdzie jedynymi minusami są jakieś tak naprawdę pierdy zasługuje na odnotowanie choćby ze względu na sam ten fakt. Zwłaszcza jeśli w zeszłym sezonie w Szczecinie był chelek który przekonał środowisko do tego, że warto by w tym mieście odbył się master. I teraz można już powiedzieć, że przeknał na dłużej niż rok.
Niektórym, których było całkiem sporo, stoły się nie podobały i niestety całkiem słusznie ponieważ przestrzały czasem były parafrazując kawał o diable i niewypowiedzianych odległościach:
-widzisz koniec zasięgu?
-tia.
-to jeszcze do krawędzi.
Mi osobiście defilca ani razu nie udało się schować w całości. Mam jednak wrażenie, że jest to cały czas trauma post-edycyjna czyli wynika to ze zmian w LoSie w prowadzonych wraz z 5 edycją. I chyba graczom nie pozostaje nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i czekać aż orgowie w poszczególnych ośrodkach dokonują koniecznego updatu swoich zasobów terenowych.
After-party było w tym samym miejscu co rok temu i pomimo, że tym razem się nie odbywał żaden mecz to i tak było tłoczno, głośno i z sporą ilością dymu. Jednak dla chcącego nic trudnego i udało się znaleźć rozwiązanie i tej sytuacji dzięki czemu gwiazdą wieczoru stał się słowik. Swoją drogą jeśli zarzuty wobec master są takie, że dym był w knajpie (zaskakujące, prawda?) to jednak należy uznać go za imprezę całkiem udaną. Na pewno gdyby ktoś z orgów był w lokalu dłużej to by to nie zaszkodziło jednak jak duzi chłopcy daliśmy sobie radę i z zaskakującymi rachunkami.
Na temat samego grania w moim wykonaniu nie będę się szczególnie rozwodził bo i nie ma nad czym. Ograniczę się do stwierdzenia, że to co działa na 1600 punktów niekoniecznie będzie się sprawdzać na 2000 po dołożeniu kilku zabawek. Zwłaszcza jeśli te zabawki to między innymi takie all-stars kodeksu chaosu jak małe demony, spawn i shooty dred. Co jedna jednostka to lepsza. Shooty dred ma na swoim koncie rhinosa (mojego), spawna (nie będę pisał czyjego bo i tak był jeden na turnieju - zaskakujące, prawda?) i dobrowolne próby skopania po kostach najpierw Dużego zombiak a później Bloodthirstera. Przypominam - shooty. Spawn się przydał by dred miał do czego strzelać - nie ma co - mego użyteczne 40 punktów. Dla zainteresowanych polecam porównanie crusherera khorna z spawnem w końcu oba kosztują tyle samo. O małych demonach mogę napisać, że pojawiały się i znikały. Nawet piąto-edycyjny nacisk na troopsy im nie pomógł. Wniosek po tym turnieju jest taki, że jak coś w chaosie nie zajmuje slotu to to z czegoś wynika. W końcu w kontaktach z bóstwami chaosu nie ma nic za darmo...
A skoro już się pojawił temat troopsów i nowych zasad zajmowania celi to warto odnotować, że orgowie wykazali się sporą odwagę używając na tym turnieju wydawałoby się niepopularnego systemu punktowania czysto piąto-edycyjnego. I trzeba przyznać, że się sprawdził. Na tyle przynajmniej, że zwycięzca był jeden ;) W tym miejscu w pełnie zasłużone graki dla Sławka z Wrocławia. Zresztą jak pokazują wyniki ankiety na stronie ligowej taki system ma całkiem spory procent zwolenników wśród graczy.
Szczerze mówiąc jestem przekonany, że za rok w mieście Gryfa jeśli nie nastąpi jakaś apokalipsa również będize master i ma nadzieję, że zjawi się na nim więcej osób niż na tym ponieważ najzwyczajniej w świecie warto. Choćby dla kart graczy - kto nie widział bo nie był niech żałuje jest czego. Ale już za rok można nadrobić :).
Niektórym, których było całkiem sporo, stoły się nie podobały i niestety całkiem słusznie ponieważ przestrzały czasem były parafrazując kawał o diable i niewypowiedzianych odległościach:
-widzisz koniec zasięgu?
-tia.
-to jeszcze do krawędzi.
Mi osobiście defilca ani razu nie udało się schować w całości. Mam jednak wrażenie, że jest to cały czas trauma post-edycyjna czyli wynika to ze zmian w LoSie w prowadzonych wraz z 5 edycją. I chyba graczom nie pozostaje nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i czekać aż orgowie w poszczególnych ośrodkach dokonują koniecznego updatu swoich zasobów terenowych.
After-party było w tym samym miejscu co rok temu i pomimo, że tym razem się nie odbywał żaden mecz to i tak było tłoczno, głośno i z sporą ilością dymu. Jednak dla chcącego nic trudnego i udało się znaleźć rozwiązanie i tej sytuacji dzięki czemu gwiazdą wieczoru stał się słowik. Swoją drogą jeśli zarzuty wobec master są takie, że dym był w knajpie (zaskakujące, prawda?) to jednak należy uznać go za imprezę całkiem udaną. Na pewno gdyby ktoś z orgów był w lokalu dłużej to by to nie zaszkodziło jednak jak duzi chłopcy daliśmy sobie radę i z zaskakującymi rachunkami.
Na temat samego grania w moim wykonaniu nie będę się szczególnie rozwodził bo i nie ma nad czym. Ograniczę się do stwierdzenia, że to co działa na 1600 punktów niekoniecznie będzie się sprawdzać na 2000 po dołożeniu kilku zabawek. Zwłaszcza jeśli te zabawki to między innymi takie all-stars kodeksu chaosu jak małe demony, spawn i shooty dred. Co jedna jednostka to lepsza. Shooty dred ma na swoim koncie rhinosa (mojego), spawna (nie będę pisał czyjego bo i tak był jeden na turnieju - zaskakujące, prawda?) i dobrowolne próby skopania po kostach najpierw Dużego zombiak a później Bloodthirstera. Przypominam - shooty. Spawn się przydał by dred miał do czego strzelać - nie ma co - mego użyteczne 40 punktów. Dla zainteresowanych polecam porównanie crusherera khorna z spawnem w końcu oba kosztują tyle samo. O małych demonach mogę napisać, że pojawiały się i znikały. Nawet piąto-edycyjny nacisk na troopsy im nie pomógł. Wniosek po tym turnieju jest taki, że jak coś w chaosie nie zajmuje slotu to to z czegoś wynika. W końcu w kontaktach z bóstwami chaosu nie ma nic za darmo...
A skoro już się pojawił temat troopsów i nowych zasad zajmowania celi to warto odnotować, że orgowie wykazali się sporą odwagę używając na tym turnieju wydawałoby się niepopularnego systemu punktowania czysto piąto-edycyjnego. I trzeba przyznać, że się sprawdził. Na tyle przynajmniej, że zwycięzca był jeden ;) W tym miejscu w pełnie zasłużone graki dla Sławka z Wrocławia. Zresztą jak pokazują wyniki ankiety na stronie ligowej taki system ma całkiem spory procent zwolenników wśród graczy.
Szczerze mówiąc jestem przekonany, że za rok w mieście Gryfa jeśli nie nastąpi jakaś apokalipsa również będize master i ma nadzieję, że zjawi się na nim więcej osób niż na tym ponieważ najzwyczajniej w świecie warto. Choćby dla kart graczy - kto nie widział bo nie był niech żałuje jest czego. Ale już za rok można nadrobić :).
Etykiety:
scena turniejowa
sobota, 1 listopada 2008
Powrót z zaświatów
Dopasowując się do aktualnego od paru lat trendu amerykanizacji naszej kultury postanowiłem też jakoś uczcić Halloween. W ramach zjaw i duchów wystąpią niepublikowane/limitowane figurki. Za link podziękowania dla Krisa który wrzucił go na Sztabie ale, że nie wszyscy tam zaglądają a szkoda byłoby go przegapić bo niektóre modele są naprawdę ciekawe. Polecam wszystkie działy nie tylko 40kowy - kawał prawdziwego old-skool'u.
Jęśli któryś wzór Was przestraszy (o co nie będzie trudno ;)) nie musicie wysyłać cukierków, i bez nich "dobrze wyglądam" :D.
Jęśli któryś wzór Was przestraszy (o co nie będzie trudno ;)) nie musicie wysyłać cukierków, i bez nich "dobrze wyglądam" :D.
Etykiety:
ciekawsotka,
inne gry GW,
twórczość fanowska
czwartek, 30 października 2008
Mono, stereo czy może 5+1?
Człowiek kupuje swoje przysłowiowe pierwsze HQ i dwa troopsy tworząc fundament pod swoją pierwszą armię. Rozgrywa n-dziesiąt bitew w między czasie robiąc kolejne zakupy. Wraz z nimi w zwykłym FOCie przestaje starczać slotów by wystawić wszystko to co się po pułkach i innych kartonach czai. Jednak wraz z doświadczeniem w grze swoją armią przychodzi znużenie które najczęściej mija wraz z nową edycją podstawki bądź kolejną odsłoną kodeksu (chyba, że się gra SW lub DE). Ale i tak w pewnym momencie pojawia się pomysł zaczęcia bądź po prostu kupienia nowej armii. Jest to naturalna kolej rzeczy i pytanie brzmi nie "czy" lecz wyłącznie "kiedy" taka koncepcja się zrodzi. Może to się odbyć na zasadzie płynnego przejścia np. od gwardii do inkwizycji, bądź poprzez realizacje swoich "ukrytych pragnień" np. człowiek strzelał z 9 oblitów przez ostatnie 3 lata to z chęcią by komuś tak po prostu lutnął więc zaczyna się interesować dajmy na to Bladziami.
Zanim jednak się dojdzie do tego etapu w zabawie w to hobby to człowiek jeżdżąc po turniejach przez dłuższy czas ma szanse stać się symbolem danej armii (lub armia symbolem człowieka). I tak na przykład przez długi Eman kojarzył się wszystkim wyłącznie z kolorem czerwonym z "delikatnym" czarnym akcentem a z kolei Brajtman z małymi niebieskim ludzikami. Jednak aktualnie pierwszy bladź RP otworzył własną bocznicę kolejową, a dotychczasowy zawiadowca udał się na wycieczkę objazdową gdzie poznaje na nowo różne nacje galaktyki.
Z jednej strony fajnie mieć parę armii i móc co turniej zagrać czymś z zupełnie innej bajki. Raz jakieś eldary potem jakiś safh'ik a jeszcze później jacyś psychopaci z chainswordami. Trudno przy takiej mnogości się znudzić a i wachlarz bodźców jakby rozleglejszy niż przy trzymani się jednej armii. JMam jednak wrażenie, że mając tyle hipotetycznych możliwości to i tak najczęściej człowiek się ogranicza do najpopularniejszych bądź sprawdzonych rozwiązań mało wnosząc od siebie do samej rozpiski. Nie mówię, że się rozpy kseruje ale jednak nie dostrzega się jednak tych wszystkich smaczków. (Vladd jest wyjątkiem potwierdzającym regułę ;)).
Z kolei katowanie ciągle tego samego army listu ma swoje uroki. Człowiek składając kolejne wariacje na ten sam temat ma poczucie zdobywania wiedzy tajemnej. Zwłaszcza jeśli maltretowany army list nie jest super popularny łatwo o takie wrażenie. Każde nowe odkryte grywalne rozwiązanie daje też wielką satysfakcję na długo przed samą bitwą. Dobrym przykładem są kolejne szalone koncepcje wilkowe. Inna sprawa, że najczęściej wystawiając coś po raz pierwszy to to coś ginie na samym początku bitwy i trzeba kolejnych starć by ocenić rzeczywistą przydatność tego czegoś. A co jest najfajniejsze to bardzo często pomimo grania jedną armią nie wystawia się dwóch takich samych armii na turniej bo cały czas kusi by coś tam jeszcze podkręcić w rozpisce. Jest to zabawa zbliżona do ustawiania bolidu pod konkretny weekend w Formule 1. Tu jest taki sam mechanizm, oczywiście jest jakiś core armii ale zawsze jest trochę punktów na freestyle związany z np większym stężeniem jednej armii na liście zgłoszeń. Zwłaszcza eldarzy potrafią tak wpływać na rozpiski innych.
A i tak najlepsze w tym wszystkim jest to, że niezależnie od tego czy ktoś chce mieć wszystkie armie czy tylko jedną ale ze wszystkim i to we wszystkich odmianach to można się równie dobrze bawić. I w tym momencie nie ma znaczenia czy gramy wyłącznie towarzysko czy głównie turniejowo.
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa,
zasady
poniedziałek, 27 października 2008
Rzut sezonu
Halo Stars, bitwa z chaosem, strzał z melty do landka w tle...
Pierwszy raz mi się coś takiego udało. No ale derby chaosu o przywództwo w XIV krucjacie mają tą atmosferę rodem z Warp'a....
Pierwszy raz mi się coś takiego udało. No ale derby chaosu o przywództwo w XIV krucjacie mają tą atmosferę rodem z Warp'a....
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa
piątek, 24 października 2008
Obyś żył w interesujących czasach
Zazwyczaj o tej porze sezonu już było "po ptokach" tzn. Vladdi sukcesywnie z każdym kolejnym turniejem powiększał swoją przewagę nad resztą stawki. Jednak dziś wchodzę na stronę główna ligówki a tam w czubie tabeli "warszafka" ;). Mam wrażenie, że w tych wynikach nie jest uwzględniona Arena którą bądź co bądź Vladdi wygrał a np. Złego z tego co pamiętam w ogóle na niej nie było. A nie da się ukryć, że na pewno miałoby przełożenie na kolejność w czołówce. Nie zmienia to jednak faktu, że ten sezon wydaje się być jednym z bardziej wyrównanych od dłuższego czasu. Chyba nawet odkąd pamiętam.
Przyznam się szczerze, że naprawdę jestem ciekaw sytuacji w rankingu po Halo Stars bo o ile nawet moje własne miejsce aktualnie już średnio mnie interesuje to jednak walka o zwycięstwo w lidze może być naprawdę pasjonująca. Zwłaszcza, że dla części graczy zwycięstwa Vladdiego w kolejnych sezonach stał się rzeczą wręcz naturalną i może nawet już w założeniu permanentną. Taki sezon z batalią po ostatni turniej byłby dla nas wszystkich odświeżający. I szczerze mówiąc nie mam swojego faworyta wśród zawodników bezpośrednio zaangażowanych w walkę o pierwsze miejsce. Dla mnie całości tej zabawy dodatkowego smaczku dodaje fakt, że wygrany zgarnia nie tylko chwałę i sławę lecz również opaskę kapitana na Euro. A to już samo w sobie wydaje się być "całkiem, całkiem" nagrodą. W końcu sam wyjazd na tą imprezę by pograć jest fajną przygodą a bycie kapitanem to już w ogóle "chwała na dzielni". Nie da się ukryć, że gdyby Vladd został zdetronizowany to jego następca w siodle lidera reprezentacji zastałby poprzeczkę zawieszoną niezwykle wysoko.
Gdyby takie sezony jak ten gdzie zmagania o wygraną trwały by do ostatniego mastera (a może i dłużej) miałby się stać teraz częstsze można by pomyśleć o koszulce lidera która aktualny hmmm - lider mógłby nosić na masterach. Z drugiej strony nie musi to być odzież może to być kostka-turówka lub inny gadżet. Taki miły akcent i dla samego zainteresowanego jak i dla jego przeciwników. Jednak przyznawanie takiego czegokolwiek wymaga jednej rzeczy - aktualnego rankingu a to wydaje się być nawet na nowej stronie ligowej towar wybitnie deficytowy...
Przyznam się szczerze, że naprawdę jestem ciekaw sytuacji w rankingu po Halo Stars bo o ile nawet moje własne miejsce aktualnie już średnio mnie interesuje to jednak walka o zwycięstwo w lidze może być naprawdę pasjonująca. Zwłaszcza, że dla części graczy zwycięstwa Vladdiego w kolejnych sezonach stał się rzeczą wręcz naturalną i może nawet już w założeniu permanentną. Taki sezon z batalią po ostatni turniej byłby dla nas wszystkich odświeżający. I szczerze mówiąc nie mam swojego faworyta wśród zawodników bezpośrednio zaangażowanych w walkę o pierwsze miejsce. Dla mnie całości tej zabawy dodatkowego smaczku dodaje fakt, że wygrany zgarnia nie tylko chwałę i sławę lecz również opaskę kapitana na Euro. A to już samo w sobie wydaje się być "całkiem, całkiem" nagrodą. W końcu sam wyjazd na tą imprezę by pograć jest fajną przygodą a bycie kapitanem to już w ogóle "chwała na dzielni". Nie da się ukryć, że gdyby Vladd został zdetronizowany to jego następca w siodle lidera reprezentacji zastałby poprzeczkę zawieszoną niezwykle wysoko.
Gdyby takie sezony jak ten gdzie zmagania o wygraną trwały by do ostatniego mastera (a może i dłużej) miałby się stać teraz częstsze można by pomyśleć o koszulce lidera która aktualny hmmm - lider mógłby nosić na masterach. Z drugiej strony nie musi to być odzież może to być kostka-turówka lub inny gadżet. Taki miły akcent i dla samego zainteresowanego jak i dla jego przeciwników. Jednak przyznawanie takiego czegokolwiek wymaga jednej rzeczy - aktualnego rankingu a to wydaje się być nawet na nowej stronie ligowej towar wybitnie deficytowy...
Etykiety:
scena turniejowa
środa, 22 października 2008
Ten magiczny tydzień.
Trochę wstyd się przyznać ale wyjazd na Halo Stars będzie moją pierwszą wycieczką na mastera w tym sezonie. Jednak tłumaczę to sobie, że kiedyś musiał przyjść czas żniw w działce turnieji dla lenistwa i życia pozafigurkowego. Ale już w zeszłym roku sobie obiecałem, że w miarę możliwości wrócę do Szczecina na kolejną odsłonę znaku firmowego chłopaków z klubu Monolit. I tym razem ani lenistwo ani inne czynniki nie mogły mnie zatrzymać tak jak to miało miejsce przy okazji Trójmiejskiej Herezji czy Areny. Poza tym nie da się ukryć, że łatwiej się zmobilizować do wyjazdu gdy wiadomo, że nie zabraknie ziomalstwa w koszulkach klubowych. Bo nie da się ukryć, że tak jak kiedyś nawzajem się nakręcaliśmy do kolejnych wypadów z Poznania tak od jakiegoś czasu działało to wręcz w drugą stronę. Tym bardziej miło załapać się na taki zaskakujący i spontaniczny zryw. Myślę, że opinie które przywieźliśmy po zeszłorocznej imprezie miały całkiem spory wpływ na fakt, że tyle ludzi zdecydowało się na spakowanie figsów.
W tygodniu poprzedzającym każdego mastera najlepsze jest oczekiwanie. To trochę jak z gwiazdką w dzieciństwie a konkretnie prezentami. Może nie ta skala ale radocha w sumie podobna (z wiekiem człowiekowi wymagania spadają). Nawet można dostrzec dodatkowe podobieństwo pomiędzy wielkim porządkami domowymi a ogarnianiem armii. Jakby ktoś poszukiwał oryginalnej metody promocji swojego mastera czy chelka mógłby pójść za ciosem czy raczej skojarzeniem i ludzią zgłoszonym na 2 tygodnie przed imprezą rozsyłać czekoladki w kształcie boltera na ostatnie 10 dni oczekiwania na TEN weekend. Mogły by nawet być z alkoholem - fani nalewek wiśniowych byliby wniebowzięci.
Cały tydzień człowiek ma świadomość, że w weekend odpocznie, w sposób równie specyficzny co i skuteczny. Bo zarywanie dwóch nocek z rzędu stanie po kilka(naście) godzin przy stołach duszenie w sobie negatywnych emocji po kolejnym combie jedynkowym i do tego na deser jakieś after-party w dymie trudno nazwać wypoczynkiem. Ale odskocznią jak najbardziej i z tej koncentracji przez te kilkadziesiąt godzin weekendu na hobby w towrzystwie takich samych fascynatów wynika siła relaksu masterowego. Kiedyś czytałem artykuł o graczach RPG gdzie autor zarzucał takiej rozrywce eskapizm który u graczy może wywoływać problem z przystosowaniem do życia w normalnym społeczeństwie. Mam wrażenie, że ten "specjalista" podobne wnioski wysnuł na bazie harmonogramu aktywności przeciętnego 40kowicza na masterze, jednak czasem po prostu trzeba odpocząć inaczej niż zwykle. A myślę, że ludziom siedzących nocami z kijem nad jeziorem również na podobnej zasadzie można by zarzucić eskapizm.
Muszę się przyznać, że się stęskniłem za tym czasem przed samym masterem. Za perspektywą spotkania z dobrymi znajomymi, pogadania o 40kce i nie tylko, zagrania bitewki z kimś nowym. Albo z kimś z kim się nie widziało wieki. Brakowało mi trochę tego i nawet nie miałem świadomości jak bardzo.
Będzie się działo.
W tygodniu poprzedzającym każdego mastera najlepsze jest oczekiwanie. To trochę jak z gwiazdką w dzieciństwie a konkretnie prezentami. Może nie ta skala ale radocha w sumie podobna (z wiekiem człowiekowi wymagania spadają). Nawet można dostrzec dodatkowe podobieństwo pomiędzy wielkim porządkami domowymi a ogarnianiem armii. Jakby ktoś poszukiwał oryginalnej metody promocji swojego mastera czy chelka mógłby pójść za ciosem czy raczej skojarzeniem i ludzią zgłoszonym na 2 tygodnie przed imprezą rozsyłać czekoladki w kształcie boltera na ostatnie 10 dni oczekiwania na TEN weekend. Mogły by nawet być z alkoholem - fani nalewek wiśniowych byliby wniebowzięci.
Cały tydzień człowiek ma świadomość, że w weekend odpocznie, w sposób równie specyficzny co i skuteczny. Bo zarywanie dwóch nocek z rzędu stanie po kilka(naście) godzin przy stołach duszenie w sobie negatywnych emocji po kolejnym combie jedynkowym i do tego na deser jakieś after-party w dymie trudno nazwać wypoczynkiem. Ale odskocznią jak najbardziej i z tej koncentracji przez te kilkadziesiąt godzin weekendu na hobby w towrzystwie takich samych fascynatów wynika siła relaksu masterowego. Kiedyś czytałem artykuł o graczach RPG gdzie autor zarzucał takiej rozrywce eskapizm który u graczy może wywoływać problem z przystosowaniem do życia w normalnym społeczeństwie. Mam wrażenie, że ten "specjalista" podobne wnioski wysnuł na bazie harmonogramu aktywności przeciętnego 40kowicza na masterze, jednak czasem po prostu trzeba odpocząć inaczej niż zwykle. A myślę, że ludziom siedzących nocami z kijem nad jeziorem również na podobnej zasadzie można by zarzucić eskapizm.
Muszę się przyznać, że się stęskniłem za tym czasem przed samym masterem. Za perspektywą spotkania z dobrymi znajomymi, pogadania o 40kce i nie tylko, zagrania bitewki z kimś nowym. Albo z kimś z kim się nie widziało wieki. Brakowało mi trochę tego i nawet nie miałem świadomości jak bardzo.
Będzie się działo.
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa
niedziela, 19 października 2008
Warhammer 40K - opis świata mrocznej przyszłości
Taka prelekcja odbędzie się w listopadzie w Poznaniu. Konkretnie 12stego który przypada na środę. Podejrzewam, że ludzie z poza pyrcity nie będą się fatygować w środku tygodnia na taką raczej ciekawostkę niż konkret więc oczywiście jeśli nic mnie nie powstrzyma i dotrę to zdam relację. Zresztą mam nadzieję, że ekipa sztabTV również dotrze na miejsce z kamerą i zaprezntujemy jakiś materiał video z tego wykładu.
Biorąc pod uwagę, że za tym spotkaniem stoi klub fantastyki to zgaduje, że całość będzie bardziej zaprezentowana przez pryzmat rpg'a 40kowego. Co może być ciekawą odmianą od perspektywy bitewniakowej w której szary mieszkaniec Imperium jest najczęściej sprowadzony do roli statystyki strat wśród ludności cywilnej. Cieszy mnie ta prelekcja ponieważ z fabularną odsłoną świata gdzie jest tylko wojna jeszcze nie miałem styczności. Może to będzie ten niezbędny kopniak który sprawi, że coś drgnie u mnie w tym temacie. Jednak brak aktywności w tym temacie nie wynikał z braku chęci a raczej czasu, który jakoś nie chce się rozciągnąć.
Etykiety:
ciekawsotka,
RPG
środa, 15 października 2008
Ligowa is back...
Strona ligowa wróciła i to w wielkim stylu. Co prawda interfejs momentami wydaje mi się mało czytelny ale może to być po prostu kwestia przyzwyczajenia a raczej jego braku. Jednak już pierwsze dni działalności ligi40k.com pokazały jak ważne to jest miejsce dla naszego hobby. Przynajmniej jeśli chodzi o jego turniejowy wymiar. Nie ukrywajmy, że piąta edycja oraz kodeks marinsów wywołały sporo kontrowersji które wymagają jakiś zdecydowanych ruchów od ludzi odpowiedzialnych za turnieje w naszym kraju. A opcja każdy sobie panem i władcą na swoim krańcu Polski nie jest szczególnie szczęśliwa, bo jak pokazały PKZ'ty to nawet jeśli jakieś uściślenia nie są obowiązkowe i nie są powszechnie uwielbiane to okazują się być niezbędne bo po prostu ludzie chcą wiedzieć zanim kupią jakąś armię jak ona będzie działać. I nie chcą być wraz z opuszczeniem rodzinnych stron niemile zaskoczeni jakąś interpretacją.
Aktualnie na forum ligowy zarówno w dziale ogólnym jak i sędziowskim toczą się dyskusję na temat URP - Universal Rules Pack. Nie do końca wiem z czego wynika anglojęzyczna nazwa tego projektu, bo nie obiło mi się o uszy/oczy nic o jego związkach z np. następnym Euro. Ale na pewno dobrze i dumnie brzmi choć nie wiem czy opcja niemiecko-języczna nie byłaby jeszcze bardziej zacna. Odkładając żarty na bok mam wrażenie, że jest to jedna z istotniejszych kwestii z którą sędziowie musieli się do tej pory zmierzyć. Póki co są na etapie który bym może nieco złośliwie określił jako "wybieranie metody głosowania" czyli dyskusja jeszcze rozstrzyga się o fundamentalne kwestie. Jednak mam wrażenie, że o nie tak naprawdę się rozchodzi i jak już to zostanie ustalone reszta będzie naturalna konsekwencją. Oczywiście dla graczy Tau czy Eldarów te rozstrzygnięcia nie są jakieś super istotne raczej wyłącznie na zasadzie, że potencjalnego wroga trzeba znać. Jednak dla graczy BA mieć włazy w Rhinosie a nie mieć może czasem mieć znaczenie. Ja wiem, że aktualnie już można biegać ale czasem nawet marins chce rozprostować nogi. Ale poprawienie tego, to oczywista oczywistość obojętnie jakie werdykty zapadną wsród sędziów. Natomiast danie 1szej kompani DA tarcz z 3+ inva, a drugiej możliwość boostowania przed bitwą już takie oczywiste nie jest. A takie rozwiązanie również ma swoich zwolenników. Jak widać ciężar gatunkowy potencjalnych zmian dla niektórych armii może mieć drastyczne znaczenie. Warto więc nawet nie będąc sędzią ale pojawiając się czasem na turniejach by po prostu odkurzyć figurki zobaczyć co w trawie piszczy. Można w ten sposób uniknąć sporego zaskoczenia zjawiając się przy następnej okazji na jakimś lokalu i widząc w pierwszej turze stado czarnych motorów i beżowych terminatorów prze samym nosem.
Aktualnie na forum ligowy zarówno w dziale ogólnym jak i sędziowskim toczą się dyskusję na temat URP - Universal Rules Pack. Nie do końca wiem z czego wynika anglojęzyczna nazwa tego projektu, bo nie obiło mi się o uszy/oczy nic o jego związkach z np. następnym Euro. Ale na pewno dobrze i dumnie brzmi choć nie wiem czy opcja niemiecko-języczna nie byłaby jeszcze bardziej zacna. Odkładając żarty na bok mam wrażenie, że jest to jedna z istotniejszych kwestii z którą sędziowie musieli się do tej pory zmierzyć. Póki co są na etapie który bym może nieco złośliwie określił jako "wybieranie metody głosowania" czyli dyskusja jeszcze rozstrzyga się o fundamentalne kwestie. Jednak mam wrażenie, że o nie tak naprawdę się rozchodzi i jak już to zostanie ustalone reszta będzie naturalna konsekwencją. Oczywiście dla graczy Tau czy Eldarów te rozstrzygnięcia nie są jakieś super istotne raczej wyłącznie na zasadzie, że potencjalnego wroga trzeba znać. Jednak dla graczy BA mieć włazy w Rhinosie a nie mieć może czasem mieć znaczenie. Ja wiem, że aktualnie już można biegać ale czasem nawet marins chce rozprostować nogi. Ale poprawienie tego, to oczywista oczywistość obojętnie jakie werdykty zapadną wsród sędziów. Natomiast danie 1szej kompani DA tarcz z 3+ inva, a drugiej możliwość boostowania przed bitwą już takie oczywiste nie jest. A takie rozwiązanie również ma swoich zwolenników. Jak widać ciężar gatunkowy potencjalnych zmian dla niektórych armii może mieć drastyczne znaczenie. Warto więc nawet nie będąc sędzią ale pojawiając się czasem na turniejach by po prostu odkurzyć figurki zobaczyć co w trawie piszczy. Można w ten sposób uniknąć sporego zaskoczenia zjawiając się przy następnej okazji na jakimś lokalu i widząc w pierwszej turze stado czarnych motorów i beżowych terminatorów prze samym nosem.
Etykiety:
scena turniejowa
poniedziałek, 13 października 2008
SM - pierwsze wrażenia.
W piątek w końcu wpadł mi w ręce nowy kodeks Space Marines dzięki czemu mogłem się zapoznać z zmianami w najpopularniejszej armii systemu. Wcześniejsze plotki czy następne przecieki kłóciły się z moim wygodnictwem i nawet zebrane razem w moim odczuciu nie były wystarczająco wygodne w przeglądaniu. Sporo więc tego co dla dużej grupy zainteresowanych było oczywistością dla mnie okazało się nowością. Zanim pokuszę się na jakąś szerszą relację kodeksu ograniczę się do paru "pierwszych wrażeń".
1. Marinsi nie są już bezbronni nawet bez boltera. Teraz mogą zabijać własnym kodeksem - jest wystarczająco ciężki. W razie braku wrogów mogą wbijać pale mostowe nim.
2. Podręcznik jest słaby graficznie - okładka jest mocno średnia ale to kwestia gustu i już poznałem osoby którym się podoba. Najgorsze jednak są strony kolorowe - za dużo na nich zdjęć figur przez co zlewają się w jedną kolorową plamę. Strony monochromatyczne nie są wiele lepsze bo o ile są czytelne to grafiki nie rzucają na kolana. Ale z drugiej strony też nie są brzydkie. Po prostu po kodeksie armii która jest symbolem gry można oczekiwać więcej.
3. Ilość opcji powala. Może niekoniecznie wszystkie są super mocne czy w ogóle grywalne ale jest z czego składać armie. Parę nowości czyli nowa landek, działo techmarina, transportowy spider itd, plus dotychczasowe jednostki powodują wręcz oczopląs. A jeszcze są speciale do tych nie ma co się przyzwyczajać ale parę ciekawych indywidualności w tym dziale się kryje.
4. Ignores cover - dużo tego jak na jeden kodeks. Do tego flamery z AP3. Pierwszy"prawdziwie" 5to edycyjny kodeks.
5. 3+ inva. Nie wiem nie grałem jeszcze z tym i pewnie dopiero po Szczecienie (jak mi się uda dotrzeć) będę mądrzejszy ale dużo tego i zapowiada się na horror. A termosi assaultowi z młotkami i tarczami bardzo nawiązują taktyką użycia do swojego uzbrojenia. Jeeebs-Splash. Mają wszystko co potrzeba by sprawić, że herlawi będą uchodzić za wyrafinowaną jednostkę szturmową. Czyli młotek i tarczę.
To tyle na gorąco pewnie więcej napisze dopiero po jakiejś konfrontacji na stole jak się uda to z obustron barykady - bo motorkową armię nadal się da złożyć. Na szczęscie bez speciali.
Etykiety:
nowości GW
czwartek, 9 października 2008
Jak feniks z popiołów
Wśród różnych powiedzeń w języku polskim jest zbitek słów "wiosenne porządki". Kończąca się zima, śnieg odsłaniający bałagan który sam jakiś czas temu ukrył, dłuższe dnie co daje więcej światła by dostrzegać niedoskonałości wokół i generalnie te klimaty. Nowy rok zaczyna się pełną gębą więc dobrze w niego wejść w miarę dobrym a zarazem czystym otoczeniu. Jak się okazuje nie wszędzie to tak działa bo z drugiej strony coraz dłuższe jesienne wieczory, pogoda nie zachęcająca do opuszczania domu, sprawiają, że sieć staje się jeszcze popularniejsza niż np. latem. W necie można mówić więc o jesiennych porządkach. I o ile teoria delikatnie rzecz ujmując jest odważna a mniej się hamując cokolwiek naciągana to jednak coś jest na rzeczy.
Jednym z przykładów na takie porządki jest strona ligowa która pod od jakiegoś czasu najzwyczajniej w świecie nie działa o czym już zresztą pisałem trochę temu. Od tamtego wpisu pod dotychczasowym adresem się nie wiele zmieniło by nie powiedzieć, że tak dokładnie to nic. Ale okazuje się, że dotychczasowy adres już nie jest aktualny i nowa strona ligowa będzie się mieściła tu. Ludzie stojący za projektem (niestety nie mogę napisać kto aczkolwiek aż tak trudne do odgadnięcia to nie jest :)) piszą pod tym ludzikiem o "chwilce" trzeba trzymać kciuki by im się udało bo zazwyczaj takie sformułowania oznaczają potrzebę uzbrojenia się w cierpliwość. Poza tym zbliża się drugi master na nowe czyli piąto-edycyjne zasady a spraw które by wymagały oficjalnej wykładni sędziowskiej, jakkolwiek dumnie to brzmi, przybywa. A fora ogólnie dostępne nie są najlepszym miejscem do załatwiania takich rzeczy, bo łatwo zgubić wątek wśród różnych postów. Miejmy też nadzieję, że wyrafinowana technologia dystrybucji rankingu ligowego za pomocą rapidshare'u wraz z nową stronką ligi odejdzie w niepamięć. Info o nowym adresie dostałem od MiSiA któremu niniejszym dziękuję.
Podobna sytuacja jest ze stroną sztabową niestety tzn. również odmówiła współpracy, również od dłuższego czasu i również potrzebuje atencji osób które mają milion lepszych pomysłów na jego zagospodarowanie.
Mam nadzieję, że obie strony będą jak feniks. Odrodzą się z popiołów a ich łzy będą czynić nasze życia lepszym. Wiem - pojechałem :) ale od dłuższego czasu mi brakuje czegoś jak przychodzę do pracy i doskonale wiem czego :).
Etykiety:
scena turniejowa,
z życia for
wtorek, 7 października 2008
GTW - take it to next level
No i to co już od dłuższego czasu było wyczuwalne pod adresem wh40k.pl zostało formalnie przyklepane. Czyli doszło do zmiany grupy trzymającej władzę na Glorii Victis a raczej jej składu. Co prawda część old-skolowców przynajmniej na forum choć w realu również jest aktywna to jednak nie czuje się na siłach bądź z czasem by ciągnąc portal dalej. Pałeczka a może raczej berło zostało przekazana młodym wilkom do których teraz będzie należała pełnia władzy na co by nie mówić jednym z najpopularniejszych miejsc w sieci o naszym hobby. A szczęśliwymi wybrańcami usuwających się w cień ojców założycieli zostali Isnegrim oraz Skark.
Pamiętam początki tego portalu jak jeszcze Brat Tomasz wziął marketing na siebie i osobiście na turniejach między innymi Wojnie Światów, rozdawał ulotki z adresem w charakterze zaproszenia. Działało ale jest grupa ludzi której się nie odmawia i Brat Tomasz należy do niej. Zresztą on i Bumelant każdorazowo na masterze robili za żywą reklamę wh40k.pl i przedsmak panujących na niej klimatów. Czyli dosyć duży luz, off-topic wszędzie a tego wszędzie jest sporo bo i działów sporo. Mam wrażenie, że strona GV ma tyle samo miłośników co przeciwników ale mało ludzi pozostawia w stanie obojętności. Już sama jej ogólno-polskość jest często kwestionowana. Nie da się ukryć, że większość ludzi na niej pisząc pochodzi Warszawy lub jej okolic przez co niektórzy uważają to forum za lokalne. Jednak jak na takie zbyt często i zbyt dużo ludzi spoza stolicy tam się udziela.
Równie mocno dzieląca ludzi kwestią jest ilość działów która sprawia, że z jednej strony łatwo przegląda się archiwum bo wszystko ma swój temat ale z drugiej strony przy bieżącym czytaniu jest sporo klikania. A przez to można sobie niektóre tematy odpuścić i przegapić jakiegoś fajnego flame-war'a. Poza dużą ilością działów czy tematów dyskusję na glorii cechują się duża ilością postów. Często nie koniecznie na temat nie zawsze do końca przemyślane lub wnoszące coś nowego do dyskusji. Dla niektórych jest to przejawem liberalizmu i poszanowaniem wolności forumowej wolności słowa na którą w końcu zasługuję każdy user. Dla innych jest to powód by stronę pod adresem wh40k.pl omijać szeroki łukiem bo nawet jeśli temat brzmi interesująco do przez zbyt dużo bitów i bajtów niekoniecznie na temat trzeba się przekopywać by dotrzeć do czegoś interesującego.
Oczywiście w tej próbie bardzo ogólnego scharakteryzowania Glorii Victis posługiwałem się skrajnościami ale wydaje mi się, że tak lepiej oddam klimat ego miejsca gdzie skrajności często nie brakuje. I bardzo jestem zadowolony, że mamy takie miejsce w naszym zakątku sieci które prezentuje dokładnie przeciwne podejście do zagadnienia dyskusji o 40sce niż gildia. Dzięki czemu i dla każdego coś miłego i pozwala to nie kostnieć i jednemu i drugiemu forum.
Nie pozostaje mi nic innego niż życzyć Isengrimowi oraz Skarkowi powodzenia w kontynuacji dzieła oryginalnego składu GTW a jednocześnie odwagi by wprowadzać zmiany które sprawią, że strona wh40k.pl będzie lepsza i lepsza.
Pamiętam początki tego portalu jak jeszcze Brat Tomasz wziął marketing na siebie i osobiście na turniejach między innymi Wojnie Światów, rozdawał ulotki z adresem w charakterze zaproszenia. Działało ale jest grupa ludzi której się nie odmawia i Brat Tomasz należy do niej. Zresztą on i Bumelant każdorazowo na masterze robili za żywą reklamę wh40k.pl i przedsmak panujących na niej klimatów. Czyli dosyć duży luz, off-topic wszędzie a tego wszędzie jest sporo bo i działów sporo. Mam wrażenie, że strona GV ma tyle samo miłośników co przeciwników ale mało ludzi pozostawia w stanie obojętności. Już sama jej ogólno-polskość jest często kwestionowana. Nie da się ukryć, że większość ludzi na niej pisząc pochodzi Warszawy lub jej okolic przez co niektórzy uważają to forum za lokalne. Jednak jak na takie zbyt często i zbyt dużo ludzi spoza stolicy tam się udziela.
Równie mocno dzieląca ludzi kwestią jest ilość działów która sprawia, że z jednej strony łatwo przegląda się archiwum bo wszystko ma swój temat ale z drugiej strony przy bieżącym czytaniu jest sporo klikania. A przez to można sobie niektóre tematy odpuścić i przegapić jakiegoś fajnego flame-war'a. Poza dużą ilością działów czy tematów dyskusję na glorii cechują się duża ilością postów. Często nie koniecznie na temat nie zawsze do końca przemyślane lub wnoszące coś nowego do dyskusji. Dla niektórych jest to przejawem liberalizmu i poszanowaniem wolności forumowej wolności słowa na którą w końcu zasługuję każdy user. Dla innych jest to powód by stronę pod adresem wh40k.pl omijać szeroki łukiem bo nawet jeśli temat brzmi interesująco do przez zbyt dużo bitów i bajtów niekoniecznie na temat trzeba się przekopywać by dotrzeć do czegoś interesującego.
Oczywiście w tej próbie bardzo ogólnego scharakteryzowania Glorii Victis posługiwałem się skrajnościami ale wydaje mi się, że tak lepiej oddam klimat ego miejsca gdzie skrajności często nie brakuje. I bardzo jestem zadowolony, że mamy takie miejsce w naszym zakątku sieci które prezentuje dokładnie przeciwne podejście do zagadnienia dyskusji o 40sce niż gildia. Dzięki czemu i dla każdego coś miłego i pozwala to nie kostnieć i jednemu i drugiemu forum.
Nie pozostaje mi nic innego niż życzyć Isengrimowi oraz Skarkowi powodzenia w kontynuacji dzieła oryginalnego składu GTW a jednocześnie odwagi by wprowadzać zmiany które sprawią, że strona wh40k.pl będzie lepsza i lepsza.
Etykiety:
z życia for
piątek, 3 października 2008
Ilu forumowiczów....
Podejrzewam, że jest to powszechnie znane i większości już się obiło o oczy. Ale biorąc pod uwagę wieczną aktualność tego tekstu pozwolę sobie go wkleić i na tym blogu, zwłaszcza, że tematyka forumowych wojenek regularnie się tu przewija. Może jeszcze ktoś się o to nie potknął a tym którym się to przytrafiło może przywoła uśmiech na twarze.
Ilu forumowiczów potrzeba, żeby zmienić żarówke?
1 aby zmienić żarówkę i napisać że żarówka została zmieniona
14 którzy podzielą się podobnymi doświadczeniami przy zmienianiu żarówki i napiszą o tym jak inaczej można było to zrobić
7 którzy ostrzegą o niebezpieczeństwach grożących przy zmianie żarówki
1 którzy przeniesie temat do działu „Oświetlenie”
2 którzy zaczną się kłócić i przeniosą to do działu „Elektryka”
7 którzy wytkną błędy gramatyczne/ortograficzne w postach na temat wymiany żarówki
5 którzy pojadą tym co wytykali błędy
3 którzy poprawią te błędy
6 którzy będą się kłócić czy pisze się „żarówka” czy „rzarówka” i 6 którzy powiedzą im że są głupi
2 profesjonalnych elektryków którzy poinformują wszytskich że mówi się „lampa”
15 wszechwiedzących którzy twierdzą że siedzieli w tym temacie i mówi się „żarówka”
19 którzy napiszą że to forum nie jest o żarówkach i powinno się to przenieść do forum o żarówkach
11 którzy obronią temat mówiąc że wszyscy uzywają żarówek więc temat pasuje
36 którzy będą debatować która metoda zmieniania żarówek jest lepsza, gdzie kupić żarówki, jakiej marki i które są wadliwe
7 którzy podeślą linki gdzie można zobaczyć różne przykłady żarówek
4 którzy napiszą że te linki nie działają i podeślą nowe
13 którzy zacytują kilkanaście postów pod cytatami pisząc: „Ja też” /„Zgadzam się”
5 którzy napiszą że odchodzą z forum bo nie mogą dłużej znieść kontrowersji wokół żarówek
4 którzy napiszą że „BYŁO!”
13 którzy napiszą żeby „szukać” zanim napisze się kolejne pytania o żarówki
1 który zrobi mały hijack i zapyta się jak wymienić klakson
1 który odpowie na oryginalny post po pół roku i zacznie temat od nowa.
Ilu forumowiczów potrzeba, żeby zmienić żarówke?
1 aby zmienić żarówkę i napisać że żarówka została zmieniona
14 którzy podzielą się podobnymi doświadczeniami przy zmienianiu żarówki i napiszą o tym jak inaczej można było to zrobić
7 którzy ostrzegą o niebezpieczeństwach grożących przy zmianie żarówki
1 którzy przeniesie temat do działu „Oświetlenie”
2 którzy zaczną się kłócić i przeniosą to do działu „Elektryka”
7 którzy wytkną błędy gramatyczne/ortograficzne w postach na temat wymiany żarówki
5 którzy pojadą tym co wytykali błędy
3 którzy poprawią te błędy
6 którzy będą się kłócić czy pisze się „żarówka” czy „rzarówka” i 6 którzy powiedzą im że są głupi
2 profesjonalnych elektryków którzy poinformują wszytskich że mówi się „lampa”
15 wszechwiedzących którzy twierdzą że siedzieli w tym temacie i mówi się „żarówka”
19 którzy napiszą że to forum nie jest o żarówkach i powinno się to przenieść do forum o żarówkach
11 którzy obronią temat mówiąc że wszyscy uzywają żarówek więc temat pasuje
36 którzy będą debatować która metoda zmieniania żarówek jest lepsza, gdzie kupić żarówki, jakiej marki i które są wadliwe
7 którzy podeślą linki gdzie można zobaczyć różne przykłady żarówek
4 którzy napiszą że te linki nie działają i podeślą nowe
13 którzy zacytują kilkanaście postów pod cytatami pisząc: „Ja też” /„Zgadzam się”
5 którzy napiszą że odchodzą z forum bo nie mogą dłużej znieść kontrowersji wokół żarówek
4 którzy napiszą że „BYŁO!”
13 którzy napiszą żeby „szukać” zanim napisze się kolejne pytania o żarówki
1 który zrobi mały hijack i zapyta się jak wymienić klakson
1 który odpowie na oryginalny post po pół roku i zacznie temat od nowa.
Etykiety:
ciekawsotka,
z życia for
czwartek, 2 października 2008
Będzie lało, będzie padało, nad Polską całą. ;)
Już spory czas minął od finału najnowszej edycji poznańskiej ligi BB w której pewnym novum było wykorzystanie eksperymentalnych zasad pogody opublikowanych na stronie specialista. Nie będę ukrywał, że miały znaczenie dla wyniku tego finałowego pojedynku w którym miałem niewątpliwa przyjemność zagrać. Niestety to szczury był drużyna którą cmentarna mgła bardziej bolała. Jednak nie tylko w BB można wykorzystać motyw warunków atmosferycznych w koncu w innych systemach też może padać albo panować susza.
Battlowcy nawet swego czasu już rozmawiali o tym, że wampiry nie zawsze muszą walczyć w środku dnia przy bezwietrznej pogodzie i może czasem warto ruszyć do boju po zmroku. Dla zainteresowanych kwadratowymi zasadami stosowny temat znajduje się tu.
Natomiast do 40ki swego czasu powstał artykuł z różnorakimi "hazards" który oryginalnie był opublikowany w Black Gobbo czyli amerykańskim e-zinie by GW. Jednak artykuł podobnie jak cały czarny goblinek padli ofiarą reorganizacji na stronach GW i aktualnie można go przeczytać na australijskim www gamesa. Które swoją drogą jest reliktem przeszłości i mam wrażenie, że w każdej chwili może zniknąć lub zostać zastąpione stroną na której nie ważne gdzie klikniesz i tak wylądujesz w okolicach "add to cart". Zasady wyglądają na równie radosne jak te do Blood Bowla czyli mają nie wiele wspólnego z balnsem. Jednak jeśli ktoś by chciał zastosować pogodę poza grami towarzyskimi to ten tekst może stanowić dobry punkt wyjścia.
Biorąc pod uwagę jak modne ostatnio jest szukanie tzw trademarków dla swoich imprez to może się ktoś skusi. W końcu czy to nie urocze reklamować swój turniej hasłem "U nas wieje wiatr w oczy. Wszystkim."
Etykiety:
ciekawsotka,
ukochana firma
wtorek, 30 września 2008
Wampiryczno-Demoniczna sp. z o.o.
MiSiU już co prawda mnie poniekąd z tym uprzedził na forum gildii ale sytuacja jest na tyle nietypowa nawet biorąc poprawkę na GW, że nie mogę się powstrzymać by o tym wspomnieć. Batlowcy mają problem bo im games grę popsuli. I to na tyle, że nasze przygody z punktacją misji czy niedorzeczność herlaków lub innych holofieldów to małe piwo przy tym. Oto armie w top 5 największych turnieji kwadratów w ostatnim czasie:
Master Blaster
1 VC
2 VC
3 DL
4 TK
5 WE
Wielki Dracon
1.Demony
2.Demony
3.Mortale
4.Demony
5.VC
Arena
1 Demony
2 VC
3 Demony
4 Skaven
5 Bretonnia
Można dostrzec pewną prawidłowość. Wiadomo to zawodnik gra nie armia i tak dalej ale tutaj mamy do czynienia rzeczywiście z naprawdę zaburzonym balansem. Doszło do sytuacji kiedy kwestia co zrobić z tymi armiami sprawiła, że już nikomu nie przeszkadza "polhammer". Oczywiście należ brać poprawkę na opinie z for ponieważ internet sprzyja wygłaszaniu dosadniejszych sądów niż by się wypowiedziało w real'u jednak te wyniki wyglądają nooo... dosadnie. Są to w miarę nowe armie więc może nie powstały jeszcze kontr-taktyki albo genralnie ludzie nie przestawili się na granie przeciw ty armiom ale i tak dominacja dwóch army listów w takim stopni przez dłuzszy czas może być bardzo szkodliwa dla hobby. Przynajmniej w aspekcie turniejowym.
Oczywiście w 40k również jedne armie są lepsze inne gorsze i czasem np eldarzy zdominują czołówkę jakiegoś turneieju ale generalnie to da się grać skutecznie w sensie turniejowym większością dostepnych armylistów. Co więcej patrząc na wyniki Areny (okrągłow-podstawkowej) można odnieść wrażenie, że jedną z mocniejszych armii aktualnie są Dark Eldarzy którzy do tej pory byli ciekawostką jeśli wogóle byli gdziekowliek na liście wyników. Może graczom tej armii wcale się nie bedzie spieszyć do nowego kodeksu i piąta edycja im wystarczy do rozkoszowania się wrzaskiem pokonanych ;).
Natomiast wracając do batlowej bandy złego to grasuje ona nie tylko w nasz kraju:
I know Austria doesn't have the biggest scene, but it's the same here.
Last big tournament before Daemons were released:
1. VC
2. VC
3. VC
4. VC
National championship after the release of the daemon book:
1. Daemons
2. Woodelves
3. VC
4. Daemons
5. VC
Second biggest tournament in the country, also after the release of the Daemon book:
1. Daemons
2. Daemons
3. Daemons
4. VC
5. Daemons
Jak widać znowu batlowcy nas wyprzedzili ale mam nadzieję, że akurat w tym aspekcie ich nie dogonimy. Jednak akurat to nie zależy od nas Tylko od Games Workshop wieć nie pozostaje nam nic innego jak tylko trzymać kciuki za nich by i nam nie popsuli zabwy i byśmy mogli rozkoszować się dyskusjami na temat co to znaczy zmienianie foc'a przez speciala czy jakie mają być warunki zwycięstwa w misjach turniejowych.
Master Blaster
1 VC
2 VC
3 DL
4 TK
5 WE
Wielki Dracon
1.Demony
2.Demony
3.Mortale
4.Demony
5.VC
Arena
1 Demony
2 VC
3 Demony
4 Skaven
5 Bretonnia
Można dostrzec pewną prawidłowość. Wiadomo to zawodnik gra nie armia i tak dalej ale tutaj mamy do czynienia rzeczywiście z naprawdę zaburzonym balansem. Doszło do sytuacji kiedy kwestia co zrobić z tymi armiami sprawiła, że już nikomu nie przeszkadza "polhammer". Oczywiście należ brać poprawkę na opinie z for ponieważ internet sprzyja wygłaszaniu dosadniejszych sądów niż by się wypowiedziało w real'u jednak te wyniki wyglądają nooo... dosadnie. Są to w miarę nowe armie więc może nie powstały jeszcze kontr-taktyki albo genralnie ludzie nie przestawili się na granie przeciw ty armiom ale i tak dominacja dwóch army listów w takim stopni przez dłuzszy czas może być bardzo szkodliwa dla hobby. Przynajmniej w aspekcie turniejowym.
Oczywiście w 40k również jedne armie są lepsze inne gorsze i czasem np eldarzy zdominują czołówkę jakiegoś turneieju ale generalnie to da się grać skutecznie w sensie turniejowym większością dostepnych armylistów. Co więcej patrząc na wyniki Areny (okrągłow-podstawkowej) można odnieść wrażenie, że jedną z mocniejszych armii aktualnie są Dark Eldarzy którzy do tej pory byli ciekawostką jeśli wogóle byli gdziekowliek na liście wyników. Może graczom tej armii wcale się nie bedzie spieszyć do nowego kodeksu i piąta edycja im wystarczy do rozkoszowania się wrzaskiem pokonanych ;).
Natomiast wracając do batlowej bandy złego to grasuje ona nie tylko w nasz kraju:
I know Austria doesn't have the biggest scene, but it's the same here.
Last big tournament before Daemons were released:
1. VC
2. VC
3. VC
4. VC
National championship after the release of the daemon book:
1. Daemons
2. Woodelves
3. VC
4. Daemons
5. VC
Second biggest tournament in the country, also after the release of the Daemon book:
1. Daemons
2. Daemons
3. Daemons
4. VC
5. Daemons
Jak widać znowu batlowcy nas wyprzedzili ale mam nadzieję, że akurat w tym aspekcie ich nie dogonimy. Jednak akurat to nie zależy od nas Tylko od Games Workshop wieć nie pozostaje nam nic innego jak tylko trzymać kciuki za nich by i nam nie popsuli zabwy i byśmy mogli rozkoszować się dyskusjami na temat co to znaczy zmienianie foc'a przez speciala czy jakie mają być warunki zwycięstwa w misjach turniejowych.
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa,
ukochana firma
Subskrybuj:
Posty (Atom)