wtorek, 19 października 2010

Łysy maluje figurki


Michu zrobił mi niespodziankę a pewnie i Wam i przesłał kolejną notkę w trybie ekspresowym. Więc ja, czym prędzej, w trybie ekspresowym ją publikuje.
Ta-daaaam:

Nadaje Michu.  Pewnie nie tylko Trej siedzi gdzieś zgarbiony i chlapie figsy kolorowymi substancjami. Myślę, że wielu z Was domalowuje właśnie jakieś brakujące oddziały, lub ewentualnie stoi z batem w ciemnym, mokrym lochu nad jakimś biednym gnomem odwalającym czarną robotę. Zbliża się szczeciński master i koszt przygotowań to nieodmienne kilka krótszych  nocek (parę wpisów na blogu tez poległo, prawda Treju? :) ). I szczerze powiedziawszy, zazdroszczę Wam. Dlatego postanowiłem napisać o BP.

Punkty, punkty...

Od kiedy wyszedł nowy kodeks bladzi udało mi się złożyć i pomalować całkiem sensowną armię (w kontekście ilości - wyborów rozpiskowych nie komentuje), trzymając się zasady, iż nie gram jeśli nie mam czegoś nowego pomalowanego. Wybitnie też pomogło założenie, iż pożyczam na mastery tylko w ostateczności.  I działało. Aż do Halo. Kiedy uświadomiłem sobie, że nie dam rady pojechać do Szczecina literalnie rzuciłem pędzle w kąt.

Jasne, to że nie jadę jest w jakiejś tam mierze uwarunkowane brakiem czasu, więc na figsy też mam go mniej, ale myślę że to nie główny powód. Otóż doszedłem ostatnio do wniosku, pewnie z uwagi na toczącą się na Gildii dyskusję, że ja maluje dla punktów. Nie ze względów ideologicznych ani wyrachowania. Ja lubię malować figurki. Ale armie maluje bo na mastery trzeba a staram się ładnie bo za to dostaje się punkty. Dla czystej przyjemności malowałbym laski w bikini a nie marinsów.    Zauważalne punkty za malowanie są dla mnie motywacją do starania się przy malowaniu jak i samego jechanie na mastera. I mam nawet gdzieś w głowie granicę punktową - równowartość jednej  bitwy na 5 turowym masterze. 

Wiem, że brzydko i nieładnie ekstrapolować swoją postawę na innych ale utwierdzam się w przekonaniu, że malowanie jest integralną częścią nie tyle hobby, co turniejów i sam wymóg malowania w połączeniu ze szczątkową oceną jakości nie uchroni nas przed gumoludami. A ja ich nie chce widywać, także w swoje armii. 

To powiedziawszy, idę na BP. Hot-doga sobie zjem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz