czwartek, 30 października 2008
Mono, stereo czy może 5+1?
Człowiek kupuje swoje przysłowiowe pierwsze HQ i dwa troopsy tworząc fundament pod swoją pierwszą armię. Rozgrywa n-dziesiąt bitew w między czasie robiąc kolejne zakupy. Wraz z nimi w zwykłym FOCie przestaje starczać slotów by wystawić wszystko to co się po pułkach i innych kartonach czai. Jednak wraz z doświadczeniem w grze swoją armią przychodzi znużenie które najczęściej mija wraz z nową edycją podstawki bądź kolejną odsłoną kodeksu (chyba, że się gra SW lub DE). Ale i tak w pewnym momencie pojawia się pomysł zaczęcia bądź po prostu kupienia nowej armii. Jest to naturalna kolej rzeczy i pytanie brzmi nie "czy" lecz wyłącznie "kiedy" taka koncepcja się zrodzi. Może to się odbyć na zasadzie płynnego przejścia np. od gwardii do inkwizycji, bądź poprzez realizacje swoich "ukrytych pragnień" np. człowiek strzelał z 9 oblitów przez ostatnie 3 lata to z chęcią by komuś tak po prostu lutnął więc zaczyna się interesować dajmy na to Bladziami.
Zanim jednak się dojdzie do tego etapu w zabawie w to hobby to człowiek jeżdżąc po turniejach przez dłuższy czas ma szanse stać się symbolem danej armii (lub armia symbolem człowieka). I tak na przykład przez długi Eman kojarzył się wszystkim wyłącznie z kolorem czerwonym z "delikatnym" czarnym akcentem a z kolei Brajtman z małymi niebieskim ludzikami. Jednak aktualnie pierwszy bladź RP otworzył własną bocznicę kolejową, a dotychczasowy zawiadowca udał się na wycieczkę objazdową gdzie poznaje na nowo różne nacje galaktyki.
Z jednej strony fajnie mieć parę armii i móc co turniej zagrać czymś z zupełnie innej bajki. Raz jakieś eldary potem jakiś safh'ik a jeszcze później jacyś psychopaci z chainswordami. Trudno przy takiej mnogości się znudzić a i wachlarz bodźców jakby rozleglejszy niż przy trzymani się jednej armii. JMam jednak wrażenie, że mając tyle hipotetycznych możliwości to i tak najczęściej człowiek się ogranicza do najpopularniejszych bądź sprawdzonych rozwiązań mało wnosząc od siebie do samej rozpiski. Nie mówię, że się rozpy kseruje ale jednak nie dostrzega się jednak tych wszystkich smaczków. (Vladd jest wyjątkiem potwierdzającym regułę ;)).
Z kolei katowanie ciągle tego samego army listu ma swoje uroki. Człowiek składając kolejne wariacje na ten sam temat ma poczucie zdobywania wiedzy tajemnej. Zwłaszcza jeśli maltretowany army list nie jest super popularny łatwo o takie wrażenie. Każde nowe odkryte grywalne rozwiązanie daje też wielką satysfakcję na długo przed samą bitwą. Dobrym przykładem są kolejne szalone koncepcje wilkowe. Inna sprawa, że najczęściej wystawiając coś po raz pierwszy to to coś ginie na samym początku bitwy i trzeba kolejnych starć by ocenić rzeczywistą przydatność tego czegoś. A co jest najfajniejsze to bardzo często pomimo grania jedną armią nie wystawia się dwóch takich samych armii na turniej bo cały czas kusi by coś tam jeszcze podkręcić w rozpisce. Jest to zabawa zbliżona do ustawiania bolidu pod konkretny weekend w Formule 1. Tu jest taki sam mechanizm, oczywiście jest jakiś core armii ale zawsze jest trochę punktów na freestyle związany z np większym stężeniem jednej armii na liście zgłoszeń. Zwłaszcza eldarzy potrafią tak wpływać na rozpiski innych.
A i tak najlepsze w tym wszystkim jest to, że niezależnie od tego czy ktoś chce mieć wszystkie armie czy tylko jedną ale ze wszystkim i to we wszystkich odmianach to można się równie dobrze bawić. I w tym momencie nie ma znaczenia czy gramy wyłącznie towarzysko czy głównie turniejowo.
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa,
zasady
poniedziałek, 27 października 2008
Rzut sezonu
Halo Stars, bitwa z chaosem, strzał z melty do landka w tle...
Pierwszy raz mi się coś takiego udało. No ale derby chaosu o przywództwo w XIV krucjacie mają tą atmosferę rodem z Warp'a....
Pierwszy raz mi się coś takiego udało. No ale derby chaosu o przywództwo w XIV krucjacie mają tą atmosferę rodem z Warp'a....
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa
piątek, 24 października 2008
Obyś żył w interesujących czasach
Zazwyczaj o tej porze sezonu już było "po ptokach" tzn. Vladdi sukcesywnie z każdym kolejnym turniejem powiększał swoją przewagę nad resztą stawki. Jednak dziś wchodzę na stronę główna ligówki a tam w czubie tabeli "warszafka" ;). Mam wrażenie, że w tych wynikach nie jest uwzględniona Arena którą bądź co bądź Vladdi wygrał a np. Złego z tego co pamiętam w ogóle na niej nie było. A nie da się ukryć, że na pewno miałoby przełożenie na kolejność w czołówce. Nie zmienia to jednak faktu, że ten sezon wydaje się być jednym z bardziej wyrównanych od dłuższego czasu. Chyba nawet odkąd pamiętam.
Przyznam się szczerze, że naprawdę jestem ciekaw sytuacji w rankingu po Halo Stars bo o ile nawet moje własne miejsce aktualnie już średnio mnie interesuje to jednak walka o zwycięstwo w lidze może być naprawdę pasjonująca. Zwłaszcza, że dla części graczy zwycięstwa Vladdiego w kolejnych sezonach stał się rzeczą wręcz naturalną i może nawet już w założeniu permanentną. Taki sezon z batalią po ostatni turniej byłby dla nas wszystkich odświeżający. I szczerze mówiąc nie mam swojego faworyta wśród zawodników bezpośrednio zaangażowanych w walkę o pierwsze miejsce. Dla mnie całości tej zabawy dodatkowego smaczku dodaje fakt, że wygrany zgarnia nie tylko chwałę i sławę lecz również opaskę kapitana na Euro. A to już samo w sobie wydaje się być "całkiem, całkiem" nagrodą. W końcu sam wyjazd na tą imprezę by pograć jest fajną przygodą a bycie kapitanem to już w ogóle "chwała na dzielni". Nie da się ukryć, że gdyby Vladd został zdetronizowany to jego następca w siodle lidera reprezentacji zastałby poprzeczkę zawieszoną niezwykle wysoko.
Gdyby takie sezony jak ten gdzie zmagania o wygraną trwały by do ostatniego mastera (a może i dłużej) miałby się stać teraz częstsze można by pomyśleć o koszulce lidera która aktualny hmmm - lider mógłby nosić na masterach. Z drugiej strony nie musi to być odzież może to być kostka-turówka lub inny gadżet. Taki miły akcent i dla samego zainteresowanego jak i dla jego przeciwników. Jednak przyznawanie takiego czegokolwiek wymaga jednej rzeczy - aktualnego rankingu a to wydaje się być nawet na nowej stronie ligowej towar wybitnie deficytowy...
Przyznam się szczerze, że naprawdę jestem ciekaw sytuacji w rankingu po Halo Stars bo o ile nawet moje własne miejsce aktualnie już średnio mnie interesuje to jednak walka o zwycięstwo w lidze może być naprawdę pasjonująca. Zwłaszcza, że dla części graczy zwycięstwa Vladdiego w kolejnych sezonach stał się rzeczą wręcz naturalną i może nawet już w założeniu permanentną. Taki sezon z batalią po ostatni turniej byłby dla nas wszystkich odświeżający. I szczerze mówiąc nie mam swojego faworyta wśród zawodników bezpośrednio zaangażowanych w walkę o pierwsze miejsce. Dla mnie całości tej zabawy dodatkowego smaczku dodaje fakt, że wygrany zgarnia nie tylko chwałę i sławę lecz również opaskę kapitana na Euro. A to już samo w sobie wydaje się być "całkiem, całkiem" nagrodą. W końcu sam wyjazd na tą imprezę by pograć jest fajną przygodą a bycie kapitanem to już w ogóle "chwała na dzielni". Nie da się ukryć, że gdyby Vladd został zdetronizowany to jego następca w siodle lidera reprezentacji zastałby poprzeczkę zawieszoną niezwykle wysoko.
Gdyby takie sezony jak ten gdzie zmagania o wygraną trwały by do ostatniego mastera (a może i dłużej) miałby się stać teraz częstsze można by pomyśleć o koszulce lidera która aktualny hmmm - lider mógłby nosić na masterach. Z drugiej strony nie musi to być odzież może to być kostka-turówka lub inny gadżet. Taki miły akcent i dla samego zainteresowanego jak i dla jego przeciwników. Jednak przyznawanie takiego czegokolwiek wymaga jednej rzeczy - aktualnego rankingu a to wydaje się być nawet na nowej stronie ligowej towar wybitnie deficytowy...
Etykiety:
scena turniejowa
środa, 22 października 2008
Ten magiczny tydzień.
Trochę wstyd się przyznać ale wyjazd na Halo Stars będzie moją pierwszą wycieczką na mastera w tym sezonie. Jednak tłumaczę to sobie, że kiedyś musiał przyjść czas żniw w działce turnieji dla lenistwa i życia pozafigurkowego. Ale już w zeszłym roku sobie obiecałem, że w miarę możliwości wrócę do Szczecina na kolejną odsłonę znaku firmowego chłopaków z klubu Monolit. I tym razem ani lenistwo ani inne czynniki nie mogły mnie zatrzymać tak jak to miało miejsce przy okazji Trójmiejskiej Herezji czy Areny. Poza tym nie da się ukryć, że łatwiej się zmobilizować do wyjazdu gdy wiadomo, że nie zabraknie ziomalstwa w koszulkach klubowych. Bo nie da się ukryć, że tak jak kiedyś nawzajem się nakręcaliśmy do kolejnych wypadów z Poznania tak od jakiegoś czasu działało to wręcz w drugą stronę. Tym bardziej miło załapać się na taki zaskakujący i spontaniczny zryw. Myślę, że opinie które przywieźliśmy po zeszłorocznej imprezie miały całkiem spory wpływ na fakt, że tyle ludzi zdecydowało się na spakowanie figsów.
W tygodniu poprzedzającym każdego mastera najlepsze jest oczekiwanie. To trochę jak z gwiazdką w dzieciństwie a konkretnie prezentami. Może nie ta skala ale radocha w sumie podobna (z wiekiem człowiekowi wymagania spadają). Nawet można dostrzec dodatkowe podobieństwo pomiędzy wielkim porządkami domowymi a ogarnianiem armii. Jakby ktoś poszukiwał oryginalnej metody promocji swojego mastera czy chelka mógłby pójść za ciosem czy raczej skojarzeniem i ludzią zgłoszonym na 2 tygodnie przed imprezą rozsyłać czekoladki w kształcie boltera na ostatnie 10 dni oczekiwania na TEN weekend. Mogły by nawet być z alkoholem - fani nalewek wiśniowych byliby wniebowzięci.
Cały tydzień człowiek ma świadomość, że w weekend odpocznie, w sposób równie specyficzny co i skuteczny. Bo zarywanie dwóch nocek z rzędu stanie po kilka(naście) godzin przy stołach duszenie w sobie negatywnych emocji po kolejnym combie jedynkowym i do tego na deser jakieś after-party w dymie trudno nazwać wypoczynkiem. Ale odskocznią jak najbardziej i z tej koncentracji przez te kilkadziesiąt godzin weekendu na hobby w towrzystwie takich samych fascynatów wynika siła relaksu masterowego. Kiedyś czytałem artykuł o graczach RPG gdzie autor zarzucał takiej rozrywce eskapizm który u graczy może wywoływać problem z przystosowaniem do życia w normalnym społeczeństwie. Mam wrażenie, że ten "specjalista" podobne wnioski wysnuł na bazie harmonogramu aktywności przeciętnego 40kowicza na masterze, jednak czasem po prostu trzeba odpocząć inaczej niż zwykle. A myślę, że ludziom siedzących nocami z kijem nad jeziorem również na podobnej zasadzie można by zarzucić eskapizm.
Muszę się przyznać, że się stęskniłem za tym czasem przed samym masterem. Za perspektywą spotkania z dobrymi znajomymi, pogadania o 40kce i nie tylko, zagrania bitewki z kimś nowym. Albo z kimś z kim się nie widziało wieki. Brakowało mi trochę tego i nawet nie miałem świadomości jak bardzo.
Będzie się działo.
W tygodniu poprzedzającym każdego mastera najlepsze jest oczekiwanie. To trochę jak z gwiazdką w dzieciństwie a konkretnie prezentami. Może nie ta skala ale radocha w sumie podobna (z wiekiem człowiekowi wymagania spadają). Nawet można dostrzec dodatkowe podobieństwo pomiędzy wielkim porządkami domowymi a ogarnianiem armii. Jakby ktoś poszukiwał oryginalnej metody promocji swojego mastera czy chelka mógłby pójść za ciosem czy raczej skojarzeniem i ludzią zgłoszonym na 2 tygodnie przed imprezą rozsyłać czekoladki w kształcie boltera na ostatnie 10 dni oczekiwania na TEN weekend. Mogły by nawet być z alkoholem - fani nalewek wiśniowych byliby wniebowzięci.
Cały tydzień człowiek ma świadomość, że w weekend odpocznie, w sposób równie specyficzny co i skuteczny. Bo zarywanie dwóch nocek z rzędu stanie po kilka(naście) godzin przy stołach duszenie w sobie negatywnych emocji po kolejnym combie jedynkowym i do tego na deser jakieś after-party w dymie trudno nazwać wypoczynkiem. Ale odskocznią jak najbardziej i z tej koncentracji przez te kilkadziesiąt godzin weekendu na hobby w towrzystwie takich samych fascynatów wynika siła relaksu masterowego. Kiedyś czytałem artykuł o graczach RPG gdzie autor zarzucał takiej rozrywce eskapizm który u graczy może wywoływać problem z przystosowaniem do życia w normalnym społeczeństwie. Mam wrażenie, że ten "specjalista" podobne wnioski wysnuł na bazie harmonogramu aktywności przeciętnego 40kowicza na masterze, jednak czasem po prostu trzeba odpocząć inaczej niż zwykle. A myślę, że ludziom siedzących nocami z kijem nad jeziorem również na podobnej zasadzie można by zarzucić eskapizm.
Muszę się przyznać, że się stęskniłem za tym czasem przed samym masterem. Za perspektywą spotkania z dobrymi znajomymi, pogadania o 40kce i nie tylko, zagrania bitewki z kimś nowym. Albo z kimś z kim się nie widziało wieki. Brakowało mi trochę tego i nawet nie miałem świadomości jak bardzo.
Będzie się działo.
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa
niedziela, 19 października 2008
Warhammer 40K - opis świata mrocznej przyszłości
Taka prelekcja odbędzie się w listopadzie w Poznaniu. Konkretnie 12stego który przypada na środę. Podejrzewam, że ludzie z poza pyrcity nie będą się fatygować w środku tygodnia na taką raczej ciekawostkę niż konkret więc oczywiście jeśli nic mnie nie powstrzyma i dotrę to zdam relację. Zresztą mam nadzieję, że ekipa sztabTV również dotrze na miejsce z kamerą i zaprezntujemy jakiś materiał video z tego wykładu.
Biorąc pod uwagę, że za tym spotkaniem stoi klub fantastyki to zgaduje, że całość będzie bardziej zaprezentowana przez pryzmat rpg'a 40kowego. Co może być ciekawą odmianą od perspektywy bitewniakowej w której szary mieszkaniec Imperium jest najczęściej sprowadzony do roli statystyki strat wśród ludności cywilnej. Cieszy mnie ta prelekcja ponieważ z fabularną odsłoną świata gdzie jest tylko wojna jeszcze nie miałem styczności. Może to będzie ten niezbędny kopniak który sprawi, że coś drgnie u mnie w tym temacie. Jednak brak aktywności w tym temacie nie wynikał z braku chęci a raczej czasu, który jakoś nie chce się rozciągnąć.
Etykiety:
ciekawsotka,
RPG
środa, 15 października 2008
Ligowa is back...
Strona ligowa wróciła i to w wielkim stylu. Co prawda interfejs momentami wydaje mi się mało czytelny ale może to być po prostu kwestia przyzwyczajenia a raczej jego braku. Jednak już pierwsze dni działalności ligi40k.com pokazały jak ważne to jest miejsce dla naszego hobby. Przynajmniej jeśli chodzi o jego turniejowy wymiar. Nie ukrywajmy, że piąta edycja oraz kodeks marinsów wywołały sporo kontrowersji które wymagają jakiś zdecydowanych ruchów od ludzi odpowiedzialnych za turnieje w naszym kraju. A opcja każdy sobie panem i władcą na swoim krańcu Polski nie jest szczególnie szczęśliwa, bo jak pokazały PKZ'ty to nawet jeśli jakieś uściślenia nie są obowiązkowe i nie są powszechnie uwielbiane to okazują się być niezbędne bo po prostu ludzie chcą wiedzieć zanim kupią jakąś armię jak ona będzie działać. I nie chcą być wraz z opuszczeniem rodzinnych stron niemile zaskoczeni jakąś interpretacją.
Aktualnie na forum ligowy zarówno w dziale ogólnym jak i sędziowskim toczą się dyskusję na temat URP - Universal Rules Pack. Nie do końca wiem z czego wynika anglojęzyczna nazwa tego projektu, bo nie obiło mi się o uszy/oczy nic o jego związkach z np. następnym Euro. Ale na pewno dobrze i dumnie brzmi choć nie wiem czy opcja niemiecko-języczna nie byłaby jeszcze bardziej zacna. Odkładając żarty na bok mam wrażenie, że jest to jedna z istotniejszych kwestii z którą sędziowie musieli się do tej pory zmierzyć. Póki co są na etapie który bym może nieco złośliwie określił jako "wybieranie metody głosowania" czyli dyskusja jeszcze rozstrzyga się o fundamentalne kwestie. Jednak mam wrażenie, że o nie tak naprawdę się rozchodzi i jak już to zostanie ustalone reszta będzie naturalna konsekwencją. Oczywiście dla graczy Tau czy Eldarów te rozstrzygnięcia nie są jakieś super istotne raczej wyłącznie na zasadzie, że potencjalnego wroga trzeba znać. Jednak dla graczy BA mieć włazy w Rhinosie a nie mieć może czasem mieć znaczenie. Ja wiem, że aktualnie już można biegać ale czasem nawet marins chce rozprostować nogi. Ale poprawienie tego, to oczywista oczywistość obojętnie jakie werdykty zapadną wsród sędziów. Natomiast danie 1szej kompani DA tarcz z 3+ inva, a drugiej możliwość boostowania przed bitwą już takie oczywiste nie jest. A takie rozwiązanie również ma swoich zwolenników. Jak widać ciężar gatunkowy potencjalnych zmian dla niektórych armii może mieć drastyczne znaczenie. Warto więc nawet nie będąc sędzią ale pojawiając się czasem na turniejach by po prostu odkurzyć figurki zobaczyć co w trawie piszczy. Można w ten sposób uniknąć sporego zaskoczenia zjawiając się przy następnej okazji na jakimś lokalu i widząc w pierwszej turze stado czarnych motorów i beżowych terminatorów prze samym nosem.
Aktualnie na forum ligowy zarówno w dziale ogólnym jak i sędziowskim toczą się dyskusję na temat URP - Universal Rules Pack. Nie do końca wiem z czego wynika anglojęzyczna nazwa tego projektu, bo nie obiło mi się o uszy/oczy nic o jego związkach z np. następnym Euro. Ale na pewno dobrze i dumnie brzmi choć nie wiem czy opcja niemiecko-języczna nie byłaby jeszcze bardziej zacna. Odkładając żarty na bok mam wrażenie, że jest to jedna z istotniejszych kwestii z którą sędziowie musieli się do tej pory zmierzyć. Póki co są na etapie który bym może nieco złośliwie określił jako "wybieranie metody głosowania" czyli dyskusja jeszcze rozstrzyga się o fundamentalne kwestie. Jednak mam wrażenie, że o nie tak naprawdę się rozchodzi i jak już to zostanie ustalone reszta będzie naturalna konsekwencją. Oczywiście dla graczy Tau czy Eldarów te rozstrzygnięcia nie są jakieś super istotne raczej wyłącznie na zasadzie, że potencjalnego wroga trzeba znać. Jednak dla graczy BA mieć włazy w Rhinosie a nie mieć może czasem mieć znaczenie. Ja wiem, że aktualnie już można biegać ale czasem nawet marins chce rozprostować nogi. Ale poprawienie tego, to oczywista oczywistość obojętnie jakie werdykty zapadną wsród sędziów. Natomiast danie 1szej kompani DA tarcz z 3+ inva, a drugiej możliwość boostowania przed bitwą już takie oczywiste nie jest. A takie rozwiązanie również ma swoich zwolenników. Jak widać ciężar gatunkowy potencjalnych zmian dla niektórych armii może mieć drastyczne znaczenie. Warto więc nawet nie będąc sędzią ale pojawiając się czasem na turniejach by po prostu odkurzyć figurki zobaczyć co w trawie piszczy. Można w ten sposób uniknąć sporego zaskoczenia zjawiając się przy następnej okazji na jakimś lokalu i widząc w pierwszej turze stado czarnych motorów i beżowych terminatorów prze samym nosem.
Etykiety:
scena turniejowa
poniedziałek, 13 października 2008
SM - pierwsze wrażenia.
W piątek w końcu wpadł mi w ręce nowy kodeks Space Marines dzięki czemu mogłem się zapoznać z zmianami w najpopularniejszej armii systemu. Wcześniejsze plotki czy następne przecieki kłóciły się z moim wygodnictwem i nawet zebrane razem w moim odczuciu nie były wystarczająco wygodne w przeglądaniu. Sporo więc tego co dla dużej grupy zainteresowanych było oczywistością dla mnie okazało się nowością. Zanim pokuszę się na jakąś szerszą relację kodeksu ograniczę się do paru "pierwszych wrażeń".
1. Marinsi nie są już bezbronni nawet bez boltera. Teraz mogą zabijać własnym kodeksem - jest wystarczająco ciężki. W razie braku wrogów mogą wbijać pale mostowe nim.
2. Podręcznik jest słaby graficznie - okładka jest mocno średnia ale to kwestia gustu i już poznałem osoby którym się podoba. Najgorsze jednak są strony kolorowe - za dużo na nich zdjęć figur przez co zlewają się w jedną kolorową plamę. Strony monochromatyczne nie są wiele lepsze bo o ile są czytelne to grafiki nie rzucają na kolana. Ale z drugiej strony też nie są brzydkie. Po prostu po kodeksie armii która jest symbolem gry można oczekiwać więcej.
3. Ilość opcji powala. Może niekoniecznie wszystkie są super mocne czy w ogóle grywalne ale jest z czego składać armie. Parę nowości czyli nowa landek, działo techmarina, transportowy spider itd, plus dotychczasowe jednostki powodują wręcz oczopląs. A jeszcze są speciale do tych nie ma co się przyzwyczajać ale parę ciekawych indywidualności w tym dziale się kryje.
4. Ignores cover - dużo tego jak na jeden kodeks. Do tego flamery z AP3. Pierwszy"prawdziwie" 5to edycyjny kodeks.
5. 3+ inva. Nie wiem nie grałem jeszcze z tym i pewnie dopiero po Szczecienie (jak mi się uda dotrzeć) będę mądrzejszy ale dużo tego i zapowiada się na horror. A termosi assaultowi z młotkami i tarczami bardzo nawiązują taktyką użycia do swojego uzbrojenia. Jeeebs-Splash. Mają wszystko co potrzeba by sprawić, że herlawi będą uchodzić za wyrafinowaną jednostkę szturmową. Czyli młotek i tarczę.
To tyle na gorąco pewnie więcej napisze dopiero po jakiejś konfrontacji na stole jak się uda to z obustron barykady - bo motorkową armię nadal się da złożyć. Na szczęscie bez speciali.
Etykiety:
nowości GW
czwartek, 9 października 2008
Jak feniks z popiołów
Wśród różnych powiedzeń w języku polskim jest zbitek słów "wiosenne porządki". Kończąca się zima, śnieg odsłaniający bałagan który sam jakiś czas temu ukrył, dłuższe dnie co daje więcej światła by dostrzegać niedoskonałości wokół i generalnie te klimaty. Nowy rok zaczyna się pełną gębą więc dobrze w niego wejść w miarę dobrym a zarazem czystym otoczeniu. Jak się okazuje nie wszędzie to tak działa bo z drugiej strony coraz dłuższe jesienne wieczory, pogoda nie zachęcająca do opuszczania domu, sprawiają, że sieć staje się jeszcze popularniejsza niż np. latem. W necie można mówić więc o jesiennych porządkach. I o ile teoria delikatnie rzecz ujmując jest odważna a mniej się hamując cokolwiek naciągana to jednak coś jest na rzeczy.
Jednym z przykładów na takie porządki jest strona ligowa która pod od jakiegoś czasu najzwyczajniej w świecie nie działa o czym już zresztą pisałem trochę temu. Od tamtego wpisu pod dotychczasowym adresem się nie wiele zmieniło by nie powiedzieć, że tak dokładnie to nic. Ale okazuje się, że dotychczasowy adres już nie jest aktualny i nowa strona ligowa będzie się mieściła tu. Ludzie stojący za projektem (niestety nie mogę napisać kto aczkolwiek aż tak trudne do odgadnięcia to nie jest :)) piszą pod tym ludzikiem o "chwilce" trzeba trzymać kciuki by im się udało bo zazwyczaj takie sformułowania oznaczają potrzebę uzbrojenia się w cierpliwość. Poza tym zbliża się drugi master na nowe czyli piąto-edycyjne zasady a spraw które by wymagały oficjalnej wykładni sędziowskiej, jakkolwiek dumnie to brzmi, przybywa. A fora ogólnie dostępne nie są najlepszym miejscem do załatwiania takich rzeczy, bo łatwo zgubić wątek wśród różnych postów. Miejmy też nadzieję, że wyrafinowana technologia dystrybucji rankingu ligowego za pomocą rapidshare'u wraz z nową stronką ligi odejdzie w niepamięć. Info o nowym adresie dostałem od MiSiA któremu niniejszym dziękuję.
Podobna sytuacja jest ze stroną sztabową niestety tzn. również odmówiła współpracy, również od dłuższego czasu i również potrzebuje atencji osób które mają milion lepszych pomysłów na jego zagospodarowanie.
Mam nadzieję, że obie strony będą jak feniks. Odrodzą się z popiołów a ich łzy będą czynić nasze życia lepszym. Wiem - pojechałem :) ale od dłuższego czasu mi brakuje czegoś jak przychodzę do pracy i doskonale wiem czego :).
Etykiety:
scena turniejowa,
z życia for
wtorek, 7 października 2008
GTW - take it to next level
No i to co już od dłuższego czasu było wyczuwalne pod adresem wh40k.pl zostało formalnie przyklepane. Czyli doszło do zmiany grupy trzymającej władzę na Glorii Victis a raczej jej składu. Co prawda część old-skolowców przynajmniej na forum choć w realu również jest aktywna to jednak nie czuje się na siłach bądź z czasem by ciągnąc portal dalej. Pałeczka a może raczej berło zostało przekazana młodym wilkom do których teraz będzie należała pełnia władzy na co by nie mówić jednym z najpopularniejszych miejsc w sieci o naszym hobby. A szczęśliwymi wybrańcami usuwających się w cień ojców założycieli zostali Isnegrim oraz Skark.
Pamiętam początki tego portalu jak jeszcze Brat Tomasz wziął marketing na siebie i osobiście na turniejach między innymi Wojnie Światów, rozdawał ulotki z adresem w charakterze zaproszenia. Działało ale jest grupa ludzi której się nie odmawia i Brat Tomasz należy do niej. Zresztą on i Bumelant każdorazowo na masterze robili za żywą reklamę wh40k.pl i przedsmak panujących na niej klimatów. Czyli dosyć duży luz, off-topic wszędzie a tego wszędzie jest sporo bo i działów sporo. Mam wrażenie, że strona GV ma tyle samo miłośników co przeciwników ale mało ludzi pozostawia w stanie obojętności. Już sama jej ogólno-polskość jest często kwestionowana. Nie da się ukryć, że większość ludzi na niej pisząc pochodzi Warszawy lub jej okolic przez co niektórzy uważają to forum za lokalne. Jednak jak na takie zbyt często i zbyt dużo ludzi spoza stolicy tam się udziela.
Równie mocno dzieląca ludzi kwestią jest ilość działów która sprawia, że z jednej strony łatwo przegląda się archiwum bo wszystko ma swój temat ale z drugiej strony przy bieżącym czytaniu jest sporo klikania. A przez to można sobie niektóre tematy odpuścić i przegapić jakiegoś fajnego flame-war'a. Poza dużą ilością działów czy tematów dyskusję na glorii cechują się duża ilością postów. Często nie koniecznie na temat nie zawsze do końca przemyślane lub wnoszące coś nowego do dyskusji. Dla niektórych jest to przejawem liberalizmu i poszanowaniem wolności forumowej wolności słowa na którą w końcu zasługuję każdy user. Dla innych jest to powód by stronę pod adresem wh40k.pl omijać szeroki łukiem bo nawet jeśli temat brzmi interesująco do przez zbyt dużo bitów i bajtów niekoniecznie na temat trzeba się przekopywać by dotrzeć do czegoś interesującego.
Oczywiście w tej próbie bardzo ogólnego scharakteryzowania Glorii Victis posługiwałem się skrajnościami ale wydaje mi się, że tak lepiej oddam klimat ego miejsca gdzie skrajności często nie brakuje. I bardzo jestem zadowolony, że mamy takie miejsce w naszym zakątku sieci które prezentuje dokładnie przeciwne podejście do zagadnienia dyskusji o 40sce niż gildia. Dzięki czemu i dla każdego coś miłego i pozwala to nie kostnieć i jednemu i drugiemu forum.
Nie pozostaje mi nic innego niż życzyć Isengrimowi oraz Skarkowi powodzenia w kontynuacji dzieła oryginalnego składu GTW a jednocześnie odwagi by wprowadzać zmiany które sprawią, że strona wh40k.pl będzie lepsza i lepsza.
Pamiętam początki tego portalu jak jeszcze Brat Tomasz wziął marketing na siebie i osobiście na turniejach między innymi Wojnie Światów, rozdawał ulotki z adresem w charakterze zaproszenia. Działało ale jest grupa ludzi której się nie odmawia i Brat Tomasz należy do niej. Zresztą on i Bumelant każdorazowo na masterze robili za żywą reklamę wh40k.pl i przedsmak panujących na niej klimatów. Czyli dosyć duży luz, off-topic wszędzie a tego wszędzie jest sporo bo i działów sporo. Mam wrażenie, że strona GV ma tyle samo miłośników co przeciwników ale mało ludzi pozostawia w stanie obojętności. Już sama jej ogólno-polskość jest często kwestionowana. Nie da się ukryć, że większość ludzi na niej pisząc pochodzi Warszawy lub jej okolic przez co niektórzy uważają to forum za lokalne. Jednak jak na takie zbyt często i zbyt dużo ludzi spoza stolicy tam się udziela.
Równie mocno dzieląca ludzi kwestią jest ilość działów która sprawia, że z jednej strony łatwo przegląda się archiwum bo wszystko ma swój temat ale z drugiej strony przy bieżącym czytaniu jest sporo klikania. A przez to można sobie niektóre tematy odpuścić i przegapić jakiegoś fajnego flame-war'a. Poza dużą ilością działów czy tematów dyskusję na glorii cechują się duża ilością postów. Często nie koniecznie na temat nie zawsze do końca przemyślane lub wnoszące coś nowego do dyskusji. Dla niektórych jest to przejawem liberalizmu i poszanowaniem wolności forumowej wolności słowa na którą w końcu zasługuję każdy user. Dla innych jest to powód by stronę pod adresem wh40k.pl omijać szeroki łukiem bo nawet jeśli temat brzmi interesująco do przez zbyt dużo bitów i bajtów niekoniecznie na temat trzeba się przekopywać by dotrzeć do czegoś interesującego.
Oczywiście w tej próbie bardzo ogólnego scharakteryzowania Glorii Victis posługiwałem się skrajnościami ale wydaje mi się, że tak lepiej oddam klimat ego miejsca gdzie skrajności często nie brakuje. I bardzo jestem zadowolony, że mamy takie miejsce w naszym zakątku sieci które prezentuje dokładnie przeciwne podejście do zagadnienia dyskusji o 40sce niż gildia. Dzięki czemu i dla każdego coś miłego i pozwala to nie kostnieć i jednemu i drugiemu forum.
Nie pozostaje mi nic innego niż życzyć Isengrimowi oraz Skarkowi powodzenia w kontynuacji dzieła oryginalnego składu GTW a jednocześnie odwagi by wprowadzać zmiany które sprawią, że strona wh40k.pl będzie lepsza i lepsza.
Etykiety:
z życia for
piątek, 3 października 2008
Ilu forumowiczów....
Podejrzewam, że jest to powszechnie znane i większości już się obiło o oczy. Ale biorąc pod uwagę wieczną aktualność tego tekstu pozwolę sobie go wkleić i na tym blogu, zwłaszcza, że tematyka forumowych wojenek regularnie się tu przewija. Może jeszcze ktoś się o to nie potknął a tym którym się to przytrafiło może przywoła uśmiech na twarze.
Ilu forumowiczów potrzeba, żeby zmienić żarówke?
1 aby zmienić żarówkę i napisać że żarówka została zmieniona
14 którzy podzielą się podobnymi doświadczeniami przy zmienianiu żarówki i napiszą o tym jak inaczej można było to zrobić
7 którzy ostrzegą o niebezpieczeństwach grożących przy zmianie żarówki
1 którzy przeniesie temat do działu „Oświetlenie”
2 którzy zaczną się kłócić i przeniosą to do działu „Elektryka”
7 którzy wytkną błędy gramatyczne/ortograficzne w postach na temat wymiany żarówki
5 którzy pojadą tym co wytykali błędy
3 którzy poprawią te błędy
6 którzy będą się kłócić czy pisze się „żarówka” czy „rzarówka” i 6 którzy powiedzą im że są głupi
2 profesjonalnych elektryków którzy poinformują wszytskich że mówi się „lampa”
15 wszechwiedzących którzy twierdzą że siedzieli w tym temacie i mówi się „żarówka”
19 którzy napiszą że to forum nie jest o żarówkach i powinno się to przenieść do forum o żarówkach
11 którzy obronią temat mówiąc że wszyscy uzywają żarówek więc temat pasuje
36 którzy będą debatować która metoda zmieniania żarówek jest lepsza, gdzie kupić żarówki, jakiej marki i które są wadliwe
7 którzy podeślą linki gdzie można zobaczyć różne przykłady żarówek
4 którzy napiszą że te linki nie działają i podeślą nowe
13 którzy zacytują kilkanaście postów pod cytatami pisząc: „Ja też” /„Zgadzam się”
5 którzy napiszą że odchodzą z forum bo nie mogą dłużej znieść kontrowersji wokół żarówek
4 którzy napiszą że „BYŁO!”
13 którzy napiszą żeby „szukać” zanim napisze się kolejne pytania o żarówki
1 który zrobi mały hijack i zapyta się jak wymienić klakson
1 który odpowie na oryginalny post po pół roku i zacznie temat od nowa.
Ilu forumowiczów potrzeba, żeby zmienić żarówke?
1 aby zmienić żarówkę i napisać że żarówka została zmieniona
14 którzy podzielą się podobnymi doświadczeniami przy zmienianiu żarówki i napiszą o tym jak inaczej można było to zrobić
7 którzy ostrzegą o niebezpieczeństwach grożących przy zmianie żarówki
1 którzy przeniesie temat do działu „Oświetlenie”
2 którzy zaczną się kłócić i przeniosą to do działu „Elektryka”
7 którzy wytkną błędy gramatyczne/ortograficzne w postach na temat wymiany żarówki
5 którzy pojadą tym co wytykali błędy
3 którzy poprawią te błędy
6 którzy będą się kłócić czy pisze się „żarówka” czy „rzarówka” i 6 którzy powiedzą im że są głupi
2 profesjonalnych elektryków którzy poinformują wszytskich że mówi się „lampa”
15 wszechwiedzących którzy twierdzą że siedzieli w tym temacie i mówi się „żarówka”
19 którzy napiszą że to forum nie jest o żarówkach i powinno się to przenieść do forum o żarówkach
11 którzy obronią temat mówiąc że wszyscy uzywają żarówek więc temat pasuje
36 którzy będą debatować która metoda zmieniania żarówek jest lepsza, gdzie kupić żarówki, jakiej marki i które są wadliwe
7 którzy podeślą linki gdzie można zobaczyć różne przykłady żarówek
4 którzy napiszą że te linki nie działają i podeślą nowe
13 którzy zacytują kilkanaście postów pod cytatami pisząc: „Ja też” /„Zgadzam się”
5 którzy napiszą że odchodzą z forum bo nie mogą dłużej znieść kontrowersji wokół żarówek
4 którzy napiszą że „BYŁO!”
13 którzy napiszą żeby „szukać” zanim napisze się kolejne pytania o żarówki
1 który zrobi mały hijack i zapyta się jak wymienić klakson
1 który odpowie na oryginalny post po pół roku i zacznie temat od nowa.
Etykiety:
ciekawsotka,
z życia for
czwartek, 2 października 2008
Będzie lało, będzie padało, nad Polską całą. ;)
Już spory czas minął od finału najnowszej edycji poznańskiej ligi BB w której pewnym novum było wykorzystanie eksperymentalnych zasad pogody opublikowanych na stronie specialista. Nie będę ukrywał, że miały znaczenie dla wyniku tego finałowego pojedynku w którym miałem niewątpliwa przyjemność zagrać. Niestety to szczury był drużyna którą cmentarna mgła bardziej bolała. Jednak nie tylko w BB można wykorzystać motyw warunków atmosferycznych w koncu w innych systemach też może padać albo panować susza.
Battlowcy nawet swego czasu już rozmawiali o tym, że wampiry nie zawsze muszą walczyć w środku dnia przy bezwietrznej pogodzie i może czasem warto ruszyć do boju po zmroku. Dla zainteresowanych kwadratowymi zasadami stosowny temat znajduje się tu.
Natomiast do 40ki swego czasu powstał artykuł z różnorakimi "hazards" który oryginalnie był opublikowany w Black Gobbo czyli amerykańskim e-zinie by GW. Jednak artykuł podobnie jak cały czarny goblinek padli ofiarą reorganizacji na stronach GW i aktualnie można go przeczytać na australijskim www gamesa. Które swoją drogą jest reliktem przeszłości i mam wrażenie, że w każdej chwili może zniknąć lub zostać zastąpione stroną na której nie ważne gdzie klikniesz i tak wylądujesz w okolicach "add to cart". Zasady wyglądają na równie radosne jak te do Blood Bowla czyli mają nie wiele wspólnego z balnsem. Jednak jeśli ktoś by chciał zastosować pogodę poza grami towarzyskimi to ten tekst może stanowić dobry punkt wyjścia.
Biorąc pod uwagę jak modne ostatnio jest szukanie tzw trademarków dla swoich imprez to może się ktoś skusi. W końcu czy to nie urocze reklamować swój turniej hasłem "U nas wieje wiatr w oczy. Wszystkim."
Etykiety:
ciekawsotka,
ukochana firma
Subskrybuj:
Posty (Atom)