poniedziałek, 30 września 2013
Marinsi na gorąco
No i dostaliśmy, w końcu, po przeszło roku kodeks Space Marines napisany z myślą o 6stej edycji. Czy warto było czekać? Na pewno jeśli chodzi o jakość wydania oraz wrażenia estetyczne to oczywiście, że tak. Natomiast jeśli chodzi o zasady to mam wątpliwości. Jednak mam jeszcze za mało wiedzy by szafować opiniami więc skupię się na tym co mi się podoba.
I pojadę z koksem slotami.
HQ
Chapter master. 2+/3+, Eteral, Młotek, motor i 4W i telefon do krążownika. Czego chcieć więcej? MMM czyli Marinsowi Mordercy na Motorach wrócili jak kokaina w Pulp Fiction - w wielkim stylu. Kolor pancerzyka i wypływające z tego zasady to kwestia drugorzędna. Chociaż taki Iron Handów najciekawiej wygląda. No i jest to brakujące ogniwo w Ravenwingu. Tylko ten koszt równy Landkowi psuje ciut humor. Ale warto.
Troopsy
Cykliści w liczbie minimum 5. Najlepiej z gravgunami i na zasadach suprise, suprise White Scarsów. Jak już się ma tego spaślaka na motorze to trudno o bardziej oczywisty wybór. Jednak po moich kilku grach chopaki mnie nie zachwycają. Jak się potwierdziło info że są o 6 punktów tańsi od swoich ziomków z RW to wszystkim się wydawało, że czeka nas wielka przesiadka. Jednak aktualnie takie proste to mi się nie wydaje bo oni po prostu tak średnio zabijają. RW na daka szmacie generuje wystarczającą ilość strzałów jak na 6sto edycyjne standardy. Ci zawodnicy mają z tym problem.
Troopsy muszą być dwa i tym drugim wyborem są Scouci. Głównie z względu na ich transport czyli Land Speedera Storm. Aktualnie jest dedykowany, tańszy i dostał dodatkową broń. Cóż więcej trzeba? Nie jest to jednostka na której można oprzeć armię ale płacąc za nich te 100 punktów z haczykiem trudno mieć poczucie słabej inwestycji.
Elity.
Tiaaa. Tu jest problem bo z elit nic mnie nie porwało. I chyba nie ma sensu bronienie na siłę Legion of Damned bo potaniał. I tak za mało. Nie mówię, że ten slot to dramat bo daleko mu do tego. Po prostu na tą chwilę nic mnie nie porwało.
Fast.
Latający śmietnik aka. Stormtalon gunship. Co prawda nie jest to nowość ale wydaje się całkiem sensownym flayerem. Nie za drogi, sensownie strzela i daje jakieś AA. A fakt, że delikatnie rzecz ujmując jest raczej miękki sprawia, że jest z tych bardziej zbalansowanych. Natomiast nie wiem czy w czasach takiej dominacji Tau warto go brać. Ale nie zmienia to faktu, że mi się podoba i jeden już czeka na sklejenie.
Heavy
Nie wiem czy to niespodzianka, chyba nie, ale moim faworytem w tej sekcji są zdecydowanie Thunderfire Cannony. I tak były niezłe ale z barrage bez zmiany ceny stały się jeszcze lepsze. Tu chyba nie ma się nad czym rozwodzić i trzeba po prostu brać.
Na głębsze przemyślenia o tym podręczniku przyjdzie jeszcze czas ale po prostu czułem potrzebę skrobnięcia czegoś na gorąco. Co niniejszym uczyniłem. Jeśli macie swoje przemyślenia na temat lojalnych pancerzyków - piszcie. Komentarze czekają :)
Etykiety:
kodeksy,
nowości GW
poniedziałek, 23 września 2013
Marines, zasady i kondycja środowiska.
Ostatnio na forum ligowym z dość dużą uwagą ale również rozbawieniem śledziłem dyskusję o tym czy będzie można na turniejach wystawić niebieskich marinsów na zasadach czarnych marinsów . I odwrotnie. Dla tych którzy to przegapili link tutaj.
Z uwagi chyba nie muszę się tłumaczyć natomiast rozbawienie zasługuje na kilka słów komentarza. Dla mnie całe te 5 stron jest kwintesencją, nazwijmy to, internetowej bezproduktywności dyskusyjnej. Doświadczenie mi podpowiada, że forum sobie a rzeczywistość sobie. Wiele razy różne rzeczy były omawiane i nawet z tego wynikały jakieś deklaracje ale pomysły te w ostatecznym rozrachunku przegrywały w konfrontacji z prawdziwym życiem. I nawet jeśli ktoś by rzeczywiście wymyślił że niebieskich marinsów można wystawić tylko na zasadach niebieskich marinsów a tęczowych marinsów na zasadach wszystkich marinsów to i tak miałby duży problem z realizacją tej szczytnej idei.
A najlepszym dowodem na to, jest to, jakie perełki można oglądać cały czas na turniejach klasy master czyli tych które wymagają pomalowanej armii. Całkowicie pomalowanej. A nie w 95%. I choć ogólnie trzeba przyznać, że jest progres w tej materii to czasem jeszcze widuje się dość kontrowersyjne modele. I patrząc na ten bój orgów imprez nie wierzę by któremuś się chciało, a jeśli nawet, to się udało w 100% wyegzekwować spójność między kolorem pancerzyka i zasadami.
Zwłaszcza, że kolor to jedno a insygnia drugie i powstaje pytanie co ma mieć priorytet. I pewnie w boju by się znalazło jeszcze milion innych wątpliwości.
Zatem chciałbym by ta dyskusja mogła coś zmienić bo to by bardzo dobrze świadczyło o naszym środowisku. Jednak na tym etapie wydaje mi się jedynie akademickimi rozważaniami i ćwiczeniem z polemiki czy argumentacji. I na razie można się skupić na bardzie przyziemnych zapisach regulaminów.
Etykiety:
z życia for
wtorek, 17 września 2013
Mixtape o ETC czyli podcast nr 34
Wreszcie - tak, przynajmniej sadząc po komentarzach i rozmowach powiedzą niektórzy.
Ale znowu o ETC?? - powiedzą może nawet Ci sami.
Tak czy siak po tych dwóch zdaniach i obrazku już wszystko jasne, jest nagranie teamt znany można jechać z koksem a jest z czym bo naszego babolenia dziś wyjątkowo dużo bo od razu fundujemy Wam obie części.
Przyjemności!
Podcast nr 34 ETECE strona A
Podcast nr 34 ETECE strona B
niedziela, 15 września 2013
Why, ooo why?
100% frustracji.
Tak wyglądają odczucia graczy Rogatych Marines na widok nowego podręcznik ich gupich (czy. lojalnych) braci. A potem pojawia się nieuniknione pytanie:
Dlaczego??????
Powtórzone tryliard razy.
Dlaczego legiony nie mają swoich unikalnych zasad?
Przecież każde dziecko wie kto, co powinien dostać. Jakie zasady specjalne oddawały by charakter Night Lordów a jakie Word Bearersów. Ale nie - od dwóch podręczników CSM granie Alpha Legionem i Iron Warriorami różni się wyłącznie kolorem pancerza który się ogląda. I choć część graczy może już nie pamiętać "Starego Kodeksu Chaosu" TM to jednak i tak patrząc na ostatnie zasady mogli mieć poczucie, że coś tu jest nie tak i to tak poważnie. A jak teraz muszą jeszcze patrzeć na blisko 180 stronicową księgę nowych marinsów to - 100% frustracji.
A przecież wg. fluffu zakony zdecydowanie mniej się różnią między sobą niż legiony. A po lekturze Black legionu to powiedziałbym, że dwa losowo wybrane warbandy wchodząc w skład BL bardziej odbiegają od siebie niż tacy Ulrasi i Imperial Fiści.
Jednak, dzięki suplementom, jest promyk nadziei dla graczy CSM i możliwość, że jeszcze w tej edycji zagrają Night Lordami którzy będą mieli swoje unikalne zasady i bronie demoniczne. Trzeba jedynie wrzucić Black Legion do przegródki pierwsze śliwki robaczywki i liczyć na to, że GW potrafi się uczyć na błędach. I jak się spojrzy na przeskok z 5 na 6 edycje to można optymistycznie patrzeć na rozwój tej umiejętności wśród autorów tych zasad.
Zatem cała nadzieja fanów zawartości Oka Terroru w chciwości GW aka. suplementac. I tym optymistycznym (?) ....
Etykiety:
kodeksy,
nowości GW
poniedziałek, 9 września 2013
Black Marzenia
Nowa tabelka warlord traitów.
Sześć nowych przedmiotów z czego półtora interesującego. I tylko interesującego bo na pewno nie must-have.
Cztery nowe zasady czyli Choseni w troopsach, niedorzecznie drodzy terminatorzy z bonusem do WS i BS, możliwość robienia sojuszy z CSM i konieczność kupienia tam gdzie się da VotL.
Dla osób głównie grających, zwłaszcza na turniejach i nie szczególnie jarających się otoczką fabularną, do tego się sprowadza suplement do chaosu pt. Black Legion. Kosztujący kupę hajsu i póki co występujący jedynie jako ciąg zer i jedynek.
Natomiast jeśli ktoś jest zainteresowany choć trochę fluffem to zakup tego dzieła nabiera zdecydowanie więcej sensu. Co prawda początkowo czytając część fabularną w tyle głowy dudniło mi "ale to już było...." jednak część opisująca wydarzenia po Herezji była zdecydowanie ciekawsza. Czytając opisy kolejnych krucjat i ich cele można było rzeczywiście uwierzyć, że to tak miało być i Abbadon nie jest wcale wiecznym przegranym. Od razu się przyznam ze nie mam pojęcia ile z tego fluffu to nowość a ile podgrzewany kotlet ale mi się to po prostu dobrze czytało. Chyba po raz pierwszy usiadłem do tej części jakiegokolwiek podręcznika i ją połknąłem. A potem poprawiłem scenariuszami które może wybitne nie da ale niektóre z nich z chęcią bym zagrał.
Czy warto kupować ten dodatek?
Dla zasad absolutnie nie.
Dla fluffu - nie wiem. Choć ja na pewno nie narzekam.
Natomiast jeśli człowiek jest fanem tej armii to na pewno znajdzie parę argumentów za. Choć nawet jeśli nie jest zadeklarowanym kultystą i tak uroni łezkę czy dwie nad straconą szansą na dodanie chociaż pół fajnej i grywalnej rozpiski dla rogatych marinsów.
Na szczęście plotki mówią, że będą kolejne podejścia do tematu. Może zamiast trzymać kciuki trzeba po prostu złożyć jakąś ofiarę by GW się udało (np. z nowych marinsów).
PS Turbo na maxa podoba mi się ta 'szekspirowska' okładka tego suplementu.
Choćby dla niej.... nieeeeeee :)
Etykiety:
kodeksy,
nowości GW
środa, 4 września 2013
Cry "Daemons" and Let Slip the Dogs of War cz.3
Nadaje Michu. Przed Wami
trzecia i ostatnia część sprawozdania z bitew na ETC. Przypominam,
że relacje pozostałych reprezentantów, w tym moje przeklejone
przez Cylindryka, można znaleźć tutaj – Raporty z ETC na Glorii Victis. Z samego ETC obiecaliśmy Wam
jeszcze podcast ale jest tego ponad 2 godziny materiału, który
jeszcze trzeba obrobić. A póki co, jedziemy o bitwach a ostatnio rozstaliśmy się przy wiadomości, że będziemy grać z Germanami.
Trzeci dzień to dzień
zarówno naszego zwycięstwa jak i niestety porażki. Poranek
pachniał golonką po bawarsku. Niemcy to chyba od zawsze
uber-przeciwnik dla Repry, a ja miałem z germańskim najeźdźcą
stanąć po raz pierwszy twarzą w twarz. Nerwy mnie trochę dopadły
ale byłem dobrej myśli po zwycięstwie nad GK Jona, a Łysy dbał abym się zbyt wcześnie nie hiperwentylował do czego
zabierałem się już poprzedniego wieczora. Dodatkowo mieliśmy
łobuzów ogranych i Skark wrócił jeszcze później w nocy co
znaczyło, że będzie zabijał – innymi słowy, kęsim!
Jak zwykle nie ingerowałem
w parowania i spokojnie wentylowałem się w bezpiecznej odległości
od stołów.
Długo tym razem trwało moje czekanie i skończyłem jako któraś
wystawka. W odpowiedzi Niemcy coś dostawili i pokrzyczeli chwilę z
radości. Po chwili dowiedziałem się, że dostałem latający cyrk
smoków z necronami i mam sobie wybrać stół. Nie jest to dla mnie
przeciwnik idealny ale żeby tak się cieszyć? Podejrzane.
Poprosiłem Racę o pomoc w wyborze stołu i poszedłszy za jego
radą wziąłem tak miejski jak tylko się dało bo smoki smokami ale
przed scytami wypada się schować mimo wszystko. I poszedłem
ścisnąwszy pierwej mocno poślady aż poszedł swąd palonych
włosów.
BITWA 5 vs Niemieckie Smoki CSM+Nec
CSM DP bez macki, 1 lvl Tzeentcha
2 x Kultyści
3 x Smok
Necron Lord w barce
2 x Warriory w Night Scycie
1 x Deathmarki z Cryptekiem w Night Scycie
1 x Doom Scyta
Po dojściu do stołu
okazało się, że moim przeciwnikiem jest blond młodzieniec o
ksywie „Schnuffi”. Od razu trochę mi spadło napięcie bo czyż
ktoś o takiej ksywie może być z grunty zły? I faktycznie, grało
nam się całkiem sympatycznie. Nie było szczególnych wybuchów
radości i nawet nie dopuszczałem myśli o kontakcie fizycznym jak z
rosjaninem ale też i bez spin szczególnych, podręcznik główny
wystarczył nam w zupełności. Doszło nawet do tego, że jak w 4
turze zapomniałem rzucić grimoijrę w movemencie i zacząłem
strzelać i nie zgodził się już na rzut (wyszedłem z założenia,
że zawsze warto spróbować) to zaczął mnie przepraszać, że to
ważny mecz etc.
Zaczęliśmy od tzw. istotnych rzutów. Wygrałem stronę, dzięki czemu herald miał swój
wymarzony impas. Z mocy niestety inva nie było ale za to puppet
master i precognition na fateweaverze i co najważniejsze Scrier's
Gaze. Dodatkowo jeden z heraldów wylosował na greaterze lancę,
którą oczywiście zatrzymał z nadzieją na skyfire z mysterious
objectives. Same objectivy rozstawiliśmy tajnie, tak jak było w
scenariuszu (każdy 3,2,1 VP) ale po odkryciu niespodzianek nie było.
Trójki w przeciwległych rogach. Schnuffi zaczął wystawiać Aegis
i zrobiło się zabawnie bo w jednej ręce trzymał komórkę.
Myślałem, że może czyta smsa od dziewczyny czy ki diabeł ale z
głupia frant zapytałem, czy ma tam plany budowy. A On na to, że
tak... Może miał tam plany na każdą okazję, w tym pewnie
opracowana przez Łysego „zagrodę dla psów” ale ze mną
fortyfikacja skończyła jako linia w jego strefie. Rzut na
rozpoczęcie oczywiście przegrałem. I tu czekała mnie mega
niespodzianka – mój przeciwnik wybrał zaczynanie. Cały mój
talent aktorski zużyłem, żeby schować banana z twarzy ale się
nie udało. Na całe szczęście Schnuffi nie patrzył w moją
stronę...
Plan miałem już
opracowany z bitwy z Ukraińcem. Rozstawiłem się podobnie tylko
znacznie lepiej. Miałem dużo covera i trzy objectivy z potencjałem
na skyfire, działo, 1 horrory i 2x demonice schowałem w rezerwie z
tym, że tylko horrory z beamem w DS. Była to misja o tyle dla mnie
dobra, że miałem trzy fasty scorujące.
Minus był taki, że on też a moje były tak czy siak pierwszym celem dla jego
strzelania. Po scoucie zamiast do przodu poszedłem w bok i
rozstawiłem się równo po ćwiartce.
W swojej pierwszej turze
Niemiec wykonał ruchy pozorowane DP, Lordem na barce pozostając
niedaleko commsów. Ja rzucam w pierwszej SG i to pozwala mi rzucać
3 kości na mysterious objectives. Losuje tylko 1 skyfire ale to
zawsze coś. Ruchy pozorowane należy też czasem przemyśleć, bo DP
nie wyleciał poza zasięg FT, co skrzętnie wykorzystałem, rzucając
na niego grimojrę i lecąc na maksa do przodu. Resztą ruszyłem się
do przodu tak żeby zająć jak najwięcej stołu i żeby smoki nie
mogły przelecieć za moja armię a troopsy pozostawały poza 24”
od scyt, blokowane przez psy. FT wypala 4d6 strzałów i DP zostaje na 1 ranie. Nie
zdaje grounda ale zdaje inva. Schnuffi traci nieco spokoju, a ja
żałuje możliwości zdobycia FB.
W turze drugiej zaczynamy
grać na serio. DP ucieka, wychodzą wszystkie lataczki na stół.
Pierwsze psy dostają wszystko co się da i ściągam je garściami.
Niemiec celuje wyraźnie w Heralda, żeby zdobyć FB. Nie udaje się
ale zostaje mi herald i z 6 psów po Go to Ground. Drugi oddział ma
straty minimalne ale jak tak dalej pójdzie to mi psów nie starczy.
W mojej turze grimoijra leci na zdrowe psy. Cofam się, żeby nie
można było przelecieć nade mną, FT skręca i jest za lataczkami.
Tabelka daje mi +1 do inva dla demonów. Nie narzekam, choć właśnie
miałem strzelać do smoków... Rzucam Puppet Mastera na scytę i
strzelam nią w tyłek smokowi a 3d6 idzie w samą scytę. Są dwie
peny na smoku ale obie odbite i tylko 1 HP na scycie...nie najlepiej.
Łysy przechodzi a ja wymownie pokazuje mu kupkę psów. Robię
smutną minę.
W turze trzeciej cały
misterny plan się spłaca. Lataczki wylatują za stół oprócz
jednej Night scyty i Doom Scyty. I mam turę względnego spokoju,
chociaż Herald pada i jest FB dla niemca. Mi niestety nie wychodzi
grimoijra na psach mimo przerzutu. Chowają się bardziej w cover
chociaż i tak priorytetem jest kontrola stołu. Strzelam do lataczek
ale nic nie robię. Łysy otrzymuje informacje o totalnej wtopie.
W czwartej turze powtórka
z drugiej ale Niemiec nie wykorzystuje minusa do sejva na psach.
Skupia się na dopaleniu resztki psów a vectory idą w FT, który
chcąc powetować wtopę z ostatniej tury i dzięki precognicji olewa
wszystko. Niestety spada na ziemię w strzelaniu. Ginie parę psów.
Wychodzą kultyści na stół. Niemiec ma przebłysk i próbuje
zaszarżować dwoma Deathmarkami na FT. Dobrze, że jest 8 cali po
trudnym i nie dochodzą bo bym tam ugrzązł. W mojej turze FT za
stół. Herald wreszcie czyta manual i strąca z lancy Kosę z
troopsem. Dotychczas była jedna odbita pena i dwa wyniki 1 i 2 na
przebicie. Ale nie narzekałem bo to jakby nie jego specjalizacja...
Spadają i wchodzą moje tropsy. Demonice zajmuja znacznik po
przeciwnej stronie stołu za 2 punkty a horrory zaliczają mishapa i
wracają do rezerw. Dostaję wsparcie z Francji – przychodzi Pierre
i mówi, że piąta to będzie ostatnia tura albo karniaki. Zaczynam
się spieszyć i zapominam rzucić grimoijrę... Łysy dostaje info,
że powinienem kopać rowy zamiast grać w figsy.
Piąta tura a ja sobie
powtarzam w myślach - „teraz tego nie sp..., teraz tego nie sp.”
Bo tak naprawdę to Niemiec jest w kłopotach. Mówię do niego
„Słuchaj stary, nie ważne jak się skończy, grało się fajnie”,
bo przewiduję różne wersje w końcówce. Lataczki już niewiele
robią. Ma objectivy za 3, 2 i 1, tak jak ja. Ma FB i zabitego fasta
ale nie będzie miał warlorda i linebrekera. Ja na pewno to drugie i
jeśli nie odbije mocy DP to i warlorda. I kończę. Niemiec strzela
do demonic i ustawia się Necron lordem pod szarże. Robi to fatalnie
i zabija mi tyle, że nie ma szans dojść. Jeden smok próbuje zająć
objectiv za 3 bo w tej chwili mają go kultyści, co jest dość
niepewnym wyborem. Ja odpowiadam ostrożnie bo cały czas w myślach
- „teraz tego nie sp..., teraz tego nie sp.” Nie słyszę co
się dzieje i dobrze bo jakbym widział, że wszyscy wokół nas
stoją... Blokuję znaczniki za 1 i 2 punkty. Horrory mają okazję
na bycie MVP, wystarczy hit na DS i blokują znacznik za 3. Robią to
wielkim stylu – 11 calowy mishap i giną... Tyle radość u Niemca
wcześniej nie widziałem przez całą grę. 5 demonic ma podobna
szansę, wystarczy pokonać 5 warriorów i znacznik za 2 jest
ich...niestety zabijają jednego....FT wypala do DP – ten
oczywiście odbija moc. Ech. Kończy się 11-9 dla mnie.
Odwracam się do Łysego i mówię wynik. Łysy na to, że akurat
starczyło. Pytam - „Jest remis?”, „Nie, wygraliśmy!”.
Wygraliśmy o 2 punkty. Tak dobrze nie czułem się po grze w
czterdziestce chyba nigdy! Mam poczucie, że nic nas teraz nie
powstrzyma! I niestety tutaj się pomyliłem.
BITWA 6 vs Hiszpańskie TAU
Etheral z marker droną
Commander Shadowsun
40 Krootow (1x20)
6 Fire Warriorow w Devilfishu
Riptide
3 Crisisy z 6 marker dronami
4 Piranie
Sky Ray
Brodki
Sniper Drony (3 marksmenów, 8 sniper dron)
Etheral z marker droną
Commander Shadowsun
40 Krootow (1x20)
6 Fire Warriorow w Devilfishu
Riptide
3 Crisisy z 6 marker dronami
4 Piranie
Sky Ray
Brodki
Sniper Drony (3 marksmenów, 8 sniper dron)
Trafiliśmy na bardzo ostro grającą Hiszpanię. Nie mieliśmy jej za bardzo rozkminionej a w dodatku po komentarzach innych drużyn było jasne, że żółto-czerwoni nie przyjechali do Serbii zdobywać przyjaciół. Podczas parowania zostałem zawołany przez Vladda z pytaniem, czy dam radę rozwalić ich Tau. Ja spytałem ile mają Riptidów. Okazało się, że jednego, to powiedziałem, że wstydu nie będzie ale zaznaczyłem, że z nowymi Tau grałem raz w życiu. I przyszło mi zagrać drugi raz.
Moim przeciwnikiem okazał się Arch, całkiem spory koleś (co okazało się zaletą później) i w dodatku całkiem sympatyczny jak na Hiszpana. Typhus grający na stole obok uprzedził mnie, ze koleś będzie stalował. Okazało się to troszkę prawdą bo zagraliśmy 4 tury ale nic nie mogłem zrobić bo przestalowana była faza deploymentu a Pierre przyniósł kartki przed 1 turą. Generalnie z perspektywy czasy wydaje mi się, że było też w tym długim graniu trochę mojej winy - naprawdę musiałem się o wszystko dwa razy pytać nie znając zupełnie kodeksu.
Już na początku zrobiło się dobrze. Wylosowałem inva na heraldzie i precognicję na FT. Ale kluczem był rzut ostatni - udało mi się wygrać i wybrałem zaczynanie. Pierwszy raz na ETC! Strategię, z braku znajomości zasad, oparłem w całości na fluffie. Wystawiłem wszystko, co do jednego demona, na stole. Horrory i FT lekko z tyłu w razie przejęcia inicjatywy, reszta na linii strefy z wywieszonymi jęzorami. On ustawia się z tyłu i infiltruje krootkich i Brodki z Shadowsunem. Infiltruje ich co najmniej dziwnie, bo 2 dziesiątki na jednej flance, a brodki i screen 20 krootow na drugiej flance na skraju krawędzi stołu w neutralnej ćwiartce. Ja scoutem na maksa do przodu w kierunku Brodek. Nie przejął inicjatywy i jedziemy.
Inv na płaszczki, Grimojra na FT. Psy stają tak, że nawet wewnątrz suitów musi być gorąco. Szukam trochę covera ale bez przekonania. Wiem, że cokolwiek się stanie, jeden oddział psów idzie do piachu - liczę, że zostanie herald i może ze dwa psy na overwatcha. Otwieram ogień. Działo i płaszczki wywalają wielką dziurę w screenie Krootów. FT poleciał z boku stołu i wali czym popadnie w broodki. Beam z siła 8 i 4d6 budzą zastanowienie w Hiszpanie i decyduje się na Go to ground na Brodkach. Mimo to leci drona i spada jedna brodka. Krootcy są za daleko etherala i opuszczają stół. Brodki rzucają 10 i każe sobie pokazać że Shadowsun ma 10 - niestety ma :) W jego turze świat robi się bardzo jasny dla jednego oddziały psów i zostaję 3 z heraldem. Drugie też dostają a Riptide podchodzi i zabija 1 płaszczkę i szarżuje. W combacie pada kolejna a ja zadaję 2 rany. Ja się cieszę, bo połknął przynętę i w następnej turze dostanie multiple charge i złoży się z rezultatu. Łysy przynosi mi piwo i energetyka bo widzę, że nei mogę ani na chwilę odejść od stołu.
W swojej turze szarżuje wszystkim co się da - psy mają 3+ inva z grimojry, FT za stół. Gubię się w tym deczko i nie udaje mi się połączyć szarży na brodki z Riptide, Szarżuje na pobliskie Piranie a demonice dołączają do Riptide. Padają brodki, Ripek i 1 pirania. Niestety zapominam o drugich demonicach i zamiast szarży stoje jak głupek przed dronami z piranii. W międzyczasie działo Khorna miętosi krootkich. Hiszpan
oddaje. Zabija 9 demonic z jednego oddziału i cały drugi. Lekko
napoczyna psy ale 3+ sejva to skutecznie utrudnia. Zaczyna się cofać. Ja
staram się go przytulić. Łysy mówi mi że każdy punkt ważny bo mamy problemy. No to idę na tejbla.
Widzę, że zostało bardzo mało czasu więc cisnę na znaczniki horrorami. Udaje mi się szarża niedobitką psów z heraldem na devilfisha i go niszczę. Eteryk się pinnuje co stawia go nie najlepszym położeniu. Płaszczki zabijaja 2 piranie a psy nie dochodzą do dron przez overwatcha. FT się trochę błażni w strzelaniu zabijając 3 krooty i 3 sniper drony. Hiszpan zabija do końca jedne psy z heraldem i wypala z wszystkich rakiet w FT ale zadaje tylko 1 ranę i nie ma grounda dzięki przerzutowi. Crisisy są już w rogu stołu i dalej się nie da. Pirania nie ma szans skontestować znacznika. Przychodzi Pierre i mówi, że 4 to nasza ostatnia tura.
W czwartej turze staram się zabić wszystko w zasięgu. Robię szarże wszystkim na wszystko. Combat ciągnię się przez pół stołu a poza pozostają moje horrory i demonetka i jego crisisy, drony i sky ray. Kończy się przewidywalnie - ryba w menu. W turze Hiszpana liczymy ale jakby nie liczyć, nie jest już w stanie urwać mi ani jednego punktu. Ja nie mam jednego znacznika, reszta moja. Ostateczny wynik to 18-2 dla mnie. W następnej byłby tejbl. Niestety, okazuje się, że wszystko na darmo - przegrywamy i wielki dół. Po grze łapi mnie Arch i zamieniamy się koszulkami. Ta przynajmniej pasuje...
I tak niestety kończy się moja przygoda z ETC. Za rok postaram się wybrać na singlowe ESC do czego zachęcam wszystkich. Pogranie w klimacie ETC to naprawdę dobra zabawa.
Etykiety:
euro,
Michu,
relacje,
scena turniejowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)