czwartek, 30 maja 2013

Podcast r 33 Zdjęcie z Marinsem (pre-heresy)


Dziś proponujemy Wam drodzy słuchacze kolejną odsłonę cyklu 'odcinamy kupony od jednej wycieczki' tyle, że w wersji audio czyli podcast o Horus Heresy Weekender. Nie da się ukryć, że parę rzeczy o których już przeczytaliście będzie można teraz usłyszeć ale też pojawia się kilka wątków o których wcześniej nie wspominałem. Zatem warto.

A jakby komuś było nadal mało to mam dobrą wiadomość z chłopakami z Warptalka uzgadniamy termin nagrania więc niedługo pewnie wezmą mnie na spytki i będzie jeszcze więcej materiału o imprezie. I mam przeczucie, że będą oni zadawali pytania z trochę innej strony więc nawet dla tych którzy przebraną przez poniższe nagranie i tak WT będzie zawierał nowe sprawy. Zatem do usłyszenia :)

Podcast r 33 Zdjęcie z Marinsem (pre-heresy)

Parę zdjęć uzupełniających audio znajdziecie tutaj.

niedziela, 26 maja 2013

Czy ja już tego nie czytałem?


No i się zaczęło.
Znowu.
Mam wrażenie, że nasze środowisko, w sensie graczy Warhammera, jak każde inne ma jakieś swoje rytuały oraz cykle. No i oczywiście tematy bumerang. I jednym z nich, które zawsze wywołują emocje, i który regularnie się pojawia na szczycie listy postów nieprzeczytanych jest, nazwijmy to, Ogólna Ocena Aktualnej Kondycji Games Workshop. Czyli narzekanie jak to zły szeryf z Nottingham podle łupi z naszych ciężko zdobytych pieniędzy. A Robin Hooda podobno nie widać.Co oczywiście jest bzdurą.

Wystarczy wejść na kickstartera i zobaczyć ilu jest kandydatów do roli obrońcy przed złym szeryfem. Wystarczy wejść na blogi ogólnobitewniakowe, przejrzeć na nich linki i reklamy by zobaczyć, ile firm już okrzepło na tym rynku z swoimi produktami. Jest masa alternatyw dla gier GW, w różnych skalach, w różnych światach, o różnych zasadach. Często te gry, delikatnie rzecz ujmując, nie ustępują niczym tym z młotkiem w logo, by nie powiedzieć, że biją je takowym po głowie.

Jeśli ktoś naprawdę niekomfortowo czuje się w pobliżu logo GW, spodziewając się ataku na portfel podczas samego przeglądania ich strony, to naprawdę dawno minęły czasy pustyni alternatyw. Wydaje mi się, że teraz wokół GW rozpościera się kreatywna dżungla, w której łatwo jest się zgubić i zatracić - tyle tego jest.

Ale jest też inny typ graczy - taki jak ja. Patrzę na te różne systemy i widzę rozwiązania, modele i inne smaczki które mi się podobają. Czasami wręcz szokują swoją prze-zajefajnością. Ale i tak każdą rozmowę na ich temat kończę stwierdzeniem - "Bardzo fajna ta gra. Serio. Ma tylko jedną wadę - nie jest 40stką"
I koniec.
Niektórzy są po prostu nie uleczalnie chorzy na ten świat i pomimo, że mają pewność, a nie tylko podejrzenia, że trawa za górką jest bardziej zielona to i tak zostają tu gdzie są, bo ta pożółkła trawa jest TĄ trawą.

Pewnie, że wolałbym by figurki były tanie, a kodeksy za darmo.
I FAQi z nieba spadały w droppodach.
Ale wiem, że tak nie będzie i nauczyłem się z tym żyć i jest to jedyne, co można z tym zrobić, oprócz oczywiście trafienia szóstki w totka. Nie ma zamiaru narzekać na GW, bo apetyt dostosowuje do możliwości.
Doceniam jakość modeli i kodeksów. Balans, który trzymają w 6 edycji. Tempo wydawnicze. Naprawdę, wiele rzeczy zmieniło się na plus. Jest przepaść między tym co się kupowało parę lat temu wchodząc w to hobby a tym co się kupuje teraz, to jest przepaść. A, że trzeba za to zapłacić to normalne - tak to działa w kapitalizmie. I nikt nikogo nie trzyma na muszce boltera. Jak ktoś woli płacić mniej - Google są otwarte.

poniedziałek, 20 maja 2013

Weekend z herezją jeszcze na gorąco


Szczerze mówiąc wyjazd na Horus Heresy Weekender i wizyta w Warhammer World były dla mnie wydarzeniem na tyle epickim, że nie do końca wiem jaką formę relacji wybrać. Najchętniej zdecydował się na każdą, czyli i notka, i podcast, i coś jeszcze. Póki co mam silną potrzebę by naskrobię cokolwiek na gorąco. A potem się zobaczy i pewnie rozwinę tą notkę np. w wersji audio. Oczywiście z wielką pomocą Micha.

Zatem, krótko i zwięźle - warto było. I to nie na zasadzie ee-ee no było okeeej tylko, "Wow that was awesome!". Cytując poznanego amerykanina który swój bilet lotniczy sfinansował z sprzedaży monety pamiętającej Nerona. Tak, cesarza rzymskiego, nie jakiegoś weteran sierżanta. I to daje dobry obraz na zjazd jakich geeków udało mi się trafić.


Jednak impreza była organizowana przez firmy które mają zarabiać i chęć takowego było widać od samego początku. Zanim trafiłem gdziekolwiek wylądowałem w kolejce do punktu handlowego gdzie m. in. za jedyne 30 funtów można było kupić limitowaną antologię mająco pewnie z sto i kilkanaście stron (nie wiem dokładnie ile bo swojej nie odfoliowałem jeszcze). Książka ukazała się w 1000 egzemplarzy i każdy (z tak na oko 250 uczestników) mógł kupić jeden. I dopiero drugiego dnia o 12 sprzedawali resztę. Gdy przyszedłem o 12.13 byłem spóźniony 5 minut. Przynajmniej tak ktoś z obsługi mi powiedział. Dla mnie to wyglądało jakby tej drugiej partii nigdy nie było. Cisza i spokój. Zatem nie tylko BL czy FW zarabiają na takich imprezach. Są i hobbyści którzy potrafią zgarnąć parę groszy na tej zabawie i to wyłącznie korzystając z faktu bycia o właściwym czasie we właściwym miejscu. Model Fulgrima który miał swoją premierę na imprezie również, za sprawą nikłego nakładu skończył się w 5 czy 10 minut. Co najśmieszniejsze całość się rozeszła jeszcze przed oficjalnym startem eventu. Podobno w sobotę wieczorem na eBay'u doszedł do 220 funtów a to jeszcze nie był koniec aukcji. Przy czym należy pamiętać, że on nie jest limitowany - po prostu ktoś był niecierpliwy.


Hobbyści hobbystom zgotowali ten los ;).


Nie zmienia to faktu, że ilość pokus dla kogoś chorującego na Herezję była na stoisku trudna do wytrzymania i szczerze mówiąc nie wiem czy komukolwiek tam udało się oprzeć przed jakimś zakupem. Na moje szczęście FW wystawił jedynie najnowsze figurki resztę można było zamówić co utrudniało kompulsywne zakupy oraz ratowało sytuacje.


Ale nie tylko handlem ta impreza stała bo drugim biegunem był spotkania z twórcami czyli autorami, rysownikami, rzeźbiarzami i innymi osobami odpowiedzialnymi za mityczną własność intelektualną. W jednej sali odbywały się seminaria trwające godzinę z 15 minutową przerwą do kolejnego przez praktycznie cały czas a w dwóch kolejnych salach można było porozmawiać odpowiednio z rysownikami i rzeźbiarzami. I z tych rozmów np. wiem o co chodzi z tymi dwoma pozami Fulgrima i że na tą chwilę publikacja tej drugiej wcale nie jest pewna. Niestety. Zresztą Angron też ma drugą wersje ale uznano, że nie różni się na tyle by była warta upublicznienia. Przy okazji dowiedziałem się, że każdy primarcha to około 4 miesięcy rzeźbienia. No i dyskusja z jaką bronią ma być szef 3 legionu była długa i nie łatwa.


Dużo ciekawostek można było usłyszeć, zresztą od nich się zaczęła cała impreza. Pierwsze seminarium pt "Orgins of Heresy" mogło być dla niektórych obrazoburcze - np. stwierdzenie, że cała idea herezji powstała po to by zapełnić narożnik jakiejś strony do dodatku do Rogue Tradera do końca. Tak chłopaki mają dystans do tego co robią. Ale z drugiej strony było widać pasje kiedy np. opowiadali o tym jak primarchowie są definiowani przez to którego z swoich braci spotkali pierwszego. I jak do tego doszło. I właśnie jedną z największy wartości dla mnie tej całej wycieczki było możliwość usłyszenia o co tym ludziom chodziło gdy robili to tak a nie inaczej, albo gdy opisali to w ten a nie inny sposób. I np. dlaczego robiąc swoje ilustracje nie używają 3d choć oszczędziło by to mnóstwo czasu. Bo uznają, że old-schoolowy wygląd tych schematycznych obrazów jest najważniejszy.


Dużo oglądania, dużo słuchania, dużo rozmów, dużo zajaranych tematem ludzi. Słowem dużo herezji w każdym wydaniu. Bardzo dużo. Może polecę po bandzie z patosem ale to był magiczny weekend dla mnie. Moje podejście do hobby uległo sporem odświeżeniu i rewizji. No i już sobie obiecałem, że jeśli za rok powtórzą (a takie są plany) to wrócę tam. Może nawet z własną armią ;)





Przepraszam za chaos w tej notce ale taki urok pisania na gorąco w dodatku będąc wywróconym na lewą stronę po dość męczącej podróży. Ale po prostu uznałem, że im wcześniej tym lepiej a że na jednym wpisie pewnie się nie skończy to odrobiona nieuporządkowania myśli aż tak nie będzie przeszkadzać.

I jeszcze o Warhammer World zamierzam coś wspomnieć...

piątek, 17 maja 2013

Podcast nr 32 Demony part 2 czyli Lysy zostal w HQ



Nadaje Michu. Trej właśnie wesoło frunie w celu podniesienia swoje heretyckiej reputacji (patrz poprzednia notka) a ja niejako w zastępstwie dokonuje publikacji kolejnego odcinka podcastu. Oczywiście jest to kontynuacja gadki okołodemonicznej ale tym razem jest odwrotnie - mamy zakończenie ale nijak nie można znaleźć początku...

Zapraszamy do odsłuchu i komentarzy:

Podcast nr 32 Demony part 2 czyli Lysy zostal w HQ

środa, 15 maja 2013

Pochwalę się...


.. a co.
Jak już można się domyślić po obrazku w połączeniu z tytułem, będę tam. W końcu nie samymi turniejami człowiek żyje i czasami nawet hobbystycznie warto się "odchamić". Zatem spotkam autorów i rzeźbiarzy pogadam z bandą psychopatów i innych nerdów i wystawię się na masę pokus jeśli chodzi o zakupy. Taki Fulgrim już mi chodzi po głowie.

Kroją mi się w tym roku dwa wyjazdy związane z 40stką które mogą stać się dla mnie kultowe. Ale nie uprzedzając faktów i bez dywagacji przyznam się, że na myśl o najbliższym weekendzie ciesze się jak dziecko które napisało swój pierwszy list do Mikołaja. Nie do końca wiem czego się spodziewać i jak to w rzeczywistości będzie wyglądać ale mam nadzieję, że będzie czad i ogień w szopie.

Oczywiście planuje jakąś obszerną relacje po powrocie. Natomiast jeśli wifi i inne wiatry warpu pozwolą to na bieżąco raz po raz jakieś 'tysiąc słów' na fejsa wrzucę. Zatem, jak to się mówi, stay-tuned.

poniedziałek, 13 maja 2013

Podcast nr 31 Demony part 1 czyli Wyśniony Ptak


Od Majówki już trochę czasu minęło ale mam dziś dla Was pierwszą część materiału powstałego podczas tych beztroskich chwil gdy największym problemem była aktualna temperatura karkówki. Udało nam się w szerszym gronie po raz kolejny skorzystać z gościny eM i nagrać kilka przemyśleń. Tym razem motywem przewodnim był nowy ups.. aktualny, kodeks demonów.

Zapraszamy zatem do odsłuchu i oczywiście komentowania.

środa, 8 maja 2013

Biało czerwone z24cala


Miałem już napisaną całą notkę o tym jak nam z Michem udało się przekonać innych, że warto nas wziąć na ETC. I jak nam daleko do składu reprezentacji było kiedy w zeszłym roku bawiliśmy się w korespondentów wojennych w Gorzowie. I o tym jak chcieliśmy zostać baronami Sealandi by tylnimi drzwiami się wkręcić na światowe Mistrzostwa Warhammera.

Niestety wspaniały Mac OS mnie przerósł i zanim odkryłem gdzie jest ctrl+Z było po ptokach. Cóż. Ominęło was sporo wodolejstwa i półtorej anegdotki więc w sumie jesteście do przodu. Przynajmniej patrząc na sprawę między wskazówkami zegara.

Dobrze znany już tegoroczny skład reprezentacji to:
 
Vladdi (kapitan)
Skark
Karkówa
Raca
Zły
Michu
Romek
Typhus

Coach Trej.

Armie póki co są tajne i dyskutowane. W sensie nie zna ich nikt. Choć oczywiście niektóre rozwiązania narzucają się same. Ale to też powoduje że można wnioskować iż innym też do rozpisek wlazły z buciorami. Zatem trzeba zaskoczyć ich kontrą. I tak dalej...

Jak łatwo się domyślić w tym roku nie za bardzo będziemy mieli moce przerobowe, żeby imprezę relacjonować na gorąco ale postaramy się pewnie wynagrodzić to po fakcie jakąś szeroką relacją. Natomiast z pewnością przed sierpniem pojawi się tu jeszcze kilka notek na temat, choć oczywiście będziemy się starali nie zanudzić Was tym. I raz po raz zaproponować coś z zupełnie innej bajki.

I coś takiego już wkrótce ;)

niedziela, 5 maja 2013

Nadrabiając zaległości



Mocno spóźniona jest ta relacja ale niestety, jeśli chodzi o czas, to rzeczywistość ostatnio jest coraz bardziej dla mnie brutalna. Musiał się  przytrafić długi weekend abym się ogarnął i siadł do tego małego podsumowania.

Koncepcja organizacji Drużynowych Mistrzostw Polski w Łodzi powstała w ostatniej chwili, kiedy wydawało się, że jedyną alternatywą jest odwołanie imprezy w tym roku. Dlatego jakiekolwiek dyskusje o organzizacji imprezy należałoby rozpocząć od hołdu na rzecz odwagi organizatorów tegorocznych Mistrzostw, dzięki czemumhonor ligi i sceny jako takiej, ocalał. Nie zmienia to faktu, że ta lekcja powinna przełożyć się na jakieś wnioski na przyszłość. Ale biorąc pod uwagę dotychczasowe odrabianie ligowych zadań domowych, to z super optymizmem na to nie spoglądam.

Sala, która była główną areną walk miała całkiem konkretny rozmiar dzięki czemu każdy stół był samotną wyspą na oceanie walk. Czy coś. ;) Tym, czego "trochę" brakowała przy stołach były krzesła, których było bardzo mało. Choć po turnieju się dowiedziałem, że podobno można było gdzieś pójść i je sobie pobrać. Niestety, wtedy kiedy to było dla mnie istotne to ta informacja mnie ominęła. Generalnie mam wrażenie, że komunikacja zostawiała troszkę do życznia ale najważniejsze czyli czasówka była dobrze ogarnięta, bo wielki licznik czasu był widoczny zewsząd dzięki rzutnikowi.

Fajną akcją był sobotni obiad wliczony w cenę i choć jadałem lepiej, to sam fakt, że mogłem zjeść coś ciepłego bez ogarniania tego, ustawiając się jedynie w kolejce, był bardzo miły. Natomiast już szeroko skomentowana akcja z noclegami była zdecydowanie mniej udana. Przez cały czas przygotowań do imprezy zakładałem, że mam ten temat załatwiony. I kilka dni przed imprezą okazuje się, że niekoniecznie. To był zdecydowanie najsłabszy punkt, przynajmniej z mojej perspektywy, w organizacji tej imprezy.
Wspomniane wcześniej stoły były zastawione przyzwoicie i choć mogło być więcej terenu, to makiety pozwalały się chować czy  bawić się w fazie ruchu. Chociaż znalazłoby się tam conieco do poprawy, to narzekać nie zamierzam.

Już klasycznie, w sobotę wieczorem odbyła się impreza zamykająca sezon ligi - rozdano młotki oraz nagrody dla Top 10 graczy. I pomimo szumnych planów by ta ceremonia była bardziej wiekopomna niż dotychczasowe, to wyszło jak zwykle. Jednak biorąc pod uwagę całokształt okoliczności towarzyszących, traktuję ją bardziej jako sukce niż porażkę. Ale to jest kolejna kwestia, która powinna przykuć uwagę koordynatorów w tym sezonie.

Podsumowując, impreza ogólnie się udała i pomimo moich początkowych obaw oraz irytacji weekend spędzony w Łodzi uważam za całkiem udany. Jednak organizacja takiego turnieju w ośrodku bez jakiś turbo tradycji turniejów dwudniowych, jest obarczona ryzykiem. Zwłaszcza jeśli dorzuci się do tego czas.  Natomiast, jeśli za rok Łódź by się zgłosiła ponownie to bym raczej był za. Miejscówka, czyli fundament imprezy jest ok. Jak będą krzesła to już będzie super. A nocleg od początku, just in case, trzeba ogarnąć samodzielnie. I gitara.

A wrażenia z gry Ravenwingiem zasługują na osobną notkę, więc możecie się spodziewać ich w najbliższej przyszłości. Jak teaser powiem -było super!