niedziela, 23 września 2012

Herezja Horusa po raz drugi


Z recenzjami jakichkolwiek książek z światów Warhammerów ukazujących się po polsku, a pisanych przez ludzi siedzących w tym hobby, zawsze jest jeden podstawowy problem - czy bardziej ma być to recenzja książki czy pracy tłumacza. Osobiście wychodzę z założenia, że to pierwsze o ile to drugie nie jest w jakiś wybitny sposób kontrowersyjne.

A w przypadku Fałszywych Bogów wydanych przez Fabrykę Słów nie jest. Oczywiście można mieć jakieś zastrzeżenia i własne pomysły ale ogólnie tłumaczenie jest w moim odczuciu dobre i nie przeszkadzające w lekturze. A przy okazji rozwijające - chyba z dwa razy natknąłem na słowo którego znaczenie musiałem sprawdzić w słowniku np. panoplium.

Jeśli przyjmiemy, że Czas Horusa był tym Hitchcockowskim wybuchem to Grahamowi McNeillowi całkiem dobrze udało się pociągnąć napięcie w górę. Co prawda widać nawet nieuzbrojonym okiem, że Dan Abnett jest, niewiele ale jednak, lepszym autorem co wychodzi zwłaszcza w scenach batalistycznych. Bo te spod pióra Grahama, potrafią ciut nudzić się, podobnie jest z opisami zwykłych relacji między marinsami gdzie często miałem wrażenie, że to takie ciut infantylne jest. Nie zmienia to jednak faktu, że autor dobrze uchwycił to co najważniejsze czyli przemianę Horusa i Legionu i ich kolejny krok na drodze do zatracenia/wybawienia. Pokazał jak rysy które pojawiły się w pierwszym tomie zamieniają się w pęknięcia.

Mamy zatem rozwinięcie intrygi zaczętej w końcówce "Czasu Horusa" i okazuje się ono bardzo mroczne. Mamy przedstawiony obraz jak Wielka Krucjata się rozsypuje. Z jednej strony Astartes nie uważają śmiertelników za wartych większej uwagi a momentami za zwyczajne przeszkody a dla odmiany wśród zwykłych ludzi coraz większą popularność zdobywa kult imperatora. Marinsi z Legionu Horusa w płynny sposób przechodzą z Wojowników ludzkości w maszyny do zabijania dla których życie ludzkie nie ma szczególnego znaczenia. Loże knują i to odrzucając jakiekolwiek skrupuły. No i na scenie pojawiają się bóstwa chaosu i ich fizyczno-demoniczne manifestacje. Jak widać dzieje się wiele a to tylko wybrane motywy powieści.

Nie jest łatwo pisać książkę o Marinsach ponieważ nie oszukujmy się są to bohaterowie w większości pół wymiarowi. I to w porywach. Albo kogoś mordują bo taki dostali rozkaz albo czyszczą pancerze i trenują czekając na kolejny rozkaz, zgadnijcie o jakiej treści. Na szczęście autorom Herezji udało się stworzyć kilka postaci z większą głębią i dodatkowo, częściowo również poprzez Upamiętywaczy, nadać im ludzką perspektywę. Dzięki temu całość naracji nie ogranicza się do opisu kolejnych radosnych (bo tak wojna wygląda z wizjer hełmu od power armoura) starć ale również mamy zmieniające się bądź nie, bo uparte, charaktery postaci.

W ogóle mam wrażenie, że autor zacnie korzysta z faktu, że dużo świata przedstawił poprzednik już w pierwszym tomie więc ma więcej miejsca na rozwijanie intrygi. I wydaje mi się, że wydarzenia w Fałszywych Bogach mocno przyspieszyły. Chodzi mi o te główne kroki milowe dla rozwoju Herezji bo na szczęście nie mamy: "jeszcze więcej planet podbitych, jeszcze więcej krwi rozlanej czyli double the excitement triple the action".

Zatem czy warto?

Zdecydowanie tak. Można mieć zastrzeżenia o których zresztą wspomniałem, ale nie przysłaniają one faktu, że kontynuacja jest godna pierwszego tomu. Zatem jeśli komuś Czas Horusa przypadł do gustu a przed Fałszywymi Bogami się wahał (choć nie mam pojęcia z czego miałoby to wynikać) to może niczym prawdziwy Astartes odrzucić wątpliwości wszelakie i iść do księgarni.

PS przypominam oczywiście o konkursie.

piątek, 21 września 2012

Wielka Krucjata czyli konkurs

Fabryka Słów była na tyle uprzejma, że postanowiła naszego bloga znowu obdarować kolejnym, czyli drugim, tomem Herezji Horusa byśmy mogli się na nim wyżyć i popełnić jego recenzję. Tym razem ta przyjemność przypadła mojej osobie więc i mi trafiło się odkryć, że zamiast jednej książki przyszły dwie. Po szybkiej wymianie mail ustaliliśmy z wydawnictwem, że dzięki temu, mamy nagrodę na konkurs.

 

Nie da się ukryć, że jakiejś super wprawy nie mamy jeśli chodzi o konkursy bo przez ten cały czas, było ich chyba mniej niż lat istnieje ten blog. Zatem chwilę trwało zanim wymyśliłem zadanie konkursowe ale jak już dopiąłem swego poczułem dumę ;).

Zatem jedziemy z tematem. A jest nim Wielka Krucjata (nie mylić z późniejszą twórczością Abbadona) a konkretnie wymyślenie scenariusza nawiązującego do niej. To czy temat weźmiecie z pierwszego tomu Herezji Horus czy z innego źródła, np. Lexicanum to już wasza wolna wola. Byle nawiązanie było czytelne, a scenariusz miał coś wspólnego z byciem grywalnym. I to z grubsza są dwa podstawowe kryteria oceny wyboru najlepszej naszym zdaniem pracy, której autor otrzyma świeżutki egzemplarz Fałszywych Bogów. Z względu na Arenę termin będzie ciut dłuższy niż tydzień, który mi się naturalnie nasunął na myśl więc zrobimy dwa. I weekend w bonusie czyli czekamy do niedzieli 7-10 do godziny 23.59.

Prace poprosimy albo w komentarzach albo jak ktoś woli na maila z24cala {małpeczka} gmail.com.

Powodzenia!

PS Najciekawsze prace oczywiście opublikujemy.

poniedziałek, 17 września 2012

Gratulacje dla ....


... polskich firm zajmujących się figurkami.
Za co?
A za to:

They want to make all the weapon options/units available they can to “stop little companies springing up in Poland”.

Te słowa to cytat z przedstawiciela Forgeworldu na Games Day'u w Australii. Nie dość, że zauważyli to jeszcze oddech na plecach czują. Dobra robota!

Kiedyś kraina nad Wisłą głównie powergamerami z których ci najbardziej power trafiali do reprezentacji płynęła a teraz pałeczkę przejęli rzeźbiarze, odlewnicy (?) i innymi niezbędni zawodnicy i zawodnicznki w tym biznesie. Miejmy nadzieję, że za rok i jedni i drudzy będą dominować na swoich poletkach, a póki co jeszcze raz wielkie gratulacje dla całej branży. Mamy nowy produkt narodowy -figurki, gdzieś między oscypkiem a wódką ;)

A dla ludzi którzy by chcieli wiedzieć co się dzieje na rynku i co nasze "little companies" wydają, ale średnio mają czas klikać w te wszystkie linki polecam naprawdę zacny blog:


Dużo szybkich aktualizacji, sam konkret i zero wypełniaczy, słowem nic tylko śledzić.

piątek, 14 września 2012

Bohaterska loteria


W ramach testów do Areny zdążyłem zagrać już całe 4 bitwy przy czym wszystkie z nich demonami. Ponieważ nowa edycja już chwilę nam panuje i dzięki współpracy z przeciwnikami, w każdym z starć udało nam się pamiętać o losowaniu Warlord Traitów.

I za każdym razem dostałem accute senses czyli przerzuty krawędzi wchodząc z outflanka.
Moc i potęga w przypadku demonów.

Kilka tygodni po premierze podręcznika do 6 edycji widziałem artykuł na jakimś zagranicznym blogu gdzie autor właśnie przeanalizował podejście organizatorów kilku, chyba 8, głównie amerykańskich, choć nie tylko, turnieji do bonusów dla generałów armii. Na żadnej imprezie nie obowiązywały podręcznikowe zasady. Na dwóch zrezygnowano z nich zupełnie na pozostałych można było samemu wybierać.

I tak właśnie mi się to przypomniało jak 3 i 4 raz z rzędu dostawałem od Tzeentcha accute senses. Nie pamiętam jak w tych regulaminach potraktowano to wybieranie ale dla mnie wybieranie ma to sens jedynie kiedy będzie się to robiło na etapie składania rozpiski, przed samą bitwą może to poważnie wpłynąć na balans rozpiski. No chyba, że lubimy hard-core :)

Może warto to przetestować na jakiś lokalach bo mam wrażenie, że nie jestem jedynym który ma dosyć mieszane podejście do losowania warloard traitów. Zwłaszcza, że nie zawsze obaj gracze tak superancko poturalają i zdarza się, że co niektórzy mają zauważalny bonus tylko z kostek. A tak dostajemy kolejny element do rozkminy.

poniedziałek, 10 września 2012

Podcast nr 26 Bigos Brajtman Buszmen Bonus


Szczerze mówiąc przez dłuższy moment żyłem w przeświadczeniu, że z tematem ETC 2012 i przy jego okazji z 5tą edycją już się na tym blogu rozprawiliśmy. Jednak Michu wyprowadził mnie dzisiejszego ranka z błędu wysyłając mi linka do podcasta nagranego w trakcie naszej sierpniowej wizyty w Gorzowie.

Całość nie jest długa więc powrót do naszej radosnej twórczości wokalnej, po dłuższej przerwie, będzie łatwiejszy. A przy okazji, udało się zebrać naprawdę zacne grono rozmówców więc tym bardziej warto posłuchać. Zatem zapraszamy do klikania i słuchania:

Podcast nr 26 Bigos Brajtman Buszmen Bonus

czwartek, 6 września 2012

DMP 2k13. Czas Rozkminy


Kiedy zobaczyłem, że na forum ligowym Ederus postanowił poruszyć temat DMP czyli Drużynowych Mistrzostw Polski moją pierwszą myślą było - już teraz? Ale po chwili (chciałbym móc napisać namysłu ;)) doszedłem do wniosku, że w sumie jest to idealny moment. Bo sezon trwa już w najlepsze, nowa edycja nam miłościwie panuje a ETC już mamy rozliczone. A z drugiej strony jest sporo czasu by podyskutować i ewentualnie przegłosować pewne rozwiązania czy zmiany jednocześnie zostawiając sporo czasu potencjalnym organizatorom na ogarnięcie tematu.

Póki co chętnych do ugoszczenia, naszego turnieju turnieji, nie widać, ale nie myślę by było to powód do niepokoju. Mam przeczucie, że siedzą po prostu przyczajeni śledząc dyskusję a wraz z nią oczekiwania "ludu" zanim zgłoszą się z konkretna propozycją. Zresztą jeszcze kilka miesięcy zostało do końca sezonu więc wszystko w swoim czasie.

A póki co tematami przewodnimi są:

Liczebność drużyn. Może po staremu 5. A może bardziej na modłę ETC czyli 8. A może 5 ale z punktacją armii dzięki czemu nie będzie samych najmocniejszych ale może i te mniej typowe się pojawią. Osobiście jest mi to totalnie obojętne suma summarum efekt końcowy jest ten sam - stoję na koniec przy stole na przeciw jakiegoś zawodnika i w dwójkę mamy ten sam dylemat - "jak go zmasakrować?". Rozumiem jednak, że niektórym trwałość teamów i inne takie już teraz spędzają sen z powiek i dzielą się tymi przemyśleniami - dzięki nim mogę w spokoju czekać na DMP wiedząc, że ktoś to ogarnia. Oczywiście pozwoliłem sobie na lekką ironię jednak patrząc przebieg dyskusji wiem jedno - końcowe rozwiązanie będzie wynikiem kompromisu wypracowanego przez ogarniętych zawodników i jak takie zaakceptuje je bez, większego, mrugnięcia okiem.

Kolejna sprawa to kwestia zaliczania DMP do Ligii. Tak prywatnie to jestem za. Coraz trudniej mi dotrzeć na turnieje i coraz więcej kombinowania mam z tym związanego więc gdyby zaliczać miałbym dwie pieczenie na jednym ogniu. A, że cały czas lubię sobie kliknąć w ranking i sprawdzić jak mi idzie to ma to jakieś znaczenie - nawet jeśli tylko symboliczne. Rozumiem jednak miłośników tradycji którzy uważają, że nie jest to szczególnie zalecane rozwiązanie ale uważam, że ich obawy często są na wyrost. Dziwi mnie np. jak ktoś pisze, że ludzie jeżdżą dla fun'u i beki. Może i tak ale po rozpiskach tego nie widać. Poza sporadycznymi wyjątkami są to mocne, wyżyłowane buildy zaprojektowane by zabijać. Fun, funem ale przychodzenie z nożami na strzelaninę nie mieście się w jego definicji.

W całej dyskusji na temat DMP najbardziej mnie cieszą dwie rzeczy, raz że się odbywa i to w całkiem merytoryczny sposób. I to w terminie dającym możliwość gruntownej analizy co można zrobić by turniej który i tak na wszystkich działa jak magnes był jeszcze lepszy. A dwa, ze cała akcja odbywa się na forum ligowym a nie gildii. Podobnie jak parę innych dyskusji jak choćby o Arenie. Może porzucenie gildii się jednak uda. I tym optymistycznym...

poniedziałek, 3 września 2012

Plastikowy/metalowy kapitał


Podczas relacji z ETC zdarzało nam się korzystać z faktu, że do stołów przywiązani nie jesteśmy i udawać się do lokalnego grill baru w trakcie gier. Dzięki temu unikaliśmy kolejek, które w przerwach między bitwami przybierały astronomiczne rozmiary i czas mogliśmy spędzać na pogaduchach przy karkówce zamiast złorzeczeń na szybkość obsługi. A, że towarzystwa do gadki nie brakowało to zdarzało się nam zasiedzieć gaworząc o naprawdę różnych tematach.

Np. o Magicu.
Tak tym karcianym.

Generalnie mało mnie gier tak serio interesuje poza czterdziestką. Mogę zagrać w jakąś planszówkę, niektóre z nich naprawdę lubię, jednak fanem to jestem tylko mrocznej przyszłości (no i Blood Bowl'a). Jednak bardzo lubię rozmawiać z fanami innych gier bo o ile może nie planuję w to grać to lubię wiedzieć o co w tym chodzi, jak działa producent, jak prężna jest scena itp, itd. Nie myślę, żeby mi ta wiedza była niezbędna do szczęścia ale wychodzę z założenia, że pewne rozwiązania mogą się mi do czegoś przydać i po prostu "warto wiedzieć".

W trakcie rozmowy o kartach od Wizardów rozmowa zeszła na ich ceny, swoją droga dla mnie ciągle zaskakujące wysokością, i szerzej kart jako opcji lokaty kapitału. Niektóre z nich potrafią zyskać na wartości na przestrzeni lat i jak człowiek się w to wciągnie może próbować coś na tym ugrać. A ponieważ rozmówcy mieli tzw figurkowy background, to odnieśliśmy to do produktów gamesa. No i trzeba przyznać, że dzięki szybkiemu postępowi technologicznemu jeśli chodzi o produkcję modeli plastikowych to modele sprzed paru lat albo są w najlepszym razie obojętne albo wykrzywiają twarz obrzydzeniem z racji swoich niedostatków estetycznych. Zatem trudno bo jakikolwiek model zyskiwał na wartości w czasie z powodu swoich walorów wizualnych bądź kolekcjonerskich. Choć pamiętam, ze kiedyś widziałem aukcje pudełek marinsów jeszcze w wypraskach rodem z pierwszej edycji którzy dochodzili do cen powyżej 100$.


A może Wy, Drodzy Czytelnicy kojarzycie figury które mają sporą wartość choć mają już swoje lata? Albo potencjał drzemie w modelach malowanych i o ile goły falcon to goła cena o tyle pomalowany przez kogoś uznanego zyskuje? Nigdy nie śledziłem naszego hobby od tej strony więc, po cichu, liczę na Waszą wiedzę.